Polskie Radio

Rozmowa z Dariuszem Jońskim

Ostatnia aktualizacja: 15.02.2012 18:15

Zuzanna Dąbrowska: Naszym gościem jest rzecznik SLD, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Dariusz Joński. Dzień dobry.

Dariusz Joński: Dzień dobry, witam panią redaktor, witam państwa.

Z.D.:  Wzburzyło SLD to, co rząd proponuje w sprawie emerytur, tydzień temu wyjechały autobusy w kraj, bardzo pięknie państwo byliście ubrani, w piękne koszulki. I co? Jakie są efekty? Ile tych podpisów pod wnioskiem o referendum?

D.J.: No, może nie koszulki, pani redaktor, ale kurtki – czerwone, ze znaczkami „Każdy z nas będzie emerytem”. Rozpoczęliśmy zbiórkę podpisów, bo chcemy w Polsce, aby odbyło się referendum w sprawie reformy emerytalnej, nie tylko wydłużenia wieku do 67 roku, ale w ogóle chcielibyśmy, aby się odbyło referendum właśnie w sprawie reformy emerytalnej, proponujemy, aby to staż, a nie wiek decydował o przejściu na emeryturę. W zeszłym tygodniu we wtorek wyjechaliśmy i pomimo zimy, srogiej zimy i niskich temperatur, udało nam się zebrać już blisko 100 tysięcy podpisów. Kolejne podpisy zbieramy, mamy małą przerwę, mówię o posłach, bo członkowie i sympatycy SLD zbierają, ale posłowie z uwagi na tydzień sejmowy nie muszą pracować w sejmie, ale już w sobotę kolejne miasto, Kielce tym razem, bo byliśmy już w Warszawie, w Łodzi, w Poznaniu, w Częstochowie, byliśmy też w nieco mniejszych miastach, takich jak Pabianice, Łask, Sieradz, Zduńska Wola, Tomaszów Mazowiecki. Jesteśmy tam, gdzie ludzie chcą rozmawiać na temat reformy emerytalnej, a chcą rozmawiać i starsi, i młodzi. Ci starsi są bardziej zorientowani w temacie i wiedzą, i czasami podpisują się, bo wiedzą, pod czym. Młodzi chcą rozmawiać na ten temat. I ta debata i te konsultacje nawet w ramach zbiórki podpisów są szalenie ważne.

Z.D.:  Ale Solidarność zebrała już ponad milion podpisów. Czy to znaczy, że możecie połączyć siły? Nawet widziałam taki tytuł w jednym z mediów: „SLD i Solidarność ręka w rękę w sprawie emerytur”. To rzeczywiście tak jest?

D.J.: Tak, ja mam taką nadzieję, dlatego że dzisiaj jest debata w sejmie nad dwoma projektami ustaw. Jeden autorstwa Solidarności, drugi autorstwa SLD, dotyczące najniższego, minimalnego wynagrodzenia za pracę. Tutaj też mamy podobne projekty razem z Solidarnością i razem z OPZZ-em, a jutro będziemy debatować na temat reformy emerytalnej. Z kim? Otóż w dniu jutrzejszym przewodniczący klubu Leszek Miller spotka się z Piotrem Dudą z Solidarności w dwóch tematach: właśnie w temacie reformy emerytalnej, ale również najniższego wynagrodzenia. I to już jutro o godzinie 14, a dzisiaj było spotkanie z OPZZ-em i Janem Guzem, więc ten dialog jest potrzebny. I chyba po raz pierwszy lewica rozmawia też z Solidarnością, nie tylko z OPZZ-em, ale łączą nas wspólne dwa projekty, i to bardzo kluczowe, bo dotyczące i wynagrodzeń, i emerytur.

Z.D.:  A czy z premierem Donaldem Tuskiem lewica też będzie rozmawiała o emeryturach? I kiedy, bo już inne kluby albo się spotkały, tak jak PSL, albo oficjalnie wyraziły chęć, tak jak choćby Solidarna Polska czy Ruch Palikota. A SLD kiedy?

