Piotr Gociek: Anna Zalewska, minister edukacji narodowej, jest gościem Sygnałów Dnia i radiowej Jedynki. Dzień dobry, pani minister.
Anna Zalewska: Dzień dobry, witam.
Pani minister, która nie przeszła do następnej klasy zdaniem Związku Nauczycielstwa Polskiego. To jest taki coroczny happening, akcja, w której członkowie tego związku oceniają ministra edukacji. Tak że nie jest pani pierwsza, bo poprzedni też nie zdawali, ale zachowanie naganne, z obowiązkowych zajęć wszystkich dziewięciu ocenianych przez nauczycieli ocena niedostateczna, między innymi za to, że się pogorszyły warunki nauki w szkole, że nauczyciele stracili pieniądze i uprawnienia socjalne. Długo, długo mógłbym jeszcze wymieniać. I jak się pani teraz czuje w oślej ławce?
No, rzeczywiście pan redaktor powiedział, że to iwent dłuższy od mojej kadencji, co roku przebiega tak samo i...
Może po prostu mamy ciągle złych ministrów edukacji od lat.
A może niesprawiedliwe oceny, dlatego że ja, oczywiście, przygotowując się do spotkania z panami, z państwem, przeanalizowałam sobie te oceny i muszę powiedzieć, że są one po prostu nieprawdziwe. Nawet kiedy mówi się o zachowaniu, zarzuca mi się to, że się uśmiecham, a robię to z sympatii do ludzi, zwyczajnie lubię ludzi. Jeżeli chodzi o warunki płacy na przykład, po raz pierwszy od 2012 roku pojawiła się podwyżka, podwyżka, która rozpoczyna cykl podwyżek, w ciągu roku i dziewięciu miesięcy nauczyciele otrzymają 15,8% podwyżki. To prawie tysiąc złotych. To rzeczywiście długo i dawno takich pieniędzy dodatkowych nie było. A przypomnę, że jestem tym ministrem, który obniżył tak zwane pensum, dlatego że było 18 godzin plus 2 dodatkowe obowiązkowe godziny karciane, teraz nie ma tych godzin karcianych i trzeba zajęcia dodatkowe po prostu zapłacić.
Nie starczyłoby nam tej rozmowy, gdybyśmy tymi wszystkimi tematami z owego szkolnego świadectwa wystawionego przez ZNP się zajmowali. Przejdę do dzisiejszego wydania Dziennika Gazety Prawnej. „Reforma się udała, ale cenę za to zapłaciły dzieci” – tak podsumowują dziennikarze tego tytułu, wskazując na to, że tam, gdzie był jeden budynek, gdzie było gimnazjum i szkoła podstawowa, to rzeczywiście odbyło się bezboleśnie, a wszędzie indziej były już kłopoty i organizacyjne, no i przede wszystkim samorządy jednak musiały wydawać pieniądze, choć reforma miała być bezkosztowa.
To też jest bardzo dyskusyjne, dlatego że nikt nie podaje bardzo konkretnych informacji, w którym mieście, w której szkole taka sytuacja miała miejsce. Przypomnijmy, że przed wejściem reformy, to, na co bardzo często zwracałam uwagę, to na fakt, że mamy, szczególnie w dużych miastach, dwuzmianowość. To nie jest wynik reformy, że szkoły są przepełnione. To po pierwsze. To efekt tego, że liczy się subwencję oświatową na ucznia, a nie na oddział. Przypominam, że rok temu chciałam samorządowcom zaproponować zmianę liczenia subwencji, wtedy powiedzieli, że nie są do tego przygotowani. Rozpoczęliśmy dyskusję teraz. To po pierwsze.
