Przemysław Szubartowicz: Moim gościem jest prof. Leokadia Oręziak ze Szkoły Głównej Handlowej. Witam panią.
Prof. Leokadia Oręziak: Witam serdecznie.
P.Sz.: Po co nam pakt fiskalny? Rzeczywiście jest o co walczyć, czy jak nie przystąpimy, to się nic nie stanie?
L.O.: Myślę, że przystąpienie do paktu fiskalnego przez Polskę nie jest takie dla nas istotne. Właściwie dobrze oczywiście byłoby być tam i być przy tym stole i mieć udział w podejmowaniu decyzji, ale trzeba pogodzić się z tym, że pakt fiskalny dotyczy krajów strefy euro i to one próbują znaleźć jakieś rozwiązanie, które by im pomogło wyjść z obecnych problemów.
P.Sz.: A nie lepiej razem szukać rozwiązań, także z krajami spoza strefy euro?
L.O.: Pewnie lepiej, oczywiście, ale z kolei trudniej w tym sensie, że im więcej krajów do decydowania, tym trudniej decyzję znaleźć. A poza tej pory też jest tak, że najważniejsze decyzje dotyczące strefy euro podejmują te organy, które dotyczą tej strefy, zatem inne kraje praktycznie nie mają prawa głosu i to się nie zmieni.
P.Sz.: Czyli my na tym nie stracimy, gdyby jednak premier zdecydował, że nie podpiszemy paktu fiskalnego.
L.O.: Właściwie to by miało znaczenie symboliczne tak podpiszemy, jak i nie podpiszemy. Po prostu jest to w jakimś sensie dla nas obojętne, choć oczywiście dobrze by było być w tym głównym kręgu, ale nie zawsze jest to możliwe i trzeba będzie się z tym pogodzić, że kraje strefy euro same będą po prostu w tym rozwiązaniu.
P.Sz.: Pani profesor, Główny Urząd Statystyczny podał, że nasza gospodarka w 2011 roku rozwijała się w tempie 4,3%, tak wynika właśnie z najnowszych danych. Okazuje się, że lepsze są to dane od szacunków ekonomistów.
L.O.: No, oczywiście można się tylko z tego cieszyć, że taki wysoki wzrost gospodarczy został osiągnięty w ubiegłym roku, ale jednocześnie trzeba sobie zdawać sprawę, że mimo tak wysokiego wzrostu był ciągle duży deficyt w budżecie, w finansach publicznych, deficyt 5,6% PKB to dużo, Polska ciągle była w stanie nadmiernej procedury dotyczącej nadmiernego deficytu, którą nałożyła na Polskę Komisja Europejska, zatem mimo wysokiego wzrostu gospodarczego mieliśmy wysoki deficyt. To oznacza oczywiście dalszy wzrost zadłużenia i ogromne wyzwania na ten rok, no bo co robić, jak wzrost będzie mniejszy, a wiadomo, że planowany czy oczekiwany jest niższy wzrost rzędu 2,5%, więc pewnie z deficytem też będzie trudno, trudno będzie go ograniczać.
P.Sz.: No tak, ale dość euforycznie została przyjęta ta wiadomość, z jednej strony mówi się, że to dobrze, tak jak pani właśnie teraz, ale też z drugiej strony, że na przykład ceny benzyny są wysokie, że nie wiadomo, co nas czeka, posłowie debatują nad budżetem, właściwie muszą przegłosować 346 poprawek i 11 tak zwanych wniosków mniejszości, no i potem będzie wiadomo, co dalej. Jaka perspektywa na rok 2012 w tym kontekście?
L.O.: Trzeba zdawać sobie sprawę, że ten budżet, który będzie głosowany, to też będzie zawierał deficyt rzędu 35 miliardów. To nie jest mało, chcielibyśmy, żeby to było mniej niż 3% PKB, wtedy by może została Polski zdjęta ta procedura nadmiernego deficytu, ale jest to w sumie bardzo trudne. Rząd przewidział szereg oszczędności, które mają temu służyć, liczne cięcia wydatków, ale też i wzrost podatków, w tym także dotyczących paliw. I trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Całe szczęście, że udało się zredukować ten ogromny wydatek, jakim są otwarte fundusze emerytalne, sam minister finansów w programie konwergencji przekazanym Komisji Europejskiej stwierdził, że to daje 1,2% PKB oszczędności. Zatem gdyby nie to, byśmy się musieli wszyscy złożyć na jakieś 18 miliardów w postaci wyższych podatków albo mieć wyższy deficyt. Więc to ważna rzecz, bo wszystkie inne działania daleko są mniejsze od tego i mimo że postrzegane są jako bardzo takie trudne i bolesne dla społeczeństwa, to daleko są mniejsze od tych, jakie można było osiągnąć i osiągnięto dzięki redukcji składki do OFE.
P.Sz.: Według organizacji Pracodawcy RP rząd nie ma zamiaru przeprowadzić rzeczywistej reformy finansów publicznych, to jest taka konkluzja tej organizacji, która przyjrzała się budżetowi. A według pani?
L.O.: No, ja myślę, że rząd chyba robi co jest możliwe bez naruszania jakichś większych interesów, ale wiele rzeczy jest kontrowersyjnych, chociażby to proponowane zwiększenie wieku emerytalnego, które ma służyć po prostu zmniejszeniu wydatków z budżetu. I tak to trzeba widzieć, to chodzi o zmniejszenie wydatków z budżetu, ale właściwie społeczeństwo chyba powinno poważnie dopiero to rozważać wtedy, kiedy zlikwiduje się inne źródła tworzące ogromne wydatki publiczne i właściwie są taką beczką bez dna, chociażby wspomniane przeze mnie otwarte fundusze emerytalne, które w ubiegłym roku straciły prawie 12 miliardów złotych. I to jest faktyczna strata, bo ZUS przekazał im 15 miliardów i nie tylko to, że nie zostały pomnożone te pieniądze w wyniku inwestycji, ale zostały stracone po prostu. I albo będziemy obojętnie na to patrzeć i uważać, że jest okay, bo to jest tak na rynku finansowym, albo po prostu coś trzeba robić, bo nie możemy być bierni i tolerować tego naprawdę złego stanu rzeczy.
(J.M.)