– Kiedy jesteś w zespole przez tak długi czas, jest mało prawdopodobne, że nie zajdą w nim żadne zmiany. Oczywiście to była jedna z największych – tak o odejściu Wattsa mówił Mick Jagger w rozmowie z dziennikarzem gazety "Los Angeles Times". – Ale czuliśmy, tak samo jak Charlie, że powinniśmy zagrać tę trasę. Już raz przesunęliśmy ją o rok, więc Charlie powiedział mi: musicie jechać. Cała ekipa była bez pracy, nie możecie im zrobić tego samego drugi raz.
O ostatnim spotkaniu z Wattsem opowiedział gitarzysta Ronnie Wood, który odwiedził perkusistę w szpitalu krótko przed jego śmiercią. – Widać było, że jest bardzo zmęczony i ma dość tego wszystkiego. Mówił: miałem nadzieję, że do tego czasu mnie stąd wypuszczą.
Charlie leżał w tym samym pokoju, w którym Ronnie rok wcześniej leczony był z nowotworu. – Żartowaliśmy, że to apartament Rolling Stonesów.
Najmniej rozmowny był Keith Richards. – Wciąż próbuję sobie to jakoś poukładać w głowie. Nie sądzę, żebym miał w tej chwili coś mądrego do powiedzenia na temat Charliego – stwierdził gitarzysta.
Stonesi mają już za sobą trzy koncerty amerykańskiej trasy "No Filter". Pierwszy z nich odbył się 26 września w St. Louis i rozpoczął się od dźwięków samej perkusji przy pustej scenie, nad którą na ekranach wyświetlono wielkie podobizny Wattsa. – Bardzo tęsknimy za Charliem, na scenie i poza nią – powiedział podczas występu Jagger.
źródło: YouTube / Sound & Vision
Już w najbliższą sobotę, 9 października, The Rolling Stones wystąpią w Nashville. Potem zawitają jeszcze m.in. do Los Angeles, Minneapolis i Las Vegas.
kc