Polskie Radio

Rozmowa z Tomaszem Latosem

Ostatnia aktualizacja: 12.01.2012 12:15

Zuzanna Dąbrowska: Jakiego wyroku pan się spodziewa w sprawie stanu wojennego? Będzie w końcu?

Tomasz Latos (poseł Prawa i Sprawiedliwości, z-ca przew. sejmowej komisji zdrowia): Mam nadzieję, że w końcu będzie ten wyrok, bo to już kompromituje naprawdę naszą prokuraturę, sądownictwo, w sumie całą Polskę, że 20 lat wolnej, niepodległej, kiedy jeszcze tego wyroku ciągle nie ma.

Z.D.:  Wróćmy do spraw bieżących, oczywiście do posiedzenia komisji zdrowia. Wczoraj do późnych godzin, dzisiaj drugie czytanie także późno wieczorem. Czy te sprawy zawsze trzeba tak późno omawiać, do późna?

T.L.: Należy przede wszystkim żałować, że pan minister jednak nie posłuchał podpowiedzi. Wszyscy od miesięcy, od tygodni przekonywali, mówili, że tę ustawę trzeba poprawić. Co więcej, sam pan minister tak mówił, był o tym przekonany dopóki nie zasiadł na fotelu ministra zdrowia, nagle zmienił zdanie i uparł się, że niczego poprawiać nie trzeba. No, jak widać, trzeba, więc można powiedzieć: no dobrze, lepiej późno niż wcale, lepiej, że chociaż po 10 dniach stycznia pan minister przyznał się do błędu i tę ustawę nowelizuje.

Z.D.:  Nowelizuje, i to chyba dobrze, bo...

T.L.: Dobrze, tak.

Z.D.:  ...odstąpiono od karania lekarzy, te przepisy są dość jasno sformułowane i wydawałoby się, że wszystko jest w porządku, a tu się okazuje, że aptekarze protestują.

T.L.: No bo okazało się, jak ktoś posłuchał rząd i jednak te recepty realizował z pieczątkami, to nagle się okazuje, że tutaj nie ma nikogo, kto by chciał wziąć odpowiedzialność za właśnie te decyzje aptekarzy, za które im pan minister dziękował. Czyli z jednej strony minister dziękował, a z drugiej strony już nie chce dokonać zmian w ustawie, aby również im pewną abolicję, jeżeliby takowa była potrzebna, gwarantować. Sytuacja zupełnie niezrozumiała, opozycja przyjmowała poprawki aptekarzy, one są przedstawione jako wnioski mniejszości, no i miejmy nadzieję, że chociaż jutro ten głos rozsądku w koalicji się pojawi. Nie można w ten sposób traktować tego odpowiedzialnego w tej całej sytuacji środowiska, które starało się pomóc pacjentom.

Z.D.:  W sejmie mówi się nieoficjalnie, że te poprawki zostaną przyjęte, ale właściwie nie dokładnie te, czyli nie poprawki opozycji, ale że sama Platforma będzie próbowała naprawić błąd. Myśli pan, że tak się stanie?

T.L.: Bardzo możliwe, też znowu można powiedzieć: lepiej późno niż wcale. Jeżeli będzie refleksja choćby dzień po posiedzeniu komisji, to oczywiście to pokazuje, w jaki sposób w Polsce przyjmuje się prawo, że jest zasada: to my mamy rację, a reszta niech się – przepraszam za wyrażenie – zamknie, bo tak to w tej chwili niestety wygląda, no ale jeżeli chociaż po posiedzeniu komisji jakiś głos rozsądku w obrębie koalicji ktoś wyartykułował  i przekonał resztę, to dobrze oczywiście, ja się będę z tego cieszył.

Z.D.:  Zgodnie z poprawkami zmniejszona będzie do około 200 liczba leków, które będą wymagać wpisania przez lekarza na recepcie tego poziomu refundacji. Może pan wyjaśnić, co to znaczy, co to oznacza przede wszystkim dla pacjentów?

T.L.: W ogóle cały problem polega na tym, że to nie jest tylko kwestia ubezpieczenia bądź nieubezpieczenia pacjentów. To jest szereg całych innych zastrzeżeń, które środowisko lekarskie podnosiło. To jest właśnie kwestia ocenienia poziomu refundacji, który może być różny nawet dla tego samego leku. To jest kwestia wreszcie nawet takiej sytuacji, kiedy lek w jednej chorobie jest refundowany, w innej chorobie nie jest refundowany. I oczywiście to może oznaczać to, że lekarze chcąc pomóc pacjentowi, będą wymyślać inne jednostki chorobowe i nagle pojawi się, jeżeli ktoś to kiedyś będzie badał, a przecież takie badania się regularnie prowadzi, to nagle wybuchnie epidemia jednego rodzaju chorób, będą one bardzo często w stosunku do innych, no bo lekarze chcąc pomóc pacjentowi i nadal wypisywać lek na ryczałt, tak jak to było do tej pory, będą tego typu sztuczki stosować. No ale to jeszcze nie wyczerpuje całej sprawy, bo kontrola NFZ-u może w ogóle kwestionować wskazania do wypisania w ogóle tegoż leku i ten przepis cały czas jest jeszcze nie dookreślony. No i wreszcie są obawy środowiska, że pewne rzeczy, które teraz znikają z ustawy, pojawią się w umowach między lekarzem a NFZ-em, a prezes NFZ-u milczy. Jeżeli jest proszony o deklarację, że nie będzie za te pseudobłędy, bo to są właściwie pseudobłędy w wypisaniu recepty, karał lekarzy, to prezes takiego stanowiska podjąć nie chce, czyli sugeruje, że rzeczywiście mogą się takie zapisy pojawić już w konkretnych umowach z poszczególnymi lekarzami.

Z.D.:  Kto jest odpowiedzialny tak naprawdę za ten stan rzeczy? Bardziej była pani minister zdrowia Ewa Kopacz, czy obecny minister Bartosz Arłukowicz, a może szef NFZ-u?

T.L.: Należy tutaj tę odpowiedzialność podzielić w ten sposób, że osobą głównie odpowiedzialną za wprowadzenie ustawy jest oczywiście dawne kierownictwo resortu z panią minister na czele. Oczywiście nie ona jednoosobowo, bo jest cały zespół wiceministrów i dalej dyrektorów departamentów, i te osoby się nie zmieniły, nadal są wiceministrami. Błąd ministra Arłukowicza polegał na tym, że przychodząc z pozycji krytyka tej ustawy, wiedząc, że ją trzeba nowelizować, co dzisiaj obserwujemy, nie powiedział: jestem ministrem od sześciu tygodni czy od dwóch miesięcy, przepraszam za błędy, które zastałem, będziemy nowelizować, a winną osobą jest X, Y, Z w Ministerstwie, który tych spraw nie dopilnował. Nie dopilnował również tego, że przez pół roku nie działo się kompletnie nic w tej sprawie, nie było żadnych negocjacji, był ogólny bałagan i takie, no, poczucie, że można nic nie robić i jakoś to będzie. I tu zaczyna się odpowiedzialność ministra Arłukowicza, który wziął to wszystko na siebie.

Z.D.:  To był ostry głos opozycji na temat i ministra, i ustawy refundacyjnej. Moim gościem był poseł Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Latos. Dziękuję bardzo.

T.L.: Dziękuję uprzejmie.