Krzysztof Grzesiowski: Wicemarszałek Sejmu Rzeczpospolitej Eugeniusz Grzeszczak, Polskie Stronnictwo Ludowe. Dzień dobry, panie marszałku.
Eugeniusz Grzeszczak: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.
Sądzi pan, że pani premier Ewa Kopacz ma rację, mówiąc o Radosławie Sikorskim, że jeszcze zatęskni za polityką?
Myślę, że nie tylko zatęskni, ale być może i wróci do polityki. Ta decyzja, którą podjął, zaskoczyła wszystkich, bowiem przecież mamy takie przykłady, np. premier Jerzy Buzek, który też przez pewien moment zdystansował się od polityki i miał swój wielki powrót. Myślę, że temperament polityczny, a poza tym fakt, że Radosław Sikorski był przez 7 lat ministrem spraw zagranicznych w rządzie koalicyjnym, następnie marszałkiem, to jest polityk bardzo znany i rozpoznawalny nie tylko przecież w Polsce, ale w Europie i na świecie. W związku z tym chyba byłoby... jest to pewną stratą, że tego rodzaju osobowość odsuwa się od polityki. Mam takie przekonanie wewnętrzne, bo poznałem Radosława Sikorskiego, jego taki temperament polityczny, osobowość, że to sformułowanie, jak to pani premier określiła, że zatęskni za polityką, jest chyba adekwatne.
To wewnętrzna rozgrywka w Platformie? Decyzja marszałka Sikorskiego to efekt właśnie takiej rozgrywki? Jak pan sądzi?
To znaczy myślę, że tutaj mieliśmy okazję jak gdyby wsłuchiwać się w pewne motywacje, że rezygnuje z marszałka, jest przecież wiceprzewodniczącym partii. Jeżeli podjął taką decyzję, uznając, że jest to dla dobra partii, no to znaczy, że podjął taką męską decyzję. Natomiast nie twierdzę, żeby to był wynik jakiejś szczególnej rozgrywki, aczkolwiek kwestia obsady list wyborczych budzi różne emocje, nie tylko w Platformie, tylko myślę, że we wszystkich ugrupowaniach, a to jest ten okres. Więc jeżeli te kontrowersje sprawiły, że podjął taką decyzję, no to można powiedzieć, że jak gdyby uznał, że te racje interesu politycznego ugrupowania są wyższe i odsunął się na pewien czas, myślę.
Czyli co, że jeśli nie będę jedynką w okręgu X, to ja państwu dziękuję i robię sobie przerwę? To tak to należy rozumieć?
To znaczy ja myślę, że Radosław...
Przecież jestem dobry, miałem duże poparcie w poprzednich wyborach, a teraz kto inny ma być, tak?
To prawda...
Na tej zasadzie?
Startował zawsze z okręgu, w którym mieszka, choć jest to polityk tak rozpoznawalny, że mógłby startować z różnych innych okręgów, aczkolwiek prawdopodobnie podjął taką decyzję, że jeżeli chce startować, to chce startować z tego okręgu, a jeżeli nam się wytworzyły jakieś kontrowersje... Ja nie mam wiedzy, bo przecież jestem członkiem Polskiego Stronnictwa...
Tylko spekulujemy.
Tylko spekulujemy, panie redaktorze.
A pan, panie marszałku, będzie startował w wyborach?
Tak, w poniedziałek mieliśmy konwencję w okręgu numer 37, to jest konińsko–gnieźnieński, to jest okręg, w którym mieszkam, i ustaliliśmy liczbę kandydatów. Jest to okręgu 9–mandatowy, a więc 18 kandydatów, i w głosowaniu jednoznacznie zdecydowano, że będę liderem listy.
I to jest ten sam okręg, z którego pan startował w ostatnich wyborach?
Tak.
Nic się nie zmienia.
We wszystkich wyborach...
Nie przenosi się pan do innego.
Nie, nie przenoszę się do innego. Zresztą my w Polskim Stronnictwie Ludowym nie mamy takiego zwyczaju bycia spadochronami...
Czyli jak ktoś już raz został w tym okręgu jedynką, tak do końca życia politycznego tą jedynką jest.
Nie, panie redaktorze, jak ktoś mieszka w tym okręgu, to tego okręgu, z którego startuje, to tego okręgu nie zmienia. To raczej taką regułę stosujemy.
Czyli można by powiedzieć, no bo to emocje budzi takie budowanie list wyborczych, że ludowcy tak jakoś spokojniej w tym przypadku, tak? Że wszystko już jest ustalone? I nastąpi zamknięcie całej sprawy.
