Polskie Radio

Sygnały Dnia 10 października 2017 roku, rozmowa z księciem Janem Żylińskim

Ostatnia aktualizacja: 10.10.2017 08:15
Audio
  • Jan Żyliński o sytuacji Polaków w Wielkiej Brytanii (Sygnały dnia/Jedynka)

Piotr Gociek: Książę Jan Żyliński, polski polityk, biznesmen, filantrop, na co dzień w Londynie. Witam serdecznie.

Jan Żyliński: Witam serdecznie, dzień dobry.

Czy na potrzeby rozmowy mogę prosić o zwolnienie z obowiązku zwracania się per Wasza Książęca Mość?

Niektórzy nawet mówią... mylą to z księdzem i mówią: proszę księdza.

Albo proszę księcia byłoby dobrze też.

Prawidłowo, ale można na różne sposoby. Jestem normalnym, zwykłym człowiekiem, a więc proszę bardzo.

Który to normalny człowiek zdobył 38 tysięcy głosów w wyborach na burmistrza Londynu w ubiegłym roku.

Z pozycji zerowej, nikt mnie nie znał.

Czy to jest dużo czy mało?

To jest szalenie dużo jak na osobę, której nie popiera wielka partia polityczna, czyli Konserwatyści czy Partia Pracy.

A wystarczyłoby to, żeby na przykład zostać parlamentarzystą w brytyjskim parlamencie?

Na pewno, bo w takim zwykłym okręgu wyborczym to 20 tysięcy głosów wystarczy.

To nie ciągnęło bardziej pana, żeby właśnie trafić do brytyjskiego parlamentu? To tam by głos pana było słychać jako Polaka na Wyspach, nie?

Nie, byłbym jednym z sześciuset. Ja wolę być w mediach, dlatego tak się cieszę, że jestem u panów tutaj. I muszę powiedzieć, że...

Ale jednocześnie chciałby pan, żeby Polacy byli w brytyjskiej polityce.

Tak, oczywiście. Więc wystawiam w przyszłym roku w wyborach samorządowych na terenie Londynu kilkaset kandydatów polskich, bo cel jest bardzo prosty, czarno–biały – żeby mieć stu polskich radnych w tym mieście. Sięgamy po władzę, buduję polskie mocarstwo w Londynie. To, co oni nam zrobili tym Brexitem... Ja popieram Brexit, bo nie lubię Unii, ale sposób, w jaki to robią, z tą ksenofobią, rasizmem, dyskryminacją to jest skandal. I Polacy są wściekli i masowo teraz zaczynają od 1 października, kiedy rozpocząłem kampanię, zapisywać się na listy wyborców. Idziemy jak burza.

To musi być jedna wspólna lista, czy każdy w swoim okręgu się zgłasza jako kandydat i będzie prowadził kampanię?

Tak, jest formularz, trzeba wypełnić, zwykły formularz, on line można zrobić.

A to ile trzeba głosów, żeby zostać radnym w Londynie?

Śmiesznie mało, jest bardzo niska frekwencja w tych wyborach samorządowych wszędzie na świecie, dwa tysiące, dwa i pół tysiąca głosów.

Głosów na Polaków po prostu.

Tak. I są dzielnice, są okręgi takie, gdzie tylu jest Polaków, że nawet 10 tysięcy Polaków tam mieszka.

I dużo już jest chętnych na kandydatów?

Ja wychodzę na miasto, na Ealingu (dzielnica Londynu) przeważa język polski. A wszystkie matki, które pchają jakiś wózek, to Polki.

A to się od razu dopytam jako fan filmów. Tam jeszcze jakieś resztki po studiu filmowym zostały w Ealing?

Oczywiście, tak.

Ale to działa? Ktoś tam się kręci?

Tak, jest studio filmowe i stworzyli też muzeum.

A, bo to niektórzy młodsi słuchacze mogą nie wiedzieć, ale komedie z Ealing kiedyś to było coś.

Tak, a teraz jest to polska stolica Wielkiej Brytanii.

I wielu już się Polaków zgłosiło do pana, żeby kandydować?

Kandydowanie to już mam 60 chętnych na to. My będziemy ich wybierać, będziemy ich sprawdzać przez następne pół roku, czy działają energicznie, czy im się jakoś nie przewróci w głowie, jak dostaną ta maleńką władzę, którą ma radny, i tak dalej. I nawet była cudowna sytuacja w zeszłą niedzielę, robiliśmy akcję w restauracji polskiej na Ealingu, dwie godziny tam byłem z dziewczynami, był taki baner, czyli plakat wysokości dwóch metrów, który ustawiliśmy na stoliku w restauracji. Rozmawiamy z ludźmi, wypełniają formularze. Kończymy akcję, wychodzę z restauracji, idę do samochodu, już siedzę za kierownicą, drzwi zamknięte i podbiega młody człowiek do mnie i błaga mnie, żeby móc być kandydatem na radnego.

Wybory, przypomnijmy, 3 maja.

I widać, że energiczny, przystojny, a to przydaje się w życiu, zwłaszcza w polityce, żeby być osobą taką pozytywną. I miał śliczną dziewczynę ze sobą. I na koniec rozmowy powiedziałem mu: ja wiem, że pan wygra te wybory, bo pan wygrał tak śliczną kobietę.

O, to się nazywa zachęcić do kariery politycznej.

