Polskie Radio

Rozmowa z prof. Henrykiem Domańskim

Ostatnia aktualizacja: 18.01.2012 18:15

Zuzanna Dąbrowska: Prof. Henryk Domański, socjolog. Nie będziemy rozmawiać o temperaturach, dobrze, panie profesorze?

Prof. Henryk Domański: Dobrze.

Z.D.:  Chyba że ktoś dostanie białej gorączki od tego wszystkiego, co znowu się dzieje w polityce. Czy słyszał pan, że prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu jest przykro?

H.D.:  Tak, z powodu tego, że prawdopodobnie będzie musiał przyjąć wniosek, będzie musiał się ustosunkować pozytywnie czy też ustosunkuje się do dymisji generała Parulskiego. To o to chodzi, prawda?

Z.D.:  No ale jest pan pewien, że ustosunkuje się pozytywnie? Bo te płynące z Pałacu sygnały ustami nowego ministra zresztą ds. relacji z parlamentem, pana Sławomira Rybickiego, są takie niejednoznaczne. Padło nawet znamienne zdanie, że „a cóż tu przesądzać o dymisji, jeśli mówiło się o dymisji dwóch prokuratorów”, to znaczy, że także prokuratora generalnego może.

H.D.:  To byłoby chyba jedyne rozwiązanie w takiej sytuacji, gdyby prezydent nie przyjął czy nie wnioskował o dymisji podwładnego prokuratora generalnego, który wystąpił o dymisję generała Parulskiego z powodów, które wyłuszczył, że mianowicie pewnej niesubordynacji i naruszenia zasady hierarchii. Więc gdyby rzeczywiście generał Parulski po tym wystąpieniu prokuratora generalnego miał pozostać na tym stanowisku, to byłoby zupełne podważenie autorytetu prokuratora generalnego Seremeta, w związku z czym on musiałby tej dymisji doznać. Tak że to jest chyba jedyne rozwiązanie.

Albo też obydwaj, co też jednak by wystawiło na szwank autorytet prokuratora generalnego, bo to w końcu jest władza nadrzędna i Platforma Obywatelska, jak to zostało zrobione, umocowała tego prokuratora generalnego na urzędzie niezależnym od ministra sprawiedliwości, czyli inaczej niż to było jeszcze przedtem, i wyposażyła go w pewne prerogatywy, w związku z czym prokurator generalny miał prawo się domagać zaakcentowania, znaczy podkreślenia swojej niezależności i prawdopodobnie do tego dążył w ciągu ostatnich tygodni. To miał być ostatni akcent, w związku z czym, już kończę zupełnie ten wywód, tu jest to sytuacja taka, że dosyć nieoczekiwana by była raczej, gdyby prezydent Komorowski nie ustosunkował się pozytywnie do tego wniosku.

Z.D.:  Na razie wszyscy szukają drugiego dna, które wyłazi zresztą bardzo łatwo z tego wszystkiego, drugie dno jest oczywiście polityczne. Dzisiaj np. były minister sprawiedliwości pan Leszek Kubicki w wywiadzie dla Gazety Wyborczej mówi o tym, że przecież sprawa jest prosta, wiadomo, że zastępcami prokuratora generalnego są ludzie Zbigniewa Ziobry, poprzedniego ministra... poprzedniego poprzedniego ministra, pisowskiego, wiadomo, że prokurator Krzysztof Parulski był takim przywódcą buntu prokuratorów przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, no, wszystko jest jasne, tu walczy PiS i Platforma. Ale ja mam trochę wrażenie, że tu walczy bardziej Platforma i Platforma. Nie sądzi pan?

H.D.:  No, taka interpretacja, że to jest walka z byłym PiS-em, to jest trochę personalizacja polityki, że generał Parulski został desygnowany do walki. Nie wiem, czy to jest walka wewnątrz Platformy, być może. Ma pani na myśli walkę między obozem... między Pałacem Prezydenckim a premierem chyba, bo tylko coś takiego może wchodzić w grę.

