Polskie Radio

Sygnały Dnia 19 czerwca 2017 roku, rozmowa z Markiem Jurkiem

Ostatnia aktualizacja: 19.06.2017 08:15
Audio
  • Marek Jurek o zamachu w Londynie oraz polskiej polityce ws. uchodźców (Sygnały dnia/Jedynka)

Piotr Gociek: Europoseł Marek Jurek, prezes Prawicy Rzeczpospolitej.

Marek Jurek: Witam panów, witam serdecznie państwa.

Obserwujemy od wczesnych godzin rannych kolejne niepokojące obrazy z Londynu. Tym razem... Ja nie chcę przesądzać, bo policja bardzo jest oszczędna w słowach brytyjska, ale mówi się o tym, że incydent, poważny incydent, mówi brytyjska policja, a przedstawiciele londyńskich muzułmanów mówią wprost, że to oni tym razem padli ofiarą ataku terrorystycznego, że kierowca furgonetki celowo wjechał w tłum wiernych, którzy dopiero co po wieczornej modlitwie opuścili meczet. Czy to jest, czy to może być krok w kierunku takiej podjazdowej wojny religijnej na ulicach miast Zachodu na razie, a potem... kto wie?

Terroryzm jest... terroryzm i narastający gwałt w życiu publicznym jest problemem i to jest czyn szokujący, godny potępienia. Wszystko wskazuje na to, że jest to... niezależnie od tego, czy indywidualny, czy zorganizowany, to zamach terrorystyczny. Są sprzeczne informacje, bo czasami się mówi, że to tylko jeden sprawca, w innych doniesieniach, że dwóch uciekło. No, czekajmy na informacje w najbliższych godzinach, ta sprawa powinna się do końca wyjaśnić. Ale mówię, wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia po prostu z zamachem terrorystycznym, no bo jeżeli ktoś wjeżdża w tłum ludzi na ulicy, to albo traci panowanie nad kierownicą, albo jest to po prostu zamach.

I niezależnie od tego, co ostatecznie usłyszymy od policji na temat przyczyn tego tragicznego wydarzenia, no to warto powiedzieć wprost, przypomnieć to, co dla części komentatorów już od dłuższego czasu było oczywiste, że Europa prowadzi tak naprawdę kilka wojen w tej chwili, w tym jedna z nich to jest wojna wewnętrzna. Tylko nikt nie chce jej tak wprost nazwać.

Myślę, że jest to wojna z terroryzmem, dlatego że terroryzm atakuje Europę, mieliśmy całą serię zamachów – Paryż, Bruksela... i to wszystko trwa. Musimy zdać sobie z tego sprawę, że potrzebne są bardzo radykalne kroki dotyczące wszystkich możliwych ognisk nienawiści. Policja musi bardzo zdecydowanie reagować na każdą formę propagandy nienawiści, dlatego że za słowami idą czyny, a idee mają konsekwencje.

Ale na razie to raczej kłopoty, jeśli idzie o karanie za tak zwanych hate speech to mają ci, którzy krytykują radykalnych imamów, a nie ci radykalni imamowie, którzy powinni być zdaniem wielu deportowani po prostu.

W każdym cywilizowanym kraju podżeganie do nienawiści jest karane, czasami nawet jest potępiane konstytucyjnie, więc cała ta ideologia tworzenia jakiegoś nowego, specjalnego ustawodawstwa w gruncie rzeczy ma funkcje ideologiczne. Po prostu prawo trzeba wykonywać, to jest ważne, ewentualnie tworzyć nowe instrumenty reagowania na podżeganie do nienawiści. Natomiast w moim przekonaniu tworzenie tutaj jakiejś nowej kategorii przestępstw obok tego, że wszyscy wiemy, że podważanie ludzkiej godności czy ataki na ludzi są czynami karalnymi, tak naprawdę ma intencje ideologiczne.

Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, nie było jeszcze wiadomo, co wydarzy się dziś nocą w Londynie. Umawialiśmy się przede wszystkim porozmawiać o relacjach między Polską a Komisją Europejską. Dwa arcyciekawe teksty na ten temat dziś można znaleźć w gazetach. W Dzienniku Gazecie Prawnej obszerna rozmowa z Günterem Oettingerem, unijnym komisarzem ds. budżetu, który mówi: „Za nieprzyjęcie uchodźców Polsce nie grozi wstrzymanie wypłat z unijnego budżetu. Będziecie beneficjentem netto przez następną dekadę”. Jest też tutaj wyjaśnienie, że nawet jeśli to postępowanie, które teraz wszczyna przeciwko Polsce Komisja Europejska, będzie oparte na poważnych podstawach, to i tak za kilka lat dopiero może się zakończyć. Tymczasem rwetes wokół tego jest taki, jakby ktoś już w tej chwili przyszedł i powiedział: Polacy, oddawajcie autostrady, bo nie chcecie przyjąć uchodźców.