Tak, bo wie pan, kobiety decydują o wszystkim. I chciałem... Jak kobieta podejmie decyzję, to facet zrobi co trzeba, co ona każe. Ona na różne sposoby będzie tłumaczyć i tak dalej, czasami w dzień, czasami w nocy, wiemy, jak to wygląda. Więc chciałem coś miłego tej pani powiedzieć, która istotnie śliczną figurę miała, widać było, że wykształcona, inteligentna. I wiedziałem, że muszę jakoś ją przekonać, bo wtedy ona będzie jak to rusztowanie dookoła budynku. I ona go będzie trzymała zarówno w ryzach i będzie też nakręcony i mi da to, czego ja chcę.

To może całą kampanię do kobiet pan powinien skierować: zachęcajcie swoich facetów, żeby kandydowali na radnych w Londynie.

Tak. I jak...

A same nie mogą? Może panie niech kandydują.

Proszę bardzo, koniecznie, koniecznie. Jest taka kobieta, ma na imię Halina, po pięćdziesiątce już, przy kości mało powiedziane, taka ostra. Mało tego, wredna. Ja jej powiedziałem tak: ja ciebie chcę.

Bo to w polityce się przydaje bycie wrednym.

Ja potrzebuję silnych ludzi, żadnych miałkich nie potrzebuję, żadnej ciepłej wody w kranie tu nie będzie. Idziemy jak burza w obronie naszych ludzi, Polaków.

W obronie Polaków po Brexicie. Proszę powiedzieć, czy media aby nie przesadzają? Pan trochę teraz nie koloryzuje? To naprawdę jest tak, że Polacy nagle stali się tak nielubiani na Wyspach? Jak to wygląda?

Słusznie pan mówi, jest to dobre pytanie. Polacy też są bardzo kochani na Wyspach przez wiele ludzi, którzy mieli bezpośredni kontakt z Polakami. Ale, niestety, wylazł z Anglików dzięki propagandzie medialnej tej partii UKIP, nacjonalistów, wylazł z Anglików rasizm, który w każdym narodzie istnieje. Przecież w Polsce na przykład są nastroje antyukraińskie, twierdzi się, że Ukraińcy odbierają Polakom pracę, z roku na rok bezrobocie Polaków się kurczy, a tu niby Polakom kradną pracę. Więc ludzie mają swoje emocje i... no, przykre rzeczy się dzieją. Więc trzeba bronić Polaków. Oni to bardzo czują, bo cała Europa zresztą, nie tylko Polacy, odbierają Brexit jako sygnał, że Anglicy nie lubią zagranicy, obcokrajowców. Koniec, kropka.

A pan myśli, że Wielka Brytania skorzysta na Brexicie, że gospodarczo powiedzie się lepiej?

A, to jest inny temat, to nie jest mój temat. Mój temat to moi ludzie, czyli Polacy, i ich obrona i ich promocja. Bitwa o Anglię, wszyscy o niej wiedzą, ale mało kto wie, że w dzień 15 września 1940 roku, to jest oficjalna data dnia bitwy o Anglię, 60% wszystkich samolotów niemieckich strąconych nad Londynem była strącona przez Polaków. 60%, a oni stanowili zaledwie 2% lotnictwa. Myśmy im dali zwycięstwo. To jest brytyjskie zwycięstwo, ale załatwione przez nas. Więc ja dlatego...

No i ostatnio polski pilot wygrał plebiscyt na Bohatera Stulecia RAF.

Tak, znam jego syna bardzo dobrze. Chciałem powiedzieć, że nie tylko mi chodzi o obronę Polaków, ale też o promocję Polaków. Więc będę dążył do tego, to jest jeden z moich postulatów, że musi stanąć w śródmieściu Londynu, w Hyde Parku pomnik trzydziestometrowy poświęcony polskim pilotom i Polacy nie dają na niego grosza. To Anglicy mają bulić. Dlaczego? Bo to jest pomnik wdzięczności Brytyjczyków. Oni muszą uznać nasz wkład w ten kraj. Tego wymaga nasza godność. Nasza godność.

Skoro do Defilady Zwycięstwa nas nie dopuścili, to mogliby się chociaż odwdzięczyć tym pomnikiem.

Odkręcimy to wszystko.

Ale na koniec jeszcze krótkie pytanie, bo z kolei polscy politycy – wicepremier Morawiecki, premier Szydło – dużo mówią o tym, że przede wszystkim zapraszają Polaków z zagranicy teraz do Polski, żeby z tymi pieniędzmi, z tą wiedzą żeby wrócili do kraju. Wybierają się Polacy z Wielkiej Brytanii do Polski, czy to raczej jest marzenie ściętej głowy?

Nie przyjeżdżają już. Ja jestem deweloperem, stawiam budynki, przerabiam stare i tak dalej, więc mam przy okazji firmę budowlaną. Od 20 lat tylko Polaków zatrudniam, ale od pół roku już nie przyjeżdżają.

Ale chodzi mi o to, czy wracają do Polski, czy ci, którzy od lat mieszkali w Wielkiej Brytanii, wybierają się w (...) stronę?

Tego nie wiem. Wiem, że nie przyjeżdżają do Anglii już. Funt spadł, ten nastrój brexitowy... Więc po raz pierwszy w zeszłym tygodniu zatrudniłem pięciu Rumunów.

Mówił polski przedsiębiorca z Londynu, polityk, filantrop, książę Jan Żyliński, gość Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce. Ja myślę, że do akcji, która ma na celu wprowadzenie Polaków do samorządu Londynu, na pewno jeszcze wracać będziemy. Dziękuję pięknie za wizytę.

Tego jeszcze nie było.

JM