Polskie Radio

Rozmowa z Pawłem Poncyljuszem

Ostatnia aktualizacja: 06.09.2011 07:15

Mariusz Syta: W naszym studiu Paweł Poncyljusz, wiceprezes Polska Jest Najważniejsza. Witamy w Sygnałach.

Paweł Poncyljusz: Dzień dobry panom, witam państwa.

M.S.: Panie pośle, wszystko jest możliwe, jak głosi hasło wyborcze PJN, także wbrew sondażom i temu, co mówią inni...

P.P.: Myślę, że wszystko jest możliwe.

M.S.: PJN dojdzie do parlamentu?

P.P.: Jedni mówią dobrze, przychylnie, inni trochę gorzej, bo kibicują innym partiom. Ja kibicuję Polakom. Problem polega na tym, że dzisiaj największe partie, które aspirują po raz kolejny do objęcia mandatów w sejmie, nie mają nic Polakom do zaproponowania. Jeżeli cokolwiek, to albo narzekanie, albo mówienie, że są bohaterami, bo przeprowadzili Polskę suchą nogą, tak jakby to oni na to mieli wpływ poważny, przez pierwszą falę kryzysu, no ale już minister Rostowski wczoraj zaczął lekko zapowiadać, że nie będzie dobrze, to znaczy już przygotowuje opinię publiczną na to, że prawdopodobnie sytuacja gospodarcza się pogorszy, ale robi to na razie tak delikatnie, żeby można było po wyborach powiedzieć: przecież ja sygnalizowałem, że ten wzrost gospodarczy nie będzie taki jak wcześniej. No ale robi to też tak dość niewinnie, żeby za bardzo słupki nie spadły, no bo polityka słupkowa to specjalność dwóch największych partii, które tę wojnę polsko–polską uprawiają właśnie po to, żeby słupki poparcia były wysokie.

I teraz Polacy mają wybór: mogą zagłosować na jedną z dwóch partii, która będzie karmiła drugą partię, żeby broń Boże nie osłabła, albo mają możliwość zagłosowania na PJN, partię konserwatywną, wolnorynkową, ale również wrażliwą na sprawy rodziny, partię, która jest młoda, ma doświadczenie, bo wielu naszych członków, liderów to ludzie, którzy byli i w administracji rządowej, i w samorządowej, znają struktury państwa. I taki jest wybór dzisiaj.

M.S.: Czyli wszystko jest możliwe...

P.P.: Wszystko jest możliwe.

M.S.: ...ale niezbyt możliwe jest zobaczenie w Internecie, jeżeli chodzi o pańską działalność bieżącą, bo w ramach przygotowania do naszego spotkania postanowiłem kliknąć na pańską stronę internetową, no i muszę przyznać...

P.P.: Jest w przebudowie.

M.S.: Jest w budowie po prostu (...)

P.P.: Panie redaktorze,  jakby zadałby pan sobie trudu i wszedł na stronę sejmu, to tam by pan znalazł, co robiłem przez ostatnie 4 lata. To jest zaleta tego, że w sejmie dopracowaliśmy się bardzo mocnej strony internetowej.

P.P.: Czy wyborcy będą sobie zadawali tyle trudu?

P.P.: Za chwilę będzie strona, jeżeli już będzie gotowa, myślę, że dosłownie 2 dni, to przyślę panu link, żeby pan mógł się rozkoszować tym, czym się chwalę, chociaż myślę, że wielu warszawiaków, ponieważ jestem od 10 lat posłem, jeżeli już taki wątek autobiograficzny tutaj wprowadzamy, myślę, że wielu warszawiaków mnie poznało jako posła właśnie warszawskiego, takiego, do którego biura się puka i otrzymuje się pomoc. Ciekaw jestem, czy Donald Tusk może się pochwalić takim bilansem pomagania warszawiakom w ostatnich 4 latach, bo jest posłem warszawskim. Już nie mówię o innych liderach, tak jak Jarosław Kaczyński, ale to już zostawmy.

M.S.: Ale ten wątek strony internetowej to nie dlatego, żeby szukać dziury w całym, tylko dlatego, że właśnie PJN jest tą partią, która wyjątkowo mocno na Internet stawia jako w sumie chyba najtańsze albo jedno z najtańszych sposobów docierania do wyborcy. No to w takim razie szewc bez butów chodzi jednak.