Z.D.:  No, Pałacem Prezydenckim, obozem prezydenckim wzmocnionym przez zdetronizowanego marszałka Grzegorza Schetynę, to już jest taki obóz troszkę rozciągający się na większym terenie niż tylko kawałek Krakowskiego Przedmieścia.

H.D.:  Ja mam wrażenie, że gdyby prezydent szukał wsparcia w Grzegorzu Schetynie, na obecnym etapie to chyba byłoby... nie jest to atut silny, ponieważ Grzegorz Schetyna od pewnego czasu jest zmarginalizowany i zdaje się, że nawet stracił poparcie w ramach Platformy. To jest takie normalne zjawisko, że jeżeli się przez jakiś czas nie wykonuje urzędu, jeżeli się nie dysponuje np. stanowiskami do obsadzenia, co było siłą...

Z.D.:  Bo nie jest się sekretarzem generalnym.

H.D.:  Bo się nie jest sekretarzem, bo takiej możliwości nie ma, no to siłą rzeczy rola takiego kogoś maleje, tym bardziej że Schetyna nie przejawiał ostatnio takiej aktywności i on właściwie przyjął taką strategię na przeczekanie wyraźne. To był sygnał, i to jest taki sygnał jednoznaczny dla jego zwolenników, że warto... że na razie może pozostańmy w uśpieniu. Więc Grzegorza Schetynę bym do tego, w orbitę tego raczej nie włączał. Byłoby dziwne, gdyby prezydent liczył na wsparcie Grzegorza Schetyny. Nawiasem mówiąc te dzisiejsze relacje, te próby wskazania, że szykuje się jakieś w ogóle nowy ruch polityczny, jakiś alians między Schetyną a Solidarną Polską, zupełnie nieprawdopodobnie brzmi, ale tego typu spekulacje również są robione. Tak że ja bym tutaj był raczej, że jeżeli jest to jakieś napięcie, to na linii Pałac Prezydencki – premier, ale znowu tego bym nie określił mianem napięcia, tylko takiej normalnej, nie wiem, czy zdrowej, ale rywalizacji. Mamy dwa prawie że równorzędne ośrodki, no, nie całkiem, ponieważ prezydent jest troszeczkę, jeżeli chodzi o te możliwości działania, trochę niżej umocowany, natomiast ma powagę urzędu.

Z.D.:  Większy prestiż.

H.D.:  Tak, i większy prestiż, i autorytet. I zresztą prezydent Komorowski bardzo dobrze wywiązuje się z tego punktu widzenia z tej roli, nie zabiera tak dużo publicznie głosu, tak jak prezydent Lech Kaczyński, już nie mówiąc o Lechu Wałęsie. W związku z czym nie jest to nawet napięcie, tylko taka rywalizacja normalna, biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie się szykuje do drugiej kadencji i biorąc pod uwagę te pogłoski, że być może Donald Tusk nie będzie miał innej możliwości zajęcia jakiegoś innego lukratywnego stanowiska, można to tak powiedzieć, niż wejścia w szranki walki o stanowisko prezydenta w najbliższych wyborach. W związku z czym tego typu rywalizacja jest czymś normalnym. Natomiast z jednej strony trzeba się liczyć z tym, że być może tego typu rywalizacja obniża autorytet obydwu stron, chociaż ta sytuacja Polski, to umocowanie prezydenta w stosunku do premiera i vice versa jest dosyć nietypowe, a więc to jest coś naturalnego. A więc obniżenie autorytetu z jednej strony obydwu stron, ale z drugiej strony prezydent został umocowany w ten sposób po to, podobnie jak parlament, w stosunku do rządu, żeby równoważyć, prawda?

Z.D.:  I nie nadużywać jednocześnie władzy...

H.D.: No tak, to już jest...

