Polskie Radio

Rozmowa z premierem Robertem Fico

Ostatnia aktualizacja: 15.09.2012 13:15

Krzysztof Renik: Panie premierze, przede wszystkim chciałem pana zapytać o to, czy kryzys strefy euro odczuwają mieszkańcy Słowacji. W jakim stopniu kryzys strefy euro wpływa na Słowację, na mieszkańców Słowacji?

Premier Słowacji Robert Fico: Przede wszystkim chcę powiedzieć o rzeczy, która dotyczy całej Europy. Słowacja jest krajem członkowskim strefy euro, a jeżeli doszłoby do upadku euro albo znaczenie euro doznałoby wyraźnego uszczerbku, to szkody poniosą nie tylko kraje posługujące się tą wspólną walutą, ale także wszystkie kraje europejskie. Dlatego całej Unii Europejskiej powinno zależeć na tym, by euro ocalało, a strefa euro pozostała mocna. Uważamy wprowadzenie euro na Słowacji za historię sukcesu, ludzie w naszym kraju są pozytywnie nastawieni do wspólnej waluty europejskiej. Zrobimy wszystko w ramach naszych możliwości, by euro ocalało. Włączamy się do wszystkich mechanizmów ratujących euro. Czasami nie jest łatwym zadaniem wyjaśnić naszym obywatelom, dlaczego biedna Słowacja ma wspierać np. Grecję albo Hiszpanię czy Włochy, czy kogokolwiek innego, z drugiej wszakże strony ludzie na Słowacji są nastawieni proeuropejsko i akceptują kierunek proeuropejski, wspierają zarówno euro, jak i Unię Europejską. Kryzys jest oczywiście dostrzegany, ale jako coś, co może nadejść dopiero w przyszłości.

Panie premierze,  pan wspomniał, że Słowacy są nastrojeni pozytywnie wobec euro, wobec Unii Europejskiej. A jak by pan zdefiniował pożytki, które zwykły obywatel Słowacji ma z używania euro?

Euro zostało przyjęte przez Słowaków bardzo pozytywnie. Nie pora, by mówić o konkretnych przykładach, ale jest ich bardzo wiele. Już 1 stycznia 2009 roku, kiedy wprowadziliśmy euro, ludzie uznali te pieniądze za własną walutę. Euro oznaczało wyraźny krok naprzód w prowadzeniu biznesu, w sferze przedsiębiorczości. Wspólna waluta oznacza również ogromną pomoc dla Słowacji na rynkach finansowych. Wiemy, że strefa euro jest w kryzysie, tylko że ci, którzy myślą, iż nie posługując się euro, są w lepszej sytuacji, są w błędzie. Jeżeli zapyta pan kogokolwiek na Słowacji o to, czy chce powrotu do narodowej waluty, czyli korony słowackiej, to usłyszy pan, że nie, że trzeba walczyć o euro. Przed paroma dniami odwiedzałem jedną ze słowackich kopalń, 300 metrów pod ziemią pytałem górników, czy godzą się, byśmy walczyli o euro. Zgodnie odpowiedzieli, że należy ratować euro.

Z tego wszystkiego, co pan mówi, wynika, że pański rząd, rząd kierowany przez pana z całą pewnością wspiera wszystkie mechanizmy stabilizacyjne, które przyjmuje Unia Europejska, że pakt fiskalny jest tym paktem, który pański rząd wspiera.

Nie mamy alternatywy. Przyszłość Słowacji związana jest ze strefą euro i z Unią Europejską. Jako kraj nie możemy myśleć, iż opuścimy strukturę Unii Europejskiej lub zmienimy walutę europejską na słowacką koronę. Oznaczałoby to ogromną dewaluację, ogromne zmniejszenie oszczędności, które ludzie mają w bankach. Dlatego ma pan rację, Słowacja jest zorientowana na Unię Europejską, jest zorientowana na głębszą integrację z Unią Europejską. Jesteśmy przekonani, że Europa potrzebuje większej dyscypliny finansowej, nie boimy się tej dyscypliny, nie boimy się konsolidacji wydatków. Dlatego Słowacja jest dzisiaj krajem, który gwarantuje, że w roku 2012 nasz deficyt będzie niższy niż 4,6%, a w roku 2013 spadnie poniżej 3%. Mówiłem to publicznie na konferencji prasowej. Słowacja nie będzie chodziła po Europie z kapeluszem, by zbierać do niego pieniądze. Postaramy się sami sprostać dyscyplinie finansowej.

