Daniel Wydrych: W naszym studiu ksiądz Dariusz Marczak, dyrektor Caritas Diecezji Warszawsko–Praskiej. Witamy w Sygnałach.
Ks. Dariusz Marczak: Witam.
To może ksiądz nam pomoże.
Postaram się.
Pomoże rozstrzygnąć spór, bo dziś razem ze słuchaczami radiowej Jedynki próbujemy rozstrzygać spór, taki odwieczny spór o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy i odwrotnie – świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenie.
No tak, co ważniejsze, tak? Trzeba by wrócić do początków, bo tajemnica świąt Wielkanocy mówi nam o godności ludzkiego życia, o wartości tego ludzkiego życia i o tym, że przeznaczeni jesteśmy do życia wiecznego. Ale ono ma gdzieś swój początek, tam gdzieś też w dziejach stworzenia, kiedy Bóg nas postawił już w raju. Później trochę narozrabialiśmy przez grzech pierworodny, no i Pan Bóg szukał sposobu, jak to wszystko odkręcić. Ale żeby było zmartwychwstanie, musiało być najpierw narodzenie Jezusa, czyli wcielenie, przyjęcie w ogóle ludzkiego ciała, żeby w tym ludzkim ciele doświadczyć cierpienia, później umrzeć w tym ludzkim ciele i zmartwychwstać, czyli to ciało wydobyć z grobu, żeby ono żyło, pokazać, że jest nieśmiertelne, że człowiek, że to nasze przeznaczenie jest nieśmiertelne. Dlatego myślę, że ta odwieczna właśnie kłótnia, które święta są ważniejsze, ona tak nie do końca ma sens, bo one oba te święta nam pokazują po prostu, kim jesteśmy i do czego jesteśmy przeznaczeni. O tym mówi nam Jezus Chrystus.
Z teologicznego punktu widzenia wydaje się jednak, że dyskusja jest rzeczywiście bezzasadna, bo dla chrześcijan, i to zresztą Kościół powtarza, ważniejsze są święta Wielkiej Nocy.
No tak, bo mówimy o odkupieniu człowieka, ale w to odkupienie jest wpisane również i wcielenie. Bez tego wcielenia odkupienia by nie było. Chociaż Pan Bóg pewnie by znalazł jakiś inny jeszcze sposób, gdyby Maryja nie odpowiedziała na zaproszenia anioła, na zwiastowanie, pewnie Pan Bóg by szukał innego sposobu. Ale tak się to dokonało i tak to rzeczywiście przeżywamy.
Historyk z Uniwersytetu Śląskiego dr Jacek Kurek przekonuje, że większość z nas woli jednak te zimowe święta, bo niosą ogromny i pozytywny ładunek emocjonalny, a nie są tak wielkim wyzwaniem dla naszego sumienia, jak Wielkanoc.
No tak, no bo łatwiej nam się wzruszyć, tak pozytywnie wzruszyć, ja broń Boże nie myślę tutaj o niczym negatywnym, przy choince, przy tych pięknych kolędach, jeszcze się obdarowujemy prezentami, jest to takie piękne przeżywanie też Pasterki, w nocy idziemy. Łatwiej się tam wzruszyć niż przy pustym grobie, bo kiedy przychodzimy, jest pusty grób, no to jest pustka, tak? Ale właśnie ta pustka nam o czymś mówi, że nie tu i nie teraz się wszystko kończy, nie tutaj ma wszystko swoją istotę, tylko o czymś więcej chcemy rozmawiać, coś więcej przeżywać, że jesteśmy przeznaczeni do życia wiecznego.
Pewnie też postrzeganie jednych i drugich świąt zmienia się z wiekiem. Ksiądz, podejrzewam, jako dziecko wolał tak jak ja te święta Bożego Narodzenia.
Nawet mogę powiedzieć o takiej swoje wpadce pewnej w dzieciństwie, na lekcji religii właśnie, gdzie siostra prowadząca zajęcia też właśnie pytała nas, co jest ważniejsze, które święta, no i według takiego dziecięco przeżywania wydawało mi się, że Boże Narodzenie, bo jest takie piękniejsze i chyba nawet więcej wolnego wtedy było w szkole. Więc to tak się łączyło z takim doświadczeniem.
Jest pewnie księdzu znany pewien wiersz księdza Twardowskiego Wielkanocny pacierz. „Nie umiem być srebrnym aniołem ni gorejącym krzakiem, tyle Zmartwychwstań już przeszło, a serce mam wciąż byle jakie”.
