Polskie Radio

Rozmowa z Waldemarem Pawlakiem

Ostatnia aktualizacja: 07.09.2011 07:15

Grzegorz Ślubowski: Naszym gościem jest wicepremier i minister gospodarki, szef PSL-u Waldemar Pawlak. Dzień dobry.

Waldemar Pawlak: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.

G.Ś.: Panie premierze, mówimy o wczorajszym meczu, wynik 2:2 i teraz optymiści mówią, że to bardzo dobry wynik, pesymiści, że mogliśmy tak naprawdę wygrać i w ostatniej... w ostatnich sekundach tak naprawdę zremisowaliśmy. Pan jest optymistą czy pesymistą?

W.P.: Wierzę panu na słowo, bardziej mi się podoba ten optymistyczny wariant. Biorąc pod uwagę statystykę i historię, to na pewno nawet remis jest tutaj sukcesem i daje to trochę więcej optymizmu i nadziei na sukcesy polskiej reprezentacji z trenerem Smudą w przyszłym roku w Euro 2012.

G.Ś.: Wczoraj też optymizm zawitał do tych, którzy mają kredyty we frankach szwajcarskich po działaniu Banku Szwajcarskiego. To dobra wiadomość dla nas.

W.P.: Dobra wiadomość, ale też bardzo ciekawa, bo z tego, co zrozumiałem, to chyba chodzi o coś takiego, że Bank Szwajcarii zapowiedział, że będzie utrzymywał poziom relacji franka nie mocniej niż 1,2 franka za euro. Gdyby się umacniał, to – mówiąc tak obrazowo z pewną przesadą – Szwajcarzy są gotowi dodrukować franka, ile tylko trzeba, żeby wykupić obce waluty. Czyli powstaje swego rodzaju kolejna waluta rezerwowa funkcjonująca na podobnej zasadzie jak dolar amerykański, bo dolar też po zerwaniu połączenia między złotem a dolarem w latach 70. przez prezydenta Nixona mniej więcej na takiej samej zasadzie funkcjonował, to znaczy jeżeli ktoś potrzebował dolarów, to dostawał, dając w zamian swoje aktywa.

G.Ś.: A pana zdaniem będzie to skuteczne działanie? Rzeczywiście powstrzyma to ten szalejący kurs?

W.P.: Jeżeli to będzie działanie jednostronne, to mogę powiedzieć, że jest to bardzo sprytne podejście. Jednostronne w tym zakresie, że będzie broniło tylko jednej strony nadmiernego umacniania się franka, bo wtedy oznacza, że Szwajcarzy mogą drukować swój banknot i kupować różne inne waluty bez ograniczeń, natomiast nie dają gwarancji, że potem będzie można odkupić po dobrej cenie, to znaczy frank się może w drugą stronę osłabiać bez takiego podpierania ze strony Banku Szwajcarskiego. I to jest myślę, że bardzo ciekawy znak czasów.

G.Ś.: Panie premierze,  wczoraj doszło do próbnego wpuszczenia gazu do Gazociągu Północnego, Nord Streamu. My dużo miejsca w mediach polskich poświęcaliśmy temu gazociągowi, zanim on powstał. Teraz już widzimy, że on powstał. No i co dalej? Jakie to ma dla nas skutki? Czy to jest zła dla nas wiadomość, że Gazociąg Północny tak naprawdę już powoli zaczyna działać?

W.P.: To jest zupełnie neutralne, ponieważ do Polski gaz jest dostarczany przez system ukraiński, i białoruski i przechodzi przez Polskę Gazociąg Jamalski, który ma przepustowość 30 miliardów metrów sześciennych gazu. My importujemy rocznie ok. 10 miliardów. Czyli jeżeli na tym gazociągu będzie ustawiony rewers zgodnie z prawem europejskim, że będzie można tłoczyć gaz w obie strony, to mamy trzy razy większe możliwości zasilania się w gaz z dowolnego kierunku, ze wschodu czy z zachodu w porównaniu do potrzeb. Tak że to jest zupełnie neutralne i ważne, żebyśmy mieli stabilne dostawy gazu.

