Polskie Radio

Rozmowa ze Sławomirem Broniarzem

Ostatnia aktualizacja: 31.08.2011 12:15

Paweł Wojewódka: Moim gościem jest pan Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Witam, panie prezesie.

Sławomir Broniarz: Dzie8 dobry.

P.W.:  Jutro 5,5 miliona uczniów i ponad 660 tysięcy nauczycieli rozpocznie nowy rok szkolny 2011/2012. Nauczyciele chyba są zadowoleni, nieco pieniędzy będą mieli więcej.

S.B.: Nie znam takiej grupy zawodowej, która byłaby niezadowolona nawet z najmniejszej podwyżki. Można tylko ubolewać, że chyba żadna inna profesja nie cieszy się takim zainteresowaniem, jeśli chodzi o wzrost wynagrodzeń, jak nauczyciele, tutaj każda złotówka do naszego portfela jest oglądana i komentowana. Ale rzeczywiście zadowolenie...

P.W.:  Ale z życzliwością.

S.B.: No, chcielibyśmy, żeby tak było. Natomiast jest pewien problem wynikający z faktu, że między tym, co czytamy w prawie, a tym, co obserwujemy w kasie, są daleko idące rozbieżności, co powoduje uzasadnioną irytację zarówno samych nauczycieli, jak i czasami współmałżonków tychże nauczycieli, którzy twierdzą, że między tym, co na przykład ogłasza Ministerstwo Edukacji Narodowej, a tym, co dostrzegają na pasku żony czy męża, jest daleko idąca różnica. Ta różnica faktycznie jest i ona wynika niestety z bardzo zawiłego, bardzo skomplikowanego systemu wynagradzania nauczycieli, jako że dzisiaj mówimy, że nauczyciel dyplomowany ma zarabiać tak zwaną średnią wynikającą ze stopnia awansu zawodowego mniej więcej na poziomie 4800 złotych, podczas gdy jego wynagrodzenia zasadnicze wynosi niecałe 3 tysiące, do tego jedyny stały dodatek, dodatek stażowy może tę kwotę podwyższyć o 600 złotych. A więc między kwotą optymalną a rzeczywistym wynagrodzeniem brutto jest 1200 złotych różnicy. Więc to powoduje, że część moich koleżanek i kolegów rzeczywiście ma powody do utyskiwania. Oczywiście gminy zaraz powiedzą, że wypłacają nauczycielom dodatki uzupełniające, ale zwrócę uwagę, że nie wszystkie, chociaż prawo je do tego obliguje, a jednocześnie te nieszczęsne dodatki uzupełniające, mówię nieszczęsne, bo Związek nie był tego zwolennikiem, powodują daleko idące restrykcyjne działania dotyczące sprawy zatrudnienia nauczycieli.

P.W.:  No tak, ale gminy chcą mieć wpływ na proces edukacyjny i na zarządzanie, przede wszystkim na zarządzanie szkołami, które są na terenie gminy.

S.B.: No mają ten wpływ, bo ustawa o systemie powoduje, że organ prowadzący rzeczywiście odgrywa istotną rolę w funkcjonowaniu edukacji, natomiast jakby największy wpływ na prowadzenie szkoły osiąga gmina poprzez osobę dyrektora, bo tutaj proces wyłaniania dyrektora szkoły, który moim zdaniem jest wadliwy, jest zły, bo oddaje kompetencje gminie w nieuzasadnionym wymiarze, gmina poprzez dyrektora szkoły może oczywiście stymulować pracę każdej placówki. Daje oczywiście także na ten cel pieniądze, z tym, że nie zapomnijmy, że w budżecie państwa część oświatowa subwencji ogólnej, ta, która przekazywana jest do gminy, to jest ponad 36–37 miliardów. To są ogromne pieniądze, które gminy otrzymują właśnie na zadania edukacyjne.

P.W.:  Zostawmy nauczycieli i przyjrzyjmy się uczniom tym najmłodszym. Bardzo głośno było na ten temat, sześciolatki w I klasie. Okazało się, że w tym roku co piąty sześciolatek trafił do I klasy.

S.B.: I to jest dobra wiadomość. Związek Nauczycielstwa Polskiego, mimo że były też głosy pewnych oporów, czy to jest dobry pomysł, Związek uważa, że moment rozpoczynania edukacji szkolnej od szóstego roku życia jest korzystny zarówno dla dziecka, dla jego rozwoju intelektualnego, jest także korzystny dla jego rodziców, mimo że powoduje pewne komplikacje dotyczące posyłania malucha do szkoły i zapewnienia mu opieki, ale...

P.W.:  Dobrze pan powiedział „malucha”, a niektórzy właśnie mówią, że to straszne maluchy.

S.B.: Ale zwracamy uwagę na to, że bez poprawy w systemie edukacji przedszkolnej sam fakt rozpoczynania edukacji szkolnej od szóstego roku życia będzie niepełny, a trzeba tę edukację przedszkolną poprawiać i w tym celu Związek dwie inicjatywy obywatelskie przedstawił w parlamencie. Natomiast ten współczynnik, o którym mówimy, od 1 września 2011 roku pokazuje, że coraz większa liczba rodziców jest jednak przekonana do tego pomysłu, tak że przyszłoroczna już ustawowa obligatoryjność mam nadzieję, że będzie odbywała się bez większych kłopotów i oporów. Natomiast chcę powiedzieć, że to nieprawda, że szkoły są nieprzygotowane, bo szkoła jest najbezpieczniejszym miejscem pobytu dziecka i zdecydowana większość samorządów – i chwała im za to – w należyty sposób do tego problemu podchodzi.

P.W.:  Wrócę jeszcze do pieniędzy dosłownie na 20 sekund. W przyszłym roku kolejne podwyżki i za 2 lata kolejne, czyli nie jest źle.

S.B.: Znaczy chcielibyśmy, żeby te podwyżki były o wiele bardziej znaczące niż są prognozowane, natomiast zwracam uwagę, że nadal należymy do grupy zawodowej o najniższym poziomie uposażenia.

P.W.:  Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz był państwa i moim gościem.

S.B.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)