Po drugie liczba dzieci się nie zmieniła, budynków jest tyle samo, na przykład sytuacja w Łodzi, kiedy władze Łodzi uznały, że nie podejmą uchwały. Jako jedne z bardzo nielicznych samorządów, przekształcając gimnazja w szkoły podstawowe, był protest kuratora, który nie chciał pozwolić na to, aby wygaszano gimnazjum i był pusty budynek, a w drugim obok były dwie zmiany. Ale to jest rzeczywiście odpowiedzialność samorządowców. Powiem państwu, że w większości miejscowości w Polsce jest wszystko bardzo dobrze, a tam, gdzie coś nie podoba się rodzicom i nauczycielom, mogę powiedzieć jedno: są wybory samorządowe, pytajcie o to, jak ma wyglądać sieć szkół, pytajcie o te zmiany, które już o tym komforcie będzie mówić.
I jeżeli chodzi o bezkosztowe – nie, nie, nie, daliśmy bardzo dużo pieniędzy, wprost prawie miliard złotych na trzy lata na dodatkowe oddziały, rezerwa 04 sto siedemdziesiąt milionów między innymi na wyposażenie i cztery bardzo duże programy: szerokopasmowy Internet – to inwestycja w nieruchomości gminne, miejskie; multimedialne tablice – nie w szkole, tylko w klasie, bo jest XXI wiek; szkolne laboratoria – program na cztery lata; zasilamy nawet biblioteki – prawie 2 miliony książek zostało zakupionych z programu Ministerstwa Edukacji i Ministerstwa Kultury.
Gazeta Wyborcza dzisiaj z kolei na pierwszej stronie opisuje sprawę, która była przedmiotem też zapowiedzi ze strony resortu edukacji narodowej, bo sam nawet pamiętam, jak w tym studiu pani mówiła o tym, że chciałaby doprowadzić do powrotu pielęgniarek do szkół, dentystów do szkół. Tymczasem wedle raportu NIK–u streszczanego dziś na pierwszej stronie Wyborczej miesiąc w kolejce do ortopedy, rok do endokrynologa, jeden dentobus na kilkaset szkół. „Polski uczeń musi mieć końskie zdrowie”, to zostało podsumowane. No i to wołanie, to pytanie: gdzie te gabinety pielęgniarskie?
Myślę, że tutaj takim najważniejszym partnerem rozmowy pana redaktora powinien być minister zdrowia. Ale ponieważ my działamy kolegialnie w Radzie Ministrów, rzeczywiście toczą się różnego rodzaju już nie dyskusje, ale finalizujemy i liczymy pieniądze, dlatego że tak jak państwu zadeklarowałam, na koniec kadencji pan redaktor, panowie redaktorzy będą mogli mnie zaprosić i rozliczać...
Tak zrobimy.
...z deklaracji i jednocześnie z programu wyborczego. Rzeczywiście to, co zapowiadam oprócz szkolnictwa branżowego i technicznego, które jeszcze bardziej zmieniamy, od tych zmian, które dokonaliśmy wcześniej, we wrześniu już będzie ustawa w Sejmie, pracujemy z pracodawcami, robimy z nimi te zmiany, to jeszcze do tego, żeby szkoła mogła funkcjonować właściwie, musi być opieka stomatologiczna, możliwość zjedzenia, to się nie stanie w ciągu miesiąca, roku, ale pewne ramy prawne, pieniądze plus rozwiązania organizacyjne mam nadzieję, że razem z ministrem zdrowia i (uwaga!) z Ministerstwem Rodziny przedstawimy państwu na początek roku szkolnego.
Zaraz, zaraz, tylko chcę pani powiedzieć, że w polskich szkołach cały czas są uczniowie, którzy są niedożywieni, którymi trzeba się zaopiekować? Jak duża jest skala tego zjawiska?
Ano właśnie, przypominam dane statystyczne mówiące o tym, że w 95% nie ma ubóstwa wśród dzieci, dlatego program, który jest w Ministerstwie Rodziny, z inicjatywy pani minister, a tam jest dużo pieniędzy, 500 milionów złotych i on się właśnie tak nazywa, że jest to program na dożywianie, musi zmienić swój charakter. W związku z tym razem pracujemy, by to był wspólny program wsparcia stołówek szkolnych, wsparcia jedzenia w szkole.