W momencie ogłoszenia wyborów rozpoczęliśmy kampanię. My byliśmy do niej przygotowani, oczywiście, na listach wyborczych, bo to jest oferta wyborcza, staramy się postawić ludzi, którzy mają określony dorobek środowiskowy, dorobek zawodowy, a więc są to również samorządowcy, to są ludzie... nie tylko przecież rolnicy, ale związani ze środowiskiem, są to lekarze, praktycznie ta oferta jest bardzo szeroka, bowiem poprzez dobór kandydatów na te listy uznajemy, że możemy w ten sposób uzyskać to większe poparcie społeczne, a przecież o to chodzi.
A czy któryś ze znanych polityków Polskiego Stronnictwa Ludowego nie będzie startował w tych najbliższych wyborach?
Znaczy nie wiem, czy pan ma na myśli tą deklarację Waldemara Pawlaka, który powiedział, że będzie startował...
Ale do Senatu.
Tak, do Senatu. W tym momencie nie było takiej deklaracji, aczkolwiek... Nie, jest deklaracja Stanisława Kalemby, który jednoznacznie zdeklarował, że nie będzie już startował w tych wyborach, tą decyzję, że tak powiem, podał publicznie i tutaj mamy już pewność, że Stanisław Kalemba, poseł wielu kadencji z Wielkopolski, również minister rolnictwa, podjął taką decyzję.
Panie marszałku, jeśli nic się nie zmieniło i nie zmienia, i nie zmieni, to w piątek Sejm czeka ciekawe głosowanie – wybór rzecznika praw obywatelskich.
Tak.
Klub PSL miał spotkanie wczoraj z panem Adamem Bodnarem, który kandyduje na ten urząd. I jak? Jak to wyglądało?
Klub miał spotkanie, pan Adam Bodnar przyszedł, poprosił o tego rodzaju spotkanie, no, powiedział, wyjaśnił parę kontrowersji, które się wokół niego pojawiło. Było sporo pytań do kandydata na rzecznika. No i powiedziałbym tak: tutaj nie będzie żadnej dyscypliny klubowej w tym względzie, to posłowie zdecydują, czy będą popierać bądź nie tą kandydaturę.
Bo mamy tak: panią Zofię Romaszewską...
To prawda.
...rekomendowaną przez Prawo i Sprawiedliwość, i pana Adama Bodnara, to była wspólna inicjatywa Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Pan powiada, że PSL dyscypliny nie wprowadzi, ale, ot, choćby dzisiejsza Rzeczpospolita cytuje anonimowo, jak to zwykle bywa przy takich okazjach, jednego z polityków PSL-u, posłów, który mówi, że przychylności ludowców jednak pan Adam Bodnar nie zyskał. Czy pan podpisałby się pod takim zdaniem?
To znaczy powiedziałbym tak: były bardzo konkretne pytania, między innymi pan kandydat na rzecznika powiedział, że jego osobiste poglądy to jest jedna kwestia, które oddziela od tego, że w przypadku pozytywnego wyboru jako rzecznik jakoby te poglądy nie powinny mieć wpływu na jego działalność. Tutaj wyraźnie, że tak powiem, posłowie nie zgodzili się z taką kwestią, że osobistych poglądów nie można zostawić w domu tak po wyjściu do pracy, bowiem te osobiste poglądy mogą i powinny mieć wpływ, i mogą mieć wpływ na działalność. To jest po pierwsze. Po drugie – tak jak pan redaktor zauważył, podpisów poparcia z Polskiego Stronnictwa Ludowego do tej kandydatury nie było, w związku z tym tutaj nie mamy żadnych zobowiązań w kwestii podejmowania decyzji. Jak powiadam, było wiele pytań, pytań takich, które wcześniej wzbudzały pewne kontrowersje wokół tej kandydatury. I decyzja klubu jest taka, że tutaj nie ma żadnej dyrektywy w kwestii głosowania.
Ale podobno posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego myśleli, czyli brali pod uwagę możliwość, że tą osobą, na którą przyjdzie im głosować i którą by zaakceptowały, jest pan Sławomir Piechota, poseł Platformy. Czy to prawda?
Powiedziałbym tak: były takie dyskusje i myślę, że w klubie Polskiego Stronnictwa Ludowego ta kandydatura Sławomira Piechoty, posła, który jest znanym posłem, który zajmuje się obszarem spraw społecznych, socjalnych, wywołałaby absolutnie większą akceptację do tej kandydatury w klubie, tak jak pan redaktor określił, byśmy uzyskali.
Rozumiem, że do głosowania dojdzie, prawda?
Dojdzie do głosowania, tak.
Załóżmy, że obie osoby nie uzyskają stosownego poparcia. I co wtedy? Od początku wszystko? Nowe kandydatury?
Tak, wtedy mamy do czynienia z rozpoczęciem kolejnej (...)
