Polskie Radio

Rozmowa z Markiem Wikińskim

Ostatnia aktualizacja: 04.07.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Naszym gościem jest poseł Marek Wikiński, Sojusz Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry, panie pośle.

Marek Wikiński: Dzień dobry państwu, witam panów.

K.G.: Jak się jechało z Radomia? Ślisko?

M.W.: Dosyć szybko, bo mamy od Radomia do Janek dobrej klasy drogę S7, ale warunki drogowe nie są zbyt dobre – pada deszcz, kierowcy jadą dosyć ostrożnie, nie było żadnej kolizji w przeciwieństwie do wczoraj. Wczoraj pod Przysuchą był groźny wypadek, tak że przez to nie zdążyłem dojechać na uroczystości patriotyczne do Kazanowa.

K.G.: A jak nam zaczęło w piątek padać 1 lipca, tak do dzisiaj pada. Nasze przewodnictwo w Unii takie deszczowe się robi.

M.W.: Przewodnictwo w Unii w opłakanym stanie.

K.G.: Och, to chyba przesada, nie? To nie za mocne słowa?

M.W.: [śmieje się] Czas pokaże.

K.G.: Dobrze, panie pośle, o co chodzi w wojnie z Platformą właśnie przy okazji sposobu rozpoczęcia naszego przewodnictwa w Unii?

M.W.: No, my stoimy na stanowisku, że jeżeli polscy podatnicy, wszyscy polscy obywatele opłacają koszty polskiej prezydencji 430 milionów złotych, to każda przeciętna polska rodzina dwa bochenki chleba miesięcznie od ust musi sobie odjąć, żeby można zorganizować było prezydencję w Polsce, to trzeba zrobić to rzetelnie, uczciwie, kompetentnie, a milczenie we wszystkich językach świata o tym, że tym przełomowym wydarzeniem w historii Polski była data 1 maja 2004 roku, kiedy rząd Sojuszu Lewicy Demokratycznej, rząd Leszka Millera za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego wprowadził Polskę na możliwie najkorzystniejszych warunkach do Unii Europejskiej, przez gardło politykom Platformy Obywatelskiej nie przechodzi.

Kiedy na tej akademii, którą połowa komentatorów politycznych i pewnie połowa słuchaczy uważa za Zgromadzenie Narodowe, bo tak to było prezentowane, to nie była tylko akademia, bo Zgromadzenie Narodowe zgodnie z Konstytucją, jest przeprowadzone w ściśle określonych Konstytucją sytuacjach. To była taka uroczystość, która... w czasie tej uroczystości nawet pan przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek nie znalazł czasu, żeby przyjechać do Warszawy, mimo że tego samego dnia był w Polsce, był we Wrocławiu, ale już nie uhonorował tej uroczystości.

Kiedy słuchałem słów pana marszałka senatu, pana Borusewicza, to odniosłem wrażenie, że tak się zapędził w wychwalaniu daty 1 lipca 2011 roku, że chrzest Polski z 966 roku to mały pikuś przy tej dacie, a tak nie jest. Są daty, które są rzeczywiście milowymi znakami w historii narodu...

K.G.: To jak ona powinna wyglądać?

M.W.: ...i taką datą w historii narodu była data 1 maja 2004 roku...

K.G.: No zgoda.

MW ...kiedy symbolicznie prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Aleksander Kwaśniewski i premier polskiego rządu Leszek Miller uczestniczyli w ceremonii wciągnięcia polskiej flagi na maszt w Dublinie. Tą datą były również: podpisanie traktatu akcesyjnego, kiedy pan premier Leszek Miller z panem ministrem spraw zagranicznych Włodzimierzem Cimoszewiczem w Atenach podpisywali za greckiej prezydencji traktat akcesyjny.

Tylko że my jako SLD podchodziliśmy inaczej do historii, inaczej do wielkich naszego kraju. Lech Wałęsa, kiedy w Strasburgu podnosił polską flagę na maszt, nomen omen wykonany w Stoczni Gdańskiej, ucieszyliśmy się z tego, że legenda polskiej Solidarności mógł być wykorzystany w czasie tej podniosłej uroczystości.

