Polskie Radio

Rozmowa z Mariuszem Błaszczakiem

Ostatnia aktualizacja: 22.08.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Poseł Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry, panie pośle, witamy o poranku w Sygnałach w poniedziałek.

Mariusz Błaszczak: Dzień dobry, bardzo mi miło.

K.G.: Tak mówią: jaki poniedziałek, taka i reszta tygodnia.

M.B.: „Jak dobrze wstać skoro świt”.

K.G.: O, dziękujemy. Panie pośle, czy zagłosował pan by na taką partię w najbliższych wyborach, która oferuje pensje i emerytury na europejskim poziomie, bezpieczne autostrady, wyższą płacę minimalną, opiekę lekarską w każdej szkole?

M.B.: Rozumiem, do czego pan redaktor się odnosi – do wypowiedzi jednego z liderów partii, która topnieje w oczach. No ale to widać, że taka metoda, która została przyjęta przez lidera tej partii – obietnice. Cztery lata temu premier Donald Tusk jako lider partii opozycyjnej też składał obietnice, z tych obietnic nic nie wyszło, to były puste obietnice.

K.G.: A co obiecuje Prawo i Sprawiedliwość?

M.B.: Prawo i Sprawiedliwość jest partią, która ma rzetelny program, jest partią, która proponuje rozwiązania, z jakich należy skorzystać, żeby Polska nie staczała się dalej po równi pochyłej, nie była krajem bardziej zadłużonym, nie była krajem, w którym mamy do czynienia z taką drastyczną drożyzną, jest partią ludzi odpowiedzialnych.

K.G.: Czyli co, pana partia nie proponowałaby raczej pensji i emerytury na europejskim poziomie, tak jak to czyni Sojusz Lewicy Demokratycznej ustami swojego przewodniczącego?

M.B.: Pytanie: jaka jest droga dojścia do tego?

K.G.: No właśnie.

M.B.: Pytanie, jaka jest droga dojścia.

K.G.: Czy to się na końcu bilansuje, te wszystkie propozycje, obietnice?

M.B.: No, widzieliśmy cztery lata temu, czym skończyły się obietnice dotyczące drugiej Irlandii, premier Tusk w swoim exposè tych obietnic złożył ponad 120, nie wypełnił żadnej.

K.G.: Grzegorz Napieralski – jeszcze przy nim przez chwilę zostańmy – ocenia to, co się dzieje w Polsce z perspektywy lat sześciu, a więc włącza w to także okres, kiedy Prawo i Sprawiedliwość było partią rządzącą, i mówi, że wszystko to po tych 6 latach, czyli PiS plus PO, służba zdrowia, koleje, drogi oznacza dziadowskie.

M.B.: Służba zdrowia to efekt zmian, które zostały dokonane teraz przez rząd premiera Tuska z poparciem prezydenta Komorowskiego. Póki prezydentem Rzeczypospolitej był Lech Kaczyński, nie pozwolił, aby wprowadzono czynnik rynku do służby zdrowia, a więc czynnik zysku do służby zdrowia. Drogi i koleje to jest niewykorzystana szansa ze strony tego rządu, premiera Donalda Tuska, bo przecież pieniądze z Unii Europejskiej w perspektywie finansowej 2007–2013 to są olbrzymie sumy, niespotykane w naszej historii. Dlaczego te pieniądze nie zostały wykorzystane? Dlaczego drogi budowane przez taki „specjalistów” – tu cudzysłów – jak minister Grabarczyk, są najdroższymi na świecie, droga S5, a więc połączenie prowadzące z Konotopy do Powązek, najwyższe ceny – ponad 200 milionów za kilometr – to są ceny, za które płaci się budując metro w Dubaju, a więc bardzo, bardzo wysokie ceny. No i nieskończenie w zasadzie żadnej inwestycji przed Euro 2012. A korzyścią naszego kraju z organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej miała być infrastruktura.

K.G.: A to w takim razie może, panie pośle, warto by to, o czym pan mówi, te argumenty, które pan przytacza, zderzyć z osobami, które w tej chwili kierują tymi odcinkami, o których pan wspominał, infrastrukturą, np. minister Grabarczyk, w takiej właśnie debacie telewizyjnej. Premier proponuje spotkanie swoich ministrów z osobami, które Prawo i Sprawiedliwość, jak rozumiem, wystawi, jeśli zdobędzie władzę.

M.B.: My próbujemy rozmawiać na ten temat w sejmie, chociażby w ostatni piątek z inicjatywy klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości miała odbyć się debata na temat stanu finansów naszego kraju. Przyszedł premier Tusk i co zrobił? Zaatakował opozycję zamiast odpowiedzieć na zadawane pytania. Po raz trzeci złożyliśmy wniosek o wotum nieufności wobec ministra Grabarczyka. Sejm jest miejscem, w którym tego rodzaju debaty powinny być toczone, ale rząd premiera Tuska nie jest otwarty na takie debaty. To, co zapowiedziano w sobotę, można by tak oto potraktować, że rządowi chodzi o znalezienie współodpowiedzialnego, jeśli chodzi o swoją nieudolność, i ten współodpowiedzialny to miałaby być opozycja. A to rząd powinien się tłumaczyć z tego, co zrobił albo z czego nie zrobił przez 4 lata. Przecież już od roku prezydentem Rzeczypospolitej jest dawny polityk PO. Wcześniej mówiono, że to nieżyjący już śp. prezydent Lech Kaczyński przeszkadza rządowi Tuska we wprowadzeniu reform. Od roku jest Bronisław Komorowski i czy reformy są wprowadzane? Czy dzieje się coś pozytywnego? Nie, nie dzieje się. A więc my to oceniamy jako chwyt propagandowy.

