Krzysztof Grzesiowski: Gość Sygnałów Dnia: prezes Narodowego Banku Polskiego, prof. Marek Belka. Dzień dobry, panie profesorze, witamy.
Marek Belka: Witam panów, witam państwa.
K.G.: Rok i siedem dni minęło czy sześć dni od czasu, kiedy sejm wybrał pana na stanowisko prezesa.
M.B.: Rok z kawałkiem, już tak nie liczę codziennie, nie jestem w wojsku, że się codziennie odcina...
K.G.: No tak, dni pan nie odcina.
M.B.: Nie, nie.
K.G.: W takim kwestionariuszu, który prezentuje portal Gazeta.pl, taki kwestionariusz niedokończonych zdań, odpowiedział pan po części jako prezes, pana odpowiedź: „Staram się nie denerwować”.
M.B.: Tak.
K.G.: Udało się to przez ten rok?
M.B.: Staram się.
K.G.: Stara się pan cały czas.
M.B.: Czasami się denerwuję.
K.G.: No właśnie, a czy nie zdenerwował się pan przy okazji informacji Głównego Urzędu Statystycznego o majowej inflacji 5%?
M.B.: No właśnie staram się nie zdenerwować. Pierwsza rzecz, którą zrobiłem, to przeczytałem dokładnie ten komunikat, chcąc zobaczyć, jakie elementy tego wskaźnika cen wzrosły, bo z tego mógłbym wywnioskować, czy jest to wzrost, który się zaczyna po całej gospodarce, że tak się wyrażę, rozlewać, czy też koncentruje się jeszcze na żywności i paliwach. My wiemy, co nastąpiło ostatnio, ten wskaźnik w gruncie rzeczy mówi o rzeczach, które już dalej nie ciągną się, widzimy, że jest pewne uspokojenie na rynku paliw, nawet lekko się obniżyły ostatnio, natomiast jeśli chodzi o żywność, to jest różnie, z jednej strony to są przysłowiowe ogórki, z drugiej strony cukier, który ostatnio kupiłem po 3,40, ale...
Wiesław Molak: 4,16 chyba kosztuje.
M.B.: No, (...) jaki adres.
K.G.: Pan chyba mówi o swoim sklepie w Łodzi?
M.B.: Nie...
K.G.: Nie?
M.B.: W Łodzi.
K.G.: W Łodzi.
M.B.: Natomiast interesowało mnie po prostu to, czy ten wzrost cen jest szeroki, czy on następował także w innych kategoriach dóbr i usług.
K.G.: Wielkość inflacji, cel inflacyjny tegoroczny?
M.B.: 2,5.
K.G.: Czyli o połowę...
M.B.: No, w tym roku na pewno go nie zrealizujemy, ale też i cel inflacyjny możemy zrealizować w tzw. horyzoncie polityki gospodarczej, czyli za kilka kwartałów. I tak jak dzisiaj ta inflacja nam wystrzeliła, tak ona bardzo szybko, także ze względów statystycznych, będzie się obniżać. Dla ludzi najważniejsze jest to, jak ceny zmieniają się z miesiąca na miesiąc. Maj był niedobry pod tym względem, ale mówię, żywność, która już wyhamowała, i paliwa, które nawet lekko zaczynają tanieć. Lekko. I trzymam kciuki.
K.G.: Po tej informacji dotyczącej wysokości inflacji analitycy i eksperci zaczęli się zastanawiać, czy Rada Polityki Pieniężnej nie pokusi się o czwartą z rzędu i piątą w tym roku podwyżkę stóp procentowych na lipcowym posiedzeniu. Czy to jest możliwe, realne?
M.B.: No, ja z natury rzeczy się nie wypowiadam na ten temat, bo to jest decyzja kolektywna, ale myślę, że powinniśmy poważnie traktować to, cośmy zasygnalizowali rynkowi kilka dni temu. My podnieśliśmy cztery razy niemalże pod rząd stopy procentowe. Teraz istnieje sens, aby poczekać, co się będzie działo. My nie panikujemy.
K.G.: Ale trochę panikować mogą, panie profesorze, wszyscy ci, którzy mają kredyty we franku szwajcarskim. Droga waluta nam się zrobiła, 3 złote 34 grosze nawet.
M.B.: To jest oczywiście problem dla tych, którzy kredyty walutowe we frankach wzięli. Jednak w analizie i w sytuacji chciałbym, abyśmy brali pod uwagę dwa elementy – rzeczywiście kurs franka poszedł w górę, ale stopy procentowe, a to jest najważniejsze przy kredytach długoterminowych, a takimi są kredyty hipoteczne, bardzo znacząco spadły. Ludzie brali kredyty, na szczęście po tak zwanych stopach procentowych zmiennych. Wtedy były po 4%, dzisiaj LIBOR jest około 2%. Oczywiście to się może zmieniać od banku do banku, bo są różnego rodzaju marże, prowizje i tak dalej, i tak dalej, ale ta część spłaty, która zależna jest od stopy procentowej, spadła. My jesteśmy w o wiele lepszej sytuacji niż np. Węgrzy, którzy brali kredyty jeszcze chyba bardziej chętnie niż my we frankach, ale po stałej stopie procentowej. No i dzisiaj są w trudniejszej sytuacji.
K.G.: No więc właśnie, pan już o to był pytany, ale gdyby zechciał pan odpowiedzieć jeszcze raz na to pytanie: czy wzorem właśnie węgierskim możliwe jest ustalenie jednego sztywnego kursu, po którym spłacany jest kredyt?
