Krzysztof Grzesiowski: Dziś Sygnały Dnia goszczą w Belwederze. Dzień dobry, panie prezydencie.
Bronisław Komorowski: Dzień dobry, witam pana i witam bardzo serdecznie wszystkich słuchaczy.
K.G.: Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Bronisław Komorowski. Panie prezydencie, takie dobre zdanie chyba w związku z dzisiejszym dniem, w związku ze Świętem Niepodległości znalazłem bodaj w Tygodniku Powszechnym, że Święto Niepodległości „różni się zasadniczo od wielu naszych rocznic narodowych, jest (uwaga!) świętowaniem zwycięstwa, a nie klęski”. To chyba dobre zdanie.
B.K.: Dobre, słuszne, mądre zdanie, bo naszym polskim problemem jest to, że mieliśmy trudną bardzo historię, gdzie łatwiej znaleźć wiele klęsk i bólu niż satysfakcji i dumy. Ale są takie momenty, są takie chwile w przeszłości i jest też tak, że i taka teraźniejszość, z której możemy być dumni jako z osiągnięcia całego narodu na taką miarę, że warto to świętować. Ja zaliczam do tych pięknych dat, za którymi stoi zwycięstwo nie tylko natury moralnej, ale faktyczne, oczywiście i 15 Sierpnia, i rok 18 – odzyskanie niepodległości, ale także i 4 Czerwca 89 roku, gdzie było wielkie, mądre zwycięstwo wolności.
K.G.: Panu zależy na tym także, żeby ten dzisiejszy dzień był radosny, choćby poprzez ten symbol, który tak pan prezydenta, tak i ja, tak się składa, mamy wpięte w klapy marynarki, czyli biało-czerwone kotyliony.
B.K.: Jest mi bardzo miło, że razem możemy z tymi kotylionami biało-czerwonymi. Bardzo oczywiście bym chciał, żeby to się zakorzenił ten obyczaj i był doceniany i jakoś uprawiany przez Polaków, bo odnoszę wrażenie, że wszyscy, to nie to, że ja coś chcę, tylko że wszyscy w Polsce albo zdecydowana większość trochę już potrzebuje właśnie bardziej radosnej formy obchodzenia świąt i rocznic narodowych. Pewnie na to wpływa i też samopoczucie społeczeństwa i ludzi w Polsce, którzy doczekali tak zwanych lepszych czasów, kiedy już nie tylko nieszczęścia odziedziczone po historii, ale zupełnie nowe perspektywy powodują, że po prostu trochę łatwiej się i częściej uśmiechamy, także przy okazji świąt narodowych.
K.G.: A jeśli już emocje mają towarzyszyć temu dniu, to niech one będą pozytywne?
B.K.: No, tak by się chciało. Oczywiście chciałoby się bardzo, aby obchody Święta Niepodległości podkreślały to, co tym świętom nadaje sens, to znaczy wspólnotowość, że to się robi wspólnie, a nie przeciwko sobie, no bo to jest najprostsza rzecz, święta narodowe i ważne dni w historii wykorzystywać przeciw innym Polakom, prawda? To w warunkach państwa niewolnego, niedemokratycznego było czasami koniecznością, czy w czasie okupacji. Natomiast w warunkach państwach wolnego, niepodległego, demokratycznego jest swoistym dziwactwem, no bo jest sprzeczne z logiką święta narodowego. Naród no to my wszyscy, więc chciałoby się bardzo, żeby nie obchodzono świąt w Polsce przeciw innym Polakom, a starano się obchodzić je razem w sposób godny, ale radosny.
K.G.: No właśnie, przeciwko, jak pan powiedział, panie prezydencie. Dziś w samej Warszawie będzie ponad 20 różnego rodzaju manifestacji, no ale uwaga mediów niewątpliwie będzie skupiona przede wszystkim na dwóch marszach: na marszu organizowanym przez Porozumienie 11 Listopada i na Marszu Niepodległości. W dużym skrócie i uproszczeniu prawica kontra lewica. Zatem czyj jest to święto? Czyj jest 11 Listopada?
B.K.: Nasz, polski, całej Polski, wszystkich Polaków, wszystkich polskich patriotów, wszystkich, którym na sercu leży dzień dzisiejszy niepodległego, demokratycznego państwa polskiego. I nie wolno sobie tego zabrać. Ja myślę, to ja bym powiedział, że 99% społeczeństwa chce, aby święta były niepodległości obchodzone były razem, a nie przeciwko sobie nawzajem, ale oczywiście jest jakaś część społeczeństwa, która... ale sądzę, że to jest niewielka, która chciałaby, która akceptuje to, że się święta traktuje jako głównie w sposób do zamanifestowania własnej odrębności. Do tego w systemie demokratycznym ma każdy prawo, ale zawsze jest ten problem, jaki użytek z prawa się robi. Ja uważam, że lepszym użytkiem byłoby obchodzenie Święta Niepodległości razem, a nie przeciwko sobie.
K.G.: Ale akceptuje pan taką formę marsz i kontrmarsz?
B.K.: No oczywiście...