D.J.: SLD rozmawia z Polakami i chcemy zebrać podpisy, aby przekonać premiera do referendum. Kiedy premier przedłoży projekt ustawy do sejmu i do Laski Marszałkowskiej, to wtedy będziemy rozmawiać. Na razie wiemy tylko i wyłącznie o pomysłach i o wydłużeniu wieku, natomiast nie ma samego gotowego projektu. Jesteśmy zawsze gotowi do rozmów, ale uważamy, że to Polacy powinni się przede wszystkim wypowiedzieć, a opinię pana premiera Donalda Tuska znamy z informacji prasowych i wystąpień medialnych. Pan premier Donald Tusk nie słyszy argumentacji, między innymi SLD, która mówi, że staż pracy jest lepszą formą, sprawiedliwą nie tylko z uwagi na wszystkich przyszłych emerytur, ale również z uwagi na zabezpieczenie budżetu, bo przecież propozycja stażu przez 35 lat kobiet i stażu dla mężczyzn 40 lat służyć ma również temu, aby przez 35 lat i 40 lat w przypadku mężczyzn wpływały składki do budżetu.

Z.D.:  Ale pan premier mówi, że zna już wynik i odpowiedź na pytanie referendalne, jakie by ono nie było: nikt nie będzie za tym, reformę trzeba zrobić. A tymczasem początek tej dyskusji o reformie zbiegł się ze sprawą może jednostkową, ale jednak bardzo bulwersującą wszystkich, czyli z premią związaną ze Stadionem Narodowym dla pana Kaplera 570 tysięcy. I myślę, że tak sobie widzowie, słuchacze, czytelnicy i my wszyscy zadajemy pytanie o tę wielką dysproporcję między tym, co nas czeka i o czym my musimy myśleć, a tym, o czym musi myśleć pan Kapler, czy dostanie 570, czy może 470.

D.J.: To jest wierzchołek góry lodowej. My w dniu dzisiejszym jako klub SLD złożyliśmy do Laski Marszałkowskiej wniosek o informację rządu w tej sprawie, w sprawie nie tylko tego, co się dzieje w Narodowym Centrum Sportu, ale również informację rządu w sprawie wszystkich kontraktów, które zostały podpisane w spółkach z udziałem Skarbu Państwa na przestrzeni ostatnich 4 lat. Ja chcę państwu powiedzieć, że w samym Ministerstwie Infrastruktury jest podległych blisko 60 spółek, w tym w PKP Cargo blisko 25, w PKP InterCity, również w Poczcie Polskie kilkanaście, w każdej z tych spółek zasiada prezes, wiceprezesi, po pięciu członków rady nadzorczej i tam też są kontrakty, i to niemałe. I o tym mówił między innymi poseł Szczepański z SLD 2 lata temu, tylko wtedy nikt nie zwracał na to uwagi.

Z.D.:  A czy w spółkach Skarbu Państwa w ogóle powinny występować kontrakty menedżerskie? Dlaczego to jest tak, że cały czas słyszymy, że jeśli nie będzie takich kontraktów, to nie przyjdą fachowcy. Naprawdę nie przyjdą?

D.J.: Pani redaktor, ja nie jestem przeciwny kontraktom menedżerskim, ale jeśli m.in. w spółkach podległych ministrowi infrastruktury mamy taką patologię, że jeden z pracowników jest np. w trzech spółkach i na trzech kontraktach menedżerskich i w każdej zarabia po 20 tysięcy, i w taki sposób próbuje obejść ustawę kominową, no to mam do czynienia z pewną patologią, bo tak być po prostu nie powinno. Stąd też nasz wniosek, aby nie tylko zawężać do tego, co się dzieje w Narodowym Centrum Sportu, ale żeby pójść szerzej i zobaczyć, co się działo przez te ostatnie 4 lata. Jeśli dowiadujemy się od zresztą pana Kaplera, który mówi, że taką pracę i taką pensję proponował mu były skarbnik Platformy Obywatelskiej pan Mirosław Drzewiecki, co prawda pan Drzewiecki się od tego odcina, no ale...

Z.D.:  Mówi, że nie podpisywał aneksów, w których była mowa o tych premiach.

D.J.: No nie podpisywał, ale być może brał udział w tych rozmowach i być może proponował takie pensje, no to mamy do czynienia z pewnymi nadużyciami naszym zdaniem, również politycznymi. To trzeba wyjaśnić, aby do takich sytuacji nigdy później już nie dochodziło. Otóż my jesteśmy za tym, aby dobrzy specjaliści, fachowcy zarabiali dobre pieniądze, ale nie może być tak, że jedna osoba pracuje na trzech etatach i wychodzi z tego, że tak na dobrą sprawę nawet nie ma godziny na sen, bo pracuje przez 24 godziny, przynajmniej tak wychodzi z karty pracy, a z drugiej strony dostaje prezes spółki Narodowe Centrum Sportu premię za to, że nie wybudował stadionu na czas, a pani minister Mucha biega wokół zamkniętego stadionu. No, to są te paradoksy.

