11 lutego 2012 roku świat obiegła wiadomość o śmierci Whitney Houston. 48-letnia artystka utopiła się w wannie, mając w swym organizmie mieszankę kokainy, marihuany i kilku różnych leków. W ten sposób odeszła jedna z najbardziej utalentowanych wokalistek w historii muzyki pop. Choć w życiu prywatnym musiała zmagać się z własnymi demonami, wyniszczającym małżeństwem i licznymi nałogami, jej artystyczny dorobek wciąż budzi wielki szacunek i na zawsze pozostanie w encyklopediach muzyki popularnej. Przypominamy sześć utworów, które symbolicznie wyznaczają kolejne etapy kariery tej niezwykłej wokalistki.
"Hold Me"
Choć już od dziecka zdradzała niepospolity talent wokalny, na pierwszy singiel podpisany własnym nazwiskiem musiała czekać do ukończenia 20. roku życia. W soulowej balladzie "Hold Me" słyszymy najpierw głos Teddy'ego Pendergrassa, Whitney dołącza do niego tuż przed refrenem. Utwór pierwotnie znalazł się na wydanym w 1984 roku albumie "Love Language" Pendergrassa, więc można powiedzieć, że to właśnie on wprowadził młodą wokalistkę na muzyczne salony. Niestety, na skutek wypadku samochodowego, po którym został częściowo sparaliżowany, Teddy nie zrobił kariery na miarę swojego talentu, za to Whitney już wkrótce rzuciła na kolana niemal cały świat.
"Saving All My Love for You"
Niecały rok po debiucie Houston cieszyła się z pierwszego w swym dorobku singla, który dotarł na szczyt list przebojów po obu stronach oceanu. Zawierał on piosenkę napisaną jeszcze w latach 70., zaśpiewaną w oryginale przez zapomniany już dziś duet Marilyn McCoo & Billy Davis Jr. Piosenka niezbyt przypadła do gustu mamie Whitney, ponieważ opowiadała o romansie głównej bohaterki z żonatym mężczyzną. Fani i krytycy byli jednak zachwyceni – w samych Stanach sprzedano ponad milion egzemplarzy singla, a Whitney zdobyła dzięki niemu pierwszą w życiu nagrodę Grammy.
"I Wanna Dance with Somebody (Who Loves Me)"
Ukazujący taneczne oblicze piosenkarki utwór został opublikowany w 1987 roku i stał się jednym z największych hitów w całym jej repertuarze. Whitney była wtedy nie do zatrzymania, a każdy jej kolejny singiel lądował z automatu na pierwszym miejscu listy "Billboardu" (łącznie było ich siedem w ciągu dwóch lat). Zarówno na okładce singla, jak i w towarzyszącym mu teledysku wokalistka wygląda kwitnąco i radośnie – w tamtych czasach nikt jeszcze nie wiedział o cenie, jaką płaci w życiu prywatnym za coraz większą sławę i topniejącą w oczach anonimowość.
"I Will Always Love You"
Piosenka będąca jedną z wizytówek muzyki pop lat 90. jest dziełem gwiazdy country Dolly Parton, która zaśpiewała ją po raz pierwszy w 1973 roku. Jednak wersja Whitney Houston, nagrana przez nią 19 lat później na potrzeby filmu "Bodyguard", odsunęła w cień tamto wykonanie. Utwór rozpoczyna się od śpiewu a capella, dzięki czemu można się delektować każdym niuansem głosu wokalistki będącej u szczytu możliwości. Kunszt Whitney doceniła sama Dolly, która nie kryła podziwu dla roboty wykonanej przez młodszą koleżankę: "Ona zmieniła moją prostą piosenkę w coś tak potężnego, że prawie stało się to jej piosenką".
"My Love Is Your Love"
Tytułowy utwór z albumu wydanego w 1998 roku różni się stylistycznie od większości przebojów Amerykanki. Za jego hiphopowy podkład muzyczny odpowiada znany z grupy Fugees Wyclef Jean. Whitney śpiewa tutaj stonowanym głosem, nie wykorzystując jego pełnej skali, za to tworząc przyjemny dla ucha, intymny nastrój. Polskim fanom wokalistki piosenka kojarzy się szczególnie z jej jedynym koncertem w naszym kraju, na festiwalu w Sopocie w 1999 roku. Na scenie dołączyła do niej na kilka minut jej sześcioletnia córeczka Bobbi, by wspomóc wokalnie sławną mamę. Niestety, już wówczas widać było gołym okiem, jak bardzo trudy osobistego życia Whitney odcisnęły się na jej artystycznej formie.
"Million Dollar Bill"
Ostatni singiel wydany za życia Houston ukazał się 18 sierpnia 2009 roku i dotarł ledwie do setnego miejsca na liście "Billboardu". W teledysku towarzyszącym piosence napisanej przez Alicię Keys Whitney tańczy i uśmiecha się do kamery niemal jak za dawnych lat, jednak znając dalszy ciąg jej historii, możemy przypuszczać, że jest to już tylko aktorska kreacja. Nie oznacza to bynajmniej, że fani nie interesowali się już wtedy twórczością wokalistki – jej ostatni album "I Look at You" sprzedawał się świetnie i dawał nadzieję na jej trwały powrót na szczyt po kilku chudych latach. Niestety, nadzieja umarła 11 lutego 2012 roku w łazience hotelu Hilton w Beverly Hills…
materiały wideo: YouTube / Whitney Houston
kc