K.G.: Z możliwością ewentualnie jakichś bez mała starć ulicznych.
B.K.: No wie pan, kontrmarsze, demonstracje, biegi, różne inne formy, akademie są rzeczą absolutnie dopuszczalną w systemie demokratycznym i nie należy im się przeciwstawiać, należy natomiast zabiegać o to, aby było jak najdalej idące zrozumienie, że liczy się także intencja, czy chce się prawo demokratyczne wykorzystywać przeciwko innym, czy też tylko i wyłącznie na swoją rzecz. Każdy ma prawo świętować w zgodzie z prawem, ale tak jak mu to w sercu gra, chciałbym bardzo, żeby Polakom w sercu grała wola świętowania wspólnego.
K.G.: Dziś, jak zwykle, na Placu Marszałka Piłsudskiego uroczysta odprawa wart przed Grobem Nieznanego Żołnierza z pana udziałem. Co pan powie dziś?
B.K.: No, to trudno mówić...
K.G.: Wiem, że mamy jeszcze kilka godzin, ale może chociaż w zarysie.
B.K.: ...trudno mówić wcześniej, ale to jest zawsze taki moment, w którym jest konieczne wspomnienie historii, historii dwukrotnie przecież odzyskiwanej przez Polskę niepodległości, bo jesteśmy tym chyba jedynym krajem, jedynym narodem w Europie, który dwa razy musiał odzyskiwać swoją wolność, swoją niepodległość, i to zrobił skutecznie – raz w 18 roku, drugi raz w 89. Więc będą na pewno mówił o tym, będę mówił o historii, ale i o dniu współczesnym, dniu obecnym.
Wydaje mi się, że trzeba także powiedzieć wyraźnie, że kochając ojczyznę, kochając tradycje narodowe, powinniśmy właśnie starać się robić to tak, żeby budować wspólnotę, a nie niszczyć, ale po drugie – że kochając ojczyznę, powinniśmy od siebie samych, ale i od innych, wymagać uczyć kochania i szanowania państwa polskiego, wolnego, demokratycznego. To są trochę dwie różne kwestie – miłość ojczyzny i szacunek dla państwa. W wielu krajach, które nie miały tak dramatycznej historii jak Polska, to jest to pojęcie tożsame – państwo to ojczyzna. I tak samo i wszystkie... I jest to jakby bardziej naturalne. My musimy sobie w dalszym ciągu, pokonując gdzieś echa historii, rozbiorów, utraty własnego państwa i mocnych bardzo emocjonalnych związków z ojczyzną, musimy działać na rzecz zrozumienia, że ojczyzna i państwo dzisiaj to jest to samo.
K.G.: No tak, ale w tle mamy, o czym pan mówił zresztą we wtorek na inauguracyjnym posiedzeniu sejmu, w tle mamy wojnę polsko–polską.
B.K.: Wie pan, wojna polsko–polska... No oczywiście jest za ostry konflikt, ale jeżeli ktoś myśli, że na przykład obóz Solidarności w 89 roku był monolitem, no to się głęboko myli. Jeżeli ktoś myśli, że w 1918 roku Polacy wszyscy się ze sobą kochali nawzajem, to też się myli, bo i rywalizował Dmowski, i Piłsudski, rywalizowały wszystkie siły polityczne, tyle że wtedy było bardziej widoczne to, że wszyscy nie kochając się nawzajem, bo rywalizowali, Dmowski i Piłsudski są symbolami rywalizacji, to jednak kochali Polskę, tę samą Polskę, i w imię tej miłości do ojczyzny starali się, nie zawsze im się to udawało, ale starali się w sprawach najważniejszych ze sobą współpracować. To było widać wtedy w 18 roku, to było widać w 20 roku, no, potem różnie bywało, prawda? Ale miłość ojczyzny oznacza tyle, że nie kochając się między sobą nawzajem, a nawet może nie lubiąc się i mając wobec siebie niekoniecznie same sympatyczne zamiary, staramy się współpracować tam, gdzie to jest konieczne, dla Polski i dla państwa polskiego.
K.G.: A dziś, w 2011, gdyby stworzyć taki katalog spraw koniecznych wspólnych, dałoby się znaleźć porozumienie?
B.K.: Wie pan, ja o tym... do tego zachęcam...
K.G.: Jaki jest świat wokół, wiemy.
B.K.: ...zachęcam od dłuższego czasu...
K.G.: Wrócę jeszcze do pana wystąpienia sejmowego.
B.K.: ...i staram się być wierny, chcę być wierny... Staram się być wierny własnym poglądom w tej kwestii i działać tak jak to oczekiwałbym od innych. Więc powiem tak: wydaje mi się, że tak, że idą takie chwile, w których polska scena polityczna powinna znaleźć skutecznie choćby minimum wspólnoty nie tyle poglądów, ile wspólnoty działania. Tak jak zresztą było nie tak znowu dawno temu, w okresie starania się o członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim, wtedy cała polska scena polityczna jednak w końcu umówiła się, że to jest sprawa ponad, że tak powiem, podziałami partyjnymi...
