Polskie Radio

Rozmowa z Mariuszem Błaszczakiem

Ostatnia aktualizacja: 09.01.2012 07:15

Roman Czejarek: W naszym studium Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Dzień dobry, panie pośle.

Mariusz Błaszczak: Dzień dobry.

Grzegorz Ślubowski: Panie pośle, wczorajszy dzień niewątpliwie należał do Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, do Jurka Owsiaka. Pan brał udział w tej zbiórce, dał pan datek na Orkiestrę?

M.B.: Moja córka wrzuciła datek. Kiedy wyszliśmy z kościoła, wolontariusze stali pod kościołem, więc datek wrzuciliśmy.

G.Ś.: Jak pan ocenia tę akcję? Dlatego że takie krytyczne głosy też się pojawiły właśnie wśród ludzi kojarzonych ze środowiskiem prawicy. Niektórzy mówią nawet o terrorze moralnym, który stosuje Owsiak.

M.B.: Jeżeli popatrzymy na samą akcję, oczywiście każda akcja charytatywna jest dobra, jest pozytywna, ale Jurek Owsiak słynie również z pewnego zaangażowania ideologicznego, Przystanek Woodstock to jest kolejna impreza, którą firmuje. No i kiedy porównamy działalność Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy z działalnością innych organizacji charytatywnych, to nie jest żadna rewelacja. Inne organizacje charytatywne, Caritas pomaga na dużo większą skalę, ale także np. Polska Akcja Humanitarna to też pomoc jest w zasadzie porównywalna. No i zaangażowanie, zaangażowanie władz zarówno centralnych, jak i samorządowych. To wszystko też kosztuje. Tak że zbiórka tych pieniędzy nie jest czymś takim, jeżeli chodzi o wysokość zbiórki, bardzo wysokim, kiedy odliczymy np. koszty związane czy to z reklamą, czy to właśnie z zaangażowaniem służb publicznych.

G.Ś.: No ale rewelacja jest w mobilizacji, w mobilizacji młodych ludzi, którzy właśnie tego jednego dnia potrafią właśnie robić takie dobre rzeczy, no bo jak by to nie oceniać, to na pewno przynosi to bardzo pozytywne efekty. I ja muszę tu powiedzieć, że np. sam w pewnym momencie jestem beneficjentem tej akcji, ponieważ kiedy moja córka była bardzo mała i leżała w szpitalu na Litewskiej, no to korzystała właśnie z urządzenia, na które było naklejone serduszko Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, i tam takich urządzeń było więcej. Więc trudno sobie wyobrazić, co by było w takich szpitalach, gdyby takiej akcji nie było, panie pośle.

M.B.: Widzi pan, jeżeli to jest tak, że akcja charytatywna jest podstawą funkcjonowania polskiej służby zdrowia, to znaczy, że jest bardzo źle. Akcje charytatywne powinny uzupełniać system, państwowy system zapewnienia opieki zdrowotnej obywatelom. 60 miliardów złotych, tyle wynosi wartość Narodowego Funduszu Zdrowia rocznie, i jak się okazje te pieniądze są niewystarczające, bo kolejki do lekarzy specjalisty są olbrzymie, wprowadzona została odpłatność poprzez przekształcenie np. szpitali w spółki, szpitale już za odpłatą świadczą swoje usługi, np. żeby dostać się do lekarza specjalisty, trzeba czekać miesiącami. Oczywiście można wykupić taką wizytę od ręki, ale kosztuje ona 150 złotych. Tak że jest problem zasadniczy z systemem, z systemem ochrony zdrowia. Zresztą to widać, chociażby ostatnia sprawa – chaos jeśli chodzi o listę leków refundowanych, ponad 800 pozycji wyrzuconych z listy, pacjenci, którzy płacą za niekompetencję władzy. Tak że akcje charytatywne oczywiście tak, mobilizacja ludzi jak najbardziej. Lepiej by było, gdyby to nie była akcja... gdyby ta mobilizacja trwała, gdyby powstawały organizacje pozarządowe, które świadczyłyby pomoc, ale to jest jako dodatek. Podstawą systemu ochrony zdrowia powinna być państwowa służba zdrowia.

G.Ś.: To prawda, czapkę z głów przed Jurkiem Owsiakiem, ale rzeczywiście system służby zdrowia w Polsce, no, wiele do życzenia tak naprawdę pozostawia, no ale wcale nie było lepiej, kiedy rządziła pana partia, kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość, panie pośle, no bo to jest taki problem właśnie systemowy. Tu się tak naprawdę nic nie zmienia. Z punktu widzenia pacjenta nic się nie zmienia, wy też mieliście problemy z lekarzami, z pielęgniarkami, ze służbą zdrowia. To się cały czas powtarza.

