Polskie Radio

Rozmowa z dr. Maciejem Hamankiewiczem

Ostatnia aktualizacja: 02.01.2012 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Dzień dobry, panie doktorze, witamy o poranku.

Dr Maciej Hamankiewicz: Dzień dobry państwu, mam nadzieję, że nowy rok będzie pomyślniejszy niż poprzedni.

K.G.: Oby. Panie doktorze, to zdanie niewątpliwie zrobi największą karierę w najbliższych dniach, zdanie z pieczątki, treść: „Refundacja do decyzji Narodowego Funduszu Zdrowia”. Od wczoraj mamy nową ustawę refundacyjną, która wprowadza stałe ceny i marże na leki refundowane. Protestują lekarze, protestują aptekarze, że o pacjentach nie wspomnę. I co na to wszystko Naczelna Rada Lekarska?

M.H.:  Treść tej pieczątki jest wyjątkowo głęboka i oddaje to, o czym mówimy od dawna, że lekarz jest od tego, by leczył, a urzędnicy, by tę pracę wspomagać, by ta praca była możliwa do jak najlepszego wykonania przez lekarza. I tu dotyczy to całej filozofii ochrony zdrowia, ustroju, w którym lekarz musi cały siebie dać choremu, a nie czynnościom urzędniczym, które na całym świecie wykonują, no, biurokraci.

K.G.: Lista leków została opublikowana 23 grudnia, 30 grudnia dokonano stosownej korekty, dopisano pewne specyfiki, pewne lekarstwa. Przyzna pan, że to wszystko działo się, no, tak powiedzieć za pięć dwunasta to przesadzić, ale to chyba za minutę dwunasta.

M.H.:  Pan minister zdrowia przyznał, że zauważył pewien zrozumiały chaos. Ja nie rozumiem, czemu on ma być zrozumiały. Dla mnie jest niezrozumiały. Wczoraj, tak jak większość lekarzy i farmaceutów, usiłowałem wejść na stronę Ministerstwa Zdrowia, żeby upewnić się, że te zmiany, o których w sejmie w przeddzień sylwestra pan minister mówił. Nie zdołałem, bo serwery są zatkane, więc chaos jest rzeczywiście potężny.

K.G.: Kto jest winien?

M.H.:  Na pewno nie lekarze. Lekarze zrobili wszystko, co możliwe przez ostatnie miesiące, aby nowy rok dla polskich pacjentów był pomyślniejszy.

K.G.: Lekarze nie chcą wpisywać, czy pacjent jest ubezpieczony, czy nie, protestują przeciwko temu, że będą karani za błędne wypisanie recepty. Tych spraw jest o wiele, o wiele więcej, są aptekarze, którzy chcą w ogóle zamknąć apteki i wziąć urlop, resztą zdecydowana większość z nich nie ma podpisanych umów Narodowym  Funduszem Zdrowia na sprzedaż leków refundowanych. No i gdzie w tym wszystkim jesteśmy my, pacjenci?

M.H.:  Panie redaktorze,  każdy musi odpowiadać za siebie, ja odpowiem w imieniu polskich lekarzy. My będziemy nadal leczyć polskich pacjentów, nikomu nie odmówimy porady lekarskiej. Będziemy dokonywali wszystko w dwójnasób dobrze, żeby tylko naszą pracę wykonać w sposób wyśmienity. Natomiast czy inni wykonają swoją pracę właściwie – urzędnicy Ministerstwa, urzędnicy Narodowego Funduszu Zdrowia, farmaceuci i tak dalej, inne zawody – to już proszę mnie nie pytać. Ja deklaruję to, że naszą część pracy, która polega na leczeniu, będziemy wykonywać.

