Wybitnie utalentowany amerykański muzyk, piszący i wykonujący piosenki, których nie powstydziliby się tacy gwiazdorzy, jak Bob Dylan czy Cat Stevens, bez skutku próbuje zrobić karierę w swej ojczyźnie. Po nagraniu paru płyt zlekceważonych przez publiczność daje sobie spokój z karierą muzyczną i zaczyna wieść żywot skromnego robotnika w swym rodzinnym Detroit.
Artysta nie zdaje sobie sprawy z faktu, że jest wielką gwiazdą w Republice Południowej Afryki, z kolei tamtejsi fani są przekonani, że on od dawna już nie żyje. W końcu dwaj z nich po dwóch dekadach wyruszają do Stanów, by sprawdzić, co naprawdę stało się z ich idolem. Ku ich zaskoczeniu okazuje się, że wokalista wcale nie umarł, choć wiedzie żywot na skraju ubóstwa.
Kolejne kilkanaście lat później powstaje film opowiadający o krętych losach artysty. Obraz zdobywa Oscara i wyciąga z medialnego niebytu głównego bohatera, który w końcu zyskuje światową sławę i wyprzedaje swe koncerty nawet w dalekiej Polsce. Ta bajkowa historia przydarzyła się Sixto Rodriguezowi, a film, o którym mowa, noszący tytuł "Searching for Sugar Man", miał premierę 19 stycznia 2012 roku.
Zachwyty i kontrowersje
Niskobudżetowy obraz w reżyserii Szweda Malika Bendjelloula zachwycił zarówno widzów, jak i krytyków. Pokazany po raz pierwszy na festiwalu Sundance zgarnął nagrody jury i widowni. Dziennikarka "The New York Timesa" napisała w recenzji, że jest to "niezwykle czarujący dokument o fanach, wierze i tajemniczym muzyku z czasów Ery Wodnika, który rozbłysnął światłem i nadzieją, po czym zniknął". Ukoronowaniem było przyznanie filmowi najważniejszych nagród brytyjskiej i amerykańskiej kinematografii: BAFTA i Oscara.
Żeby nie było tak różowo, pojawili się krytycy mówiący o tym, że film zafałszowuje historię, nie wspominając w ogóle o popularności, jaką Rodriguez cieszył się w Australii, gdzie nawet koncertował na przełomie lat 70. i 80. Nie zmienia to jednak niczego w głównym wątku dotyczącym Republiki Południowej Afryki, która przez wiele lat gnębiona była polityką apartheidu i odizolowana – również informacyjnie – sankcjami od reszty świata.
Jak nowo narodzony
Sam Sixto Rodriguez, który przestał nagrywać nowe piosenki w połowie lat 70., dzięki filmowi "Searching for Sugar Man" i towarzyszącej mu ścieżce dźwiękowej wydanej w formie płyty, na starość doczekał niespodziewanej reaktywacji swej muzycznej kariery. Nagle zaczęły spływać do niego oferty koncertowe z różnych zakątków świata. Ruszył więc w trasę obejmującą kilka kontynentów, zagrał m.in. na słynnym brytyjskim festiwalu Glastonbury i na Montreaux Jazz Festival w Szwajcarii. Na żywo mieli okazję oglądać go też polscy fani - w 2013 roku dał trzy koncerty w Sali Kongresowej w Warszawie, a trzy lata później zawitał do Zabrza i Sopotu.
10 lipca Rodriguezowi stuknie równo 80 lat.
źródło: YouTube / GutekFilm
kc