Władza, która chce reagować stronniczo, zawsze może, ale pamiętajmy o tym, że niezależność narodowa ma również wartość materialną. Ostatnio przecież Polska została bardzo dotknięta finansowo. Decyzja w sprawie emisji dwutlenku siarki, my sobie nie zdajemy sprawy, że nas to będzie kosztować 10 miliardów złotych, ale Polska ma zapłacić, i to do opinii publicznej wolno dociera, jedną czwartą kosztów europejskiej polityki w tym zakresie. Jedną czwartą. Statystycznie biorąc, Polska zapłaci 11 razy więcej niż... znaczy statystycznie, nie chodzi o rozmiary kraju, są duże, więc jeżeli to przemnożyć, to jest kilkadziesiąt razy więcej niż Holandia na przykład. I teraz, panie redaktorze...

I zapłacilibyśmy mniej, gdybyśmy byli bardziej uległym partnerem?

Nie, gdyby nie było traktatu lizbońskiego, byśmy nie ponosili tych kosztów, dlatego że – to warto przypomnieć – ta decyzja została podjęta dosłownie o włos na podstawie lizbońskiego liczenia głosów wbrew całej Europie Środkowej, w tym wypadku akurat, co paradoksalne, wzmocnionej przez głos Niemiec, ale w wypadku starego nicejskiego systemu liczenia głosów tej decyzji by nie było. To jest jeden konkretny przykład tego, jak droga jest polityka konformizmu europejskiego. A pamiętajmy, że za traktat lizboński odpowiedzialność ponoszą obie dominujące partie w Polsce, dlatego że ten traktat był parafowany jeszcze przez rząd Jarosława Kaczyńskiego, ratyfikowany z namiętnym zaangażowaniem przez rząd Donalda Tuska.

Ale jednocześnie istnieją takie sposoby, żeby bez działania wprost bardzo utrudnić Polsce życie. Ja słyszałem od kilku ministrów nieoficjalnie takie...

No więc o tym mówimy, że stronnicza władza zawsze kij znajdzie.

...takie opinie, że na przykład akty prawne, które wszelkie wymogi spełniły, leżą i czekają na swoje terminy podpisów w Brukseli, nie są podpisywane, kilka miesięcy czekamy, mimo że wszystko się zgadza. Ale zawsze można, jak się chce komuś życie utrudnić, to zrobić.

Panie redaktorze, ja zawsze apeluję: bazujmy na prawie, domagajmy się tego, co nam zależy, ale zdecydowanie prowadźmy politykę obrony naszej wizji Europy, naszych interesów, mówię, bo to jest wszystko bardzo drogie. My nie tylko możemy być pozbawieni pieniędzy, ale nam można zakazać wydawania pieniędzy. Przypomnę sprawę, smutną sprawę Stoczni Gdańskiej. I znowu, to jest koszt, dlatego że w 2003 roku, to jest ten okres, kiedy Polska wchodziła do Unii, ale jednocześnie po aferze Rywina było takie poruszenie moralne, właściwie opozycja działała bardzo zgodnie, wtedy dzięki opozycji Sejm podjął... Opozycja wtedy to był PiS, PO, LPR. Dzięki całej opozycji większość rządowa, część większości rządowej musiała się przyłączyć do takiego apelu, żeby w traktatach akcesyjnych państwa Europy Środkowej, oczywiście, na czele z Polską jako największym państwem, miały dokładnie te same prawa pomocy publicznej, co Niemcy Wschodnie w traktacie z Maastricht.

Przypomnijmy, że Niemcy Wschodnie zostały przez Unię Europejską potraktowane jako jedyny obszar Europy, który ma prawo do szczególnych zasad rekonstrukcji po komunizmie. Europę Środkową z tego wyłączono. No i efekt był taki, że Niemcy mogły wspierać swój przemysł stoczniowy, a Polska nie. Tak że mówię, ustępstwa... znaczy rezygnacja z obrony interesu narodowego na takiej zasadzie... to, co przede wszystkim Donald Tusk wylansował, takiej polityki konformizmu europejskiego, zajmowania stanowisk ma nam zastąpić realne korzyści narodowe, to jest polityka w gruncie rzeczy dramatycznie zgubna.