Dzisiaj o tym Platforma Obywatelska nie wspomina w ogóle, chcąc zawłaszczyć cały ten zaszczyt z tego, że ta rutynowa działalność, administracyjna działalność, jaką jest prezydencja, jest podnoszona do rangi Bóg wie jakiego wydarzenia. To jest rutynowe działanie. Jak się okaże, że urzędnikom w Unii Europejskiej i w Brukseli będzie się chciało przyjeżdżać do poszczególnego kraju członkowskiego co kwartał, to prezydencja będzie raz na kwartał i będzie dwa razy szybciej organizowana. Tak że bez przesady.

K.G.: To może skoro to taka rutynowa działalność, to po co przypominać to, co się wydarzyło w 2004 roku?

M.W.: Dlatego że w 2004 roku rzeczywiście wydarzyła się...

K.G.: Albo jest ważne to przewodnictwo, albo nie jest. Jak nieważne...

M.W.: ...wydarzyła się historyczna chwila. Nie mówmy, że jest nieważne...

K.G.: Ale nikt tego nie neguje, panie pośle.

M.W.: No dobrze, tylko że nikt o tym z Platformy nie mówi. Brak zdjęć, tych symbolicznych zdjęć tych właśnie przełomowych wydarzeń – flaga w Dublinie podnoszona przez Kwaśniewskiego i Millera, traktat akcesyjny podpisywany przez Millera i przez Cimoszewicza – to są te obrazy, które powinny być przypomniane w tej sytuacji. O tym Platforma absolutnie nie mówi, absolutnie nie przypomina.

A jeżeli chodzi o samą prezydencję, Donald Tusk na spotkaniu z posłami na posiedzeniu sejmu bardzo z rozbrajającą wręcz szczerością powiedział o tym, że rola prezydencji po wejściu traktatu lizbońskiego w życie tak naprawdę została zminimalizowana do roli organizacji, spotkań, przyjęć, rautów, koktajli. Już w najbliższy weekend w Sopocie będzie nieformalne spotkanie ministrów spraw społecznych, gdzie pani minister Fedak będzie gościła swoich odpowiedników z Europy. I tak naprawdę tak ta prezydencja będzie wyglądała. Rola organizacyjna, miejmy nadzieję, że tutaj wszystko będzie zorganizowane na możliwie najlepszym poziomie, tak, żebyśmy mogli ten czas wykorzystać do promocji naszej ojczyzny na arenie międzynarodowej, tak, żeby do Polski przyjeżdżali turyści, żeby rozkoszowali się smakując polskie truskawki, a nie chorwackie.

K.G.: A ten pomysł Grzegorza Napieralskiego, by odznaczyć grupę byłych premierów i negocjatorów, którzy przyczynili się do naszego wejścia do Unii Europejskiej? Czy gdyby okres naszego przewodnictwa przypadł na przykład na rok 2018, to wtedy Grzegorz Napieralski by zgłosił taki projekt? Dopiero wtedy?

M.W.: Ja nie wiem, co będzie w roku 2018, ja nie wiem, czy dożyję, panie redaktorze,  do 2018 roku. Mam nadzieję, że wszyscy słuchacze i telewidzowie...

K.G.: Obyśmy zdrowi byli, to najważniejsze. Ja tak się zastanawiam – jest przewodnictwo, to jest pomysł, jak by tego przewodnictwa nie było, to tego pomysłu by też nie było, bo niby dlaczego.

M.W.: Przewodnictwo wynika z kalendarza. Przewodnictwo wynika z kalendarza i tak jak godziny na zegarze, co 12 godzin mamy tę samą cyfrę na cyferblacie, tak samo i z prezydencją. Jeżeli mamy już w tym okresie prezydencję, którą Platforma Obywatelska celowo wybrała w okresie wyborów parlamentarnych. Zgłaszaliśmy jako Sojusz Lewicy Demokratycznej, żeby wybory parlamentarne w Polsce przeprowadzić przed polską prezydencją, tak, żeby nie było tej kolizji, bo druga sprawa, o której mówił pan premier Donald Tusk w sejmie, to był taki apel do opozycji, aby stworzyć taką tarczę antyopozycyjną z polskiej prezydencji, żeby, nie daj Boże, żaden przedstawiciel opozycji nie śmiał skrytykować rządu, bo to natychmiast zostanie odebrane jako deprecjonowanie Polski na arenie międzynarodowej. Tak że tutaj z jednej strony premier pokazywał, jak niewielką rolę de facto ma i de iure prezydencja, a z drugiej strony apelował, żeby nie wykorzystywać tego do bieżącej walki politycznej.

