Muzyczny dobroczyńca
Trudno byłoby znaleźć na świecie fana muzyki, który żył w latach 80. i nie słyszał o Live Aid – gigantycznym koncercie charytatywnym, który odbył się 13 lipca 1985 roku. Na scenach w Londynie i Filadelfii zameldowała się tego dnia cała czołówka ówczesnej muzyki pop, na czele z Madonną, Stingiem, Bobem Dylanem, Paulem McCartneyem oraz zespołami U2, Queen i Led Zeppelin. Pomysłodawcą i głównym organizatorem koncertu był właśnie Bob Geldof.
Dwadzieścia lat później Irlandczyk powtórzył całą akcję, tym razem pod szyldem Live 8. Podobnie, jak poprzednio, cały dochód z koncertów został przeznaczony na pomoc najbiedniejszym krajom afrykańskim. Za swoją działalność charytatywną Geldof był dwukrotnie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla. Ostatecznie musiał się zadowolić tytułem szlacheckim, nadanym mu przez królową Elżbietę II.
Autor ponadczasowych hitów
"I Don't Like Mondays" to tytuł przeboju nagranego przez Boba pod koniec lat 70. wraz z grupą The Boomtown Rats. Hymn wszystkich tych, którzy z trudem usiłują dojść do siebie w poniedziałkowy poranek, ma dramatyczną genezę. Geldof napisał go pod wpływem doniesień o strzelaninie w jednej z amerykańskich szkół, podczas której 16-letnia uczennica zabiła dwie osoby i raniła kilka kolejnych. Zapytana o powody morderstwa odpowiedziała: "Nie lubię poniedziałków". Wokalista uznał całe wydarzenie za tak absurdalne, że również sam utwór umieścił w mocnych oparach absurdu.
The Boomtown Rats - "I Don't Like Mondays", źródło: YouTube / The Boomtown Rats
Inną powszechnie znaną piosenką stworzoną przez Geldofa jest "Do They Know It's Christmas". Bożonarodzeniowy hit, napisany z pomocą Midge'a Ure'a z grupy Ultravox, był jaskółką zapowiadającą koncerty Live Aid. W nagraniu oryginalnej wersji można usłyszeć głosy m.in. Bono i George'a Michaela, a wielomilionowy dochód ze sprzedaży singla przekazano głodującym mieszkańcom Etiopii.
Aktor charakterystyczny
Aktorski dorobek Geldofa jest znacznie skromniejszy od jego dokonań muzycznych, jednak jest w nim rola, która zapewniła mu miejsce w historii kina. Chodzi o postać Pinka, głównego bohatera musicalu "Pink Floyd – The Wall" z 1979 roku. Pierwotnie miał się w nią wcielić sam Roger Waters, jednak ostatecznie reżyser Alan Parker postawił na nieco mniej znanego przedstawiciela muzycznej branży. Bob musiał dokonać sporych poświęceń na potrzeby filmu – w jednej ze scen grany przez niego bohater goli całe posiadane owłosienie, łącznie z brwiami.
Słynna scena z filmu "The Wall", źródło: YouTube / Oscar Gonzo
Burzliwy życiorys z happy endem
Zawodowe sukcesy Geldofa nie zawsze szły niestety w parze z udanym życiem osobistym. Jego pierwsza żona, Paula Yates, którą poślubił w 1986 roku po trwającym 10 lat związku, porzuciła go dla Micheala Hutchence'a, wokalisty zespołu INXS. W 2000 roku zmarła w wyniku przedawkowania heroiny. Taki sam los spotkał 14 lat później wspólną córkę Boba i Pauli, Peaches.
W 2015 roku wokalista ożenił się ponownie, tym razem z francuską aktorką Jeanne Marine. Kilka dni temu para pojawiła się razem na planie telewizyjnego show. – Czekam na pierwsze oznaki zniedołężnienia, impotencji i demencji starczej – żartował 70-letni artysta. Dodał jednak, że świetnie czuje się ze swym wiekiem i nie chciałby się cofnąć do żadnego wcześniejszego okresu w swoim życiu.
Bob Geldof w programie "The Late Late Show", źródło: YouTube / The Late Late Show
kc