Encyklopedia PWN tak jeszcze charakteryzuje ten rodzaj śpiewu: "Sopran koloraturowy – najwyższy głos kobiecy, charakteryzujący się skalą h do fis3 oraz dużą ruchliwością (szybkie i precyzyjne wykonywanie gam, obiegników, pasaży, ozdobników). Za najtrudniejszą kobiecą operową partię koloraturową uważa się partię Królowej Nocy z opery "Czarodziejski flet" Wolfganga Amadeusza Mozarta". Należy dodać, że Ada Sari w tej roli, na scenie mediolańskiej La Scali – 12 maja 1923 roku – była "absolutnie magiczna".
Oprócz tej umiejętności, sytuującej Adę Sari wśród takich wielkich śpiewaczek jak Maria Callas, Leyla Gencer czy Montserrat Caballe. Ada Sari była także wspaniałym pedagogiem. Wybitny znawca muzyki poważnej i krytyk Bogusław Kaczyński tak mówił o jej osiągnięciach pedagogicznych: "200 uczniów, to rekord. Uczyć się śpiewu w Polsce i w Europie i nie być uczniem Ady Sari to był błąd. Uczyła od przed wojny do końca życia w 1968 roku. Pamiętam, byłem u niej, kiedy wyjeżdżała do sanatorium w Ciechocinku. Pytałem, dlaczego jedzie tylko na tydzień. »Bo na lekcje przyjadą uczniowie z Francji, Austrii, Czech i muszę ich przygotować na konkursy międzynarodowe«. Ale w Ciechocinku zmarła nagle na zawał serca".
Encyklopedia Teatru Polskiego dość krótko opisuje jej dane biograficzna, znacznie więcej miejsca poświęcając wspaniałej karierze. W notatce czytamy: "SARI Ada, także Adela, właśc. Jadwiga Leontyna Scheuer, Schayer, Szayer, Szajer (29 czerwca 1886 Wadowice – 12 lipca 1968 Ciechocinek), (…) Była córką adwokata Edwarda Szayera (do 1889 Scheuera) i Franciszki z Chybińskich. Dzieciństwo spędziła w Starym Sączu. Uczyła się w gimnazjum w Cieszynie, potem na pensji sióstr Bożej Miłości w Krakowie, gdzie miała zajęcia muzyczne i zaczęła kształcić głos. W 1905–07 uczyła się śpiewu w Wiedniu, w studiu hrabiny Pizzamano i w maju 1906 lub 1907 wystąpiła na koncercie galowym w tyt. roli w Lalce E. Audrana, uzyskując pierwszą pochlebną recenzję w wiedeńskiej prasie. W 1907–09 studiowała śpiew u A. Rupnicka w Mediolanie".
Jeszcze inaczej, ze smakiem, pięknie i wspominając także bardzo ważne fakty z życia Wadowic, historię Ady Sari opisuje wybitny muzykolog i krytyk muzyczny – Wacław Panek: "Trzy lata przed debiutem Ady Sari w La Scali, w małym miasteczku pod Krakowem, Wadowicach, 18 maja 1920 roku przyszedł na świat syn Karola i Emilii z Kaczorowskich, Karol Józef Wojtyła, najwybitniejszy Polak XX wieku. (...) Pod koniec XIX wieku małe senne miasteczko podkrakowskie wybrał sobie na praktykę koncypiencką młody doktor praw Uniwersytetu Jagiellońskiego, Edward Scheuer. Trzydzieści cztery lata przed Ojcem Świętym w Wadowicach urodziła się dziewczynka, z której to miasteczko jest również dumne do dnia dzisiejszego. 29 czerwca 1886 roku, w chwili urodzin, nazywała się Jadwiga Leontyna Scheuer. Gdy miała 3 lata, nazywała się Jadwiga Szayer (bowiem ojciec wraz z całą rodziną zmienił sobie nazwisko). Gdy wchodziła po latach na scenę operową, po raz trzeci stała się kimś innym: Adą Sari. I pod tym ostatnim z nazwisk poznał ją świat".
