Polskie Radio

Rozmowa z Małgorzatą Kidawą-Błońską

Ostatnia aktualizacja: 11.07.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Gościem Sygnałów Dnia jest poseł Platformy Obywatelskiej, pani Małgorzata Kidawa-Błońska. Dzień dobry, pani poseł, witamy o poranku poniedziałkowym.

Małgorzata Kidawa-Błońska: Dzień dobry. Słoneczny dzisiaj, więc...

K.G.: Oby, oby tak do końca dnia.

M.K.B.: Na razie jest świetnie.

K.G.: Właśnie, wczoraj też o tej porze było bardzo przyjemnie, potem było dużo gorzej. Pani poseł, „nie jestem obciachem, jestem Polakiem”, tak mówi jeden z uczestników kampanii. Prawo i Sprawiedliwość przygotowuje ją, od jutra ma być prezentowana w radiu i telewizji, inne spoty mają wyglądać tak: „Nie jestem dziurą w drodze, jestem Polakiem”, „Nie jestem antypolski, jestem za Polską”, a na końcu ma zabrzmieć zdanie: „Panie premierze Tusk, panu już dziękujemy”. Czy Platforma ma zamiar odpowiedzieć na tę kampanię, a jeśli tak, to w jaki sposób?

M.K.B.: Znaczy Platforma w ogóle wychodziła z założenia, że spoty polityczne, kampanijne, billboardy nie powinny mieć miejsca, jednak do czasu ogłoszenia wyborów przez pana prezydenta taką formę można robić. Nie wiem, czy to jest sensowne wydawanie pieniędzy i nie wiem, czy to zrobi wrażenie na Polakach, bo też znowu nie chodzi tutaj o merytoryczne odniesienie się do tego, co można w Polsce zrobić, tylko oczywiście negatywne ocenianie rządu, ale chyba nie w sposób merytoryczny.

K.G.: A jeśli okaże się skuteczne?

M.K.B.: Nie bardzo w to wierzę. Nie bardzo w to wierzę, Polacy naprawdę są bardzo rozsądni i mam czasami wrażenie, że politycy nie doceniają Polaków, nie doceniają tego, jak oceniają sytuację w kraju, jak patrzą na to, co robią politycy. Mamy naprawdę bardzo racjonalne społeczeństwo.

K.G.: Czy rzeczywiście dojdzie na najbliższym posiedzeniu sejmu do dyskusji na temat związków partnerskich?

M.K.B.: Znaczy oficjalnie tego nie wiem, ale rzeczywiście od zeszłego tygodnia na korytarzach sejmowych słyszymy o tym, że...

K.G.: Podobno jutro ma się ta kwestia rozstrzygnąć.

M.K.B.: Podobno, jeszcze nie było kolegium i nie wiem. To będzie na pewno bardzo trudna debata, dlatego że gdybyśmy rozmawiali pod względem prawnym, jak ma ta ustawa prawnie wyglądać i jakie rozwiązania prawne może przynieść i jakie uregulowania, to można by debatować, ale na pewno będzie to debata bardzo emocjonalna, w ogóle nie zwracająca uwagę na uregulowania prawne, więc nie wiem, czy uda się coś w tym sejmie z tym problemem zrobić.

K.G.: A czy potwierdza pani, że przyspieszenia nabrały prace nad ustawami dotyczącymi zapłodnienia in vitro...

M.K.B.: One idą bardzo...

K.G.: ...na poziomie komisji?

M.K.B.: Znaczy podkomisja zakończyła już prace, w tym tygodniu ostatnie chyba jest posiedzenie i są moi koledzy gotowi do przedłożenia komisji zdrowia, więc bardzo duży znowu odcinek pracy został wykonany, krok po kroku posuwamy się do tego mam nadzieję szczęśliwego zakończenia.

K.G.: No to biorąc pod uwagę, że mamy jeszcze obywatelski projekt ustawy zakazującej aborcji, uwzględniając te trzy tematy – związki partnerskie, in vitro i aborcję – to mamy jedną wielką awanturę...

M.K.B.: No, praktycznie tak.

K.G.: ...i praktycznie żadnych szans na to, żeby którakolwiek z tych ustaw ujrzała światło dzienne jeszcze w tej kadencji. Więc po co w ogóle się tym zajmować?

M.K.B.: Ustawa społeczna dotycząca aborcji została rzeczywiście złożona na kilka miesięcy przed wyborami. To jest ustawa społeczna, więc ona musi w ciągu trzech miesięcy trafić do sejmu, i to jest ustawa, która nie przepada, jeżeli sejm nie dokończy pracy, tylko przechodzi na następny... dla następnego sejmu. Więc widać, że złożenie tej ustawy w tym momencie to był zabieg czysto polityczny, żeby rozpocząć rozmowę o in vitro, właściwie od ponad roku, prace nad tym trwają w sejmie i posłowie w podkomisji spotykają się kilka razy w tygodniu, ale szczęśliwie zamykają te prace. Będzie trudno, ale będziemy musieli rozmawiać na takie tematy i nie da się od tego uciec. Szkoda, że w kampanii, bo wtedy sposób debaty jest trochę inny.