To bardzo ambitny plan, ale ten plan będzie wymagał wyrzeczeń zarówno ze strony władz, jak i ze strony społeczeństwa. Nie obawia się pan reakcji społeczeństwa? Nikt nie lubi oszczędzać, nikt nie lubi zaciskać pasa.

Nie boję się, ponieważ Słowacy oceniają nasze członkostwo w Unii Europejskiej bardzo pozytywnie. Jeżeli porówna pan Słowację z czasów sprzed wejścia do Unii Europejskiej z okresem, gdy już jesteśmy członkami Unii, to będzie jasne, że społeczeństwo widzi swoją przyszłość właśnie w Unii Europejskiej. Ale oczywiście ludzie się obawiają tego, co może nadejść i mają świadomość, że właśnie teraz należy coś zrobić. I to coś zrobić nie dotyczy tylko Słowacji, ale i całej Europy po to, by Europa przeżyła. Jestem socjaldemokratą, dla socjaldemokraty konsolidacja budżetu to zadanie niemal diabelskie. To razem trudno połączyć, ale jeśli wyjaśnimy to zadanie ludziom, pokażemy, jaka jest alternatywa, a tą alternatywą będzie wydawanie pieniędzy, zwiększanie deficytu, zadłużanie państwa, to ludzie zrozumieją, że możemy to robić przez rok, może dwa, ale w trzecim roku, gdy będziemy chcieli sprzedać nasze obligacje, to okaże się, że nikt ich nie kupi. Mieszkańcy Słowacji rozumieją, o co toczy się gra.

Ale w takim razie co pan powie swoim rodakom, pan, przedstawiciel lewicy, socjaldemokratów, człowiek, który chce walczyć o prawa tych najuboższych, tych, których dotknął czasami system kapitalistyczny, co pan im powie? Że trzeba dalej oszczędzać?

Powiem im na przykład to, że nie będę podnosił podatku VAT. Kraje zorientowane bardziej prawicowo konsolidują swe budżety, podnosząc ten podatek. Na Słowacji są bardzo niskie wynagrodzenia, średnie wynagrodzenie wynosi 550-600 euro. Gdybyśmy ludziom tak zarabiającym podnieśli VAT, tak jak to proponuje Republika Czeska lub inne kraje, to gwałtownie spadnie poziom życia tych ludzi. Powiem tak, że podatki będziemy zwiększać tylko ludziom bogatym, już to robimy w stosunku do ludzi, którzy zarabiają powyżej 3 tysięcy euro miesięcznie, a także dla bogatych firm i banków. Tym samym konsolidacją budżetu staramy się obciążyć bogatych, czyli tych, którzy mają na to pieniądze. Pozostałą część społeczeństwa staramy się chronić. Oczywiście konsolidacja będzie także miała wpływ na tych, którzy mają mało, ale jeżeli się dobrze wyjaśnia tej części społeczeństwa, że walczymy o przyszłość Słowacji, to również oni to rozumieją.

A nie obawia się pan, że w sytuacji, kiedy te pieniądze będą jednak zabierane tym bogatym, kiedy podatkami zostaną obciążone przedsiębiorstwa, to wszystko spowolni rozwój gospodarczy kraju?