W znanym wywiadzie dla "Polityki" (03.02.2009) Bogusław Kaczyński tak opisywał swoje pierwsze wrażenia w związku z pierwszym spotkaniem wielkiej artystki: "Drugiej takiej nie spotkałem na kuli ziemskiej. Byłem młody, nie znałem świata i nagle spotkanie z kimś wielkim jak epoka. Adę Sari poznałem przypadkowo, jej studentka miała u maestry lekcję przed dyplomem i zachorowała pianistka. Poprosiła, żebym jej zaakompaniował. I wszedłem do zaczarowanego świata. Ada Sari żyła w drugiej połowie XX wieku, a była przedstawicielką XIX-wiecznej kultury i elegancji. Miała 80 lat. Zapraszała mnie potem coraz częściej i snuła opowieści o karierze. Żyłem w świecie, który przeminął. Zapach i kolor tego świata w jej wspomnieniach ożywał".
Ada Sari w swojej wspaniałej karierze występowała na największych operowych scena świata pierwszej połowy XX wieku. O wcześniejszych, pierwszych światowych sukcesach pięknie pisze Wacław Panek. Warto przeczytać choćby jego opis z najsłynniejszego występu Ady Sari w mediolańskiej La Scali: "Nagle, tam w dole, w małych drzwiczkach prowadzących do orkiestry staje jej dyrektor: genialny Maestro, Arturo Toscanini. Światła gasną, milkną instrumenty, a za kulisami Ada poleca się gorąco Boskiej opiece. (...) Wielki Maestro podnosi pałeczkę, Ada podświadomie atakuje pierwsze takty swojej partii, po paru sekundach przychodzi do przytomności, czuje, że głos odpowiada jak należy, że trema znika (...) Przesławna aria Królowej Nocy! Śpiewa ją pewnie, intonacja perfetta. Olbrzymia sala rozbrzmiewa siłą jej wspaniałego głosu, staccata zadziwiają słuchaczy, il sopracuto Fa w trzeciej oktawie, powtarzane dziesiątki razy, brzmi okrągło jak dzwonek loretański, dramatyczny finał budzi entuzjazm publiczności. Ada stoi na swym księżycu jak skamieniała, tłumiąc łzy wzruszenia... (…) Udało się! Od tego momentu wszystko zaczęło krążyć i przesuwać się wokół niej jakby w przyspieszonym tempie. Szum gratulujących, kwiaty, ucałowania. Jest i on: Maestro. Chyba zadowolony? Gdzieś na dnie świadomości młodej Polki kołaczą się słowa: próg przekroczony. Może nadejdzie to upragnione? Nazajutrz nerwowe oczekiwanie na recenzje".
Recenzje z tego sławnego przedstawienia z 12 maja 1923 roku były entuzjastyczne, "Corriere della Sera" napisał: "W niezwykle ryzykownej partii Królowej Nocy – skomponowanej na wyjątkowej rozpiętości głos szwagierki Mozarta, p. Hoffer – poznaliśmy w Adzie Sari śpiewaczkę doskonałą, której mistrzostwo daje się zauważyć także przy każdorazowym atakowaniu najwyższego Fa, jakim najeżone są obydwie jej arie, i która nie odczuwa potrzeby zastosowania powszechnie przyjętego obniżania tonacji”. I racja, bo przy takim bogactwie głosowym nie trzeba sobie pomagać specjalnymi transpozycjami. Ale dobrze się stało, że zauważyli to także krytycy. Ten dzień – to był strzał w dziesiątkę. Ada Sari miała powody do radości i dumy. Można powiedzieć, że właśnie od tego momentu rozpoczęła się światowa kariera tej śpiewaczki".
Bogusław Kaczyński, we wspomnianym wywiadzie, pięknie opisuje polską Diwę, już słynną, posiadającą w swoim portfolio najwspanialsze występy, arie i opery: "Ada Sari była niezwykła, zaczynając od stroju. Przed wyjazdem do filharmonii i Teatru Wielkiego, gdzie jej towarzyszyłem, krawcowa projektowała jej stroje, a szewc z tego samego materiału robił buciki, zwane prunelkami. Miała ich 40 czy 60 par. Proszę pana - do każdej sukni prunelki. Na głowę zarzucała czarną woalkę z czarnymi kropkami, nazywała je muchami. Do tego szal wenecki spięty na dwa lwy, które w oczach miały brylanty. Na szyi na złotym łańcuchu zawieszała aparat do patrzenia, bo nie używała okularów, była to soczewka oprawiona złotem z brylantem w uchwycie. Dobierała garnitur biżuterii, czyli jeden rodzaj kamienia: brylanty, szmaragdy albo perły".
PP