G.Ś.: No właśnie, a co z gazem? Czy tego gazu nie będzie za dużo? Myślę tutaj też o gazie łupkowym, bo to jest hit ostatnich miesięcy, tak można powiedzieć, gaz łupkowy. Jaka w tej chwili jest sytuacja? Czy my już wiemy, ile mamy gazu łupkowego, kiedy ten gaz będzie wydobywany?

W.P.: Od przybytku głowa nie boli. Akurat jeżeli chodzi o surowce energetyczne, to będzie na nie popyt na pewno jeszcze długie lata, i to po dobrej cenie. Więc nie ma tutaj ryzyka, że będzie jakiś problem, oby tylko tego gazu było dużo, to wtedy z importera możemy stać się eksporterem gazu i nie ma z tym żadnego problemu. W moim przekonaniu bardzo ważne jest, żebyśmy te zasoby dobrze wykorzystali, żebyśmy też pamiętali o tym, że ci, którzy np. wznosili wielkie okrzyki o cenach gazu, w 2006 roku popełnili dramatyczny błąd, bo pod ścianą, pod presją takiego właśnie negocjowania w ostatniej chwili rząd PiS-u zgodził się na zmianę formuły cenowej, która podwyższyła ceny gazu o ok. 10% i w konsekwencji w ciągu tych ostatnich kilku lat od 2006 do 2011 konsumenci, przedsiębiorcy musieli zapłacić o ponad miliard dolarów więcej za gaz, czyli 3,5 miliarda więcej poszło w kierunku producenta gazu.

G.Ś.: A jaka jest nasza strategia energetyczna? No bo tak – Niemcy np. odchodzą od elektrowni jądrowych, my budujemy elektrownię jądrową, jest ten gaz łupkowy, który się pojawił, no i eksperci twierdzą, że on zmieni w ogóle rynek energetyczny w Europie. Na co my stawiamy? No bo bardzo dużo różnych działań tak naprawdę w tej chwili jest podejmowanych.

W.P.: Najlepiej stawiać na różnorodność i nie wiązać się z jakimś jednym surowcem. Akurat Niemcy są takim ciekawym przykładem, zwykle kojarzą nam się z osobami, z ludźmi bardzo takimi rozsądnymi, nie podejmującymi pochopnie decyzji, tymczasem w ciągu ostatnich kilku lat zamykali te elektrownie, otwierali je, teraz je znowu zamknęli, Bóg raczy wiedzieć, czy za parę lat znowu ich nie będą otwierać w tym sensie, żeby kontynuować program nuklearny. Bo trzeba też pamiętać, że to hasło, że Niemcy zamykają elektrownie, to znaczy, że one będą pracowały do technicznych możliwości, czyli jeszcze kilkanaście, kilkadziesiąt lat niektóre. Natomiast na pewno po wydarzeniach w Fukushimie wszyscy widzimy potrzebę większej dbałości o bezpieczeństwo i na pewno jeżeli byłaby kontynuacja programu nuklearnego w Polsce, to trzeba mówić o znacznie większych wymogach bezpieczeństwa, żeby nie było ryzyka nuklearnego, jakiegoś przecieku czy skażenia. Natomiast bardzo ważne jest, żeby energetykę opierać o różne źródła. I to, co na pewno jest dla Polski  ważne, to rozwój technologii odnawialnych, to rozwój także energetyki opartej o gaz, bo jeżeli mamy energetykę wiatrową, to potrzebne są takie stabilizujące źródła energii i właśnie wtedy elektrownie gazowe dobrze to uzupełniają.

G.Ś.: A perspektywa gazu łupkowego, wydobycia tego gazu to jest jaka? To są lata, to są trzy lata, cztery lata?

W.P.: Jeżeli chodzi  o pierwsze takie poważne... poważną przemysłową produkcję, to jest kilka lat, natomiast w perspektywie gdzieś 10 lat można mówić o istotnym zwiększeniu produkcji gazu łupkowego. Trzeba tu  podkreślić, że gdybyśmy mieli zastąpić te 10 miliardów importowanego gazu, to przy tej technologii, która jest obecnie znana, trzeba wykonać około 3 tysięcy odwiertów. Więc to jest bardzo duża inwestycja i to jest bardzo skomplikowana inżynieryjnie działka.

