Bruce Springsteen i Paul Simon to niejedyne gwiazdy planowanego koncertu w Central Parku. Oprócz nich na scenie ma się pojawić inna legenda amerykańskiego rocka, Patti Smith, oraz gwiazda popu, śpiewająca aktorka Jennifer Hudson. Wkrótce mają zostać ogłoszone nazwiska kolejnych artystów oraz dokładna data sierpniowego wydarzenia.
"To będzie jeden z największych koncertów w historii Central Parku. Nie możecie tego przegapić!" – tymi słowami zachwalał imprezę burmistrz Nowej Jorku Bill de Blasio. W jego wystąpieniu sprzed kilku dni padło wiele górnolotnych zwrotów, typu "historyczne wydarzenie" czy "odrodzenie miasta". Faktycznie, jak na obecne czasy, planowana 60-tysięczna widownia robi wrażenie, jednak biorąc pod uwagę wcześniejsze koncerty, jakie odbywały się w tym miejscu, ten będzie dość kameralny.
Wspomniany Paul Simon, w duecie z Artem Garfunkelem, równo 40 lat temu ściągnął w to samo miejsce 500-tysięczny tłum. Trochę mniej, bo 400 tysięcy ludzi oklaskiwało występ Eltona Johna w 1980 roku. To jednak i tak nie są rekordziści, w kwietniu 1990 roku bowiem na zorganizowanym w Central Parku koncercie z okazji Dnia Ziemi, z udziałem Edie Brickell, Bena E. Kinga, B-52's i duetu Hall & Oates, zameldowała się 750-tysięczna widownia. Podobną zgromadził siedem lat później gwiazdor country Garth Brooks, natomiast rekord dzierży niespodziewanie orkiestra Filharmonii Nowojorskiej, która w 1986 roku zagrała dla 800 tysięcy melomanów.
Wszystkie te liczby należy jednak traktować z rezerwą, bo nie opierają się one na sprzedaży biletów, lecz na deklaracjach organizatorów, dla których marketingowe przechwałki często bywają cenniejsze od obiektywnej prawdy. Tak czy inaczej, planowany na sierpień koncert nie ma szans zgromadzić porównywalnych tłumów, może za to przejść do historii z innych, artystycznych lub społecznych powodów.
Simon & Garfunkel - "Mrs. Robinson" (live from Central Park), źródło: YouTube / Simon & Garfunkel
Być może po latach będziemy go wspominać tak, jak występ Jimiego Hendrixa w ramach Rheingold Music Festival, który odbył się w Central Parku równo 54 lata temu, 5 lipca 1967 roku. Geniusz gitary, który dopiero co wydał album "Are You Experienced?", wyszedł na scenę w dziwacznych, kolorowych ciuchach, co wywołało salwy śmiechu i kpiny części widowni. Hendrix szybko jednak je uciszył spektakularnym show, w trakcie którego grał na gitarze zębami i ciskał swym instrumentem we wzmacniacz, co w tamtych czasach nie było rzeczą powszechnie widywaną na scenach.
Gdyby popytać starszych nowojorczyków, pewnie mieliby do opowiedzenia własną historię związaną z koncertem Eltona Johna z września 1980 roku (jest duża szansa, że któryś z nich był w oklaskującym artystę 400-tysięcznym tłumie). Chodziły pogłoski, że miał się na nim pojawić sam John Lennon. "On mieszka tuż za rogiem. Od wieków nie nagrał żadnej płyty, ale właśnie teraz nad czymś pracuje" – mówił o byłym Beatlesie Elton, zapowiadając własną wersję napisanego przez Lennona utworu "Imagine".
Elton John - "Imagine" (live from Central Park), źródło: YouTube / Philip Anness
Mieszane uczucia w związku z Central Parkiem ma jedna z gwiazd tegorocznego koncertu, Patti Smith. Jej występ z sierpnia 1979 roku przerwał ulewny deszcz, który zmusił artystkę do opuszczenia niezadaszonej sceny (jeszcze tego samego dnia zadośćuczyniła to fanom dodatkowym koncertem w nowojorskim klubie CBGB). Gdy wróciła tu ponownie w 1993 roku, po długiej przerwie w scenicznej aktywności, fani wykupili wszystkie bilety, mimo że nie był to koncert z prawdziwego zdarzenia, ale performance, podczas którego Patti recytowała swoje wiersze i zaśpiewała jedynie kilka piosenek a capella. "To był jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu" – mówiła potem artystka.
kc/kr