Krzysztof Grzesiowski: W naszym sygnałowym studiu witamy posła Stanisława Żelichowskiego, posła klubu poselskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego. Dzień dobry, panie pośle.
Stanisław Żelichowski: Dzień dobry panom, witam państwa.
K.G.: Taki przykry dla PSL-u sondaż publikuje dziś Rzeczpospolita GFK Polonia dla tego dziennika – poparcie dla Polskiego Stronnictwa Ludowego 3 punkty. Spadek o cztery w stosunku do poprzedniego.
S.Ż.: No tak, mamy problem z sondażowniami. Proszę zwrócić uwagę, że dzień przed ciszą wyborczą przy wyborach samorządowych też nam podano 3 punkt, z w realnych wyborach za dwa dni było 16. Tak że nas to już ani ziębi, ani grzeje. No, jest jakiś dylemat, co zrobić, żeby trafić w właściwy wynik. Przecież w Niemczech to można w ogóle nie robić wyborów, tylko te wyniki sondażowe literalnie oddają to, co ludzie przy urnach dokonają, a u nas to w ogóle nie pasuje. Nie wiem, na czym to polega, więc...
K.G.: Ale chyba nie powie pan, panie pośle, że osoby badane krępują się czy wstydzą się przyznać, że chcą głosować na ludowców.
S.Ż.: Nie, to nie w tym rzecz, tylko wie pan, ja kiedyś robiłem jakąś pracę ze statystyki i wiem, że przy 38-milionowym narodzie, jeśli chce się zrobić rzetelny sondaż, to to musi być oparte, ja wiem, na pięciu, sześciu tysiącach badanych, a nie na pięciuset osobach. Bo w Polsce jeszcze jest dylemat taki, że nawet jak wytypują sobie tysiąc osób do badania, to z tych tysiąca pięćset osób w ogóle nie chce rozmawiać, z drugiej połowy połowa nie idzie do wyborów, w związku z tym ten sondaż jest, no... nijak nie można trafić w rzeczywistość.
K.G.: Ten, który cytuję, akurat odnosi się do osób, które deklarują, że pójdą na wybory. Ale swoją drogą inny sondaż niedawny mówił o tym, że prawie 40% badanych w ogóle nie chce pójść głosować.
S.Ż.: No jest to dylemat polskiej demokracji, ludzie mają wrażenie, chociaż to jest wrażenie niewłaściwe, że niewielki wpływ mają na to, co się dzieje, więc przy takich wyborach, kiedy jest jeden dzień, więc każdy ma swoje plany, swoje zamiary, a później narzeka na polityków, natomiast sam tych polityków wybiera.
K.G.: No, albo nie, nie idąc.
S.Ż.: Albo nie.
K.G.: No właśnie. Panie pośle, tak Platforma, jak i pana klub porozumiały się w sprawie projektu ustawy dotyczącej tak zwanych spreadów walutowych. I już dziś pojawiły się komentarze dotyczące tej inicjatywy, mianowicie dziennik Gazeta Prawna pisze, że w ustawie powinien być zapis, że zarówno kupowanie walut w bankach, jak i wpłacanie rat w oddziałach, także przelewy bankowe z tytułu kredytu są bezpłatne, taki zapis powinien być zawarty, ewentualnie powinna być gwarancja bezpłatnego prowadzenia kont walutowych, z których ten kredyt się spłaca. Czy ten projekt jest ostateczny, czy ewentualnie jeszcze tak politycy Platformy, jak i ludowcy będą na nim pracować?
S.Ż.: Nie no, będziemy pracowali, z tym, że ja bym wolał, żeby takie sprawy rozwiązywać... Bo w stanie prawnym istniejącym można tę sprawę było załatwić, gdyby Związek Banków porozumiał się z nadzorem finansowym i, powiedzmy, z Ministerstwem Finansów, to można było to ustalić. Takie są wyzwania czasów. Natomiast ponieważ był opór, no to rozwiązanie stosuje się prawne, a skoro jest ustawa, no to ona nie może być niezgodna z prawem, bo bankowcy mają wspaniałych prawników i każdy kruczek prawny wykorzystaliby. W związku z tym w tej chwili będziemy pracowali. Wszystko, co jest dopuszczalne, będzie uwzględnione na korzyść klienta. Bo dylemat jest taki, że w polityce nie ma sentymentów. To są interesy. I czy bardziej będziemy realizowali interes banków, czy bardziej kredytobiorców.
