Roman Czejarek: Przy naszym mikrofonie Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej. Dzień dobry, panie ministrze.
Tomasz Siemoniak: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.
Krzysztof Grzesiowski: Panie ministrze, jak będzie wyglądało dowodzenie polską armią 2014 roku? Coś się zmieni? Jak to będzie?
T.S.: Tak, zmiany są dość zasadnicze, te zmiany zapowiedział prezydent na święto Wojska Polskiego, następnie ukazało się postanowienie prezydenta z kontrasygnatą premiera w listopadzie, gdzie ten kierunek został zarysowany. Chodzi o konsolidację dowództw, w tej chwili mamy 7 dowództw na szczeblu centralnym, w tym inspektoraty, w tym Sztab Generalny. Chcemy, żeby było ich nie więcej niż trzy. I w tym kierunku idą prace. Wydaje się, że poza taką sprawnością dowodzenia też przyniesie to dobrą redukcję, jeśli chodzi o etaty, budynki. Tak że myślę, że ze wszech miar taka reforma jest potrzebna. Ona dokończy te zmiany, które przez ostatnie 20 lat miały miejsce w Wojsku Polskim, redukcję liczebności, uzawodowienie. Wydaje się, że to będzie ostatni etap uporządkowania, jeśli chodzi o organizację armii.
K.G.: Minister Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, po ostatnim posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego w tej sprawie właśnie mówił, że za dowodzenie będą odpowiadały dwa główne dowództwa, więc ogólne ewentualnie generalne, bo i taka nazwa padła, i operacyjne. Kto za co będzie odpowiadał?
T.S.: Dowództwo generalne, ogólne, Generalny Inspektorat Sił Zbrojnych, różne nazwy tutaj w tej roboczej dyskusji padają, będzie odpowiadało za to, żeby dostarczać sił, to znaczy szkolić siły, dostarczać żołnierzy. Dowództwo operacyjne będzie dowodziło nimi w operacjach. Dzisiaj działa już dowództwo operacyjne i faktycznie mamy taką sytuację, w której dowództwa rodzajów Sił Zbrojnych dostarczają sił właśnie dla dowództwa operacyjnego. Jest to rozwiązanie stosowane w wielu krajach, gdzie w łaśnie operacje oddziela się od szkolenia z dobrym skutkiem.
K.G.: Czy mniejsza liczba dowództw oznacza, w cudzysłowie oczywiście, mniejszą liczbę dowódców?
T.S.: Tak, zdecydowanie mniejszą liczbę dowódców, ale też i mniejszą liczbę tych aparatów otaczających dowódców. Chciałbym bardzo, żeby rzeczywiście ta ilość wojska w wojsku wzrosła, żeby było więcej wojska w linii, więcej dowódców w linii, mniej w Warszawie.
K.G.: Najwyższa Izba Kontroli, panie ministrze, pozytywnie oceniła profesjonalizację polskiej armii, niezbyt często NIK się wyraża pochlebnie o instytucjach, które kontroluje. Ale żeby było wszystko jasne, dopisuje pewną listę wymagań, które stawia przed resortem obrony - system szkolenia ma być poprawiony, wyposażenie Sił Zbrojnych w nowoczesny sprzęt, koncepcja funkcjonowania Narodowych Sił Rezerwowych czy wreszcie obsługa armii przez cywilne firmy zewnętrzne. Przy okazji wyposażenia Sił Zbrojnych dowiadujemy się oto, że mamy przetarg na śmigłowce i mamy przetarg na samolot szkolny. Nowe rzeczy się pojawiają. Warte, jeśli prasa się nie myli, oczywiście, w sumie około 5,5 miliarda złotych. To prawda?
T.S.: Nie chcę mówić na tym etapie o jakichkolwiek kwotach. Wyszedł pan redaktor z protokołu NIK-u. Mogę powiedzieć, że te pozytywy i negatywne spostrzeżenia podzielam, zwłaszcza jeśli chodzi o Narodowe Siły Rezerwowe, ich formuła wymaga zmiany. Jeśli chodzi o przetargi, realizację planu modernizacji, rzeczywiście w ostatnich dniach marca ogłoszony został przetarg na śmigłowce wielozadaniowe. To bardzo ważna decyzja, będzie ona oznaczała, że wszystkie rodzaje Sił Zbrojnych, czyli Wojska Lądowe, Marynarka Wojenna i Siły Powietrzne otrzymają nowe śmigłowce. Jeśli chodzi o samoloty szkolne, to jest trochę inna sytuacja, to jest przymiarka do przetargu, zorientowanie się co do sytuacji rynkowej. Tutaj ostateczne decyzje co do liczby tych samolotów szkolnych i terminów nie zapadły jeszcze.