Nie sądzę. Jeżeli np. od osób prawnych zwiększamy podatek z zysku, to ten podatek zwiększa się z 19 do 23%. To nie jest tak bardzo obciążające dla podmiotów gospodarczych. Dokonujemy także zmian w kodeksie pracy, w prawie pracy. Zmiany te dotyczą i pracodawców, i pracowników. Staramy się o równowagę. Jest jeszcze jedna kwestia. Na Słowacji mamy jednopartyjny rząd większościowy, dlatego bardzo mocno wspieramy dialog społeczny, zapraszam do dyskusji pracowników, pracodawców, szkoły, kościoły, związki wyznaniowe, dyskutujemy nad podejmowanymi krokami. Wszyscy wiedzą, że mogą przedstawić swoje stanowisko. Powtarzam jeszcze raz: działania, które podejmujemy, nie są skierowane przeciw wzrostowi gospodarczemu, nie są skierowane przeciw przedsiębiorczości. W tym roku przewidujemy wzrost gospodarczy powyżej 2%. Podobny wzrost gospodarczy przewidujemy także w przyszłym roku, to będzie prawdopodobnie jeden z największych wzrostów gospodarczych w Unii Europejskiej.

Sądzi pan, że będzie pan miał również wsparcie opozycji w tym ambitnym planie doprowadzenia do stabilizacji gospodarki, finansów Słowacji?

Opozycja jest opozycją. Niestety w sytuacji podejmowania twardych i koniecznych działań stara się niekiedy zbijać na tym kapitał polityczny, ale w obecnej sytuacji mam jeden silny argument. Kiedy ich pytam: „Trzeba konsolidować budżet?”, odpowiadają: tak. „Czy należy walczyć o euro?”, odpowiadają:  tak. „Czy mamy zostać w Unii Europejskiej?”, odpowiadają: tak. Kiedy jednak podejmuję działania na rzecz konsolidacji, to spotykam się z atakiem. Wtedy stawiam im proste pytanie: „Jak byście to wy przeprowadzili? Jakie działania byście podejmowali, by zaoszczędzić w tym roku 500 milionów euro, a w przyszłym roku 1 miliard 800 milionów euro?”. I odpowiadają jasno, ponieważ jako prawica wiedzą jedno, że mogliby jedynie zwiększyć wyraźnie podatek VAT.

Krytycy pańskiej polityki powiadają, że jest pan populistą. Godzi się pan z takim określeniem?

Nauczyłem się już żyć z takim określeniem. Ale ktoś, kto obserwuje scenę społeczno-polityczną Słowacji, ten wie, że od chwili powstania mojego rządu w kraju zachodzą wyraźne zmiany zarówno w działaniu, zachowaniu rządu, jak i w relacjach z mediami, z partnerami zagranicznymi. Przypuszczam, że to określenie, o którym pan wspomniał, stopniowo przestaje mnie dotyczyć i staje się adekwatne bardziej w stosunku do niektórych polityków opozycji.

Porozmawiajmy o sytuacji gospodarczej Słowacji. Słowacja w dużym stopniu żyje z eksportu, to bardzo ważny element gospodarki pańskiego kraju. Jak w tej chwili ten eksport wygląda?

Eksport jest podstawą słowackiej gospodarki. Słowacja jest np. na pierwszym miejscu na świecie pod względem liczby produkowanych samochodów w przeliczeniu na głowę jednego mieszkańca. To niewiarygodne, że kraj, w którym mieszka 5,5 miliona ludzi, produkuje w tym roku niemal milion samochodów osobowych. Peugeot, Citroen, Volkswagen, Kia, Hyundai. Jeżeli ten przemysł pracuje, a jak na razie dobrze mu się wiedzie, to i gospodarka słowacka ma z tego profity. Jest to co prawda błędna orientacja naszej gospodarki, ale w obecnej chwili musimy z taką orientacją żyć. Eksport utrzymuje naszą gospodarkę. Wierzę, że produkcja samochodów ma dobre perspektywy i wiem to po rozmowach z przedstawicielami tych firm. Dlatego nie obawiamy się, by w roku 2012 i 2013 na Słowacji pojawiła się recesja. Oczekujemy raczej dodatniego wzrostu gospodarczego.