I dlatego co roku to Zmartwychwstanie przeżywamy, co roku przygotowujemy się do tego. Zawsze przed Zmartwychwstaniem jest 40 dni Wielkiego Postu, to jest maraton, to jest pewien czas, który trzeba w sposób wyjątkowy przeżyć, trochę się zagłębić i to w to najtrudniejsze, najpoważniejsze miejsce, czyli do swojego serca, do swojej głębi, zapytać o pewne rzeczy, co mi spowszedniało, co mi w ciągu tego roku przeleciało między palcami, o czym zapomniałem, no i wrócić znowu do istoty, znowu sobie przypomnieć: człowieku, to dla ciebie wszystko się dokonało, wszystko dla ciebie. To umieranie na krzyżu, cierpienie Chrystusa i później pusty grób jest dla ciebie, by pokazać ci właśnie, kim jesteś i jak Bóg, ja o ciebie walczę.
No i pod tymi słowami księdza Twardowskiego chyba każdy z nas mógłby się podpisać, bo to jest przecież o mnie, o tobie.
O każdym z nas, tak, o każdym z nas i o tym bogatym, i o tym biednym, i o tym, który pamięta, po co te święta i o tym również, który może gdzieś tam zapomniał.
A z księdza obserwacji wynika, że człowiek współczesny – zabiegany, zapracowany – stara się obchodzić jednak tę tradycję świąt Zmartwychwstania?
Tak, stara się...
Stara się.
Tak, stara się, gdzieś tam próbujemy. To widać właśnie w tym zabieganiu też, tak? Jeszcze mnóstwo obowiązków, ale gdzieś tam jakieś przypomnienie, to jeszcze trzeba zrobić. Z tym, że gdzieś nam się gubi jakby istota ta wewnętrzna tego wszystkiego i pozostaje ta zewnętrzna otoczka. Mamy pomyte okna, mamy wysprzątany dom czy o to zabiegamy, trzeba jeszcze zrobić zakupy, przygotować, baby wypiec i inne rzeczy, a gdzieś gubi się to, co najistotniejsze, to, co powinno się dokonać w środku człowieka.
Wielkanoc to od strony logistycznej w Kościele to jest taka dość skomplikowana sprawa. Mówię o tym, bo tak – Wielki Czwartek, trzeba przygotować grób, później Wielki Piątek, Droga Krzyżowa, Sobota święconka, później święcenie ognia, wreszcie msza rezurekcyjna. Mówię o tym wszystkim dlatego, że tak zastanawiam się, jak ksiądz jest w stanie pogodzić obowiązki kapłana z obowiązkami szefa Caritas Diecezji Warszawsko–Praskiej.
No, biskupi, którzy nas stawiają na tych stanowiskach, też jakoś przewidują, że tych obowiązków będzie więcej. Ja natomiast przyznam, że jako ksiądz staram się też te dni przeżywać i po kapłańsku, i z ludźmi, i zawsze gdzieś tam też dążę do tego, by w tych dniach być przy jakiejś parafii. I cieszę się, że mogę też jako ksiądz sprawować w tych dniach liturgię i Wielki Czwartek razem z biskupem w katedrze o dziesiątej, wtedy, kiedy, jak to się mówi trochę popularnie, księża odnawiają swoją gwarancję, czyli odnawiamy przyrzeczenia kapłańskie, później liturgia Wieczerzy, czyli dotknięcie Wieczernika, spotkania Chrystusa, który zaprosił swoich uczniów do Wieczernika, najbliższych przyjaciół, i tam zdradził im tajemnicę, co się ma dokonać. Najpierw im ofiarował Eucharystię, tam ustanowił też sakrament Kapłaństwa, to jest dla mnie bardzo ważne jako księdza, bo to jest przypomnienie, kim jestem i po co zostaliśmy powołani.
ielki Piątek, tak, to szczególny wieczór, przeżywanie liturgii Męki Pańskiej, też w parafii z ludźmi, uczestniczenie w tej długiej Ewangelii, opis Męki Pańskiej, ale też adoracji Krzyża, która też nam o czymś mówi ważnym, istotnym.
No i dzisiaj taki dzień, gdzie będziemy święcić pokarmy, my też na swój sposób, taki, bym powiedział, w Caritas to organizujemy, bo zapraszamy ludzi, którzy nie wiem, czy gdzieś tam dotrą z tym wymiarem religijnym, chrześcijańskim, a nawet i takim technicznym, czy będą mieli koszyczek, żeby pójść i poprosić o poświęcenie w kościele. Więc zapraszamy do naszej jadłodajni. Będą przygotowane wszystkie pokarmy, które tradycyjnie do koszyka się wkłada. Przyjedzie ksiądz biskup, ksiądz biskup Marek Solarczyk, poświęci te pokarmy i razem z nimi usiądziemy też do stołu, żeby z nimi takie śniadanie wielkanocne spożyć, żeby pokazać, na czym to polega.
A jak długo trwają przygotowania do takiego śniadania? Bo to może być nawet ponad tysiąc osób.