K.G.: Wartość nadrzędna.
B.K.: ...i wartość nadrzędna, interes, strategiczny interes narodowy i działamy wspólnie na rzecz tego celu. Teraz idzie kryzys w Europie i w świecie, to jest kryzys globalny, który jest bardzo poważny, no i warto złączyć siły na rzecz pakietu rozwiązań, które by ratowały, utrzymywały, podtrzymywały i wzmacniały polski wzrost gospodarczy, który jest sukcesem, powiedziałbym, nie tylko obecnej ekipy, ale całych 20 lat zmian w Polsce, bo od 20 lat Polska wyróżnia się na tle innych krajów europejskich, że jest jedynym krajem, gdzie trwa stały, mniejszy albo większy, ale stały wzrost gospodarczy. Więc można i trzeba działać na rzecz choćby minimum pakietu obrony tego wzrostu gospodarczego, choćby nawet w imię takich partykularnych interesów partii, które mają prawo mówić: no, my bronimy tego, co za naszej ekipy udało się osiągnąć, za rządów naszej ekipy. Wszystkie ekipy mają w tym zakresie zasługi, warto więc próbować porozumieć się co do pakietu reformującego dalej Polskę w duchu czy w celu utrzymania wzrostu gospodarczego, który jest naszym wielkim narodowym osiągnięciem.
K.G.: Czyniąc to odważnie i roztropnie, i było to wezwanie nie tylko do rządzących, ale także i do opozycji.
B.K.: To był apel mój w sejmie, był przede wszystkim adresowany do parlamentarzystów jako reprezentantów społeczeństwa, ale także reprezentantów sił politycznych. Oczywiście, że tak, że w takich wielkich zadaniach jest absolutnie konieczne współdziałanie i opozycji, i koalicji. To jest apel do wszystkich sił politycznych, do wszystkich, którzy mają wpływ na to, jak wygląda obecnie polska polityka, a ten wpływ ma nie tylko koalicja rządząca i rząd, i prezydent, ma także opozycja.
K.G.: Czyli pan chce mieć wpływ na to, co się będzie działo?
B.K.: No oczywiście.
K.G.: Wchodzi pan do gry?
B.K.: Wie pan, ja nie lubię strasznie tego słowa gra, bo gra to znaczy, że coś się chce ugrać dla siebie, chce się kogoś ograć, prawda? Tu nie chodzi... To nie jest czas na gry, to jest czas na współdziałanie, czas na rozwiązywanie polskich problemów, bo idą o wiele trudniejsze czasy.
K.G.: Panie prezydencie, jeszcze jedna kwestia, którą żyje nie powiem, że cały naród, bo to przesada, ale niewątpliwie duża grupa kibiców sportowych. Tak się składa dzisiaj mamy mecz towarzyski Polska–Włochy na nowym stadionie we Wrocławiu, no ale bodaj od dwóch czy trzech dni jest problem z naszymi strojami narodowymi piłkarskimi – z orzełkiem czy bez orzełka? Czy z logo Polskiego Związku Piłki Nożnej i to wystarczy, czy jednak orzełek jest potrzebny? Jak pan sądzi, jakie jest pana zdanie?
B.K.: Wie pan, symbole są potrzebne...
K.G.: Mamy te kotyliony, prawda, biało–czerwone, więc symbol...
B.K.: Tak, symbole są potrzebne. Symbole są potrzebne, sztandary są potrzebne, bo one... wokół nich się skupia właśnie wspólnota mniejsza albo większa. I nie jest przypadkiem, że mają sztandary i Ochotnicza Straż Pożarna, i organizacje różne, i szkoły, i instytucje. No, są takie też sztandary narodowe. Ja osobiście nie do końca rozumiem to, dlaczego miałby zniknąć orzełek jako symbol, symbol wspólnoty. Tego nie rozumiem. Może są jakieś szczególne powody, może ktoś próbuje stworzyć nowy symbol jedności Polaków i wspólnoty, w obszarze przynajmniej sportu. No to dobrze by było, żeby to ktoś powiedział, że to ma być nowy symbol. Ale jak jeszcze raz powiem, symbole są potrzebne, zanim się symbol znany, lubiany, ceniony, kochany wyśle na emeryturę, no to należy jednak się dziesięć razy zastanowić i...
K.G.: No właśnie, pytanie: czy symbol narodowy można wysłać na emeryturę?
B.K.: Ano właśnie, więc ja tego, jak powiedziałem, nie rozumiem i oczekuję, że ktoś to jakoś rozsądnie wytłumaczy. Wydaje mi się, że nikt nic lepszego, bardziej jednoczącego Polaków niż Orzeł Polski w Koronie, Biały Orzeł nie wymyślił i nie wymyśli.
K.G.: W dniu Święta Niepodległości, w dniu 11 Listopada gość Sygnałów Dnia: Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej, pan Bronisław Komorowski. Panie prezydencie, dziękujemy za zaproszenie i dziękujemy za rozmowę.
B.K.: Dziękuję serdecznie, dziękuję bardzo.
(J.M.)