Krzysztof Grzesiowski: Paweł Kowal, deputowany do Parlamentu Europejskiego, prezes partii Polska Jest Najważniejsza.
Paweł Kowal: Dzień dobry, witam.
K.G.: Pamięta pan swoje słowa zapisane na stronie internetowej PJN-u jeszcze przed objęciem przewodnictwa Polski w Unii...
P.K.: Tak.
K.G.: ...że rzeczą wspólną, nad którą powinny pracować wszystkie środowiska polityczna jest wizerunek Polski w Europie?
P.K.: No tak...
K.G.: Jak to się ma do tego, co się wydarzyło przedwczoraj w Strasburgu?
P.K.: Niestety, w drugiej części debaty nad wystąpieniem premiera Tuska, bo pierwsza część wyglądała trochę inaczej, mieliśmy taki klasyczny pokaz polskiej nienawiści i zaczerwienionych ze wstydu Polaków przed telewizorami. Właściwie tylko my zachowaliśmy się, jak sądzę, jak trzeba, to znaczy powiedzieliśmy, czego oczekujemy od prezydencji, powiedzieliśmy tak jak się należy powiedzieć: życzymy panu, panie premierze, wszystkiego dobrego, pan reprezentuje Polskę. Polskie Stronnictwo Ludowe też w tej debacie było spokojne. Natomiast to, co poza tym... Wie pan, ja wszystkie te osoby znam i jakoś lubię, tylko jeśli chodzi o ten sposób działania, to on jest po prostu nie do przyjęcia.
Ale to ma też swój wymiar merytoryczny, to znaczy premier faktycznie unikał przed prezydencją dyskusji z opozycją o priorytetach, o zadaniach na czas prezydencji, ale opozycja też unikała merytorycznej dyskusji z premierem. I tak zostaliśmy znowu pogrążeni w ten festiwal nienawiści, złośliwości, jakichś uprzedzeń. Po prostu każda z tych dużych partii zagrała swoją starą płytę, którą Polacy bardzo dobrze znają i z którą już czas się pożegnać, mają ochotę już trochę się pożegnać.
K.G.: Na ten temat jeszcze dyskusja będzie trwała, jak sądzimy, natomiast wydaje się, że kilka osób mogło zwrócić uwagę na inny głos w tej przedwczorajszej dyskusji, taki może trochę dla Polaków zaskakujący – deputowany z Holandii, który stwierdził ni mniej, ni więcej, że Holendrzy nie życzą sobie Polskich bezrobotnych i rumuńskich żebraków. Czy to jest opis stanu rzeczywistego Unii? Nastrojów w Unii w tej chwili?
P.K.: To dlatego ja mówiłem do premiera, żeby nie traktował tych ciepłych słów, które słyszał, jako opis stanu rzeczywistego, że to były tylko dla niego komplementy, a premier musi zacząć mówić na forum Unii Europejskiej o poważnych sprawach, w tym o kwestii ruchu osób, w tym o tym, że Unia się zamyka, że nie chce się rozszerzać, że nie chce rozszerzać Schengen, że uwielbia wizy dla osób, które przyjeżdżają do Unii, że nawet próbuje robić kontrole, prowadzić do kontroli na wewnętrznych granicach Unii, co jest absolutnie nie do przyjęcia.
I dlatego właśnie ze względu na takie głosy, kompletnie głupie, dlatego że Polacy pracujący czy to w Holandii, czy w innych miejscach, po prostu są podstawą ekonomicznego funkcjonowania tamtejszych firm i każdy, kto tam mieszkał jakiś czas za granicą wie, że opowiadanie takich rzeczy jest nie na miejscu i ze względów ogólnych, bo tak się po prostu nie mówi o innych narodach, i ze względów faktycznych.
Tylko że Unia dzisiaj jest w głębokim kryzysie i to nie jest tylko ględzenie o finansach, co jest bardzo ważne, ale jest głęboki kryzys tożsamości, rodziny, demografii, świadomości, kim jesteśmy w Unii Europejskiej. I premier nie powinien tutaj pozostać po prostu na zasadzie, że wydaliśmy te 500 milionów euro nie wiadomo, po co, po to, żeby tam były baloniki, confetti i tak dalej, tylko premier powinien skorzystać z tego, bo to jest nasza wspólna wartość, i zacząć mówić do Unii Europejskiej, korzystając z różnych sytuacji, o kluczowych sprawach dla rozwoju Unii.