Unijny komisarz ds. budżetu w Dzienniku Gazecie Prawnej dziś o tym, że nie grozi Polsce wstrzymanie wypłat z unijnego budżetu za nieprzyjęcie uchodźców, a drugi ciekawy tekst to komentarz Marka Cichockiego w Rzeczpospolitej, który przypomina, który wskazuje, że kwestia mechanizmu relokacji uchodźców i to postępowanie Komisji Europejskiej wcale nie dotyczy ani pomocy humanitarnej, ani solidarności, tylko czystej polityki, przede wszystkim polityki Berlina. Idzie o to, by rozbić Grupę Wyszehradzką, żeby pogrozić palcem Austrii, którą wkrótce czekają wybory, dlatego ona na razie jest z tej akcji wyłączona. A jeśli idzie o Warszawę, to ma to być decyzja na potrzeby wewnętrznej polityki niemieckiej, bo jesienią wybory w Niemczech i chodzi o uspokojenie niemieckich wyborców. Takie tezy stawia dzisiaj Marek Cichocki.

Myślę, że to jest trafna analiza, ale jedynie dotykająca takiego pierwszego planu problemu, dlatego że w głębszym sensie ta decyzja o relokacji to jest próba stworzenia takiego faktu dokonanego, który ma przyznać Unii Europejskiej kompetencje w dziedzinie prawa imigracyjnego i umożliwić takie trwałe dyslokowanie imigrantów w Europie. Pamiętajmy, nie chodzi tylko o uchodźców. Soros, ale jest bardzo wiele wypowiedzi również czołowych polityków Komisji Europejskiej z Jean-Claudem Junckerem na czele, ale na przykład Soros, który blisko współpracuje z Unią Europejską, oni wszyscy mówią, że należy przyjmować co najmniej milion imigrantów rocznie do Europy, czyli krótko mówiąc, w skali dekady powinno powstawać nowe muzułmańskie państwo w Europie.

I my na razie mówimy o polskim proteście...

I chodzi o stworzenie precedensu, więc...

Mówimy o polskim sprzeciwie wobec tego mechanizmu z roku 2015, który miał być mechanizmem doraźnym, a przecież cały czas na stole leży jeszcze inna propozycja – wprowadzenia takiego automatycznego rozdziału uchodźców w państwach Unii Europejskiej...

No, kar finansowych, takiego pogłównego, że za każdego nieprzyjętego dysloko... tylko mówimy uchodźcy, uchodźcy, a bardzo często chodzi o osoby, których status w ogóle nie został zweryfikowany. Przecież uchodźca to jest ktoś, kto po pierwsze ucieka, znaczy wyjechał z kraju, gdzie jest osobiście zagrożony, i z kraju, gdzie są do tego powody. To są często, mówię, sprawy zupełnie nieweryfikowane, Unia Europejska tak sobie 160 tysięcy ludzi... zaplanowała dyslokację tych imigrantów w sytuacji, gdy naprawdę nie wiadomo, czy to są uchodźcy. Odróżnimy dwie rzeczy. Dzisiaj przedmiotem sporu nie jest polityka azylowa i to, czy Polska powinna udzielać schronienia ludziom, którzy w swoim kraju są narażeni, bo to jest wymóg konstytucyjny. I tego nikt nie powinien kwestionować. Problem jest zupełnie inny: czy Polska ma się zgodzić na dyktat Unii Europejskiej, która chce przejąć kompetencje w zakresie polityki imigracyjnej i co więcej, doprowadzi do tego...

Nie tylko polityki imigracyjnej. Jak popatrzymy na projekty reformy po roku 2025...

Nie no, oczywiście, ale ja mówię w tym zakresie, że... I doprowadzi do tego, że Polska, Czechy, Słowacja będą krajami co najmniej tak multikulturalnymi, jak na przykład zachodnia Europa w latach 70, bo to można osiągnąć szybko, ale kiedy się raz uruchomi proces, to pamiętajmy, ten proces w Europie Środkowej by poszedł znacznie szybciej niż w Europie Zachodniej.

O czym przypominał Marek Jurek, poseł do Parlamentu Europejskiego i prezes Prawicy Rzeczpospolitej, gość Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce. Dziękuję bardzo.

Dziękuję bardzo.

JM