Trzeba będzie znowu zbierać podpisy z poparciem, tak?
Tak, nowe kandydatury.
A to wystarczy kadencji, żeby to załatwić?
No, myślę, że jeszcze jest 5 posiedzeń Sejmu, bo będzie posiedzenie w październiku również. Tak że jest to wystarczający okres czasu, aby... No ale trudno spekulować w tej chwili, bo to w piątek będzie przesądzone o tym w głosowaniu.
Panie marszałku, jako że ta sprawa budziła nieco emocji na szczytach władzy, na szczytach koalicji, mamy już potwierdzenie za sprawą decyzji Rady Ministrów o przyjęciu 2000 uchodźców z Bliskiego Wschodu i z Afryki, z Erytrei, konkretnie rzecz biorąc. Gość naszego programu PR24 wczoraj, pan Piotr Ślusarczyk z portalu euroislam.pl, powiedział coś takiego, że przyjęcie uchodźców to próba postępowania wbrew woli społeczeństwa, 70% Polaków nie popiera sprowadzania do Polski uchodźców, to kolejny objaw separacji władzy od opinii publicznej. Co pan o tym sądzi?
To znaczy jest to bardzo... problem, który jak gdyby był chyba zbyt mało dyskutowany w przestrzeni publicznej. Kwestia tych nowych wyzwań, przed jakimi stanęła Unia Europejska, bo polityka sąsiedztwa, wcześniej niejako ustalona jako polityka Unii Europejskiej, ona nie przewidywała tych nowych wyzwań. To, co się zdarzyło w Afryce Północnej, ale również i na Wschodzie, bo przecież Ukraina to są kierunki, gdzie ta fala emigrantów zmierza w kierunku Europy, Polska jest również krajem skrajnym, w związku z tym ta fala uchodźców z Ukrainy, bo przecież niepokoje na Ukrainie w ogóle nie ustają, tylko wręcz eskalacji można spodziewać się, już mieliśmy falę uchodźców z Ukrainy. Myśmy zawsze w Unii Europejskiej stawiali ten problem, że my mamy tutaj... jesteśmy krajem krańcowym wschodnim, ten kierunek, ale jeżeli oczekujemy solidarności, polityki solidarnej Unii Europejskiej w stosunku choćby do emigrantów z Ukrainy, w stosunku do polityki energetycznej, co jest w naszym interesie, to też musimy jakoś pozytywnie zareagować na kwestie, które stawiane były przez Unię Europejską od dłuższego czasu. I tutaj ta deklaracja, że przyjmiemy tych uchodźców, jest deklaracją, która pokazuje naszą solidarność, aczkolwiek oczywiście jest to problem, tego problemu...
Czy my jesteśmy w ogóle, panie marszałku, przygotowani? Takich ośrodków, w których mogą przebywać uchodźcy, jest 11. Mówimy o grupie 2000 osób. Nie wiemy, czy to będzie jednorazowy przyjazd, że nagle przyjedzie do Polski 2000 osób. Istnieją te obawy, kto wśród nich będzie, sprawdzenie tych osób i tak dalej, i tak dalej. No i potem reakcja. 2000 osób jak na trzydziestosiedmio–ośmiomilionowy kraj to jest praktycznie nic.
To prawda...
To jest liczba niezauważalna, ale jednak opinia publiczna reaguje tak jak reaguje.
Panie redaktorze, bardzo istotny problem pan narysował, że właśnie te 2000 osób to jest bardzo niewiele, aczkolwiek trzeba tej społecznej edukacji w tej kwestii. Nie przyjadą od razu, bo to jest niemożliwe, będzie to w ciągu 2 lat. To po pierwsze. Po drugie Unia Europejska będzie refundowała koszty. A po trzecie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych intensywnie pracuje, aby te ośrodki dla uchodźców wskazać, przygotowanym być. A poza tym jeszcze te decyzje będą podejmowane w oparciu o służby, które będą mogły podjąć decyzję, kto może przyjechać, a kto nie, czyli dokonać pewnego wyboru. Ale również wybór będzie po tamtej stronie, bowiem tutaj na siłę żadnych uchodźców się nie sprowadza, mogą wybrać również inne kraje. Czyli ten proces w moich przekonaniu będzie nieco łagodniejszy, aczkolwiek wymaga, aby w przestrzeni publicznej była na ten temat dyskusja, objaśnienie, pokazywanie, jak to wygląda, jakie są motywy i dlaczego.
Dziękujemy za spotkanie i za rozmowę, panie marszałku.
Dziękuję.
Wicemarszałek Sejmu Rzeczpospolitej, pan Eugeniusz Grzeszczak, był gościem Sygnałów dnia.
JM