K.G.: Ale pan, panie pośle, mówi o debacie, że to sejm jest miejscem do tego typu dyskusji, no ale przyzna pan, że to ostatnie wydarzenie piątkowe przed godziną dwunastą, nikt tego nie oglądał, chociaż było to transmitowane, a tu telewizje, pewnie jakiś późny wieczór, panów przedstawiciel, przedstawiciel rządu, miliony oglądają. Zawsze można zdobyć trochę głosów.

M.B.: Pytanie: o co premierowi Tuskowi chodzi? Czy o rzetelną debatę, przedstawienie stanowisk, czy też o show telewizyjne? Widać, że chodzi premierowi Tuskowi o show telewizyjne.

K.G.: A nie o rzetelną debatę?

M.B.: Jeżeli popatrzymy na to, co działo się w sejmie w piątek, sejm jest miejscem do debaty, to widać, że chodzi o show telewizyjne.

K.G.: A to zaproszenie do ośrodka programowego Prawa i Sprawiedliwości ewentualnie ministrów rządu Donalda Tuska to nie jest takie potraktowanie tak...

M.B.: Ośrodek programowy jest czymś realnym, my mamy program, Prawo i Sprawiedliwość ten program przedstawia, my mamy ekspertów, ludzi nauki, którzy współtworzyli ten program, i my rzetelnie chcemy rozmawiać na temat wyzwań, przed jakimi stoi Polska, i na temat rozwiązań, jakie proponujemy. A więc zamiast show telewizyjnego wskazaliśmy miejsce konkretne, w którym taka rozmowa może być prowadzona.

K.G.: A czy w tej sytuacji w ogóle jest możliwe spotkanie Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego tuż na końcu, przed samym końcem kampanii wyborczej? Czy pan uważa w ogóle za potrzebne takie spotkanie? Ja pomijam, że inne partie opozycyjne, oczywiście, zaprotestują, bo są pomijane, ale zostańmy przy tym przykładzie. Czy to jest możliwe?

M.B.: Ja mam wrażenie, że po kilku latach z rządu premiera Donalda Tuska zapamiętana zostanie właśnie ta propaganda. Kiedy się tak odsączy to wszystko, co jest związane z działalnością premiera Tuska, to bardzo niewiele zostanie. I to jest taka zagrywka. W sobotę doszło w Sali Kongresowej do dużego spotkania zorganizowanego przez Prawo i Sprawiedliwość, ponad 20 podmiotów, stowarzyszeń, partii politycznych, mniejszych partii politycznych zadeklarowało poparcie w wyborach do Prawa i Sprawiedliwości. Oceniam to w ten sposób, że premier starał się niewygodny dla niego fakt przykryć tak właśnie, że wezwał do debaty, chociaż dzień wcześniej w sejmie miał okazję, żeby na ten temat rozmawiać. Podobnie jeśli chodzi o SLD, kilku polityków przegranych z SLD przeszło do Platformy, do partii bezideowej, zupełnie bezideowej, ich przejście przecież nie zmienia programu tej partii, partii władzy typowej, jaką jest PO, i to też miało na celu, to był taki chwyt propagandowy, popsuć konwencję programową SLD. No, to jest takie działanie pi-arowskie. Niestety...

K.G.: Ale skuteczne, proszę wziąć dzisiejsze gazety do ręki, uważają eksperci, analitycy, że to skuteczny był ruch, no.

M.B.: Może zbyt powolnie ulegamy tego rodzaju sugestiom, może należy to właśnie zostawić na boku, a zająć się sprawami ważnymi, zająć się konkretnymi projektami. Przecież rząd premiera Tuska nie ma tych konkretnych projektów.

K.G.: Czyli co, takiej debaty nie przewiduje pan Donald Tusk – Jarosław Kaczyński jeden na jednego?

M.B.: Zobaczymy, jak będzie się rozwijała sytuacja. Prawo i Sprawiedliwość dziś, jutro i pojutrze jest aktywne, będzie aktywne. Jarosław Kaczyński jeździ po Polsce, spotyka się z ludźmi, przedstawia program Prawa i Sprawiedliwości.

K.G.: A te protesty innych partii opozycyjnych wobec stawiania sytuacji w ten sposób, że debata premier – były premier...

M.B.: No, niewątpliwie dziś...

K.G.: Rozumie pan takie stanowisko? Mają rację, że protestują?

M.B.: Niewątpliwie dziś na scenie politycznej są dwie partie, które realnie mogą rządzić, pozostałe ewentualnie mogą być koalicjantem. I to, co wydarzyło się w sobotę, a co dotyczyło PO i SLD, to też można ocenić jako próbę rozmiękczenia przyszłego koalicjanta PO, a więc SLD, próbę właśnie zbudowania przyszłej koalicji na zasadzie dominacji, dominacji PO, bo widać, że jest im blisko do siebie.

K.G.: A jak nazywa się – tak na koniec – ewentualny przyszły koalicjant Prawa i Sprawiedliwości?

M.B.: My stawiamy sobie takie zadanie, realne zadanie, że po jesiennych wyborach Prawo i Sprawiedliwość będzie w stanie samodzielnie utworzyć rząd.

K.G.: Poseł Mariusz Błaszczak, szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości, nasz gość. Dziękujemy bardzo.

M.B.: Bardzo dziękuję, życzę miłego dnia.

(J.M.)