Roman Czejarek: Jan Bury, przewodniczący klubu parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego. Dzień dobry, panie pośle.
Jan Bury: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
Krzysztof Grzesiowski: Witamy w Sygnałach, panie pośle. Premier poinformował wczoraj, że dał upoważnienie dla ambasadora Rzeczpospolitej w Japonii, by pani ambasador podpisała porozumienie ACTA, czyli umowę handlową dotyczącą zwalczania obrotu towarami podrobionymi. Wściekłość internautów w związku z tym porozumieniem jest znana, można to i widzieć w Internecie, i na ulicach, choćby Warszawy wczoraj. Czy jest inne wyjście z sytuacji? Czy było inne wyjście? Czy można było odłożyć podpisanie tej umowy?
J.B.: W moim przekonaniu można było odczekać jeszcze, aczkolwiek jeśli premier powiedział, że będzie podpisana, to znaczy, że to już jest faktem i upoważnienie jego jest wydane, więc ambasador to podpisze, ale uważam, że po stronie rządu było trochę zaniedbań, bo to porozumienie było wiadomo wcześniej, że ono będzie wchodzić w życie. Ono zawiera około 90% dyrektyw, które w Unii Europejskiej obowiązują. Obowiązują, ono było znane. I w moim przekonaniu powinien jednak przedstawiciel rządu wcześniej zakomunikować, powiedzieć, co to ACTA oznacza, jakie będą tego następstwa, co to jest, znaczy powinna być lepsza komunikacja, lepsza informacja wszystkich internautów, wszystkich użytkowników. I uważam też, że przygotowując się do takiego podpisania i wprowadzenia tego w Polsce, trzeba było jednak zabezpieczyć strony rządowe gov.pl takim specjalnym... usługą o nazwie TPX, która bezpośrednio zabezpiecza bezpośrednio wymianę ruchu. Tego nie zrobiono, więc zaniedbania popełniono.
K.G.: No, strony PSL-u też nie są zabezpieczone, bo też padły.
J.B.: Nie są zabezpieczone, bo...
K.G.: Warto skorzystać z tego, o czym pan mówi.
J.B.: ...bo tej wiedzy niestety nie było wcześniej, nie było tej komunikacji właściwej, a to zabezpieczenie też kosztuje po prostu. Ale...
K.G.: Pan wspominał o błędach po stronie rządu. Znaczy konkretnie kogo?
J.B.: Konkretnie osób, które zajmują się tym, czyli odpowiednie resorty. Czy to jest MSWiA, czy w tej chwili po tej reformie, która jeszcze ciągle jest wprowadzana, Urząd Cyfryzacji i Administracji.
K.G.: No tak, ale sprawa tego porozumienia to jest także kwestia udziału w tym resortu kultury i dziedzictwa narodowego, ale także gospodarki, bo to resort gospodarki prowadził tę sprawę podczas naszej prezydencji w Unii.
J.B.: Nie wiem, czy tylko resort gospodarki prowadził tylko i wyłącznie ten obszar, bo w moim przekonaniu to są...
K.G.: Także ten.
J.B.: Także ten. To są obszary związane z kulturą, z własnością intelektualną i to nie są rzeczy, które w Europie były nieznane. One były w Europie znane, ja nie mogę powiedzieć tak, że rząd jest tutaj bez winy. Komunikacja z obywatelem, z użytkownikiem powinna mieć miejsce wcześniej, edukacja taka powinna też mieć miejsce wcześniej. Powtarzam raz jeszcze: 90% tego, co jest zawarte w ACTA to są już dyrektywy unijne, które obowiązują.
K.G.: Co ciekawe w związku z tym porozumieniem, kiedy słucha się wypowiedzi różnych polityków, czy to tych, którzy zasiadają w Brukseli i Strasburgu, czy to tych, którzy pracują przy Wiejskiej, no, mówiąc szczerze oni czasami nie bardzo wiedzieli, za czym oni głosują i za czym są, bo jeśli jeden z eurodeputowanych mówi, że on nie wiedział, za czym głosuje w Parlamencie Europejskim, zresztą wszyscy polscy eurodeputowani zdaje się, którzy tego dnia byli na sali, byli za wprowadzeniem w życie tych przepisów, jeśli czyta się o tym, jak przebiegała sejmowa komisja ds. Unii Europejskiej i tam też wszyscy byli za, więc albo przeczytali, albo nie przeczytali, ta wersja druga zdaje się obowiązuje.