Tak. No, logistycznie to trwa rzeczywiście długo, to już kilka miesięcy wcześniej musimy mieć ustalone, kto nam co dowiedzie, zamówione, sklepy, ale to już jest wypracowane przez lata, tak że tutaj sobie jakoś z tym radzimy, a później techniczne przygotowanie. Ta nasza jadłodajnia mieści się na tyłach Dworca Wschodniego przy ulicy Lubelskiej. Nie jest to wielkie pomieszczenie, bo tam naraz możemy przyjąć 60 do 100 osób, jeśli będzie więcej, będziemy rotacyjnie ich wszystkich tam gościć. Wczoraj wydaliśmy 1500 takich paczek z produktami spożywczymi świątecznymi, tak, żeby ci, którzy zechcą sobie w domu sami gdzieś tam przygotować, również troszeczkę chemii takiej codziennej, osobistej, żeby też jakoś do tego święta się przygotować.
Nie wiem, czy ksiądz wie, ale to już prawie ćwierć wieku.
Tak, prawie ćwierć wieku.
29 kwietnia miną 23 lata od powołania Caritas Diecezji Warszawsko–Praskiej. Na waszej stronie można przeczytać, że „niesiecie na wielu płaszczyznach pomoc ludziom potrzebującym”. To jest bardzo ogólne stwierdzenie.
Ogólne, bo co można powiedzieć w kilku zdaniach, kiedy się robi taką zajawkę o sobie? My w ramach naszej diecezji prowadzimy 40 placówek, różnych placówek. To są placówki począwszy od „okna życia”, poprzez placówki dla dzieci, młodzieży, dorosłych, niepełnosprawnych, upośledzonych, no i tak we wszystkich tych rzeczywiście etapach ludzkiego życia uczestniczymy.
Program „Skrzydła” na przykład znalazłem na stronie internetowej. Jego celem jest zwiększenie szans edukacyjnych najuboższych uczniów. Projekt „W rodzinie siła” to jest organizowanie różnorodnych form wsparcia dla rodzin przez rozwijanie zróżnicowanych form wsparcia rodziców.
No tak, bo tych problemów ludzkich jest rodzinnych, domowych, czasami rodzice sobie z czymś nie radzą, a czasami dziecko sobie z czymś nie radzi, a czasami potrzeba też miejsca, gdzie przyjdzie babcia, która powie, że nie wie, jak z wnukiem rozmawiać i szuka rozwiązania tego problemu. Czyli potraktowanie człowieka i rodziny niejako całościowo. „Skrzydła” to taki szczególny program, gdzie chcemy dodać skrzydeł dzieciakom, które chciałyby wzlecieć, a nie zawsze potrafią, czasami brakuje środków finansowych, żeby dzieci miały porządne przybory szkolne, podręczniki, z których będą korzystać. W tym trzeba pomagać.
Wspierać was można na dwa sposoby: duchowo...
To bardzo ważne.
...i finansowo.
I finansowo, również bardzo ważne.
Jeszcze wracając na moment do świąt, bo nieodłącznie wiążą się z tą wspomnianą przeze strawą i dla ducha, i dla ciała, czego ksiądz sobie na pewno nie odmówi w tej święta?
Czego ksiądz sobie nie odmówi... No, nigdy sobie takiego pytania nie zadałem osobiście, ale czego sobie nie odmówię... Chyba tego, do czego zachęcam wszystkich, żeby jakoś skupić się nad istotą tych świąt, nie zagubić w tym wszystkim, co jest najistotniejsze, że coś dla mnie wyjątkowego się dokonało, coś, co budzi taką nadzieję w codziennym życiu. W życiu każdego człowieka – i tego, który nie ma domu, i tego, który szuka jakiegoś szczęścia, nie ma pracy, a tego również, który coś ma, ale też szuka istoty, bo wiadomo, w tym wszystkim się to nie wyczerpuje. Istoty tego naszego przeznaczenia, nadziei, że jest coś więcej, że różnie może być na tym świecie, czasami jesteśmy na wozie, czasami pod wozem, mamy takie doświadczenia, inne, pozytywne, negatywne, ale jest jakaś nadzieja, bo święta wielkanocne mówią nam o naszym przeznaczeniu. Naprawdę Raj jest, jest on otwarty, Chrystus nam przywrócił godność tego najważniejszego stworzenia, które Bóg powołał do istnienia, z którym chciał przebywać razem, chciał tego zjednoczenia. No to się nam wszystko rozsypało w momencie grzechu i rozsypuje się za każdym razem, kiedy my grzeszymy. Ale jest ten sposób, Boży plan odkupienia, który to naprawia i który nas wszystkich zaprasza i wprowadza. Człowieku, ja na ciebie czekam, chcę ciebie w Raju.
No to lepszej puenty chyba sobie nie można było wyobrazić. Wszystkiego dobrego na święta.
Dziękuję. Wszystkim również składam najlepsze życzenia.
(J.M.)