Polskie Radio

Rozmowa z Radosławem Sikorskim

Ostatnia aktualizacja: 21.05.2012 13:15

Grzegorz Ślubowski: Pytanie: co dalej będzie się działo w Afganistanie, pozostaje chyba otwarte, w Chicago obraduje w każdym razie szczyt NATO właśnie na ten temat. Wcześniej, przypomnijmy, pojawiły się amerykańskie sugestie, że Polska będzie płacić już po wyjściu wojsk koalicji za utrzymanie afgańskiej armii tyle samo co Chiny i Rosja razem. O dylematach, przed którymi stoją polskie władze z ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim rozmawiał w Chicago  nasz korespondent Marek Wałkuski.

Marek Wałkuski: Panie ministrze,  podczas tego szczytu NATO ogłosi, że w 2014 roku wycofa się z Afganistanu, ale będzie wspierać rząd afgański. Francja chce się wyłamać i w 2012 roku wycofać swoje oddziały bojowe. Czy Polska pójdzie śladem Francji, czy pozostanie ze Stanami Zjednoczonymi i innymi krajami?

Radosław Sikorski: Są kraje, które do tej operacji przystąpiły wcześniej niż my, np. Holandia, ale też i się wcześniej wycofały. My przystąpiliśmy, przypominam, stosunkowo późno, bo byliśmy w Iraku, a dotrwamy do końca. To są narodowe decyzje. Oczywiście bardzo dobrze jest dawać sojusznikom odpowiednie ostrzeżenie wielomiesięczne, tak, aby siły można przerzucić na odpowiedni teatr. Polska zachowuje się odpowiedzialnie, razem tę operację zaczęliśmy. Przypominam, że Polska razem ze wszystkimi za nią głosowała jeszcze za rządów SLD. W naszym interesie jest ją zakończyć z przekonywującym sukcesem.

M.W.: Zabrzmiało to tak jakby pan sugerował, że Francja nie zachowuje się odpowiedzialnie.

R.S.: Nie mnie oceniać. Najważniejsze, żeby operacja jako całość miała dość siły, aby proces przekazywania odpowiedzialności za kolejne prowincje był stopniowy, był kontrolowany.

M.W.: Po 2014 roku Stany Zjednoczone proponują, aby państwa NATO, a także uczestnicy koalicji, która w tej chwili jest w Afganistanie, zamiast utrzymywać tam swoje oddziały, wsparli finansowo budowę afgańskiej armii.  Chodzi o 4 miliardy 100 milionów dolarów. Amerykanie chcą zapłacić większość, proponują, żeby Europa, sojusznicy z NATO, inne kraje zapłaciły miliard 300 milionów dolarów, my mielibyśmy zapłacić 20 milionów. Czy jesteśmy gotowi zapłacić tę kwotę?

R.S.: Co do idei uważam, że jest słuszna, bo Afgańczycy zrobią to znacznie taniej niż my. Amerykanów ta operacja kosztuje 10 miliardów dolarów miesięcznie, a utrzymanie całej afgańskiej armii po naszym wycofaniu 4 miliardy rocznie.

M.W.: Dla nas też będzie dużo taniej.

R.S.: Dla nas też będzie dużo taniej, nawet jeśli zdecydujemy się brać udział w tym funduszu, tylko że my uważamy, że to nie powinien być fundusz wyłącznie natowski. Jest wiele innych krajów – Chiny, Rosja, sąsiedzi Afganistanu – które nie są w NATO, a które mają większy interes niż my w stabilności tego kraju. Tak samo kraje muzułmańskie.

M.W.: Ale to znaczy, że na tym etapie Polska jeszcze nie zgodziła się na zapłacenie tych 20 milionów dolarów?

R.S.: Nie, na tym etapie rozważamy nasze opcje.

M.W.: Jest opcja, żeby nie wspomóc finansowo w tej kwocie? Uważa pan, że to jest za dużo?

R.S.: Przypominam, że już wspieramy Afganistan, to jest kwota plus minus 30 milionów złotych rocznie i wspieramy to poprzez udział w prowincji Ghazni w polsko-amerykańskim forcie, takim regionalnym centrum odbudowy, które oczywiście istnieje tak długo, jak są tam nasze wojska, które je chronią. Tak mówiąc realistycznie, to pytanie jest: w jaki sposób moglibyśmy porównywalną sumę pieniędzy wspierać Afganistan, ale w innej formie, gdy już nie będzie tego regionalnego zespołu odbudowy? To są mniej więcej te parametry, w których polska pomoc byłaby możliwa.

(J.M.)