J.B.: To są obszary takie, które nie są łatwe dla normalnego parlamentarzysty, który na co dzień zajmuje się sprawami społecznymi, edukacji, kultury. To są sprawy dość specyficzne. Jak pan chyba zauważył, najwięcej protestujących jest wśród młodego pokolenia, czyli tych, co korzystają z Internetu, z tej własności, która się w Internecie znajduje. Ale ja uważam, że mimo wszystko to porozumienie ACTA jest także dobrym dla normalnego użytkownika, tylko – jeszcze raz powtarzam – trzeba było to wcześniej odpowiednio ludziom przedstawić, zakomunikować, poinformować. Tego zabrakło. Trzeba było określić cele ACTY, jakie są.
K.G.: Tu mi się przypomina słynny Stefan Kisielewski, który kiedyś będąc posłem, zagłosował przeciwko jakiejś ustawie. W okresie PRL-u to była raczej rzadkość. Pytany, dlaczego to zrobił, powiedział: bo ją przeczytałem.
J.B.: A ja znam sytuacje w sejmie takie, że wielu posłów przeczytało ustawę, chce głosować za nią, ale się niechcący pomyli i przyciśnie zły kolor, przyciśnie nie zielony, tylko przyciśnie czerwony albo żółty.
K.G.: No i teraz tak – dokument zostanie podpisany, ale jak mówi premier, dopiero wtedy, gdy uzyskamy pewność, że polskie prawodawstwo zagwarantuje wolność w Internecie, skierujemy wniosek o ratyfikację ACTA do sejmu. Minister Michał Boni mówi o potrzebie konsultacji, chociaż z tymi konsultacjami to też jest sprawa dosyć zabawna, bo jedni ministrowie twierdzą, że były, drudzy że nie było. Więc co?
J.B.: Jak by konsultacje były, to by ta dyskusja była wcześniej. A że ich nie było odpowiednich, dopiero dlatego teraz ta dyskusja rozszalała. Natomiast ja uważam, że minister Boni ma rację, chcąc taką konsultację przeprowadzić, bo ma świadomość w tej chwili, co to oznacza. Ja uważam, że cała umowa ACTA jest umową, która jest także dla normalnego użytkownika, ona dobrze będzie mu służyć, tylko – jeszcze raz powtarzam – musi rząd dobrze przedstawić cele tego porozumienia.
K.G.: Słyszał pan taką teorię, że internauci są groźniejsi od górników?
J.B.: Wie pan, teraz można powiedzieć, że po tym, co pokazali, to tak. To tak, potrafią dzisiaj sparaliżować życie i w państwie, ale także mogą to zrobić w wielu instytucjach. Zresztą przykłady ataków internautów w cyberprzestrzeni miały miejsce już nie raz. Tylko pamiętajmy, że co innego jest atak internautów, a co innego jest aktywność hakerów, która jest łamaniem prawa.
K.G.: Zatem podpis będzie i zobaczymy, co dalej, tak? Tak to w dużym skrócie wygląda. I kto nie zostanie zaproszony do stołu.
J.B.: Tak pan premier wczoraj zdecydował.
K.G.: I ludowcy popierają to rozwiązanie.
J.B.: Ludowcy są w tej koalicji, premier podjął taką decyzję, nie będziemy dołączać teraz do internautów, bo to i tak niczego już nie zmieni.
K.G.: Swoją drogą interesująca jest propozycja, to z państwa strony wypłynął ten pomysł – rozważanie wprowadzenia gwarancji wolnościowych dla internautów do Konstytucji.
J.B.: Zmienia się nasza rzeczywistość, Internet staje się dobrem tak powszechnym jak lat temu 20 na pewno nikt nawet nie wyobrażał sobie, że takim właśnie będzie. Czasem przepisy krajowe w Polsce są bardziej restrykcyjne niż unijne. Na przykład nie wiem, czy panowie wiecie, że przechowywanie bilingów w Unii Europejskiej średnio jest pół roku, a w Polsce jest 2 lata, a jeszcze parę lat temu byli tacy, co chcieli przechowywać bilingi 15 albo 5 lat. Czasem prawo krajowe jest w Polsce bardziej restrykcyjne niż np. takie porozumienie ACTA.
K.G.: Tak się zastanawiam, jak by ten wpis do Konstytucji miał wyglądać. Że co? Internauci są wolni czy że mają pełną wolność?
R.Cz.: Przecież tam są zapisy...
J.B.: Internauci są bardziej wolni.
K.G.: Jest o wolności słowa...
J.B.: Dokładnie.