K.G.: Wychodzi coraz więcej takich niedoróbek związanych z ustawą refundacyjną, tak się przynajmniej wydaje, proszę się do tego odnieść, mianowicie okazuje się, że Fundusz Zdrowia dopłaci do leku „wtedy, gdy będzie on stosowany zgodnie ze swoimi (uwaga!) wskazaniami rejestracyjnymi”. Co to są „wskazania rejestracyjne”?

M.H.:  Oh, to jest rzecz bardzo trudna, mianowicie przy dopuszczeniu do obrotu na terenie Rzeczypospolitej Polskiej firma składa dokumenty, w jakich jednostkach chorobowych chce ten lek zarejestrować. I mimo że wiedza lekarska wielokrotnie pozwala na stosowanie danego leku niejako niekoniecznie tak jak jest zapisane w rejestracji, przykład najlepszy chyba będzie heparyn drobnocząsteczkowych, gdzie jest kilka preparatów praktycznie identycznie działających, ale niestety mających w dokumentach rejestracyjnych nieco różne zapisy. I tu już następnego „haka” mamy na tych, którzy z tym się dokładnie nie zapoznają. Ale takich przykładów jest milion. Myślę, że bez...

K.G.: Ale w tych wskazaniach lekarzy wypisujący receptę z takim medykamentem będzie karany czy ewentualnie nie będzie do refundacji?

M.H.:  O, będzie karany. Tam, gdzie nie ma refundacji, ustawa przewiduje, żeby lekarza ukarać, obciążyć kwotą nienależnej refundacji, cokolwiek by to miało znaczyć. To oznacza na pewno kilkadziesiąt do kilkaset tysięcy dla lekarza kary. I to oznacza praktycznie śmierć ekonomiczną tego lekarza i jego rodziny.

K.G.: Czy zatem urzędnicy nie wiedzą o tym, że w naszym kraju jedna piąta leków jest stosowana poza swoimi wskazaniami rejestracyjnymi?

M.H.:  No, trudno mi powiedzieć, czy jedna piąta, ale na pewno lekarze doskonale wiedzą, jak korzystać z medykamentów, by pomóc pacjentom. I tego typu restrykcyjny zapis dokładnie niczemu nie służy. Wręcz przeciwnie – bardzo wielu osobom może zaszkodzić.

K.G.: Dobrze, to spójrzmy na to z drugiej strony, ze strony tych, którzy tę ustawę wprowadzają w życie. Minister Arłukowicz powiada, że nowe przepisy porządkują system refundacyjny. Czy rzeczywiście?

M.H.:  No, widzimy, w jaki sposób porządkują. Raczej destabilizują. Jedynym pozytywnym efektem tej ustawy, bo przecież to nie jest tak, że wszystko tam jest źle, jest to, że rzeczywiście kontakty przemysłu farmaceutycznego zostają uporządkowane, że ponoć jakaś tam oszczędność ma z tego wyniknąć. Ja nie jestem ekonomistą i nie znam się, zobaczymy po roku działania tej ustawy, czy rzeczywiście wyniknęły z tego jakieś oszczędności. Ale proszę zauważyć, że przeciwko tej ustawie protestują pacjenci, no bo dzisiaj wszyscy się  umawiamy, przecież ja też bywam pacjentem, boję się, co się stanie, kiedy będzie moje dziecko chore i będę musiał wykupić lekarstwa nie wiadomo, w jaki sposób. Protestują aptekarze, bo nie podpisują umów, bo nie sposób tego zrobić w tych warunkach i w ogóle nie ma fizycznej możliwości, żeby w ciągu dwóch czy trzech dni między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem te umowy zawrzeć, mimo że są tacy, którzy chcą te umowy zawrzeć. No i przede wszystkim lekarze, którzy protestują.