K.G.: Pan mówi o głupich słowach, ale tak nam się wydaje, że z punktu widzenia wyborcy holenderskiego to jest właśnie to, o czym ów deputowany powinien mówić.
P.K.: No wie pan, to można się tak bawić, tylko że w takim razie po co rozszerzać Unię, po co budować Unię, po co budować wspólne instytucje, jeżeli politycy dzisiaj nie są w stanie wyjść poza taki horyzont, że gdzieś tam szybko chcą jakieś głosy zdobyć.
Mariusz Syta: Może to nie tylko kwestia premiera, bo przecież przypominamy sobie, że kilka tygodni temu pańska prawa ręka w PJN, kolega eurodeputowany Marek Migalski razem z innym eurodeputowanym Pawłem Zalewskim z Platformy wystosowali razem list, rodzaj apelu do polskich polityków o to, aby w czasie zbliżającej się kampanii wyborczej dokładnie „uniknąć demonów ksenofobii”...
P.K.: Bo w Polsce to się wydawało dziwne, wszyscy to wzięli jako jakąś aluzję do polskiej polityki...
M.S.: Ale może nie do Polski, tylko raczej właśnie do innych krajów Unii.
P.K.: Tak, to widać, jak czasami inna jest optyka w Warszawie, a inna w Brukseli, ponieważ to, o czym pisali Zalewski i Migalski, odpowiadało na to, co my tam czujemy, że politycy chcą budować granice wewnątrz Unii, chcą coraz nowych wiz, żeby ktoś do nas przyjechał, bronią się jak niemal upadający Rzym chwilami, ma się takie wrażenie, i te problemy są rzeczywistymi. I nawet jak tutaj pytano, czy ten list nie idzie za daleko Migalskiego i Zalewskiego, to w kontekście unijnym, polityków unijnych to było zrozumiałe, że zaczyna być już jakiś problem.
Kluczową sprawą jest, żeby dzisiaj premier się do tego odnosił i żebyśmy nie... powiedziałbym tak: „nie przetańczyli” tej prezydencji. Albo to będzie prezydencja konkretów i premier zacznie pracować z opozycją, myśmy swoje przedłożyli jako Polska Jest Najważniejsza, albo to będzie prezydencja jako zabawka w trakcie kampanii wyborczej.
M.S.: Te kwestie, o których pan już wspomniał kilka minut temu, jeden z fundamentów polityk unijnej, a więc kwestia Schengen, dla nas to może rzeczy, do których się przyzwyczailiśmy, przynajmniej pamiętamy o tym, rodzice młodszych słuchaczy o tym znakomicie wiedzą, ale dla Szweda, który jedzie autobusem i przekracza granicę z Norwegią i nagle zostaje zatrzymany przez celnika, to jest jakiś kosmos zupełny.
P.K.: Ja bym się tu nie odwoływał aż do Szweda. Dla Szweda to będzie kosmos, natomiast Polacy zaufali Unii Europejskiej...
K.G.: Ale (...) przeżyliśmy już, wiemy...
P.K.: Tak, ale dzisiaj, jak by pan zapytał, z czym się Polakom kojarzy... z czym się tym, którzy nas teraz słuchają rano, Unia Europejska, to wśród tych głównych rzeczy będzie traktat z Schengen, będzie możliwość przekraczania granicy...
K.G.: Swoboda przemieszczania się, tak.
P.K.: I odbieranie tego czy ograniczanie tego to jest absolutne szaleństwo.
M.S.: Tego chyba się nie da zatrzymać, bo wczoraj oczywiście Parlament Europejski przyjął rezolucję potępiającą przywracanie granic wewnątrz strefy Schengen, ale to chyba na wiele się nie zda.
K.G.: A Duńczycy mówią, że mają za dużo emigrantów i przemyt mają i postawią celników.