G.Ś.: Panie premierze,  to jeszcze pytanie do pana jako szefa PSL-u – nie boli pana głowa, jak pan patrzy na sondaże? No bo dzisiaj np. w Gazecie Wyborczej TNS OBOP publikuje nowe sondaże, no i PSL cały czas na progu wyborczym.

W.P.: Panie redaktorze,  a pan wierzy w demokrację czy w sondaże? Bo ja wierzę w demokrację. I w czasie ostatnich wyborów samorządowych było nas ponad 2 miliony zwolenników normalności, takiego spokojnego podejścia do polityki, rzeczowego. I myślę, że będzie nas więcej także w wyborach parlamentarnych. Zachęcam wszystkich do tego, aby nie pozwolili się przy tak... przełamać tymi różnymi informacjami, bo politykę można zmienić i można ją zmienić w takim kierunku, żebyśmy razem tworzyli lepszą przyszłość, taką, w której będzie nam się chciało żyć, a nie w której będziemy się denerwować, patrząc na różnych awanturników krzyczących i awanturujących się co chwila o pozorne rzeczy.

G.Ś.: A nie jest tak, że PSL się staje przystawką Platformy Obywatelskiej? No bo Platformie rośnie poparcie, a PSL-owi tak naprawdę...

W.P.: W sondażach, panie redaktorze.

G.Ś.: W sondażach.

W.P.: Ano, więc ja bardziej wierzę w demokrację, a nie w sondaże, i sondaże już wiele razy się omyliły. Więc nie wierzcie państwo w te słupki, bo one tylko bałamucą i próbują nas zmanipulować, żebyśmy poszli stadnie za jakimiś słupkami sondażowymi. To wyborcy mają naprawdę głos. W ostatnich wyborach samorządowych tych, którzy głosowali na PSL, było ponad 2 miliony, i myślę, że w tych wyborach będzie nas więcej.

Wiesław Molak: Panie prezesie teraz, bo teraz o organizacji panu szczególnie bliskiej, ochotnicze straże pożarne. We wrześniu 1921 roku związki działające pod zaborami łączą się w jeden główny Związek Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej. Jutro centralne uroczystości w Warszawie na Placu Zamkowym chyba, tak?

W.P.: Tak, w Zamku Królewskim. I to jest piękny dzień, bo to jest organizacja, która zrzesza ludzi dobrej woli, to jest 90–lecie Związku, ale straże pożarne działają często dłużej, są straże, które działają grubo ponad 100 lat...

W.M.: Na przykład ta w Kaliszu – 1864 rok.

W.P.: Tak, to są takie przypadki, gdzie Polska była pod zaborami, a ludzie się organizowali, żeby wspólnie dbać o swoje lokalne środowiska, o miejscowości, ale też budować patriotyzm i tworzyć warunki do tego, żeby potem po odzyskaniu niepodległości można było szybko odbudować polską państwowość. Strażacy dzisiaj spełniają też bardzo ważną rolę, bo organizują lokalne społeczności do takiego zbiorowego, zorganizowanego, aktywnego działania, nie tylko w czasie  zagrożeń, ale także na co dzień, bo to jest kultura, to są orkiestry, to jest sport, to jest młodzież, to są ludzie o pięknych sercach.

Chcę tu wspomnieć osobę, która niedawno odeszła – pana Zbigniewa Szablewskiego. Człowiek, który w czasie strajków studenckich był przywódcą w Wyższej Szkole Służby Pożarniczej i po tych strajkach, kiedy był relegowany z uczelni, mimo tego, że raczej nie miał szans na to, żeby zrobić karierę, wrócił do straży, wrócił do Nysy jako szeregowy, zaczął tam służbę. I to był taki piękny przykład, że ludzie, którzy mają ten społeczny taki i bardzo dobry charakter, niezależnie od warunków potrafią w tym środowisku działać.

W.M.: Zapraszamy wszystkich na Plac Zamkowy jutro, 8 września do Warszawy, 90 lat ma Związek Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej. Dziękujemy za rozmowę i za zaproszenie.

W.P.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)