Marek Mądrzejewski: Naszym gościem jest prof. dr hab. Andrzej Kowalski, dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Witam serdecznie.
Prof. Andrzej Kowalski: Dzień dobry.
Importowane mleko w Polsce? Czarna wizja. Chyba niemożliwe.
Tak, to jak się zmieniło, przecież jeszcze do niedawna byliśmy importerem netto nie tylko całej żywności, ale i mleka, od kilku lat 20–30% wyprodukowanego mleka, a właściwie trzeba byłoby mówić :głównie przetworów, eksportujemy.
Panie profesorze, przez 30 lat, mimo zapowiedzi likwidacji z 2003 i 2008 roku, w Unii Europejskiej obowiązywał system kwot mlecznych. Jakie były jego zalety?
Trudno mówić o zaletach. On został stworzony, żeby stabilizował ceny, a co za tym idzie – dochody.
Czyli konieczność.
Tak się wydawało, że to będzie konieczność, jeżeli uregulujemy w jakiś sposób podaż, podaż będzie przewidywalna, bo za każde przekroczenie kwoty trzeba było płacić karę i działało to w miarę skutecznie, to wtedy według ojców...
Założycieli czy pomysłodawców.
...założycieli, pomysłodawców miał być to świetny pomysł. Praktyka pokazała, że zarówno w okresach koniunktury, jak i dekoniunktury, kwoty swojej roli nie spełniały albo spełniały w sposób bardzo nieduży. Jeżeli patrzymy na ciągi liczbowe z wielu lat, to wyraźnie widać. Stąd po kilku latach funkcjonowania kraje członkowskie pochyliły się, tak jak każdy instrument wspólnej polityki rolnej oceniają, i na początku przy dużych oporach Komisja lansowała konieczność zniesienia kwot i w miarę upływu czasu coraz więcej krajów przekonywało się albo ulegało argumentom, że te kwoty nie działają, trzeba uwolnić, żeby każdy kraj mógł produkować tyle, ile jest w stanie wyprodukować dobrej jakości, a należy poszukać innych instrumentów, które będą wspomagały rolników, ale także mleczarnie, w okresach, kiedy te ceny spadają bardzo nisko, nie pokrywają kosztów wytwarzania.
Polska wstępowała do Unii i trafiła na stan zastany. Jak sobie radziła od początku w tym?
Trzeba powiedzieć, że do końca walczyliśmy, żeby te kwoty były jak największe, nawet w Polsce wielu ekonomistów rolnych nie wierzyło, że będziemy w stanie je wykorzystać. Ostatnie lata pokazały, że problem jest nie z wykorzystaniem kwot w skali kraju, a z nadprodukcją, czyli z karami...
I te kary rosną, rozumiem, bo za rok rozliczeniowy ostatni jest największa rzeczywiście.
Tak, ten rok... No właśnie, i tu jest pewien problem, dlatego że rolnicy bardzo często pytają: jak to, to miały być zniesione kwoty, a my musimy płacić kary za przekroczenie. No, niestety, przy każdej reformie czy przy każdym działaniu jest tak: jak dochodzimy do zmiany, no to muszą obowiązywać te same zasady dla wszystkich. Oczywiście, one są znacznie boleśniejsze dla Polski, która rozwijała się, rozwijała produkcję, w stosunku do innych krajów, które miały te kwoty mniej więcej na poziomie zaspokajającym popyt wewnętrzny i zewnętrzny...
Ale dodajmy tutaj jedno – wczoraj weszła w życie regulacja dopuszczająca rozłożenie na raty kar za przekroczenie kwot mlecznych. I jakie są najważniejsze założenia tej regulacji?
To jednym zdaniem można powiedzieć. Inaczej wygląda sytuacja, jeżeli płacimy od razu całą należność, wszystko jedno, czy to jest kwota kary, czy czegokolwiek innego, inaczej jeżeli zapłacimy i bez odsetek w ciągu 3 lat...
Od jutra Unia znosi kwoty mleczne i pozwala rolnikom na produkcję mleka bez ograniczeń. Unijny komisarz ds. rolnictwa i rozwoju obszarów wiejskich Phil Hogan powiedział, że likwidacja systemu kwot mlecznych jest dla Unii zarówno wyzwaniem, jak szansą. Wyzwaniem dlaczego?
No bo wszyscy się martwimy, co będzie, czy nie będzie, szczególnie w tych pierwszych miesiącach, chaosu, bo zawsze, jak coś się zmienia, to wtedy fundusze spekulacyjne wchodzą, te podmioty, które mają wyższą siłę ekonomiczną, wykorzystują słabsze. Więc tu rzeczywiście ktoś, kto nie zna tego rynku, mógłby powiedzieć, że to może przebiec zupełnie gładko, chociaż i takiej sytuacji nie wykluczam. Natomiast jest duże prawdopodobieństwo, że te wahania będą większe niż dotychczas.