P.K.: Odpowiedź na to jest prosta: Polska ma swój czas antenowy w Unii Europejskiej. Wydaliśmy dużo pieniędzy na prezydencję nie tylko po to, żeby było confetti. Po to, żeby czasami się narazić. Dlatego ja gratulowałem premierowi wystąpienia, ale premier nie może liczyć na to, że przez całą prezydencję będzie tylko głaskany przez liderów wszystkich partii w Parlamencie Europejskim i liderów państw, którzy się z nim będą spotykali, bo nie da się przejść przez problemy Unii Europejskiej dzisiaj, jeżeli na poważnie to wszystko traktujemy, w ten sposób, że się do każdego powie coś dobrego, wszyscy pogłaszczą, a potem się ogłosi sukces. Albo zaczynamy pracować i pokazujemy, że Polska ma idee, ma w sobie siłę i polski premier ma odwagę, żeby mówić o realnych problemach Unii Europejskiej, albo słusznie będzie krytykowany.
K.G.: Czy zatem premier narazi się pozostałym krajom unijnym, kiedy będzie chciał, by podczas naszej prezydencji jak najszybciej Bułgaria i Rumunia stały się członkami grupy Schengen?
P.K.: Myślę, że powinien po prostu o tym mówić, dlatego że to nie jest tak, że wszyscy obywatele Europy zwariowali i chcą granic. To jest tak, że niektórzy politycy idą z prądem i trzeba im to uniemożliwić. Trzeba im uniemożliwić używanie kwestii narodowych, używanie fałszywych argumentów pseudoekonomicznych do lansowania powrotu do granic w Europie. I to jest jakby prosta rzecz, to jest kwestia dzisiaj odwagi premiera, naszego premiera, który będzie musiał o tych kwestiach mówić. Ale nie tylko o tych, bo to, co mówiłem, to będzie też kwestia demografii, rozwoju Unii Europejskiej, kryzysu ideowego, kim jesteśmy. Tak się dalej nie da, nie można mówić tylko o jednym kryzysie greckim, o tych pieniądzach, prawda? Ludzie mają poczucie, o co chodzi. Ten problem trzeba rozwiązać, ale to jeszcze nie zamyka sprawy.
M.S.: Początek polskiego przewodnictwa i pojawiają się nowe problemy i nowe wyzwania. W perspektywie grudniowych wyborów do Dumy Państwowej Parlament Europejski zarzucił Rosji brak pluralizmu politycznego, wezwał władze, aby zezwoliły na długoterminową misję obserwacyjną. Kreml powiedział krótko: to jest grubiańska propozycja. To teraz wyzwanie dla nas, żeby łagodzić to napięcie między Brukselą a Moskwą?
P.K.: Faktycznie w relacjach Moskwy i z Unią Europejską, i z NATO w ostatnich tygodniach coś się pogorszyło. To może być w kontekście wyborów w Rosji, które nadchodzą. My musimy mówić prawdę i musimy być rzetelnym partnerem Rosji i jako Unia Europejska, i jako Polska. W tej sprawie popełniono sporo błędów w ostatnich latach, sporo było naiwności także po stronie polskich polityków. Tej naiwności dzisiaj nie można przenosić jako wzmocnienie i tak już istniejącej naiwności europejskiej. Polska musi definiować rzeczywistość taką, jaką jest. Dzisiaj w Rosji są kłopoty z prawami człowieka. Dzisiaj w Rosji znowu embargo, kolejny dzień rozmów jest wykorzystywany do celów politycznych.
Czy myśmy się już nie przyzwyczaili, że każde wybory są związane z embargiem? A to na mięso, a to na przetwory mleczne, teraz na jarzyny. Jaki jest powód, że to embargo ciągle jest? Przecież wiadomo ponad wszelką wątpliwość, że te bakterie z Polski nie przyjeżdżały ani z krajów nadbałtyckich. Czyli ten pewien element, ten rys polityki rosyjskiej pozostaje. My musimy mieć dobrą wolę, ale nie możemy być naiwni. I jeżeli polski minister spraw zagranicznych, polski premier będzie eksportował naiwność, a polskie partie będą się kłóciły i będą eksportowały, jak powiedział Michał Kamiński, obciach, to z tego nic dobrego nie będzie. Tu jest potrzebny głos zdrowego rozsądku i takiej rzetelnej analizy.
K.G.: Będzie jeszcze okazja do dyskusji na te tematy wielokrotnie, także z udziałem naszego dzisiejszego gościa. Dziękujemy za dziś.
P.K.: Dziękuję bardzo.
K.G.: Paweł Kowal, deputowany do Parlamentu Europejskiego, był gościem Sygnałów Dnia.
(J.M.)