K.G.: Dobrze, inna sprawa, panie pośle. Obywatelski projekt ustawy w dużym skrócie zakazujący przerywania ciąży.

M.W.: To jest taki symboliczny splot okoliczności...

K.G.: Nie został odrzucony, trafił do komisji sejmowych. Prawo i Sprawiedliwość chciałoby jeszcze w tej kadencji zająć się tym na poważnie w sensie głosować nad tym...

M.W.: No, nie tylko Prawo i Sprawiedliwość, dlatego że połowa koalicji rządowej, której głosy przesądziły o tym, że ten zły projekt, uwsteczniający nasze prawodawstwo, nie trafił do kosza. Połowa koalicji rządowej – Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego – zdecydowały, że ten projekt trafił do komisji sejmowych. My jako SLD zgłosiliśmy projekt... znaczy zgłosiliśmy poprawkę, żeby odrzucić ten projekt w pierwszym czytaniu. Niestety nasza propozycja została odrzucona w głosowaniu, cały prawie klub Polskiego Stronnictwa Ludowego z wyjątkiem jednego odważnego zagłosował za skierowaniem tego projektu ustawy do komisji sejmowych i aż 69 posłów Platformy Obywatelskiej przesądziło o tym, bo to de facto głosy posłów Platformy Obywatelskiej przesądziły, że pomysł, projekt ustawy, który zakazuje badań prenatalnych, który zakazuje oświaty, edukacji seksualnej w szkołach, który absolutnie uwstecznia Polskę, bo dzisiaj w Europie jedynie trzy kraje mają restrykcyjne przepisy antyaborcyjne – Irlandia, Malta i Polska. Propozycja, która została zaakceptowana głosami Platformy Obywatelskiej, idzie w najdalszym, możliwie skrajnym kierunku, który dzisiaj obowiązuje w Europie. Jako SLD protestowaliśmy przeciwko temu, no ale niestety, arytmetyka sejmowa zwyciężyła.

K.G.: Tutaj Marek Balicki mówił podczas dyskusji nad tym projektem, że „państwo świeckie kieruje się awyznaniowością, regulacje związku wyznaniowego czy kościoła nie możemy przenosić do porządku państwowego”. Rozumiem, że pan się pod tym podpisuje.

M.W.: Tutaj w prawie, w państwie, które nie jest państwem wyznaniowym, powinny być uregulowania prawne, które są neutralne wobec wszystkich religii. W Polsce jest religia rzymskokatolicka religią dominującą. Do niedawna jeszcze hierarchowie Kościoła Rzymskokatolickiego akceptowali ten porządek prawny, który dzisiaj zaledwie w trzech przypadkach, w trzech przypadkach pozwala kobiecie na dokonanie aborcji w publicznej placówce służby zdrowia, to jest ciąża, która jest wynikiem gwałtu, ciąża, która w wyniku badań prenatalnych jest stwierdzone, że płód jest chory, ma poważne wady genetyczne, i trzeci przypadek, kiedy ciąża zagraża życiu kobiety. Tak że w tych tylko trzech przypadkach obecne polskie prawo umożliwia kobiecie dokonania aborcji w publicznej placówce służby zdrowia. Ale jeżeli statystyki pokazują, że tylko w jednym szpitalu w Republice Federalnej Niemiec nieopodal Szczecina rocznie dokonują Polki tyle aborcji, ile wynika ze sprawozdań statystyki rządowej w całym kraju na podstawie obecnej obowiązującej ustawy, wynika, że jest turystyka aborcyjna, to znaczy, że te obecne przepisy są i tak już bardzo restrykcyjne, a ich zaostrzenie naprawdę prowadzi Polskę w złym kierunku.

K.G.: Panie pośle, dziękujemy za rozmowę. Poseł Marek Wikiński, Sojusz Lewicy Demokratycznej, był gościem Sygnałów Dnia.

M.W.: Dziękuję panom, dziękuję państwu.

(J.M.)