K.G.: No właśnie, wspomniany przez pana Związek Banków Polskich protestuje, oczywiście mówi, że naruszona będzie swoboda zawierania umów.
S.Ż.: No, to znaczy tak sobie można mówić, tylko że dylemat jest taki, że Polska jest krajem na dorobku. Dziś, jak popatrzymy na zjednoczoną Europę, to jest moje osobiste zdanie, to ona się już nie dzieli na dawne państwa, nowe państwa, tylko dzieli się na tych, co... te państwa, które lubią bardziej odpoczywać i te, które bardziej pracować. Na czele tych państw, co lubią odpoczywać stoi pan premier Sarkozy, pani Merkel z premierem Tuskiem stoją na czele tych państw, które chcą pracować. Jesteśmy krajem na dorobku, mamy olbrzymi... niewiele czasu do nadrobienia tego, co inne kraje robiły przez długi okres czasu i stąd nie można sobie pozwolić na to, że nasi obywatele jeszcze w taki czy inny sposób będą obskubywani, tak jak byli przy opcjach walutowych. Moje ugrupowanie jako pierwsze zwróciło na to uwagę i teraz jest problem z spreadami. Jedne banki zachowują się całkiem przyzwoicie i nie ma o czym mówić, tam są jedno-, dwuprocentowe oprocentowania tego czy różnica, natomiast są i takie, które kilkanaście procent próbują obskubać klienta. I stąd taka inicjatywa dwóch klubów.
K.G.: A czy to porozumienie wewnątrzkoalicyjne oznacza, że pana partia odstąpi od postulatu, projektu wprowadzenia możliwości spłaty kredytu według średniego kursu Narodowego Banku Polskiego?
S.Ż.: W tej chwili mamy za mało posłów, żeby przeforsować taki projekt, więc znaleźliśmy kompromis z Platformą i lepiej będzie dla kredytobiorców, jeżeli będzie nawet mniej korzystne rozwiązanie, ale będzie, jak rozejdziemy się zupełnie i nie uchwalimy żadnego... żadnej decyzji nie podejmiemy.
K.G.: A jak to będzie w czasie wyglądało, to jeszcze w tej kadencji powinno być zdecydowane?
S.Ż.: Mam nadzieję...
K.G.: Uda się?
S.Ż.: Mam nadzieję, że tak. Jest pełna determinacja, jest poparcie wszystkich klubów, tam oczywiście kluby zgłaszają poprawki, przyjrzymy się tym poprawkom, nie stajemy tu na jakichś pozycjach skrajnych. Wszystko, co można wprowadzić, będzie wprowadzone. Chodzi o to, żeby nie ukrzywdzić banków, ale jednocześnie żeby kredytobiorcy nie byli w takiej sytuacji, jak często są.
K.G.: Panie pośle, a czy ludowcy poprą wniosek płynący z raportu komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy o postawienie przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę?
S.Ż.: To jest złożona sprawa, bo w Polsce nie może być linczu politycznego i system demokratyczny uniemożliwia takie działanie, w związku z tym na dzień dzisiejszy nasz przedstawiciel, pan poseł Sławecki, w komisji pracujący nad tą sprawą zagłosował za postawieniem, ale żeby postawić, to trzeba jeszcze sformułować wniosek, którego nie ma, pokazać przesłanki prawne, dlaczego tak, a nie inaczej, dopiero każdy poseł będzie się podpisywał pod tym wnioskiem, bo trzeba zebrać 115 podpisów, i jeszcze żeby uchwalić, to musi być 276 chyba głosów za. Więc to jest dosyć złożony proces, to się rozstrzygnie chyba w przyszłej kadencji. Natomiast tu chodzi w moim przekonaniu nie o jakąś mściwość, tak jak się podejrzewa, czy inne działanie. Chodzi o stabilność polskiej demokracji. Jeżeli ktoś szedł, jakiś rząd, na skróty, no to każdy następny pójdzie dwa kroki dalej. W związku z tym parlament musi reagować w takich przypadkach i jeżeli są wątpliwości prawne, czy to, co było wykonywane, było zgodne z obowiązującym prawem Rzeczypospolitej, to jest instytucja do tego powołana, która ma to rozstrzygnąć, nikt nikogo nie skazuje.
