Polskie Radio

Wojtyła, pistolet i rysunki z Nilu. Sekrety "Balladyny" i Słowackiego

Ostatnia aktualizacja: 28.08.2020 06:00
– Ważnym przedstawieniem w historii naszego teatru była "Balladyna". Znowu grałam tytułową rolę, a Karol grał mojego męża Kirkora. I wtedy zdarzyła się taka przygoda... – opowiadała aktorka Halina Kwiatkowska, przyjaciółka Jana Pawła II z czasów gimnazjalnej młodości.
Ze Słowackim i jego Balladyną wiąże się niejedna anegdota
Ze Słowackim i jego "Balladyną" wiąże się niejedna anegdotaFoto: Polona.pl/domena publiczna/Pixabay

Związki łączące papieża Polaka ze sztuką Słowackiego to jedna z ciekawostek, którą przy okazji Narodowego Czytania chcemy zaprezentować nie tylko wielbicielom poezji, romantyzmu i twórczości wieszcza, lecz także tym, którzy jak Gombrowiczowski uczeń Gałkiewicz wołają: "Boże, ratuj, jak to mnie zachwyca, kiedy mnie nie zachwyca?".

Karol Wojtyła uratował szkolną "Balladynę"

– Chodziłam do gimnazjum żeńskiego w Wadowicach, a Karol do męskiego. Nasze klasy równoległe bardzo się zżyły dzięki teatrowi szkolnemu – wspominała Halina Kwiatkowska w rozmowie z Witoldem Malesą w 2014 roku. Znakomita krakowska aktorka już jako młoda dziewczyna otrzymywała na ogół główne role. Na scenie bardzo często partnerował jej Karol Wojtyła.


Posłuchaj
57:59 Dwójka Opowieści po zmroku 28.4.2014.mp3 Halina Kwiatkowska o swojej przyjaźni z Janem Pawłem II (PR, 28.04.2014)

 

Podobnie było z "Balladyną". Jej wystawienie na dzień przed premierą stanęło jednak pod znakiem zapytania. – Kolega grający Kostryna przyniósł do szkoły na lekcję atrapę rewolweru, którym groził profesorowi, że go zabije, bo ten chciał mu postawić na koniec roku dwóję – mówiła Halina Kwiatkowska. – Zrobiła się afera. Kolega został ukarany i nie pozwolono mu grać tego Kostryna. Ogarnęła nas rozpacz – dodała.

Na ratunek przyszedł Karol Wojtyła, czyli spektaklowy Kirkor. – Powiedział, żebyśmy się nie martwili, bo jego Kirkor ginie dość szybko. Zadeklarował, że się przebierze, ucharakteryzuje i zagra również tę drugą rolę. I tak się stało dzięki jego fenomenalnej pamięci – opowiadała aktorka.

Gdyby nie Słowacki, Jacek Malczewski nic by nie namalował

Wprawdzie malarz urodził się pięć lat po śmierci autora "Balladyny", czuł się jednak szczególnie związany z poetą. – Trudno wyobrazić sobie, że Malczewski zostałby malarzem, gdyby nie inspiracja Słowackim przekazana za pośrednictwem jego ojca, który był jego wielkim wielbicielem – opowiadał Piotr Koprzak, kurator wystawy "Na jednej strunie: Malczewski i Słowacki" w Muzeum Narodowym w Warszawie.


Posłuchaj
07:17 2019_07_24 10_15_47_PR3_Przodownicy_lektury.mp3 Anna Grochala i Piotr Koprzak o wystawie "Na jednej strunie: Malczewski i Słowacki" w Muzeum Narodowym w Warszawie (PR, 24.07.2019)

 

To właśnie w domu rodzinnym młody Jacek Malczewski stworzył cykle ilustracji m.in. do "Balladyny". A był to dopiero początek wspólnej drogi artystów, którzy nigdy się nie spotkali. Na salony wszedł Malczewski także dzięki Słowackiemu. Zainspirowany "Anhellim" zaprezentował w 1883 roku obraz "Śmierć Ellenai". Od tej chwili jego kariera malarska nabrała rozpędu.

Jacek Malczewski "Śmierć Ellenai" z 1883 roku, obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. wikimedia/domena publiczna Jacek Malczewski "Śmierć Ellenai" z 1883 roku, obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie. Fot. wikimedia/domena publiczna

Juliusz Słowacki także rysował

Wieszcz bardzo cenił malarstwo, którym nieraz inspirował się w pracy literackiej. Sam próbował swych sił w rysunku. Jednym z pierwszych dzieł Słowackiego jest wizerunek głowy starca. Artysta miał wtedy 11 lat. Potem, podczas licznych podróży poeta wykonywał rysunki dokumentujące pejzaż, taki jak brzeg rzeki oglądany z pokładu statku płynącego po Nilu. Dziś Juliusz Słowacki byłby zapewne jednym z turystów, którzy zawzięcie fotografują wszystko, co napotkają.

Rysunek Juliusza Słowackiego podpisany "Na Nilu 27 października 1836". Fot. polona.pl/domena publiczna Rysunek Juliusza Słowackiego podpisany "Na Nilu 27 października 1836". Fot. polona.pl/domena publiczna

Sny Słowackiego wyprzedziły teorie Junga

– Z rozmaitych wspominków, zapisów w listach, a także w całej twórczości można wywnioskować, że Słowacki prawdopodobnie wierzył w "sen życia" – mówił w 2015 roku prof. Wojciech Owczarski, autor książki "Sennik polski. Literatura, wyobraźnia i pamięć". – To sen, który śni się człowiekowi w dzieciństwie i który później steruje całym życiem, jest wyznacznikiem całej biografii. A to kojarzy się z pewnymi ustaleniami Carla Gustava Junga, który wiele lat po Słowackim pisał o tym, że takie sny rzeczywiście zdarzają się w dzieciństwie – dodał.


Posłuchaj
01:22 24.03.2015 sny słowackiego.mp3 Historyk literatury prof. Wojciech Owczarski o znaczeniu snów w twórczości Juliusza Słowackiego (PR, 24.03.2015)

 

Gość Doroty Gacek zauważył, że Słowacki "to poeta, który stosunek do snów miał bardzo poważny". Wystarczy przywołać choćby dramat "Sen srebrny Salomei" z 1843 roku, utwór napisany pod silnym wpływem towiańszczyzny. Głównym tematem sztuki jest pamięć wydarzeń wypartych ze świadomości. Marzenia senne są w tu nośnikami proroctw, zaś głęboki fizjologiczny sen to sposób na (niemal) szczęśliwe zakończenie tragedii.

Sny są istotne także w "Balladynie". Po morderstwie Aliny główną bohaterkę dręczą koszmary. Gdy obłąkana zabójczyni spotyka baśniową nimfę Goplanę, którą bierze za swą martwą siostrę, ta opowiada jej sen, w którym zostaje zabita przez Balladynę. Wielopoziomowość tej sceny doskonale oddaje mechanizm marzenia sennego, w którym swobodnie przenikają się różnorodne plany zdarzeń i tożsamości.

W 1992 roku Teatr Polskiego Radia pochylił się nad "senną tematyką" w pisarstwie wieszcza, realizując trzyczęściowe słuchowisko "Juliusza Słowackiego sny ostatnie", stworzone na podstawie listów poety do matki i przyjaciół, pism filozoficznych i utworów z ostatniego okresu twórczości. W roli Słowackiego wystąpił Marek Kondrat.

mc