K.G.: No tak, ale czy któraś z tych ustaw ujrzy światło dzienne w tej kadencji pani zdaniem?

M.K.B.: Mam nadzieję, że największe szanse ma ustawa jednak, przynajmniej część pakietu ustaw o in vitro, na przykład już jest cały zamknięty pakiet dotyczący powołania rady bioetycznej, która jest jednym z warunków przyjęcia konwencji bioetycznej, dużych uregulowań. Ona jest już gotowa, więc to jesteśmy w stanie chyba zrobić bardzo szybko.

K.G.: A czy to przypadkiem nie są takie umizgi Platformy do wyborców, że to taka partia dla wszystkich, trochę lewicy odbierzemy głosów przy tej okazji...

M.K.B.: No wie pan, o in vitro Platforma...

K.G.: ...bo to taki temat, którym lewica się zajmuje przecież.

M.K.B.: Platforma rozpoczęła rozmowę o in vitro, my doprowadziliśmy, że te ustawy w ogóle znalazły się w sejmie i zaczęła się dyskusja i wzięliśmy ciężar na to bardzo trudnej debaty. Więc tutaj nie sądzę, żeby to były umizgi. Naprawdę uważamy, że ten program należy rozwiązać, o tym mówi przecież i premier Tusk, i pani Ewa Kopacz.

Co do ustawy aborcyjnej, stoimy na stanowisku, że obecny kompromis, trudny kompromis powinien dalej trwać i nie powinno się tej ustawy ruszać, najwyżej sprawdzić, jakie mechanizmy nie działają i dać wsparcie pomocy dla kobiet, które są w trudnej sytuacji, żeby miały jeszcze więcej pomocy ze strony medycznej, ze strony organizacji społecznych.

K.G.: Skoro o kobietach mowa „pierwszą sprawą, którą trzeba załatwić, to ochrona godności kobiety”. Pod tym zdaniem podpisze się pani?

M.K.B.: Ale kobiety świetnie chronią swoją godność. Na pewno trzeba dbać o godność kobiety tak samo jak o godność mężczyzn, dokładnie w ten sam sposób. I nie chciałabym, abyśmy dzielili znowu ludzi: z godnością kobiety, inaczej mężczyźni. Naprawdę musimy dbać o to, żeby szanować się nawzajem.

K.G.: To zdanie akurat, które cytowałem, należy do Jarosława Kaczyńskiego, mówił o tym na Kongresie Kobiet Prawicy i w kontekście ochrony godności kobiety mówił, że jest praktykowana, stosowana wobec nich przemoc, wykorzystywanie seksualne i tak dalej, wszyscy o tym wiemy, ale remedium na to ma być uchwalenie nowych lub zaostrzonych przepisów obowiązujących. Myśli pani, że to dobry pomysł?

M.K.B.: Ważne jest, żeby była nieuchronność kary za to, jeżeli ktoś łamie prawo i zachowuje się w sposób niewłaściwy, bo ja mam wrażenie, że dla kogoś, kto robi przestępstwo, czy ma piętnaście lat potem siedzieć w więzieniu, czy dwadzieścia, jemu jest to wszystko jedno. Musi wiedzieć, że gdyby nawet zrobił coś (...) karygodnego, ta kara go spotka. I to jest ważne, żeby kara była nieuchronna. Zresztą mówimy o przemocy wobec kobiet, ja bym chciała, żebyśmy także nie zapominali, że w rodzinach występuje przemoc wobec mężczyzn. Oczywiście skala tego stosunku kobiet jest zdecydowanie większa, ale ten problem drugi też istnieje.

K.G.: Skoro mówi pani o nieuchronności, to dlaczego nie mamy z tym do czynienia? Szuka się rozwiązania przez zaostrzanie przepisów.

M.K.B.: To jest propozycja Prawa i Sprawiedliwości, które bardzo często...Wwydaje mu się, że rozwiązanie wszystkim problemów jest zaostrzanie kary czy... No, pan prezes Kaczyński powiedział także, że należy imprezy integracyjne skasować, bo to też rozwiąże wiele problemów. Więc każdy wymyśla różne rozwiązanie, niekoniecznie dobre.

K.G.: Ale Platformie zaostrzanie się nie podoba?

M.K.B.: Nie. Ja bym wolała, żeby to była skuteczność.

