Polskie Radio

Rozmowa z Pawłem Zalewskim

Ostatnia aktualizacja: 24.06.2011 07:15

Mariusz Syta: W naszym studiu eurodeputowany Paweł Zalewski, Platforma Obywatelska. Witamy w Sygnałach.

Paweł Zalewski: Dzień dobry.

M.S.: W Brukseli unijny szczyt, spotkanie liderów 27 państw. Temat numer 1 we wspólnocie od dłuższego czasu, czyli Grecja i problem grecki, kryzys grecki, problem, który dzieli Unię, choć deklaracja szczytu jest jednogłośna, że trzeba oczywiście pomóc Grecji. Czy włączenie się sektora prywatnego to jedyne możliwe rozwiązanie?

P.Z.: No nie, to nie jest jedyne możliwe rozwiązanie, przecież tak naprawdę to jest rozwiązanie bardzo takie dodatkowe, dlatego że ten pakiet pomocy dla Grecji w największej mierze obciąża instytucje międzynarodowe, takie jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy fundusz stabilizacyjny, który jest stworzony w Unii Europejskiej i środki na to idą z budżetu państwa. Natomiast jest rzeczą oczywistą, iż w takiej sytuacji, w której państwa wykładają środki, również przedstawiciele banków na przykład muszą w tym wziąć udział sektora prywatnego. Tutaj to jest kryzys tak daleko idący, że to ryzyko i wysiłek musi się rozłożyć w sposób zrównoważony.

M.S.: Tu mówimy właściwie o jakim wkładzie sektora prywatnego? Niektórzy mówią, że to 30% tego całego pakietu pomocowego, mówi się także, choć trudno właściwie przesądzić, jakie to będą liczby, o 30 miliardach euro, które popłyną od banków i funduszy inwestycyjnych.

P.Z.: To jest jeszcze kwestia do uzgodnienia, natomiast sama idea w moim przekonaniu jest słuszna i dobrze, że została ona przyjęta. Najważniejsze jest to, że wychodzi dobry sygnał, iż Grecja nie pozostanie sama sobie i że Unia Europejska podejmuje konkretne działania na rzecz uzdrowienia sytuacji w tym kraju. To jest ważne dla nas w Polsce, bo przecież to wszystko się odbija rykoszetem na sytuacji Polaków, szczególnie na kursach walutowych, na szybującym do góry kursie franka szwajcarskiego. Jest szansa, iż po tych deklaracjach, a przecież pamiętajmy o tym, że także bardzo silnie skłaniał do tego Unię Europejską Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który jest zaangażowany w pomoc Grecji, a więc tutaj mamy sojusz wielu instytucji. A więc, że po tym szczycie, po tej deklaracji będziemy mieli uspokojenie sytuacji na rynkach finansowych.

M.S.: Ale Grecja Grecją, ale dopiero w przyszłym miesiącu głosowanie nad pakietem 6 reform dotyczących dyscypliny finansowej...

P.Z.: Tak.

M.S.: ...czyli tych reform, które mają ustrzec przed sytuacjami podobnymi jak ta w Grecji. No i jeżeli nie będzie porozumienia w najbliższym czasie z rządzami, to w takim razie to wszystko spadnie na czas polskiego przewodnictwa. Szykuje się spory problem dla Polski?

P.Z.: To jest cały pakiet problemów, dlatego że z jednej strony dotyczy to konkretnej pomocy dla Grecji wyrażonej w cyfrach, ale z drugiej strony mechanizmów, które miałyby uniemożliwić pogarszanie się sytuacji gospodarki europejskiej, a przecież wiadomo, że w dalszej kolejności za Grecją takie problemy mogą mieć Portugalia, Hiszpania, Irlandia, inne państwa, jeżeli nie będą podjęte poważne środki. Ten pakiet 6 regulacji dotyczy urealnienia tak naprawdę mechanizmów kontroli, które istniały wcześniej, tylko że jak pokazuje przykład Grecji, były całkowicie nieskuteczne. Tutaj chodzi o to, aby te środki kontroli były stosowane szybko, a także żeby nie było od nich specjalnego odwołania. Do tej pory te procedury rozwadniały możliwość stosowania sankcji finansowych, bardzo ostrych sankcji finansowych. Dzisiaj proponujemy (tutaj muszę powiedzieć, że Parlament przejął przywództwo w tej sprawie, bo poszedł dalej niż ministrowie finansów), aby sankcje były automatyczne, np. za przekraczanie różnych wskaźników deficytów. To ma również uspokoić sytuację na rynkach finansowych i zwiększyć zaufanie do europejskiej gospodarki.

Dobrze się stało, że ten pakiet został wczoraj przegłosowany przez Parlament, on natychmiast poszedł do Rady i jestem przekonany, że w ciągu tych 2–3 tygodni przez posiedzeniem lipcowym Parlamentu zostanie wynegocjowany w taki sposób, aby Rada i Parlament podjęły wspólną decyzję w tej sprawie. Tak że ja jestem tutaj optymistą, sądzę, że zdążyliśmy przed polską prezydencją de facto, także dzięki naciskom ze strony polskiego ministra finansów, który obdzwaniał wczoraj jeszcze przed głosowaniami w Parlamencie swoich kolegów Unii Europejskiej prosząc, aby oni skłonili posłów do przyjęcia tych dalej idących propozycji. Tak że to wskazuje na to, że ta propozycja zostanie przyjęta.