P.P.: No, ja jestem dziś dość aktywny, jeśli chodzi o Facebook, jak i również Twitter, tak że można powiedzieć akcenty się inaczej porozkładały. Kiedyś faktycznie strona internetowa była jedynym nośnikiem informacji o tym, co robi polityk. Dziś tych miejsc jest wiele i państwo jako dziennikarze śledzicie wpisy twitterowe składające się jednak ze 140 znaków i potem wszyscy to komentują przez ileś dni, co napisał minister Sikorski, co napisał minister Nowak i paru innych polityków. Tak że jesteśmy aktywni i gdyby pan wszedł na Facebooka, to praktycznie każde koło powiatowe PJN ma swój profil facebookowy. Tak że strona internetowa na szczęście nie jest dzisiaj jedynym takim przekaźnikiem dla wszystkich tych, którzy są zainteresowani, co robi polityk.

M.S.: „Mamy mniej pieniędzy od rywali, musimy stawiać mniej na rozmach wynikający z finansowej przewagi, a bardziej na dowcip i koncept”, tak mówił minister Kamiński, broniąc w sumie spotów przygotowanych przez Marka Migalskiego. Ale idąc tym wątkiem, rozumiem, że jednak nikomu w PJN nie przyjdzie do głowy wynajmowanie paparazzi, aby pokazywał prawdziwe oblicze polityków, tak jak to robi Janusz Palikot?

P.P.: Myślałem, że chodzi o to, jak robi to pani minister Hall, która nawet zaprosiła paparazzi do gabinetu lekarskiego. Nie, nie, to znaczy jest gdzieś pewien poziom prowadzenia polityki, znaczy paparazzi czy też w ogóle dziennikarstwo śledcze wkomponowało się w życie polityczne i na to nie ma rady. Natomiast wydaje mi się, że dzisiaj Polacy oczekują czegoś więcej od polityków niż podglądania się nawzajem czy wysyłania za sobą osób, które będą podglądały ich w różnych sytuacjach. Znaczy dzisiaj ja wolałbym rozmawiać o podatkach, wolałbym rozmawiać o tym, co zrobić, żeby każdy chciał być przedsiębiorcą i żeby to było proste i przyjemne, nie tylko przy zakładaniu firmy, ale potem przy comiesięcznym prowadzeniu tej firmy. Wolałbym rozmawiać o tym, jak mają żyć rodziny, które mają kilkoro dzieci, żyją wszyscy Polacy w tej chwili, ci, którzy mają dzieci w wieku przedszkolnym, że opłaty w przedszkolach wzrosły dramatycznie, to znaczy w tej chwili one są na poziomie...

Wiesław Molak: (...) 70%.

P.P.: No więc... I to jest rozmowa o poważnych sprawach, natomiast możemy się tam ścigać, wysyłać na siebie fotografów, paparazzich, dziennikarzy śledczych, tylko pytanie: czy coś przybędzie dzięki temu Polakom? Czy przybędzie miejsc pracy? Czy przedsiębiorca będzie łatwiej miał możliwość prowadzenia swojego biznesu? Czy budowa domu będzie prostsza? Czy mieszkanie w TBS-ie w końcu będzie własnością Polaka, który zapłacił za to kilkadziesiąt procent wartości? To są moim zdaniem pytania, na które warto szukać odpowiedzi w trakcie kampanii, a nie to, czy ktoś się upił w knajpie, bo zawsze się ktoś upije czy zawsze ktoś przejedzie na czerwonym świetle. I oczywiście, broń Boże, tego nie popieram, ale uważam, że to są tematy, które możemy spokojnie zostawić tabloidom, a politycy niech się zajmą rzeczami poważnymi. Janusz Palikot miał kiedyś moment, kiedy się poważnymi rzeczami zajął, a potem... zresztą razem ze mną w komisji Przyjazne Państwo, a potem przeszedł tylko na pozycje takiego happenera politycznego, i bardzo szkoda.

W.M.: Panie pośle, to co konkretnego ma do zaproponowania wyborcom PJN? Na przykład podatki.

M.S.: Na przykład 400 złotych dla każdego dziecka.

P.P.: Zacznijmy od podatków. My po pierwsze obiecujemy Polakom, że nie podniesiemy podatków w ogóle. I chcielibyśmy takiej samej deklaracji ze strony największych partii i nie słyszymy tego, to znaczy...

M.S.: Jak to? Minister Rostowski powiedział, że nie będzie podwyższenia podatków.

