Problem przestępczości zorganizowanej nie był domeną wyłącznie doby transformacji ustrojowej w Polsce. Gangsterzy działali już u schyłku PRL, ale to właśnie w latach 90. działalność gangów dała się szczególnie we znaki polskiemu państwu i służbom policyjnym. I choć w powszechnej świadomości jako mateczniki polskiej działalności mafijnej zapisały się dwa podwarszawskie miasta - Pruszków i Wołomin - to palmę pierwszeństwa dzierży pewien oszust i złodziej z Trójmiasta, który stał się swego rodzaju wzorem dla swych "następców"z głębi kraju.
04:47 mafia___pr i 31539_w krajach poskomunistycznych.mp3 - Jesteśmy na początku długiej drogi do poznawania przestępczości zorganizowanej. Nie mam żadnej wątpliwości, że ona już do Polski trafiła – mówił podinspektor Marek Ochojski, uczestnika zorganizowanej w 1993 roku przez Senat RP i Stowarzyszenie "Europa" międzynarodowej konferencji dla policjantów - na temat działalności w Polsce zorganizowanego św
Nikoś, czyli Nikodem Skotarczak
Urodził się w 1954 roku w Pruszczu Gdańskim. Przestępczą karierę rozpoczął jeszcze w PRL, na przełomie lat 70. i 80. Trójmiasto było wtedy stolicą polskiego paserstwa, a cinkciarze imponowali młodemu Nikodemowi. Zaraz po szkole średniej zdobył posadę wykidajły w klubie nocnym, a po kilku latach trafił do słynnego gdyńskiego klubu "Maxim", gdzie pod swoje skrzydła wziął go Michał Antoniszyn zwany "Mecenasem". Dzięki niemu Nikoś zajął się handlem walutami.
Szybko polubił półświatek, stworzył własną grupę przestępczą i do listy jej zadań dołączył przemyt kradzionych na Zachodzie samochodów. Szło mu tak dobrze, że przeprowadził się do RFN i teraz stamtąd kierował działalnością swojej szajki. W bardzo krótkim czasie dorobił się fortuny. Jej część przeznaczył na sponsorowanie klubu piłkarskiego Lechia Gdańsk, za co władze miasta przyznały mu w latach 80. tytuł "Zasłużonego dla Gdańska".
Po raz pierwszy został zatrzymany w 1989 roku przez niemiecką policję w Berlinie i osadzony w więzieniu Moabit, skąd zbiegł w ubraniu swojego brata, który przyszedł na widzenie. Później wrócił do kraju, gdzie po aresztowaniu w 1992 roku zbiegł z policyjnego konwoju. Ostatecznie został schwytany w 1993 roku i skazany na dwa lata więzienia, jednak już po roku wyszedł na wolność. Wszystkie ucieczki najprawdopodobniej umożliwiły mu pieniądze, którymi korumpował stróżów prawa.
Po odbyciu kary przez kilka lat Nikodem Skotarczak zajmował się legalnymi przedsięwzięciami, jednocześnie bywał często w sądzie, gdzie toczyły się procesy w sprawie jego dawnych przestępstw. 24 kwietnia 1998 roku został zastrzelony przez nieznanych sprawców w Gdyni. O zabójstwo podejrzewano kilku gangsterów, jednak żadnemu nie udowodniono winy.
Nikodem Skotarczak ("Nikoś"). Fot. PAP/CAF/Stefan Kraszewski
"Pershing", czyli Andrzej Kolikowski
Urodzony w 1954 roku we wsi pod Ożarowem Mazowieckim, po zakończeniu edukacji przez jakiś czas pracował w fabryce kabli i trenował zapasy oraz piłkę nożną. Zarazem już w latach 70. nawiązał kontakty z Jeremiaszem Barańskim znanym jako "Baranina", złodziejem i przemytnikiem, a jednocześnie współpracownikiem służb PRL. Dzięki starszemu koledze wyjechał do Niemiec, by wzbogacić się tam na popełnianiu przestępstw.
41:17 godzina prawdy z adamem rapackim___v2015005970.mp3 – W "Maratonie" było nas kilku, kilkunastu w różnych okresach i tam próbowaliśmy skumulować jak najszerszą wiedzę o grupach przestępczych, z którymi nie dawały sobie rady organa ścigania – mówił gen. Adam Rapacki o grupie policjantów, która rozpracowała mafię pruszkowską i wołomińską oraz gang "Baraniny". (PR, 2015)
W latach 80. zarobione na Zachodzie pieniądze zainwestował w dom gry, który otworzył w Warszawie, a także przeznaczył na wyścigi konne i grę w ruletkę. Stworzył także własną szajkę przestępczą, tzw. grupę ożarowską, zajmującą się wymuszaniem haraczy. Na początku lat 90. gang stał się częścią mafii pruszkowskiej, a sam "Pershing" wszedł do ścisłego zarządu organizacji.