K.G.: ...zgromadzeń i tak dalej. No dobrze. Druga kwestia wydaje się też może interesująca, oto po raz pierwszy od czasu zawiązania, podobnie zawiązania koalicji Platforma – Polskie Stronnictwo Ludowe wczoraj...
J.B.: To chyba dobrze, że taka koalicja powstała.
K.G.: ...doszło do spotkania prezydiów klubów parlamentarnych obu partii.
J.B.: To dobry obyczaj.
K.G.: No, jakiś czas już trwa nowa koalicja, ponowna.
J.B.: Nie no, koalicja została zawiązana bardzo spokojnie, bez jakichś większych problemów, jak pan zapewne pamięta, bez spisywania umów na 200 stron, bo takie umowy były kiedyś, i nawet pamiętam, że chyba radia Jedynki nie dopuszczono na salę, gdzie umowę podpisywano, tylko była jedna telewizja obecna na tej sali. Teraz nie ma takiej sytuacji. Ta koalicja funkcjonuje niejako w drugiej kadencji powiedziałbym takim rozpędem, siłą rozpędu. Natomiast normalną rzeczą jest, że w czasie prac parlamentarnych kluby parlamentarne, a szczególnie te, które są w koalicji, spotykają się. I myśmy zdecydowali, że takie spotkania prezydiów klubów parlamentarnych konsultacyjne, opiniotwórcze, takie spotkania, które będą wymianą opinii, doświadczeń, ale także i będą omówieniem niektórych ważnych ustaw, nie tych rządowych, bo one wchodzą, bo są koalicyjne, ale przecież też powstają projekty ustaw w klubach parlamentarnych. My zgłaszamy projekty ustaw, Platforma też ma swoje projekty ustaw i też szukamy wokół nich poparcia. I takie spotkania będą normą, przynajmniej raz na kwartał albo częściej będą takie spotkania dwóch klubów parlamentarnych koalicyjnych.
K.G.: No tak, tylko czy czasami te propozycje ze strony pana partii są tak trochę nie bardzo, jeśli chodzi o np. to, co mówił premier Donald Tusk w swoim exposè.
J.B.: Ja to powtarzam i będę powtarzał do upadłego – niektórzy państwo, nie wiem, czy pan też do tych się zalicza, chcielibyście, żeby w koalicji było wszystko tak jak w wojsku ludowym, na baczność i jeszcze z przyłożeniem ręki do właściwego miejsca, tak jest. A koalicja to nie jest tylko i wyłącznie ślepe realizowanie tego, co się podpisało i tego, co wychodzi z rządu. To jest także swoboda myślenia. Partie polityczne mają swój własny program, mają swoje cele, realizowały je także i mówiły o nich w kampaniach wyborczych. Myśmy też o nich mówili. I to nie jest tak, że jak koalicję podpisujemy, jakiś kompromis budujemy, to te ustawy wszystkie czy pomysły z wyborów wyrzucamy do kosza, zapominamy o wyborcach. Nie, oni są, oni pamiętają. Więc dlatego też każda partia – i Platforma, i PSL – projekty ustaw w parlamencie będzie przygotowywać. Ważne jest, aby one nie łamały porozumienia koalicyjnego i aby one nie naruszały ustawy budżetowej. Jest wiele takich ustaw, które regulują życie społeczne, publiczne, gospodarcze, niekoniecznie naruszając ustawę budżetową.
K.G.: Czyli koalicja koalicją, a własne interesy własnymi interesami.
J.B.: Nie, zdrowy rozsądek jest potrzebny wszędzie i rozmawiać trzeba o takich ważnych ustawach także w parlamencie, bo jest koalicja i rządowa, i parlamentarna, to jest ta sama koalicja, ale czasem pojawiają się tematy dodatkowe inne, które mogą dobrze służyć państwu. Ich nie wolno odrzucać, nie wolno o nich nie rozmawiać, bo o nich my chcemy rozmawiać i będziemy rozmawiać.
K.G.: Panie pośle, dziękujemy za spotkanie i za rozmowę (...)
J.B.: Ale dotychczas... jeszcze dodam. Dotychczas nie było sytuacji takiej, żeby PSL głosował przeciwko jakiejkolwiek ustawie rządowej z tego, co pamiętam w ostatnich 3 miesiącach, więc koalicja się trzyma dobrze.
K.G.: No, ale ten pierwszy raz może kiedyś się zdarzyć.
J.B.: W życiu różnie bywa.
K.G.: Otóż to. Poseł Jan Bury, szef klubu parlamentarnego Polskiego Stronnictwa Ludowego, był gościem Sygnałów dnia. Dziękujemy bardzo.
J.B.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)