M.S.: Szczyt to nie tylko kryzys w Grecji, to także pokłosie rewolucji, które przeszły przez Afrykę Północną, czyli żądanie reformy układu z Schengen. Polska jest temu przeciwna, ale właściwie czy można rozwiązać problem imigrantów z Afryki Północnej bez wprowadzania, przywracania czasowych granic wewnątrz Unii?

P.Z.: Przede wszystkim nie przesadzajmy, dlatego że ten napływ imigrantów, który spowodował, wywołał temat, nie był znowu aż taki silny, to znaczy w ubiegłym roku i w poprzednich latach również mieliśmy do czynienia z podobnymi falami. Może ta jedna konkretna, te 20 tysięcy osób na granicy włosko–francuskiej pobudzało wyobraźnię, ale biorąc pod uwagę ilość imigrantów, którzy przedostali się przez zieloną granicę do Unii Europejskiej, no to to naprawdę nie jest duża ilość. To jest wszystko kwestią sytuacji wewnętrznej w takich krajach, jak Francja czy Włochy, one po prostu oczekują jakiejś reakcji Unii Europejskiej. Tutaj jest także strefa Schengen, że podstawowe wartości, na których zbudowana jest Unia Europejska, w tym wolny przepływ ludzi, staje się zakładnikiem polityki wewnętrznej kilku ważnych państw Unii.

Niemniej to, co jest istotne to to, że ten mechanizm przywracania kontroli na granicy nie powinien być mechanizmem, który można łatwo zastosować, powinien być mechanizmem, który jest zastosowany przez radę ministrów spraw wewnętrznych, a więc nie przez poszczególne państwa, ale przez instytucje Unii Europejskiej, tak, aby on był kontrolowany, żeby nie był uruchamiany w jakiś sposób związany właśnie z sytuacją wewnętrzną danego państwa, nieuzasadnioną tym zwiększonym napływem imigrantów. I to stanowisko, polskie stanowisko również, zdobywa większość.

Wiesław Molak: Znamy już deklarację prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy – redukcja wojsk, później wyjście z Afganistanu. Premier Donald Tusk zlecił szefowi MON-u przygotowanie planu redukcji polskich wojsk w tym kraju. To się uda do 2014 roku, żeby opuścić Afganistan?

P.Z.: Widać wyraźnie, że Amerykanie są w tej sprawie zdeterminowani. Decyzja Obamy dotyczy 33 tysięcy wojsk do końca przyszłego roku. Zresztą jest to decyzja, którą komunikował wcześniej w trakcie swojej kampanii wyborczej i tuż po, mówił, że od lipca 2011 roku taka redukcja będzie miała miejsce, a wcześniej przecież, przypomnijmy, te 33 tysiące za jego czasu tam 18 miesięcy temu przyjechało do Afganistanu. A więc on tak naprawdę podjął decyzję o redukcji do poziomu z okresu Busha.

Ja mówię o tym dlatego, że deklaracja Obamy miała przede wszystkim... znaczy miała istotne znaczenie z punktu widzenia sytuacji wojskowej, bo na pewno osłabia możliwość prowadzenia działań w Afganistanie, to jest oczywiste, natomiast była przede wszystkim zwrócona na rynek wewnętrzny, Obama chciał w ten sposób zakomunikować, że przestaje już czy Ameryka nie ma siły na poprawianie świata, musi...

W.M.: Przestaje być żandarmem, tak?

P.Z.: Przestaje być żandarmem, musi zreperować, naprawić swój własny dom. To nie oznacza, że Amerykanie wychodzą z Afganistanu tak na sto procent, przecież 2014 rok to jest moment już po kampanii prezydenckiej, kiedy ta decyzja o ostatecznym opuszczeniu Afganistanu, a tam przecież do tego roku pozostanie 68 tysięcy wojsk amerykańskich i przecież także wojska sojusznicze NATO, no bo NATO podjęło decyzję właśnie o wyjściu do 2014 roku, a więc to nie będzie tak, że nagle nie będzie tam jednostek, a ta decyzja będzie podejmowana tuż po kampanii wyborczej. Będą nowe czynniki, zobaczymy, czy będzie podtrzymana.

Z mojego punktu widzenia dobrze, że Polska podtrzymuje swój własny harmonogram, który nie jest powodowany wyłącznie sytuacją i decyzjami sojuszniczymi, chociaż my ten nasz harmonogram przecież uzgadniamy z sojusznikami i z Amerykanami, tutaj nie zaskakujemy ich. Dla nas ważne jest to, że ta decyzja wycofania do 2014 roku, a tak naprawdę zakończenia misji bojowej już w przyszłym roku związana jest z przeniesieniem punktu ciężkości na wzmocnienie naszych własnych sił obronnych i realizację zadań w Europie.

M.S.: Bardzo dziękujemy. Naszym gościem był eurodeputowany Platformy Obywatelskiej Paweł Zalewski.

P.Z.: Bardzo dziękuję serdecznie.

(J.M.)