Z.D.:  ...nie równoważyć, nie nadużywać. Ale, panie profesorze,  rozmawialiśmy jakieś trzy tygodnie temu o tym, że Platformie ubyło wrogów, że lewica podzielona, że prawica podzielona, że nie ma Platforma z kim walczyć, próbuje, a może z lekarzami, a może... no, kibice też już odeszli, walka z kibicami odeszła w przeszłość. No, czy to może się skończyć tym, że Platforma znajdzie sobie wroga wewnętrznego?

H.D.:  W tej chwili rysują się takie zarysy wrogów wewnętrznych, chociaż trudno ich określić mianem wrogów. Podmiotów mobilizujących się do walki o swoje interesy. Mam na myśli profesjonalne związki, chociażby aptekarzy i lekarzy, bardzo silne, jak się okazało, bo rząd ustąpił. Nauczycieli, którzy wczoraj wysłali taki jednoznaczny komunikat, że rząd niech nie oczekuje, że jakieś ustępstwa będą mogły być robione ze strony środowiska nauczycielskiego, jeżeli chodzi o Kartę Nauczyciela. Służby graniczne się szykują do walki o swoje i strażacy, jeżeli chodzi o zrównanie przywilejów ze służbami mundurowymi. W związku z czym te podmioty istnieją. Z kolei związki zawodowe nie chcą rozmawiać z rządem w ramach komisji trójstronnej. Tak że jakby tutaj...

Z.D.:  Nie wiem, czy nie chcą, czy nie mają takiej możliwości, bo nie ma szefa komisji trójstronnej.

H.D.:  W tej chwili już jest, podobno ma być...

Z.D.:  No, ma być.

H.D.:  ...minister pracy, tak jak to zostało powiedziane, przed paroma.. kilka dni temu usłyszałem...

Z.D.:  Ale jeszcze nie zafunkcjonował.

H.D.:  Tak, tak, rzeczywiście. Jest tak jakby trochę główna oś walki przesunęła się ze sceny podmiotów politycznych na scenę takich podmiotów nie drugorzędnych bynajmniej, ale takich korporacyjnych, o, tak można by określić, związki zawodowe, organizacje profesjonalne, grupy nacisku. Tutaj podtrzymałbym tezę sprzed kilkunastu dni, że rzeczywiście jeżeli chodzi o scenę polityczną, to Platforma nie ma w tej chwili rywala. Oni pozostają w wyciszeniu albo podejmują sprawy drugorzędne. Znowu wróciła sprawa tragedii smoleńskiej w związku ze sprawą generała Błasika i Jarosław Kaczyński próbował zabrać głos, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to jednak nie jest już w tej chwili...

Z.D.:  Nie budzi takich emocji.

H.D.:  Nie budzi i ewentualny... przedstawienie nawet racjonalnych argumentów nikogo nie przekona, jeżeli chodzi o scenę publiczną. W tej chwili liczy się kryzys ekonomiczny, a na tym polu opozycja nie sformułowała żadnej rozsądnej alternatywy w stosunku do tego, co ma Platforma.

Z.D.:  Zobaczymy, czy opozycja wewnętrzna w Platformie sformułuje takie propozycje, bo to może być dopiero kłopot.

H.D.:  Nie ma tutaj żadnego interesu ktokolwiek w tej chwili jeszcze, żeby podejmować tego typu działania, ewentualne skrzydła prawe i lewe zostały spacyfikowane poprzez obsadzenie na urzędach, Jarosław Gowin, to mam na myśli głównie, Rafał Grupiński. Tak że tutaj te ośrodki zostały zneutralizowane i tylko właściwie możemy czekać, co się wydarzy, czekać na takie siły odśrodkowe, które siłą rzeczy takimi naturalnymi odruchami powinny się ujawnić, oczywiście, ale tylko wtedy, jeżeli będzie pretekst w postaci pogorszenia sytuacji ekonomicznej chociażby. Mamy spowolnienie gospodarki, ale nie jest to kryzys, nie jest to recesja.

Z.D.:  No i z tego możemy na koniec tej rozmowy się cieszyć.

(J.M.)