M.B.: Jednak za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości podwyżki w służbie zdrowia były najwyższe spośród tych, jakie miały miejsce dotychczas. No i jednak nie wprowadzaliśmy takich przepisów, jakie wprowadzają obecnie rządzący, a więc nie wprowadzaliśmy odpłatności za świadczenia zdrowotne, nie było zamieszania z listą leków refundowanych, sytuacja była zupełnie inna. Dziś...

G.Ś.: Ale był strajk pielęgniarek, tak?

M.B.: Rzeczywiście był, chodziło o sprawy płacowe, i rzeczywiście panie pielęgniarki otrzymały wynagrodzenia podwyższone i to była podwyżka najwyższa w historii. A to, co się dziś dzieje... Mamy do czynienia z odpłatnością, ze wzrostem odpłatności za leki. Organizacja, która zajmuje się rynkiem leków, niezależna organizacja IMS Health stwierdziła, że poprzez te zmiany, które wprowadziła pani minister Kopacz, teraz pan minister Arłukowicz, nad wszystkim przecież czuwa premiera Donald Tusk, odpłatność, współpłatność za leki wzrośnie z 34 do 38%, 300 milionów złotych rząd premiera Donalda Tuska wyjął z kieszeni Polaków oprócz tych podwyżek, ale właśnie na leki, i o taką kwotę wzrośnie odpłatność za leki. No, przy ubożejącym społeczeństwie, przy podwyżkach cen benzyny, przy podwyżkach VAT-u to jest kolejny cios, szczególnie dotkliwy dla średnio i gorzej sytuowanych.

G.Ś.: A dlaczego jest taki problem właśnie z uporządkowaniem sytuacji w tej służbie zdrowia? Dlaczego wszystkie rządy po kolei tak naprawdę po roku 90 nie potrafią sobie z tą sytuacją poradzić? Bo tutaj chyba musi się pan zgodzić, że ta sytuacja nie zmienia się tak naprawdę, jeżeli się zmienia, to rzeczywiście niewiele.

M.B.: Zmienia się na gorsze, cztery ostatnie lata to zmiana zdecydowanie na gorsze, to wprowadzanie właśnie odpłatności za świadczenia medyczne. Ten system wymaga zmiany. Prawo i Sprawiedliwość ma przygotowane rozwiązania, które zmierzają do tego, po pierwsze – żeby rozwiązać NFZ, to nie ma sensu, to jest biurokracja, która jeszcze dodatkowo kosztuje, żeby świadczenia były płacone bezpośrednio z budżetu, to zmniejszy właśnie koszty działalności całego systemu.

No i trzeba przede wszystkim zdecydować się na odwrót od tej drogi, która prowadzi do odpłatności za służbę zdrowia. No nie może być tak, bo przecież Polaków nie stać na to, żeby za świadczenia zdrowotne płacić, ale to wymaga zmiany kierunku polityki rządu. Rząd wyraźnie, tak jak i w innych sferach, szuka oszczędności w kieszeniach Polaków, a nie we własnych. Administracja, która przez 4 lata powiększyła się o ponad 70 tysięcy urzędników, chociażby tak symbolicznie, ostatnio został zwolniony jeden minister w MSW, a przyjęto dwóch na jego miejsce, a więc nowy gabinet, nowa sekretarka, nowa limuzyna. To oczywiście jest miara symbolu, bo to przecież nie są to olbrzymie koszty, ale symbolicznie, symbolicznie tak to wygląda, ministra Rapackiego zastąpiło dwóch wiceministrów.

G.Ś.: Będzie wniosek o odwołanie ministra Arłukowicza?

M.B.: Taki wniosek został złożony, dlatego że za ten bałagan płacą pacjenci. Jest to wyraz braku kompetencji ze strony rządzących. Takiego chaosu w służbie zdrowia w historii nie było. A za to wszystko płacą ludzie, którzy walczą przecież o zdrowie i walczą o życie.

G.Ś.: Panie pośle, Jarosław Kaczyński zaraz po wyborach parlamentarnych powiedział, że w Polsce będzie drugi Budapeszt. Dzisiaj te słowa brzmią bardzo ponuro, bo tak naprawdę Węgry mają ogromne problemy, i to bardzo różne, bo i finansowe, i polityczne. Chciałby pan, żeby był  w Polsce drugi Budapeszt?