Policja zainteresowała się nim na początku lat 90., gdy zauważono, że pomimo braku dochodów wydaje ogromne sumy. Dzięki prowadzonym śledztwom oskarżono go o paserstwo, rozboje, kradzieże i fałszerstwa. W 1996 roku skazano go na cztery lata więzienia, ale już po dwóch odzyskał wolność. W tym czasie jednak inni szefowie gangu pruszkowskiego podjęli decyzję o odsunięciu "Pershinga" od władzy. Szczęście się od niego odwróciło.
O tym, że Andrzej Kolikowski ma wrogów, wiadomo było co najmniej od 1994 roku, gdy przeprowadzono aż trzy nieudane zamachy na jego życie. Śmierć dopadła go w 1999 roku w Zakopanem. Gangstera zamordowano kilkoma strzałami z broni palnej w głowę i klatkę piersiową. Kilka lat później za ten czyn skazani zostali Ryszard Bogucki oraz Ryszard Niemczyk ("Rzeźnik"), a także zleceniodawca zabójstwa - Mirosław Danielak ("Malizna"), jeden z szefów pruszkowskiego gangu. Motywem morderców miało być całkowite wyeliminowanie "Perhinga" z udziałów z działalności mafii.
Andrzej Kolikowski ("Pershing"). Fot. PAP/CAF-Adam Urbanek
"Słowik", czyli Andrzej Zieliński
Jest kilka lat młodszy od "Nikosia" i "Pershinga" (rocznik 1960), ale można powiedzieć, że to także urodzony przestępca. Po raz pierwszy za kradzież trafił do więzienia jako 18-latek. Gdy tylko wyszedł na wolność, od razu zaczął łamać prawo, więc po niecałych dwóch miesiącach zamknięto go znowu. Uciekł, ale go złapano. Po odbyciu kary powrócił do działalności przestępczej. Przez całe lata 80. Wraz ze sformowanym przez siebie gangiem kradł samochody, włamywał się do mieszkań, dokonywał oszustw i fałszerstw, ściągał haracze i wymuszał zwroty długów. W końcu zajął się również handlem narkotykami. W tym czasie wielokrotnie trafiał do aresztu, jednak zawsze udało mu się wymigać od więzienia dzięki zwolnieniom lekarskim i zaświadczeniom o złym stanie zdrowia.
Taktyka ta towarzyszyła mu przez resztę gangsterskiej kariery. Zawsze znalazł się lekarz chętny do przyjęcia łapówki. Niektórzy spekulują, że korupcja wysokich urzędników państwowych mogła być tłem ułaskawienia "Słowika" w 1993 roku przez prezydenta Lecha Wałęsę. Nikomu nie udało się niczego udowodnić, choć dla nikogo nie jest tajemnicą, że dość istnieją powiązania świata przestępczego ze służbami, politykami i urzędnikami, choć wszyscy starają się nie zostawiać śladów tych relacji.
05:40 przest. zorg. definicja.mp3 – Korupcja, szantaż, terror, używanie siły i broni, wykorzystywanie wpływów na życie polityczne, środki masowego przekazu, administrację, prawo i sferę ekonomiczną – opisywał skalę przestępstw polskich grup zorganizowanej przestępczości podinspektor Marek Ochocki. – Działalność grup przestępczych dotyczy nielegalnej produkcji i dystrybucji narkotyk
Skala zbrodni, jakich dopuścił się Andrzej Zieliński, była jednak zbyt wielka, by chronić go w nieskończoność. Oskarżony o kierowanie słynną mafią pruszkowską, został w końcu aresztowany w Hiszpanii w 2001 roku i przekazany w 2003 roku polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Skazano go na podstawie zeznań świadka koronnego Jarosława Sokołowskiego ("Masy").
W późniejszym okresie stawiano mu ponadto zarzut udziału w morderstwie komendanta głównego Policji Marka Papały. W końcu uwolniono go zarówno od tego zarzutu, jak i od oskarżeń o kierowanie grupą pruszkowską. Więziono go jednak za wymuszenia rozbójnicze, napady i wyłudzanie pieniędzy z podatku VAT. "Słowik" wiele lat spędził także w areszcie tymczasowym podczas toczących się przeciw niemu postępowań, w tym za... zorganizowanie handlu narkotykowego na terenie aresztu.
Andrzej Zieliński ("Słowik"). Fot. Jerzy Dudek/Forum
"Masa", czyli Jarosław Sokołowski
"Masa" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych gangsterów celebrytów, głównie za sprawą serii książek na jego temat (zwłaszcza siedmiu wywiadów-rzek), a także dzięki występom telewizyjnym i własnej produkcji multimedialnej. Często gości na łamach prasy plotkarskiej i chętnie udziela się publicznie. Jest to o tyle paradoksalne, że od lat "Masa" nie pokazuje twarzy. Nikt nie wie, gdzie go znaleźć lub się z nim skontaktować prócz grupy ochraniających go policjantów. Od 2000 roku Jarosław Sokołowski jest bowiem jednym z najcenniejszych w Polsce świadków koronnych. Jego współpraca z policją doprowadziła do rozbicia mafii pruszkowskiej.