M.B.: Jest oczywiście znacznie mniejszy powód. Na Węgrzech już dzisiaj 10% kredytobiorców nie jest w stanie obsługiwać kredytu. Zresztą gospodark także wpadła w znacząco poważniejszą recesję. W Polsce akurat tak się dzieje, że te kredyty frankowe są obsługiwane chyba najlepiej ze wszystkich kredytów. Banki mówią niektóre, że mają problemy z dwoma procentami kredytobiorców, niektóre wręcz chwalą się, że to jest poniżej 1%. Mówiąc krótko, mimo niepokoju, nie widzimy na razie takiego zjawiska w szerszej skali, żeby ludzie nie mogli spłacać tych kredytów. Proszę państwa, kredyt walutowy to jest kredyty ryzykowny, to jest kredyt dla ludzi, którzy mogą sobie pozwolić na takie ryzyko. Więc mają dochody wyższe i jak będzie trzeba, udźwigną nieco wyższą ratę.
K.G.: Nie wiem, czy to pocieszenie, czy nie, ale władze Szwajcarii też są zaniepokojone drogim frankiem.
M.B.: Władze Szwajcarii to powinny być w panice, dlatego że jeżeli w stosunku do euro, a to jest ich główna referencyjna waluta, dla Szwajcarów, kurs waluty szwajcarskiej spadł z 1,6 franka do euro, ja jeszcze pamiętam kilka lat temu, kiedy byłem w Genewie, do 1,2, to oznacza o kilkadziesiąt procent droższe wakacje na przykład, a turystyka jest jedną z głównych dziedzin gospodarki szwajcarskiej. Czy Niemcy pojadą do Szwajcarii, czy raczej do Włoch albo zostaną może w Alpach niemieckich? Raczej to drugie, prawda? Ktoś, kto oczywiście kupuje superdrogie zegarki marki Breguet, to dla niego to nie specjalnego znaczenia, szczególnie jak jest szejkiem Kuwejtu czy emirem Kataru.
K.G.: Są droższe zegarki od Breguetów, panie prezesie.
M.B.: Ale... No dla mnie to już jest poza wszelkim wyobrażeniem. Natomiast przeciętny zjadacz chleba będzie patrzył na cenę towarów, nawet tych najwyższej jakości szwajcarskich. To jest bardzo groźne dla gospodarki szwajcarskiej.
K.G.: Zostawmy finanse, gospodarkę, panie prezesie, na chwilę na bok, odłóżmy te sprawę i zajmijmy się Narodowym Bankiem Polskim i pewną propozycją ze strony centrali Banku – 18 i 19 dzień czerwca, czyli dni otwarte w centrali Narodowego Banku Polskiego. Chociaż od strony Świętokrzyskiej to one chyba będą zamknięte w związku z zamknięciem całej ulicy, jednej z głównych w Warszawie. Swoją drogą którędy teraz wwozi się pieniądze do NBP? Bo ostatnio obserwowałem akcję wwożenia przez bramę od Świętokrzyskiej.
M.B.: Przede wszystkim ten kawałek Świętokrzyskiej nie jest jeszcze zamknięty...
K.G.: Czyli jeszcze tam można...
M.B.: Tak że, proszę państwa, można tam dojść, dojechać, a mamy podobno taki układ, że nawet jak ten kawałek Świętokrzyskiej będzie zamknięty całkowicie, to i tak nasze bankowozy będą miały tam dostęp. Tak że proszę się nie martwić, bank będzie funkcjonował normalnie. Natomiast w najbliższy weekend zapraszam wszystkich z dziećmi na, jak myślimy, bardzo atrakcyjne dni otwarte, kiedy będzie można zobaczyć, jak się produkuje pieniądze, jak wyglądają sztaby złota, jak się podrabia pieniądze, ale jeszcze lepiej – jak się wykrywa podrobione pieniądze, można zobaczyć przepiękne monety kolekcjonerskie, które NBP emituje. Serdecznie wszystkich zapraszam.
Wiesław Molak: Otworzy pan skarbiec?
M.B.: Tak, my wprowadzamy także ludzi do pewnych części skarbca, oczywiście pod ścisłą kontrolą, nikt tam nie wyniesie sztaby złota, ale to jest bardzo ciekawa rzecz przecież.
K.G.: Ale podobno będzie można podnieść 12,5-kilogramową sztabę złota.
M.B.: Podnieść, ale nie do kieszeni.
K.G.: No nie, domyślam się, bo to do kieszeni... milion 600 tysięcy złotych jest warta taka sztaba. A pan swoją drogą, panie profesorze, miał okazję podnieść?
M.B.: Miałem.
K.G.: Jakie wrażenia?
M.B.: Ciężkie.
K.G.: No, poza tym, że jest ciężkie, oczywiście.
M.B.: Nie, nie, żadnych wrażeń poza tym.
K.G.: Czy to nie jest tajemnica państwowa?
M.B.: Że?
K.G.: Jakie zasoby ma sejf główny Narodowego Banku Polskiego?
M.B.: Nie, nie, nie. Przede wszystkim my mamy ponad 100 miliardów dolarów rezerw walutowych. Polska jest krajem, który posiada znaczące rezerwy walutowe i to tak mówię, żeby wszystkim tym, którzy wieszczą nam jakieś problemy, jakieś bankructwa, odpowiedzieć: po prostu nie wiedzą, o czym mówią. A w złocie jest mniejszość tego, oczywiście, mamy łącznie chyba 104 tony złota, ale większość tego złota jest w innych bankach zdeponowana. Zresztą tak wszyscy robią. My mamy zaledwie bodaj 3 tony złota.
K.G.: Dni otwarte w centrali Narodowego Banku Polskiego w Warszawie 18 i 19 dzień czerwca, zapraszał osobiście prezes Banku prof. Marek Belka. Dziękujemy za rozmowę.
M.B.: Dziękuję bardzo i do zobaczenia w Banku.
(J.M.)