K.G.: Pani poseł, przy okazji pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja na Jasną Górę jedna z osób występujących, pani Jadwiga Gosiewska, matka świętej pamięci Przemysława Gosiewskiego, mówiła, że prosi jako matka, by... byście, czyli słuchacze Radia Maryja, którzy zgromadzili się u stóp Jasnej Góry, nie głosowali na ludzi, którzy spowodowali śmierć naszych bliskich.

M.K.B.: No...

K.G.: Znaczy powinienem zapytać, kogo miała na myśli, oczywiście, ale rozumiem, że wypowiedź jest czytelna.

M.K.B.: No właśnie, Częstochowa, pielgrzymka i coś, co nie powinno tam mieć miejsca, czyli właściwie deklaracje polityczne, namawianie do działań czysto politycznych, bo przecież głosowanie jest... to nie jest akt religijny, to nie jest modlitwa, to jest właściwie czysta polityka. Na pewno będziemy się jeszcze spotykali z takimi zawołaniami, apelami. Do wyborów dwa miesiące, emocji będzie na pewno dużo, a Prawo i Sprawiedliwość i osoby z nimi związane będą cały czas jednak, mimo że mówią, że nie, sprawę katastrofy smoleńskiej włączały do kampanii.

K.G.: Do wyborów miesiące, a do ujawnienia opinii publicznej raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej...

M.K.B.: Ja mam nadzieję, że...

K.G.: ...raportu rządowego ile?

M.K.B.: Mam nadzieję, że już ostatnie dni, bo to jest tłumaczenie, to wszyscy się dziwią, jak można tłumaczyć dwa tygodnie. Zwykłą książkę, zwykłą książkę tłumaczy się, proszę zapytać tłumacza, jeżeli to ma być dobrze przygotowany tekst, kilka miesięcy. Tutaj pracuje wielki zespół, tekst jest skomplikowany, bo to nie tylko... tam także jest tekst techniczny, specjalistyczny. Ten raport musi być naprawdę bardzo dobrze przetłumaczony, bez błędów, żeby nie powodował jakichś jeszcze innych problemów, na rosyjski, angielski i dwie prezentacje w tych językach, żeby ludzie na świecie mogli zrozumieć i poznać przyczynę katastrofy.

K.G.: Ale praktyka jest taka, że co chwila się dowiadujemy, że już, że zaraz, za chwilę...

M.K.B.: Znaczy oficjalnie... oficjalnie...

K.G.: ...a potem mija tydzień, dwa, miesiąc...

M.K.B.: Oficjalnie... oficjalnie nikt z...

K.G.: I to pani partia na tym traci i rząd na tym traci.

M.K.B.: Oczywiście tak, ale oficjalnie nikt z osób, które są odpowiedzialne za tłumaczenie, nie mówił, nie określał daty, tylko mówił: niezwłocznie, jak najszybciej. Bardzo chcemy, żeby to było szybko i dlatego codziennie zadajemy sobie pytanie i codziennie czekamy na ten raport. Może z tego powodu jest to takie podenerwowanie.

K.G.: A swoją drogą interesujące jest, jak słowo „niezwłocznie” rozciąga się w czasie.

M.K.B.: Niezwłocznie wtedy, kiedy praca zostanie zakończona, nie czeka się, bez dnia zwłoki. Bardzo szerokie słowo, to prawda, ale prawdziwe.

K.G.: Tak na koniec, pani poseł, rodzina Jacka Kurskiego, deputowanego do Parlamentu Europejskiego, ma zamiar wyjechać do Brukseli, emigrować, mówiąc w dużym skrócie, żona Jacka Kurskiego, Monika, czuje się w pracy, nie wiem, nie tyle dyskryminowana, co po prostu stosowany jest wobec niej mobbing, ma jakoby przedstawić, zapewnić o swojej lojalności wobec Agencji Rozwoju Pomorza, wobec zarządu województwa pomorskiego. To prawda? Słyszała coś pani o tym?

M.K.B.: Znaczy słyszałam to wczoraj w mediach, że właśnie pan Jacek Kurski zamierza emigrować do Brukseli. Jeżeli zamierza spędzać więcej czasu ze swoją rodziną, uważam, że to jest dobra decyzja. Wielu europosłów tak robi, żeby ta rozłąka z rodziną, szczególnie kiedy są małe dzieci, była jak najmniejsza. Natomiast jeżeli pani... żona pana Kurskiego ma jakieś wątpliwości, że jest mobbingowana, powinna skierować tę sprawę do odpowiednich władz. Niedobrze jest stwarzać takiej sytuacji, że jest się kimś wyjątkowym i rzeczywiście całe województwo zawali się, jeżeli ta pani będzie tam pracowała albo nie.

K.G.: Poseł Małgorzata Kidawa-Błońska, Platforma Obywatelska, gość Sygnałów Dnia. Dziękujemy bardzo, pani poseł, za wizytę.

M.K.B.: Dziękuję.

(J.M.)