K.G.: To kilkanaście sztuk wchodzi w grę czy więcej?
T.S.: Zapisaliśmy w dokumentach do 16, natomiast dyskutujemy na ten temat, ile naprawdę potrzeba nam samolotów szkolnych, może być ich o kilka mniej.
K.G.: Pytanie brzmi, czy ten przetarg aby na pewno zostanie zrealizowany, bo to w końcu nie po raz pierwszy dowiadujemy się, że ma być kupiony samolot szkolny.
T.S.: Sądzę, że...
K.G.: Szkolny, szkolno-bojowy, zmieniają się warunki.
T.S.: Podjęłem decyzję w ubiegłym roku o unieważnieniu przetargu na samolot szkolno-bojowy. Sądzę, że tutaj głęboka analiza, której dokonaliśmy w Ministerstwie Obrony, sprawiła, że to była jedyna możliwa decyzja nie tylko z powodów merytorycznych, ale z powodów proceduralnych. Nie ma wąŧpliwości co do tego, że do szkolenia pilotów potrzebujemy samolotu. Pytanie, w jakiej formie to będziemy realizowali, jest otwarte. Jest możliwy zakup, jest możliwy leasing, różne kraje tutaj stosują różne metody. Na pewno chcemy, żeby w Polsce szkolić pilotów, nie wysyłać ich za granicę, i do tego to minimum, jeśli chodzi o samoloty szkolne, jest potrzebne.
K.G.: Jak pisze dzisiejsza Rzeczpospolita, czy to ma być kosztowne ćwiczebne Ferrari, czy ewentualnie znacznie tańszy odrzutowy kompakt.
T.S.: No, zobaczymy, nie chcę tutaj przesądzać. Natomiast mam wrażenie, że jeśli jeżdżą samochody nauki jazdy po ulicach, to nie są to Ferrari ani inne luksusowe marki, żeby tutaj już nie reklamować niczego, tylko raczej takie samochody, na których dobrze się można nauczyć i ewentualne błędy nie powodują jakichś kłopotów. Tak że zobaczymy, to nie jest tak, że jesteśmy pierwszym państwem na świecie, które zamierza kupić samoloty szkolne. Zresztą mamy dobrą tradycję własnych samolotów szkolnych: Orliki, Iskry, więc sądzę, że rzetelnie przygotujemy to postępowanie i nasi piloci czy nasi kandydaci na pilotów odpowiedni sprzęt otrzymają.
K.G.: Wracając jeszce na chwilę, panie ministrze, do raportu Najwyższej Izby Kontroli i tego wniosku dotyczącego systemu szkolenia, kontrolerzy NIK piszą tak: "Średnia liczba przejechanych kilometrów, wystrzelonych sztuk amunicji czy godzin lotów jest znacznie niższa w naszej armii niż średnia NATO. Rocznie kierowca polskiego czołgu przejeżdża 150-200 km przy średniej NATO 600; pilot śmigłowca spędza 50-68 godzin w powietrzu, w NATO 120 godzin. Czy to jest kwestia tylko i wyłącznie pieniędzy, że tych przejechanych kilometrów jest mniej, wylatanych kilometrów jest mniej, czy sprzętu?
T.S.: Jest to kwestia pieniędzy, jest to kwestia sprzętu, jest to kwestia organizacji, jest to też kwestia taka, że trudno ukryć, że w ostatnich latach najbardziej koncentrowaliśmy się w Wojsku Polskim na przygotowanie do misji zagranicznych. W misjach zagranicznych, ani w Afganistanie, ani w Kosowie nie używa się czołgów, więc tym samym te elementy, te aspekty szkolenia trochę były na drugim planie. Chcemy wrócić do tego, aby szkolenie, ćwiczenia były wprost związane z kwestiami obrony naszego terytorium za artykułem 5 NATO. Miałem okazję kilka dni temu być w Świętoszowie na dużych ćwiczeniach "Borsuk 12" polsko-niemieckich i one były wprost nakierowane właśnie na to, żeby wykorzystać czołgi i mówić, myśleć, ćwiczyć na naszym własnym terytorium. Więc sądzę, że będzie przez najbliższe lata wraz z wycofywaniem się naszym z misji coraz większy nacisk kładziony właśnie na szkolenie, tutaj ćwiczenia w Polsce. Trudno się porównywać oczywiście do najbogatszych krajów, one mają znacznie większe możliwości w tym względzie, ale sądzę, że tę uwagę należy przyjąć i wszyscy dowódcy, mówimy na tym na odprawach, wiedzą, że najważniejsze jest szkolenie i na tym po prostu nie można oszczędzać. Na różnych rzeczach, na biurokracji należy oszczędzać, natomiast na szkoleniu, przygotowaniu żołnierzy armii zawodowej na pewno nie.