Dwa dni temu omawialiśmy w Sygnałach Dnia taki bardzo niepokojący raport Instytutu Matki i Dziecka. Mówiło się dużo przy okazji dyskusji nad reformą edukacji o tym, jak uczyć polskiego, ile powinno być godzin historii, jak powinna wyglądać podstawa programowa. Tymczasem niepokojące informacje z tego raportu przychodzą z zupełnie innej strony. Bardzo duża otyłość wśród dzieci, szczególnie wśród tych mniejszych, 8 lat, ale i pięciolatki, i nawet część niemowlaków w Polsce po prostu ma kłopoty z nadwagą. To może powinniśmy zacząć od tego, żeby tego wuefu było więcej albo może żeby rodzice nie mogli tak łatwo zwolnić dziecka z lekcji wychowania fizycznego.
Pan redaktor mówił: mówiło się, natomiast ja mówiłam również o tym, dlatego że my patrzymy na ucznia absolutnie holistycznie, to znaczy nie tylko mówimy o kompetencjach, umiejętności, o języku obcym, informatyce, tak jak pan redaktor mówił, podstawach programowych, ale właśnie o jedzeniu, właśnie o dbałości o zdrowie i o wychowaniu fizycznym. Lekcji wychowania fizycznego jest sporo, oprócz tego jest taka możliwość, aby ostatnie godziny móc skompilować w gminie po to, żeby zajęcia odbywały się również po południu. Dlatego też razem z ministrem sportu (i bardzo mu za to dziękuję) podjęliśmy na początku naszej kadencji decyzję, że te pieniądze, które ma do dyspozycji, między innymi po to, by wzmacniać infrastrukturę sportową, były przede wszystkim kierowane do szkół. Proszę sobie wyobrazić, że w XXI wieku jeszcze około 65% szkół ma salę gimnastyczną, jeszcze tyle jest przed nami, sporo trzeba dokonywać remontów.
Ale tak jak pan redaktor powiedział, tak, to jest też problem nie tylko organizacji lekcji wychowania fizycznego, ale również standardów, które są w szkole. Przypominam, samorządy, organy prowadzące są za te standardy odpowiedzialne, jak na przykład banalna ciepła woda, ale i odpowiedzialność lekarzy. Tam, gdzie dyrektor i burmistrz czy wójt jest odpowiedzialny za zdrowie swoich dzieci, a proszę mi wierzyć, coraz więcej jest takich sytuacji, bo robią sobie badania i wiedzą, że mieszkańcom, którzy mają na nich głosować, zależy na jakości życia i zwracają uwagę na edukację i też wychowanie fizyczne, po to właśnie, żeby apelować do lekarzy, bo nic innego nie możemy zrobić, żeby nie wystawiali zwolnień lekarskich ewentualnie takie, w których będzie dyspozycja, jakich ćwiczeń nie może, a jakie może wykonywać.
Wczoraj Ministerstwo Edukacji Narodowej wydało taki komunikat przypominający, że niewydawanie świadectw szkolnych, a jutro już przecież mamy zakończenie roku szkolnego, za zaległości w płaceniu na przykład składek na radę rodzicielską, to jest rzecz bezprawna. Jak duża jest skala tego zjawiska, skoro trzeba było aż komunikat wydać w tej sprawie, przypomnieć?
My wydajemy komunikaty, nawet jeżeli pojawiają się dwa, trzy telefony, dlatego że one są sygnałem, że gdzieś coś może się zdarzyć, przypominające przede wszystkim rodzicom, że nie można tego od nich wymagać, ale również nadgorliwym dyrektorom szkół.
Dziś o 10.30 będzie pani podsumowywać reformę edukacji, to, co udało się osiągnąć do tej pory, a jutro na zakończenie roku gdzie pani się pojawi?
Będę w Ostrowi Mazowieckiej.
Mówiła Anna Zalewska, minister edukacji narodowej, gość Sygnałów Dnia i radiowej Jedynki. Dziękuję, pani minister.
Bardzo dziękuję, do widzenia.
JM