Z.D.: Od prawie godziny minister Mucha też udziela informacji komisji sejmowej, można powiedzieć wręcz, że jest troszkę rozstrzeliwana przez posłów opozycji. Czy panu nie jest żal minister Muchy? Ona się stała kozłem ofiarnym tej całej sprawy?

D.J.: Nie jest mi żal, dlatego że każda osoba, która się decyduje na takie stanowisko, musi wiedzieć, po co tam idzie. Nie może być tylko tak, że ktoś zostaje, żeby być. Kiedy pan premier powoływał właśnie panią minister Muchę na stanowisko ministra sportu czy pana ministra Nowaka na ministra transportu, to wiedzieliśmy, że będą problemy, dlatego że to nie są specjaliści, to nie są osoby przygotowane na trudne czasy. Mówię trudne, bo w tym roku mamy przecież Euro, Euro to nie tylko drogi, autostrady, ale również stadiony.

Z.D.:  Zostało 150 dni.

D.J.: 150 dni, tak jest. Dzisiaj już część opozycji mówi, że trzeba panią minister odwołać. I mnie nie jest żal, bo każdy, kto się decyduje na taką funkcję, musi być przygotowany na wszystko, ale przede wszystkim musi być przygotowany merytorycznie. W moim przekonaniu problem pani minister Muchy polega na tym, że nie ma żadnych fachowców i specjalistów wokół niej. Jest ona sam i kilku pi-arowców i ktoś jej podpowiedział, żeby np. biegała wokół zamkniętego stadionu, bo być może jakoś przykryje tę całą aferę, no a tu się okazało, że wyszło jeszcze gorzej. Więc tutaj nie potrzeba pi-arowców, tylko fachowców i specjalistów, którzy przygotują to Euro 2012, aby to był sukces, a nie blamaż czy wstyd. Na dzisiaj to widzimy, że pani minister właśnie Mucha teraz na komisji sportu, tak jak wcześniej, miesiąc temu minister Arłukowicz, jest zasypywana pytaniami, nie do końca sobie potrafi poradzić z nimi, bo jest od kilkunastu dopiero tygodni.

Z.D.:  Janusz Palikot twierdzi, że nie będzie składał wniosku o odwołanie pani minister Muchy, bo taki wniosek tylko wzmacnia ministra, który ma odejść, ale po prostu powinna zostać odwołana. SLD się z tym zgadza?

D.J.: No, pytanie, kto miałby przyjść następny, no bo tu, tak jak mówię, potrzeba specjalistów, tu nie potrzeba kolejnej politycznej osoby. Problem w tym, że w Platformie Obywatelskiej brakuje już osób, które znają się i są specjalistami. No więc jeśli nie pani Mucha, to kto, i czy odwołanie pani Muchy cokolwiek tutaj pomoże, bo tutaj ta funkcja to nie jest taka funkcja, że można wymieniać ministrów jak rękawiczki. Pan premier Donald Tusk powołując panią Muchę, zdawał sobie sprawę z jej kompetencji i pan premier powinien teraz powiedzieć, co dalej, no bo odwołanie personalne jednej osoby nic tu nie pomoże, tutaj trzeba znaleźć ludzi, którzy potrafią. W SLD są tacy ludzie, którzy mogliby pomóc i wiedzą, jak to zrobić. Ale chcę zwrócić uwagę, że to jest problem rządu, ponieważ na początku mieliśmy problem z ministrem Arłukowiczem, teraz mamy z panią minister Muchą, w międzyczasie jeszcze pan minister sprawiedliwości, więc te pierwsze tygodnie tej kadencji, trudne dla Platformy, bardzo trudne dla rządu Donalda Tuska, na własne życzenie, brak specjalistów.

Z.D.:  Ale dają napęd opozycji, prawda?

D.J.: Pani redaktor, ja bym wolał, żeby ustawy, które wychodzą, były przemyślane, aby były konsultowane, a ministrowie rządu polskiego byli jednak fachowcami, aby nie było takiej sytuacji, że co tydzień opozycja składa wniosek o odwołanie kolejnego ministra, bo to już zaczyna przypominać pewną groteskę.

Z.D.:  Dziękuję bardzo za rozmowę. O grotesce politycznej rozmawiałam z rzecznikiem SLD Dariuszem Jońskim.

(J.M.)