Niedawno pański kraj obchodził 20 lat swojej niepodległości. Co pan uważa za największe osiągnięcie podczas tego 20-lecia? Jakie stawia pan cele przed swoim krajem?

Na początku nikt nam nie wierzył, kiedy powstawała niezależna i samodzielna Republika Słowacka, wszyscy myśleli, że przyszłość ma jedynie Republika Czeska. Dziś z perspektywy Unii Europejskiej Słowacja jest krajem ustabilizowanym wewnętrznie, stabilnym pod względem politycznym, chociaż w Europie mamy do czynienia z kryzysem, to w porównaniu z innymi jesteśmy w pewnych sferach konkurencyjni. Mamy np. stosunkowo tanią, ale wykwalifikowaną siłę roboczą, wejście do Unii Europejskiej bardzo nam pomogło i poza Unią nie ma dla Słowacji przyszłości. Co musimy robić, myśląc o przyszłości? Musimy stopniowo zmieniać strukturę naszego przemysłu. Dzisiaj Słowacja jest przede wszystkim krajem przypominającym wielką montownię, a to jest zbyt mało. Musimy tworzyć miejsca pracy, w których więcej będzie tak zwanej wartości dodanej, w których ludzie będą wkładali w produkcję więcej wartości intelektualnej, żeby to nie była wyłącznie praca ograniczająca się do zdolności własnych rąk. Jeżeli to się nam nie uda, to w przyszłości mogą czekać Słowację trudności. Uważam, że to jest nasze największe wyzwanie.

W słowackich sklepach coraz więcej jest żywności pochodzącej z zagranicy. Co z rolnictwem, co z rolnictwem Słowacji? Będziecie je rozwijać?

Rolnictwo Słowacji nie jest z pewnością tak efektywne i tak duże, jak np. rolnictwo polskie. Wiem, jak duże znaczenie ma rolnictwo dla Polski. Jednocześnie jest mi przykro, że niejednokrotnie importujemy produkty i przetwory rolne, które w przeszłości sami wytwarzaliśmy. Teraz np. importujemy jabłka, ziemniaki, kapustę. Ludzie tego nie rozumieją, rolnictwo było niestety rugowane z obszarów wiejskich. Nowy minister rolnictwa robi w tej chwili wszystko, by w produkcji podstawowych produktów rolnych Słowacja była samodzielna i samowystarczalna. Ale to z pewnością będzie wymagało długiego czasu. Ja sam urodziłem się na wsi i wiem, że tam, gdzie były spółdzielnie rolnicze, tam rozwijała się kultura, tam rozwijał się sport, tam harmonijnie życie wsi łączyło się z pracą. Wieś musi być połączona z produkcją rolną. Oczywiście prawdą jest, że żywność można przywieźć z zagranicy, ale ktoś musi za to zapłacić. Tylko że płacimy wówczas za pracę, która wykonywana jest gdzie indziej, a nasi obywatele nie mają zatrudnienia. Dlatego wieś i rolnictwo muszą tworzyć całość.

Żaden kraj nie jest samotną wyspą, także Słowacja. Relacje pańskiego kraju choćby z krajami Grupy Wyszehradzkiej – czy pan widzi przyszłość dla tego czworokąta wyszehradzkiego, który przez pewien czas jakby prawie nie działał?