M.B.: Jarosławowi Kaczyńskiemu chodziło o skalę zwycięstwa, jaką premier Orban odniósł. Była to skala pozwalająca na samodzielne rządzenie, na rzeczywiste zmiany, jakie następują na Węgrzech. Jeżeli chodzi o sytuację gospodarczą, to w całej Europie mamy kryzys. A czy w Polsce nie mamy...

G.Ś.: No nie, skala tego jest różna.

M.B.: O, panie redaktorze,  nasze obligacje są oprocentowane w wysokości 6 punktów procentowych już od kilku lat, zadłużenie naszego kraju wynosi 800 miliardów złotych, przyrosło o 300 miliardów złotych w ciągu ostatnich 4 latach. Mamiono nas zieloną wyspą...

G.Ś.: Ale mamy wzrost PKB jaki? Jaki jest na Węgrzech, a jaki jest w Polsce?

M.B.: Mamy niewielki wzrost PKB, ale...

G.Ś.: A na Węgrzech jaki jest?

M.B.: ...ale proszę zauważyć, czym okupiony. Czym okupiony? Zwyżką podatków. Przecież podwyższenie VAT-u uderzyło w średnio i gorzej sytuowanych, od 1 stycznia wzrosła akcyza na olej napędowy. To oznacza w konsekwencji wzrost np. cen biletów za komunikację miejską i wzrost cen towarów w sklepach, bo koszty transportu są ważnym składnikiem cen wszystkich produktów. A więc to jest sięganie właśnie do kieszeni płytkich przez rząd koalicji PO–PSL. Zresztą mamy taką tendencję...

G.Ś.: No tak, wie pan, to wszystko prawda, co pan pewnie mówi, tylko że wzorem nie mogą być też Węgry, gdzie te problemy są jeszcze dużo większe. Oczywiście to nie jest tak, że to jest jedynie Orban winny, ale te jego pomysły wyjścia z tej sytuacji kryzysowej jednak nie przynoszą żadnych efektów, wręcz odwrotnie, ten kraj się zadłuża, a on nie chciał wziąć najpierw pożyczki z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, teraz się okazuje, że będzie musiał tak naprawdę.

M.B.: Wie pan, Polska się zadłuża. Jeżeli chodzi np. o opodatkowanie, to premier Orban opodatkował telekomy, opodatkował hipermarkety, wprowadził podatek bankowy, a więc opodatkował głębokie kieszeni. Premier Tusk opodatkowuje płytkie kieszenie. A więc na tym polega różnica. Dlaczego rynki finansowe są tak zdegustowane, mówiąc delikatnie, tym, co robi premier Orban? Dlatego że sięga do ich kieszeni. A my przecież mamy taką linię kredytową z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i 200 milionów złotych płacimy rocznie tylko za to, że możemy sięgnąć, za gotowość do sięgnięcia do tej linii kredytowej. Budżet np. Węgier za rok 2011 został zrównoważony. A więc sytuacja wcale nie jest taka zła, jak by można było porównywać z innymi krajami.

G.Ś.: Zgodzimy się, panie pośle, pewnie do tego, że w ogóle w Europie jest niezbyt dobra sytuacja, że panuje kryzys. Mariusz Błaszczak, Prawo i Sprawiedliwość.

M.B.: Panuje kryzys, ale to wszystko zależy od państw, od rządów państw, które władzę sprawują, jak z tego kryzysu wychodzą. Dziękuję, miłego dnia.

R.Cz.: Pan poseł przed chwilą mówił o oprocentowaniu naszych obligacji, ja w międzyczasie sprawdziłem, jakie jest aktualne oprocentowanie węgierskich obligacji – 10%, jedenaście, 10,87.

M.B.: No ale włoskich 7, hiszpańskich też 7, a Hiszpanie...

R.Cz.: No ale między 6 a 11 jednak jest pewna różnica.

M.B.: No jest pewna różnica, ale nasze są tak oprocentowane od lat, a czeskie – 3%, niemieckie – 3%. U nas bezrobocie 12%, w Niemczech 6. My oddaliśmy nasz rynek, np. przemysł polski praktycznie nie istnieje, FSO już nie działa od czerwca ubiegłego roku, a w Niemczech produkcja przemysłowa kwitnie.

(J.M.)