Polskie Radio

Rozmowa z Pawłem Kowalem

Ostatnia aktualizacja: 20.12.2011 07:50

Krzysztof Grzesiowski: Paweł Kowal, deputowany do Parlamentu Europejskiego. Dzień dobry, panie pośle, witamy.

Paweł Kowal: Dzień dobry, witam.

K.G.: Czyli podsumujmy – rozmowy w sprawie układu ukraińsko–unijne zakończone, do parafowania nie doszło, no i teraz zaczynają się spekulacje, kiedy do tego parafowania może dojść. Pana zdaniem kiedy?

P.K.: Te rozmowy się zakończyły. To był taki czas techniczny. Ja uważam, że należy tak traktować rozmowy, które toczyły się na podstawie przyjętego mandatu, i ich zakończenie powinno się wyrażać tak zwanym parafowaniem, czyli takim oficjalnym obwieszczeniem, że się zakończyły, i położeniem podpisów pod wynegocjowanymi dokumentami. I to powinno nastąpić moim zdaniem nawet w ciągu naprawdę najbliższego czasu.

Tutaj były dwie przeszkody – sprawa Julii Tymoszenko, ale także jednak rozmowy zakończono dopiero we wrześniu, więc też był pewien kłopot techniczny, dlatego że to jest dość duży dokument, który liczy ponad 1000 stron, stąd należy się spodziewać, że parafowanie nastąpi. Natomiast podpisanie myślę, że będzie już traktowane jako bardziej, i słusznie, jako bardziej polityczny akt. To oznacza, że dokument do podpisania musi być przygotowany w formie tłumaczenia na wszystkie języki Unii Europejskiej i uszczegółowienie wszystkich kwestii prawniczych, które znajdują się zawsze w takim dokumencie. To powinno trwać moim zdaniem około pół roku i więcej. Wynika z tego, że jakby jeżeli wcześniej oczekiwano, że dojdzie do podpisania, no to jednak było to na wyrost, a teraz uda się, no ale znowu pod warunkiem – pod warunkiem, że będzie pewność, że sprawa Julii Tymoszenko jest prowadzona zgodnie z zasadami państwa prawa, bo już na etapie podpisania należy też zwrócić uwagę na te polityczne aspekty.

K.G.: Właśnie o to chciałem spytać. Czy wyobraża pan sobie podpisanie umowy stowarzyszeniowej w sytuacji, kiedy Julia Tymoszenko siedzi w więzieniu?

P.K.: Jeżeli siedzi w więzieniu, to mógłbym sobie wyobrazić, gdybym miał pewność, że sąd i cały przewód w sprawie Julii Tymoszenko był prowadzony zgodnie z regułami państwa prawa. Dzisiaj już jest jasne, że nie. I chciałbym na to zwrócić uwagę, postawa Unii Europejskiej, zachodnich komentatorów tak naprawdę na początku nie była postawą bronienia Julii Tymoszenko jako konkretnej osoby, ale bronienia reguł. Dzisiaj widać, że ona stała się ofiarą tych reguł i na pewno o ile moim zdaniem można sobie wyobrazić, zresztą sama Julia Tymoszenko zachęcała do tego, żeby parafować umowę, ponieważ to jest pewna czynność techniczna, która potwierdza, że zakończyły się negocjacje, o tyle podpisanie jej byłoby już nie na miejscu, dlatego że oznaczałoby, że traktujemy politycznie to, co się dzieje na Ukrainie, jako rzecz do przyjęcia dla Unii Europejskiej. Tak że przestrzegam też przed takim personifikowaniem tego, co się dzieje, wyłącznie w kontekście Julii Tymoszenko, bo to jest więcej osób, które w takim kontekście politycznym znalazły się w więzieniu, i trzeba tu mówić o zasadniczej zmianie reguł działania ukraińskich sądów.

Wiesław Molak: Panie pośle, a czy Ukraina i Ukraińcy tak naprawdę chcą do Unii Europejskiej?

P.K.: Badania pokazują, że tak, i także wola polityczna ekipy Janukowycza pokazywała, że tak. Dowodów jest na to sporo – od pierwszej wizyty Janukowycza w Brukseli, kiedy on podkreślał kwestie tego wyboru europejskiego Ukrainy, poprzez wyznaczenie jako szefa negocjacji wicepremiera Klujewa, który jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi w Kijowie i który tak naprawdę dokończył te negocjacje w sukcesem, co trzeba podkreślić, aż wreszcie wczorajszy gest, że mimo że nie zdarzyło się to, na co oczekiwał gabinet Janukowycza, bo oni chcieli, żeby się pochwalić tą parafowaną wczoraj umową, czego się nie udało, to jednak oni zostali w Kijowie i doszło do szczytu Ukraina–Unia, a mówiło się, że w tym czasie prezydent Janukowycz może być w Moskwie na szczycie takiej wspólnoty gospodarczej alternatywnie organizowanej przez Rosję.

Czyli jeśli odczytujemy gesty, to nie mamy wątpliwości – tak, Ukraina dąży do tego, żeby znaleźć się w strukturach europejskich. Natomiast widać wyraźnie, że jeszcze są poważne rzeczy do zrobienia nie tylko w kwestiach gospodarczych, ale także praw i wolności obywatelskich.

K.G.: I na koniec o nas, o Polsce. Czy Polska w okresie swojego przewodnictwa w Unii zrobiła wszystko to, co było możliwe do zrobienia w przypadku relacji Unia Europejska – Ukraina?

P.K.: Muszę powiedzieć, że mimo że często jestem krytyczny wobec polityki rządu, szczególnie dotyczącej polityki wschodniej rządu, to akurat w sprawach ukraińskich wydaje mi się, że tak jak niektórzy poszukują tego sukcesu Polski, to można wskazać tę sprawę. Dlaczego? Dlatego że myślę, że ona na pewnym etapie, i wiem to, tak się skomplikowała właśnie w kontekście aresztowania, zamknięcia w więzieniu Julii Tymoszenko, że żaden inny kraj jako prezydencja nie dałby rady tak tej sprawy poprowadzić, żeby mimo tego doprowadzić do końca negocjacje i pozostawić drogę otwartą do dalszych etapów integracji Ukrainy z Unią Europejską.

I myślę, że to jest realny sukces czy to jest realne osiągnięcie polskiej polityki i polskiej dyplomacji. Tutaj było widać wyraźnie rozwijanie na rzecz dużego zaangażowania. Tak jak po 2007 roku te stosunki polsko–ukraińskie często wyglądały nie najlepiej, tak teraz, trzeba to powiedzieć, i prezydent Komorowski, i minister Sikorski, i Donald Tusk do końca starali się dla tej sprawy znaleźć jakieś dobre rozwiązanie i chyba to rozwiązanie, które znaleziono jest dobre, czyli że parafowaniem jest jednak kwestią techniczną, nie ma powodów, by nadawać mu jakąś taką nadzwyczajną rangę polityczną i publicznie parafować, przesuwamy to o jakiś czas, mam nadzieję, że jak najkrótszy, to otwiera drogę później do podpisania, tłumaczenia dokumentu i ratyfikowania. Czyli niczego nie zamykamy, znajdujemy takie bardzo dyplomatyczne rozwiązanie, z którego każda strona powinna być zadowolona.

K.G.: Dziękujemy bardzo. Z Brukseli dla Sygnałów Dnia deputowany do Parlamentu Europejskiego Paweł Kowal.

P.K.: Dziękuję bardzo

(J.M.)