Myślę, że były okresy gorsze, np. przed kilkoma laty, gdy Grupa Wyszehradzka postrzegana była jako swoisty klub dyskusyjny. Teraz, kiedy dotyka nas kryzys zarówno w Unii Europejskiej, jak i w strefie euro, nasze relacje wewnątrz Grupy są bardzo dobre. Muszę w tym miejscu podkreślić znaczenie stosunków z waszym premierem, uważam go za bardzo pragmatycznego polityka. Tak samo dobre relacje mamy z Republiką Czeską. Unormowane zostały również stosunki z Republiką Węgierską, które były zawsze skomplikowane. Takie stowarzyszenie regionalne, jak Grupa Wyszehradzka, mają w Unii Europejskiej olbrzymią perspektywę. Jeśli cztery kraje mają jakieś wspólne stanowisko i będą walczyły o to samo w ramach Unii, to ich głos będzie znaczył więcej niż tylko jednego kraju. Myślę także, że należałoby wzmocnić współpracę naszych armii, dlatego rozmawiamy z Republiką Czeską nad wzmocnieniem współpracy w zakresie obronności. Łączy nas podobieństwo językowe, podobieństwo kultury i tradycji. Obecnie patrzę na przyszłość Grupy Wyszehradzkiej bardziej optymistycznie niż kilka lat temu.

Z pana inicjatywy na początku października odbędzie się w Bratysławie spotkanie przywódców państw Europy Środkowej. Czy pan sądzi, że można odbudować coś takiego, jak wspólnotę Europy środka?

5 października spotkam się w Bratysławie z 11 premierami. Nazywamy to spotkaniem przyjaciół polityki spójności. Mówiąc otwarcie, obawiamy się, że przy planowaniu budżetu Unii Europejskiej zajdzie potrzeba robienia oszczędności, to te oszczędności mogą zostać zrobione kosztem takich krajów, jak Słowacja, Polska, Republika Czeska, Węgry, a także Bułgaria i Rumunia. Chcemy wyraźnie powiedzieć Unii Europejskiej, że istnieją różnice regionalne, które należy wyrównywać za pomocą polityki spójności dzięki inwestowaniu w tę politykę pieniędzy. Dlatego sygnał, który chcemy wysłać z Bratysławy, jest jednoznaczny: jeżeli ma dojść do oszczędności w budżecie Unii Europejskiej, to niech dotyczą one wszystkich innych polityk unijnych, a nie tylko polityki spójności. To jest cel tego spotkania, w którym weźmie udział również szef Komisji Europejskiej, pan José Barroso.

Panie premierze,  i na zakończenie, jak pan sądzi, czy stosunki polsko-słowackie, te stosunki, które są w gruncie rzeczy bardzo dobre, będą się w dalszym ciągu tak dobrze rozwijały? My w Polsce czasami słyszymy, że tutaj pojawiają się głosy, że ta polska żywność, polski produkt, no, nie jest najlepszej jakości, że słowacki rynek nie chce przyjmować tych produktów. Sądzi pan, że to może wpłynąć negatywnie albo pozytywnie na nasze relacje?

W żadnym wypadku nie chciałbym zawężać relacji słowacko-polskich czy polsko-słowackich do jakości lub braku jakości produktów rolno-spożywczych, które docierają na Słowację z Polski. Polska jest naturalnym liderem grupy państw z tej części Europy i jest najsilniejszym krajem, ma najwięcej mieszkańców. Premier Polski pan Donald Tusk ma rację, kiedy mówi, że należy postępować pragmatycznie. Nasze stosunki są wspaniałe, nie mamy żadnych otwartych problemów, dlatego nie zajmujmy się problemami teoretycznymi. Spróbujmy rozwiązywać takie problemy, jak autostrady, połączenia kolejowe, wykorzystywanie terenów nadgranicznych dla rozwijania turystyki. Wykorzystujmy możliwości otwierania wspólnych przedsiębiorstw, bo to jest przyszłość zarówno dla Słowacji, jak i Polski. Nie mówiąc już o tym, że łączy nas pokrewieństwo kultury, bardzo podobne języki, którymi potrafimy się porozumieć. Dlatego nie chciałbym ograniczać kwestii naszych stosunków do jakości produktów rolnych.

Panie premierze,  dziękuję bardzo za spotkanie ze słuchaczami Pierwszego Programu Polskiego Radia. Jeszcze raz bardzo dziękuję za to spotkanie.

Również i ja dziękuję. Pozdrawiam wszystkich mieszkańców Rzeczypospolitej Polskiej i życzę im wszystkiego dobrego.

(J.M.)