Proszę zauważyć, że firmy farmaceutyczne ponoć przeciwko tym firmom była ta ustawa tworzona, te firmy nie protestują, wręcz przeciwnie – pan minister mówi, że spotkał się „z olbrzymim zrozumieniem firm farmaceutycznych”. Więc mimo wszystko, jak to wszystko przeanalizujemy, to wygląda na to, że ta ustawa była przeciwko pacjentom, lekarzom i aptekarzom, a nie przeciwko firmom farmaceutycznym, bo gdybyśmy dzisiaj słyszeli olbrzymie jęki firm farmaceutycznych, to byśmy zrozumieli, że to raczej chodziło o to, żeby skrócić czy zmniejszyć zyski, nienależne dodatkowo jeszcze ujmijmy, firm farmaceutycznych, a tu się okazuje, że tak naprawdę te oszczędności mają wynikać z bicia po kieszeni lekarzy i aptekarzy.

K.G.: Postępowanie niektórych lekarzy krytykuje także premier Donald Tusk. Jak pan to komentuje?

M.H.:  Ja myślę, że to zostało niewłaściwie odebrane. Pan premier jest osobą, która zawsze pochyla się nad osobą w nieszczęściu, sam jestem świadkiem, kiedy a to wichura oderwie komuś dach, a to zdarzy się wypadek komunikacyjny, a to... i tak dalej. Na pewno on ma na sercu nieszczęście wszystkich ludzi i on na pewno wie o tym, że wspomagając lekarzy, służymy chorym. Odwrotnie – nie wspomagając lekarzy, na pewno się nie przysłużymy chorym. I myślę, że on doskonale sobie z tego zdaje sprawę, że dzisiaj trzeba zrobić wszystko, żeby wspomóc lekarzy w ich służbie pacjentowi. W przeciwnym razie nic dobrego z tego nie wyniknie i na pewno jest to jakieś nieporozumienie.

K.G.: Panie doktorze, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy protestuje, Porozumienie Zielonogórskie protestuje, a tymczasem Naczelna Rada Lekarska zawiesza protest na... no, na dwa miesiące w sumie to miało być, 13 stycznia mają państwo nadzwyczajne posiedzenie Rady. To znaczy, że państwo się wyłamują z tej grupy protestujących?

M.H.:  Nie, nie, izby lekarskie mają swoje ustawowe zadania i w dniu 2 grudnia Naczelna Rada zaledwie rekomendowała takie wystawienie recept. W dniu 16 grudnia zaledwie wstrzymała tę rekomendację tylko dlatego, żeby dać ostatnią szansę. Jesteśmy bardzo... chcemy rozwiązań nie tych, które przynależą związkom zawodowym. Chcieliśmy, sądziliśmy, że jasne deklaracje ze strony ministra zdrowia padną o koniecznej nowelizacji tej ustawy, bo o tym jest już przekonany przecież prezydent Rzeczypospolitej, który ustami ministra Piroga na konferencji rynku zdrowia obwieścił, że tak, te zmiany są niezbędne, o których mówimy w kolejnych artykułach ustawy refundacyjnej. I o tym są już przekonani wszyscy, w związku z tym wystarczyło, żeby pan minister w ostatnich dniach tego roku, a w szczególności na tej komisji zdrowia w przeddzień sylwestra powiedział: tak, rozpoczynamy wspólnie z Naczelną Radą Lekarską prace nad nowelizacją tej ustawy w zakresie tym a tym. Myślę, że dzisiaj wiele z problemów, które dotkną nas wszystkich, bo przecież również i lekarzy, i aptekarzy, i pacjentów, uniknęlibyśmy. Wystarczyło jedno słowo, jedna deklaracja. Niekoniecznie trzeba wszystkich militaryzować, aczkolwiek uważam, że w tej sytuacji pewnie rzeczywiście rodzaj militaryzacji, ale to dla urzędników Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia by się pewnie przydał. Na pewno nie na lekarzy. I tutaj to jest jakiś absurd zupełny, żeby mówić o kamaszach dla lekarzy.

K.G.: Panie doktorze, dziękujemy bardzo za rozmowę.

A.H.: Dziękuję.

(J.M.)