To orzeczenie otwiera frankowiczom drogę do składania pozwów w polskich sądach. I to od kredytobiorców będzie później zależało, czy zrezygnują z umów, ale to będzie się wiązało ze spłatą pozostałych części kredytów, czy też je zachowają.
Frankowicze i ich pełnomocnicy mówili po ogłoszeniu orzeczenia w Trybunale, że do tej pory wiele sądów decydowało za konsumentów i nie chciało unieważniać umów argumentując, że to może być niekorzystne dla kredytobiorców.
Zbigniew Ziobro: Trybunał Sprawiedliwości UE podzielił nasze stanowisko
Umowy w całości nieważne lub po innym kursie
Teraz to się zmieni - podkreślała radca prawna Beata Strzyżowska i dodała, że najważniejsza będzie wola konsumenta. - To on zawarł toksyczną umowę i ma prawo zdecydować czy chce być dalej nią związany, czy też chce przestać spłacać ogromny kredyt - skoro umowa stała się nieważna - powiedziała Beata Strzyżowska.
W podobnym tonie wypowiadał się radca prawny Tomasz Konieczny. - Od teraz decydentem jest konsument, a nie sąd krajowy - dodał. Także Marek Skrobacki, pełnomocnik frankowiczów zwracał uwagę na wolę kredytobiorców. - To orzeczenie jest wskazówką dla polskich sadów, by przywrócić wolność wszystkim polskim rodzinom, które są uwikłane w kredyty frankowe. W praktyce oznacza, że polskie sądy mogą powiedzieć, że albo umowy w całości są nieważne, albo nie ma w nich franków i rozliczenie następuje po niskim kursie początkowym, ważnym w chwili wypłacenia tego kredytu - tłumaczył.
"Byliśmy traktowani jako cwaniacy, nieuczciwi ludzie"
Dotyczy to tych umów kredytowych, w których jest zapis, że kredyt był lub jest przeliczany na franki, po niejasnym dla konsumenta kursie, ustalanym przez bank. Osoba, która ma taki kredyt może poprosić o przewalutowanie kredytu na złotowy po kursie z dnia jego zaciągnięcia.
Założyciel stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu Roman Izdebski podkreślał, że to orzeczenie jest ważne dla frankowiczów także z innego powodu, że przywraca im dobre imię, bo wiele padało obraźliwych opinii na ich temat. - Że my jesteśmy cwaniakami, ryzykowaliśmy i chcemy wykorzystać sytuację kredytów złotówkowych. Nie, nie i jeszcze raz nie. Byliśmy traktowani jako cwaniacy, nieuczciwi ludzie. Tutaj musieliśmy przyjechać, po zupełnie inną interpretację, to nie nas oszukano, a nie my chcemy oszukać społeczeństwo - powiedział Roman Izdebski.
Orzeczenie komentował też adwokat Grzegorz Sikorski, który podkreślał, że po tym orzeczeniu na konsumentów może czekać jeszcze wiele pułapek. - To nie należy traktować jako bilet do nieba dla wszystkich i za każdym razem. Naprawdę proces musi być dobrze przygotowany. Zniechęcałbym do traktowania lekko tego procesu, że po tym wyroku wszystko będzie z górki. Mamy łatwiej, ale to nadal będzie ciężki proces - powiedział Grzegorz Sikorski.
Sprawa Dziubaków
Jak sprawa frankowiczów trafiła do unijnego Trybunału Sprawiedliwości? Wszystko zaczęło się od państwa Dziubaków, którzy w 2008 roku zaciągnęli kredyt w złotych, ale przeliczany na franki szwajcarskie. Domagali się unieważnienia umowy, bo uznali, że nieuczciwe są postanowienia dotyczące mechanizmu indeksowania. Bank jednak zabiegał, by zmienić tylko niektóre klauzule w umowie.
Sąd okręgowy w Warszawie, który rozpatrywał tę sprawę, miał wątpliwości i poprosił unijny Trybunał Sprawiedliwości o wykładnię europejskiego prawa. Dziś sędziowie z Luksemburga stanęli po stronie frankowiczów.
To orzeczenie dotyczy konkretnej sprawy, ale będzie wskazówką jak rozpatrywać podobne. Każda jednak będzie traktowana indywidualnie, bo różne są zapisy w umowach kredytowych. W tej sprawie nie ma automatyzmu.
dcz