K.G.: Czyli na razie ludowcy się wahają, tak? Bo na przykład marszałek Grzegorz Schetyna mówi, że osobiście nie wyklucza głosowania za takim wnioskiem, co już o czymś świadczy, prawda? Największa partia w sejmie.
S.Ż.: Ale na dzień dzisiejszy nie ma w ogóle sformułowanego wniosku do Trybunału, żeby taki wniosek sformułować, to muszą być podane przesłanki prawne...
K.G.: Komisja musi przyjąć raport, potem sejm i tak dalej.
S.Ż.: No tak, to na dzień dzisiejszy mówimy tylko tak troszkę abstrakcyjnie, bo nikt nie sformułował tego wniosku.
K.G.: A skąd pana zdaniem takie przyspieszenie dla wielu prac nad ustawą dopuszczającą zapłodnienie in vitro?
S.Ż.: Czy ja wiem? Jest to dylemat w Polsce nierozwiązywalny przez dłuższy okres czasu. Z jednej strony, jak patrzymy na demografię naszego kraju, no to ona jest przerażająca i różni demografowie zastanawiają się, co zrobić, żeby Polaków było więcej, bo inaczej stanie się dramat funduszy emerytalnych, rentowych, zdrowotnych i tak dalej, i tak dalej, bo już 2 miliony Polaków albo więcej wyjechało albo więcej, jak wyjedzie jeszcze dwa, no to będziemy mieli problem. Jak popatrzymy na osoby, które w Polsce pracują wspaniale, które w wyniku metody in vitro powstały, to to jest około 30 tysięcy ludzi. Czyli to jedno miasto powstało w takim systemie i w związku z tym warto się temu przyjrzeć.
K.G.: To postawię to pytanie znów związane z działalnością parlamentu, sejmu w tym przypadku – czy to będzie ta kadencja? Czy ten projekt zostanie przyjęty teraz?
S.Ż.: Nie sądzę, to jest złożony, trudny problem, (...) różnej branży specjalistów przy tym pracuje, nie zawsze są zgodni. Posłowie nie są tu specjalistami w tej sprawie, w związku z tym jeżeli są dwie ekspertyzy wykluczające się, to się zleca następne...
K.G.: Czyli prace w tej kadencji do któregoś momentu dojdą, potem się je przerwie i ewentualnie zacznie się w nowej kadencji?
S.Ż.: W moim przekonaniu będzie kontynuacja. Nie sądzę, żebyśmy zdążyli teraz.
K.G.: Czy pan równie niecierpliwie jak marszałek Grzegorz Schetyna oczekuje na raport komisji Jerzego Millera dotyczący katastrofy smoleńskiej?
S.Ż.: Mówiłem, że gdybym był doradcą premiera, to bym zachęcał do szybkiego opublikowania tego raportu. Ja zdaję sobie sprawę, że skoro zlecono tłumaczenie, no to każde słowo przetłumaczone jest niezmiernie ważne, bo mamy... musimy się zmierzyć nie tylko z traumą po katastrofie, jeszcze z traumą o prawdzie o tej katastrofie i wszystko musi być wyjaśnione. Natomiast niepotrzebnie padały deklaracje: a to wtedy opublikujemy, a to wtedy, i w tej chwili jest pewna nerwowość. Chociaż jak słucham komentarzy i słyszę takie tam jakieś sygnały, że po to premier trzyma, żeby to upublicznić przed wyborami, bo to uderza w jego ludzi, no to przecież to nie ma sensu, bo im szybciej by to zrobił, tym lepiej, przed wyborami nie ma sensu. Więc nie bardzo znam przyczyny. Przypuszczam i twierdzę, że te przyczyny wynikają z konieczności przetłumaczenia precyzyjnego tego raportu, ale mam nadzieję, że to są sprawy dni, godzin, a nie tygodni, kiedy będzie upubliczniony.
K.G.: Panie pośle, dziękujemy za wizytę, dziękujemy za rozmowę. Poseł Stanisław Żelichowski, szef klubu poselskiego Polskiego Stronnictwa Ludowego, był gościem Sygnałów Dnia.
S.Ż.: Kłaniam się panom.
(J.M.)