K.G.: Jak się nazywały te ćwiczenia?
T.S.: "Borsuk 12".
K.G.: Jest jakaś komórka w MON-ie odpowiedzialna za nadawanie kryptonimów tego typu wydarzeniom, ćwiczeniom manewrom?
T.S.: Zawsze mnie to zastanawia, kto nadaje nazwy ćwiczeniom, różnego rodzaju sprzętu. Wznieśliśmy dyskusję internetową na temat tego, dlaczego jeden ze sprzętów w Marynarce nazywa się "Głuptak", dlaczego śmigłowiec nazywa się "Głuszec". Zapytałem od razu dowódcę Wojsk Lądowych, dlaczego "Borsuk", odpowiedział mi, że to drapieżne zwierzę. Przyjąłem to, komórki nazewniczej chyba specjalnej chyba nie ma, ale już zwracałem uwagę trochę pół żartem dowódcom, żeby starać się nadawać takie nazwy, żeby nie budziły... może "Borsuk" nie budzi wesołości, ale...
R.Cz.: Czy ryś był wykorzystywany, czy nie?
K.G.: Ryś był chyba.
R.Cz.: Bo my za chwilę będziemy chyba rozmawiać o rysiach, które są (...)
T.S.: Następne ćwiczenia Wojsk Lądowych nazywają się "Anakonda" i myślę, że tutaj jest to odpowiednio groźna i dobra nazwa na ćwiczenia w Polsce.
K.G.: To jest w końcu wąż, który występuje w przyrodzie w Polsce. I na koniec zupełnie poważnie, panie ministrze - jakie są losy interpelacji posła Solidarnej Polski Jana Ziobry, napisał do pana o tym... właściwie postawił pytanie, czy ograniczenie liczby kapelanów (uwaga, cytuję) "nie wpłynie negatywnie na stan duchowy naszych żołnierzy oraz czy w związku z tym żołnierze nie będą przedstawiali mniejszej zdolności bojowej i obronnej", koniec cytatu. Czy pan odpowiedział już na tę interpelację?
T.S.: Trudno mi odpowiedzieć, czy pismo już dotarło do pana posła, taka odpowiedź została przygotowana. Chcę uspokoić pana posła, że redukcja liczby etatów w Ordynariacie w najmniejszym stopniu nie zmniejsza zaspokajania potrzeb duchowych żołnierzy. Zwracam uwagę, że mamy od kilku lat armię zawodową, praktycznie nikt z żołnierzy już nie mieszka w koszarach, po prostu mieszkają w mieszkaniach, domach, korzystają z normalnych parafii, z normalnych świątyń, nie tych dedykowanych specjalnie dla wojska. Sądzę, że znajdziemy tutaj właściwe rozwiązanie, które zapewni żołnierzom opiekę duchową. Zwłaszcza tutaj myślę o misjach, tam rola kapelanów jest szczególnie istotna. Natomiast tam, gdzie nie ma wojska naprawdę nie są potrzebne parafie. Ordynariusze to rozumieją, więc spokojnie, ewolucyjnie ten plan, który zarysowaliśmy w lutym redukcyjny będziemy realizowali.
K.G.: Nie łączy pan tego ze zdolnością bojową.
T.S.: Nie chcę takich rzeczy komentować, bo to to mogą być różne zdania w tej sprawie. Na pewno stan duchowy, samopoczucie żołnierza tutaj jest ważne i przekonałem się o tym właśnie w Afganistanie czy w Kosowie. Dobry kapelan jest w stanie zrobić bardzo dużo, jeśli chodzi o nastroje wśród żołnierzy. Więc tego bym nie lekceważył ani jakoś nie ośmieszał.
K.G.: Panie ministrze, dziękujemy za spotkanie, za rozmowę z życzeniami wszystkiego dobrego na święta.
T.S.: Dziękuję bardzo, nawzajem dla panów redaktorów i wszystkich słuchaczy Jedynki.
R.Cz.: Bardzo dziękujemy.
K.G.: Szef resortu obrony Tomasz Siemoniak był naszym gościem.
(J.M.)