No dobrze, a szansa to co? Nowe miejsca pracy? Zwiększenie eksportu?
Panie redaktorze, to chyba...
Dlaczego to robimy jako Unia?
Znaczy proste pytanie. Rolnicy się bardzo boją, to już słychać było w głosach rolników, a jednocześnie do tej pory rolnicy narzekali, że nie mogą się rozwijać, wykorzystywać (...) bo ma kwotę, jeżeli przekroczy, to musi zapłacić karę albo musi tę kwotę kupić. Więc tutaj...
Czyli jak by nie było, jego opłacalność się zmniejsza.
Zmniejszy. I tu jest jakby pewna niespójność – nie chcę uwolnienia, a jednocześnie wiem, że kwoty hamują mój rozwój.
No dobrze, to zapytajmy w takim razie, kto chce uwolnienia, a kto nie chce, ponieważ ci producenci mleka są różni – mali, wielcy, na terenach łatwych, na terenach trudnych.
Panie redaktorze, to znaczy tak – ja nie wiem, co to jest małe gospodarstwo i duże, bo czy mówimy o hektarach, ilości sztuk czy efektywności, o sile ekonomicznej? Teraz rzadziej posługujemy się miarą hektarów, bo to już jest przestarzała miara. Silne ekonomicznie, te, które zainwestowały, a jeszcze daj Panie Boże, spłaciły kredyty wcześniej, to myślę, że mogą spokojnie patrzeć przynajmniej na kilka czy kilkanaście najbliższych lat. Natomiast w bardzo trudnej sytuacji są gospodarstwa małe, ale też od dawna mówiliśmy, że te gospodarstwa wydawałoby się kiedyś jeszcze, przynajmniej za mojej pamięci, jak ktoś na wsi miał trzy krowy, to już był potentatem. W tej chwili w wielu regionach mówi się, że trzydzieści to jest stanowczo za mało i jak porównujemy się z naszymi konkurentami. Więc tu nie jest prosta odpowiedź. To jest kwestia też siły mleczarni, która albo będzie pomagała w trudnym okresie, albo będzie wykorzystywała tę zawieruchę. Więc tych czynników jest bardzo, bardzo dużo. Natomiast w najgorszej sytuacji na pewno są ci, którzy jeszcze są w okresie modernizacji gospodarstwa...
Jeszcze mają kredyty.
...mają kredyty i będą spłacać. Więc te osoby rzeczywiście muszą bardzo uważnie śledzić, co się dzieje na rynku, jak inwestować, co zmieniać w gospodarstwie, bo w każdym najlepszym też można jeszcze coś ulepszyć. A że jest to bardzo kapitałochłonny sektor, no to wystarczy wejść do obory... ja nie wiem, czy nawet można powiedzieć do obory. Do hali, do laboratorium, bo często to już tak...
Tak, nieraz tak wyglądają rzeczywiście. Aż wstyd byłoby wejść bez specjalnej odzieży.
A i rolnik nie wpuści pana, bo zdaje sobie sprawę z zagrożenia, jeżeli nie będzie się przestrzegało przepisów, też kosztownych, też wpływających na koszt wyprodukowania jednego litra. Więc tych wyzwań jest bardzo dużo i nie można wykluczyć żadnej sytuacji. Ale nie wiem, czy później starczy czasu. Ja uważam, że jest bardzo podobna sytuacja jak przed przystąpieniem do Unii. Też wiele osób mówiło: a będziemy rajem surowcowym, a będziemy sprowadzali żywność. Proszę, byliśmy importerami netto, jesteśmy poważnym eksporterem, nie tylko w mleku. W drobiu, w owocach, warzywach, nie ma embarga. Tak że myślę, że...
No, wiele firm, i to takich światowych, producentów serów na przykład, francuskich producentów serów, nie tylko bazuje na polskim mleku, ale tutaj zbudowało swoje fabryki, na Mazurach choćby.
Tak, ale przede wszystkim to jest polski sektor, polskie spółdzielnie. I one... właściwie jedna duża firma zagraniczna została... nie będę wymieniał nazwy, bo nie wolno...
Jasne.
...a tak głównie spółdzielnie mleczarskie decydują o tym, co jemy. I o serach. To nie z naszego surowca, my też konkurujemy serami, tą galanterią, dojrzewającymi na rynku francuskim i holenderskim. Proszę sobie wyobrazić, czy to było do pomyślenia kilka lat temu...
Nie było do pomyślenia.
...że Francuzi będą jedli nasze sery?
Panie profesorze, nie było do pomyślenia. Ten optymizm hodujmy. Dziękuję serdecznie. Naszym gościem był prof. dr hab. Andrzej Kowalski.
Dziękuję bardzo.
(J.M.)