P.P.: Tak, minister Rostowski powiedział wczoraj, że chciałby, żeby nie trzeba było podwyższać podatków, a to nie jest deklaracja. My taką deklarację, że tak powiem, potwierdzimy na piśmie w najbliższych dniach: nie podniesiemy podatków. Jeśli PJN będzie w następnym sejmie i będzie budżet...

W.M.: To skąd te 400 złotych na dziecko?

P.P.: Panie redaktorze,  te pieniądze już dzisiaj w części są, tylko one są dzisiaj rozproszone. Dzisiaj ulga na dziecko podatkowa kosztuje budżet państwa ponad 5 miliardów, 5,5 miliarda złotych. Becikowe ponad 400 milionów, czyli mamy na dzień dobry tylko z dwóch instrumentów, które chcielibyśmy zastąpić właśnie ulgą 400 złotych na każde dziecko, to wie każdy rodzic, szczególnie teraz, we wrześniu, kiedy trzeba kupić książki, praktycznie nowe ubrania, a jeszcze teraz trzeba płacić kilkaset złotych za przedszkole, każdy rodzic wie, ile wychowanie dziecka kosztuje. Każde dziecko za 20 lat to jest nasz podatnik, osoba, która będzie pracowała dla dobra całego społeczeństwa.

Więc jeżeli dzisiaj nie zainwestujemy w tych, którzy będą za 20 lat na rzecz państwa pracować, płacąc podatki między innymi, no to będzie źle, to znaczy już nam pozostanie tylko polityka imigracyjna i czkawką ta polityka imigracyjną w krajach Europy Zachodniej się odbija. Więc większość tych pieniędzy już dzisiaj w budżecie jest. My mówimy tylko, żeby to skonsolidować i szczególnie położyć akcent na rodziny, które decydują się na więcej dzieci niż jedno, dwoje, bo chciałbym panom powiedzieć, że dzisiaj 85% rodzin wielodzietnych, czyli takich, które mają co najmniej trójkę dzieci, nie korzysta z ulg w PIT, bo nie dochodzi do tego momentu, żeby można było po tysiąc tam sto kilkadziesiąt złotych odliczyć za każde dziecko. A więc mamy problem, że rodziny wielodzietne zostają same sobie. Oczywiście są przypadki instrumentów socjalnych, ale my mówimy o poważnym traktowaniu rodziny. Tak się dzieje we wszystkich krajach zachodnich.

W.M.: A emerytury powinny wzrosnąć?

P.P.: W miarę, jak będzie bogacił się nasz kraj, to znaczy tu nie ma cudów, my mówimy przede wszystkim o jednym systemie emerytalnym i powinniśmy dopracować się jednego systemu emerytalnego, bo nie ma różnicy, czy ktoś jest rolnikiem, górnikiem, hutnikiem, agentem Tomkiem czy panem w radiu. Każdy zasługuje na godną emeryturę, oczywiście wynikającą z tego, co płacił. My się opowiadamy również za jednym wiekiem emerytalnym, ale na razie nie podwyższając go, na razie mówiąc o 65. roku jako wieku i dla kobiet, i dla mężczyzn. To są oszczędności.

W.M.: A OFE przestaną istnieć?

P.P.: Wie pan co? Ja jestem zwolennikiem tego, aby każdy sam decydował o OFE, gdzie chce posyłać. Znaczy wolałbym nie wysyłać tych pieniędzy do ZUS-u, bo dzisiaj właśnie minister Rostowski panu, mnie i naszym słuchaczom zabiera parę procent tych oszczędności na emeryturę i mówi: dam wam za to kwit na węgiel, który kiedyś zrealizujecie. Więc wolałbym, żeby to każdy podatnik, nawet jeżeli obligatoryjnie, czyli obowiązkowo, ale sam umawiał się z OFE na to, jak ma wyglądać system emerytalny. Generalnie, jeżeli pan mnie pyta, skąd wziąć pieniądze na politykę rodzinną czy na dzieci, to my mówimy: z reformy finansów publicznych. I badania, które przeprowadziliśmy w marcu, pokazały, że Polacy zgodziliby się na taką reformę odbierającą część przywilejów, jeżeli te pieniądze by poszły na dzieci.

M.S.: Panie pośle, to już może więcej na ten temat w debatach wyborczych Jedynki, najbliższa dzisiaj po godzinie 18.

P.P.: Mam nadzieję.

M.S.: Bardzo dziękujemy. Paweł Poncyljusz, Polska Jest Najważniejsza.

P.P.: Dziękuję bardzo, dobrego dnia.

(J.M.)