30:25 godzina prawdy z piotrem wróblem___v2016001550_tr_0-0_8f14d5fe[00].mp3 - „Masa”, już jako świadek koronny złożył takie zeznania, że trafiłem do aresztu. Jego zeznania dotyczyły grupy pruszkowskiej i korupcji policjantów – fragm. rozmowy Michała Olszańskiego z Piotrem Wróblem, policjantem, który zwerbował do współpracy Jarosława Sokołowskiego „Masę” (PR, 2016)
Z Pruszkowem związany był od urodzenia. Tu przyszedł na świat w 1962 roku, tu chodził do szkoły i tutaj zaczął handlować walutami pod Peweksem. Pod koniec lat 80. miał już trochę doświadczeń przestępczych i właśnie wtedy wstąpił w szeregi pruszkowskiego gangu. Pracował dla "Pershinga", "Słowika", Kiełbasy" i "Parasola", napadając na tiry z papierosami i biorąc udział w przemycie kradzionych samochodów. Jednocześnie prowadził również legalne firmy, był właścicielem restauracji w Pruszkowie i dyskoteki w Warszawie.
Policja aresztowała go w 1999 roku. Po pięciu miesiącach wyszedł na wolność już jako świadek koronny. Niebawem rozpoczęły się procesy pruszkowskich mafiozów. Oskarżenie w dużej mierze opierało się na zeznaniach złożonych przez "Masę". Gang został rozbity, a "Masa" stał się medialną sławą.
Jarosław Sokołowski ("Masa"). Fot. Jacek Szydlowski/Forum
Post scriptum. Śmierć Marka Papały
25 czerwca 1998 roku komendant główny Policji Marek Papała został zastrzelony z bliskiej odległości podczas wysiadania z samochodu pod swoim blokiem. Nieliczni świadkowie zdarzenia nie widzieli twarzy sprawcy. Działania śledczych na miejscu zbrodni były chaotyczne, uchybiono wielu procedurom i nie zabezpieczono odpowiednio wszystkich śladów. Do dziś zabójstwo Marka Papały pozostało nierozwiązaną zagadką, choć w ciągu ponad dwudziestu lat nie brakowało podejrzanych, nowych teorii i zwrotów w śledztwie. Zarzuty stawiano jednak z reguły zbyt pochopnie.
Podejrzewano biznesmena Edwarda Mazura, który przed aresztowaniem uciekł do USA. O współudział oskarżano "Słowika" i zabójców "Pershinga". Stawiano hipotezę o udziale rodziny Marka Papały w zabójstwie. Później pojawiła się wersja, wedle której policjanta zamordował Igor Ł. ("Patyk"), złodziej samochodów i podopieczny "Masy". Nie udało się udowodnić mu winy, ale dzięki zeznaniom w sprawie "Patyk" zyskał status świadka koronnego.
02:54 Sędzia Piwnik, szeryf w spódnicy.mp3 – W rozmowie z generałem Markiem Papałą dowiedziałam się, że mafia wydała na mnie wyrok. Zaczęłam poruszać się z ochroną. Niedługo potem zastrzelony został generał Papała - mówiła sędzia Barbara Piwnik, znana z sal sądowych w procesach najgroźniejszych bandytów lat 90. (PR, 2019)
Nieznany jest również motyw morderstwa. Wskazywano na to, że jako wysoko postawiony funkcjonariusz Marek Papała miał sporą wiedzę na temat handlu narkotykami, w który wplątani byli nie tylko przestępcy, lecz także ludzie ze świata biznesu, a być może polityki. "Masa", występując w mediach w roli eksperta od świata przestępczego, stwierdził wręcz, że gangsterom nie opłaca się zabijanie policjantów, bo to ściąga na ich głowę kłopoty, i że bardziej prawdopodobny jest udział osób związanych z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Trop zaś prowadzić ma jego zdaniem wprost do SLD.
Być może nigdy nie poznamy faktów w tej sprawie. Jeśli macki mafijnego półświatka sięgają tak daleko, jak sugerują te wypowiedzi, oznacza to, że przestępstwo nie jest wcale jakąś aberracją, czymś, co dotyka wyłącznie degeneratów i ludzi z marginesu, ale że cała rzeczywistość jest nim przesiąknięta od góry do dołu. Wiele osób zgodzi się z taką diagnozą, choć zawsze będzie ona tylko jedną z możliwych hipotez. A prawda będzie ukrywana tak długo, jak długo będzie to konieczne.
mc/im