Polskie Radio

Rozmowa z Leszkiem Millerem

Ostatnia aktualizacja: 04.06.2012 07:15

Roman Czejarek: W naszym studiu Leszek Miller, lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry, panie premierze.

Leszek Miller: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

Krzysztof Grzesiowski: To prawda, panie premierze,  że tylko Sojusz planuje i nie tylko we własnym gronie, ale także z innymi kibicami oglądanie mistrzostw Euro 2012? Siedziba SLD przy Złotej to w zasadzie granica ze strefą kibica w centrum Warszawy.

L.M.: No właśnie, więc moi koledzy uznali, że można tam wystawić jakiś dodatkowy monitor i razem z kibicami cieszyć się, zwłaszcza gdyby polska drużyna przysparzała nam powodów do radości.

K.G.: Ale czy to znaczy, że każdy kibic, który będzie chciał w tym miejscu oglądać Euro, dostanie przy okazji wejścia na teren program wyborczy Sojuszu, czy nie?

L.M.: Nie, po prostu zobaczy, że Sojusz Lewicy Demokratycznej cieszy się z tego wielkiego sportowego święta, przeżywa wszystkie emocje razem z kibicami i chce, żeby Polska dla wszystkich gości, którzy przyjadą do nas, okazała się krajem gościnnym i krajem przyjaznych ludzi.

K.G.: No to się pewnie uda akurat, bo wiadomo, że jesteśmy gościnni.

L.M.: Ale jak się ogląda niektóre filmy, to można odnieść wrażenie, że nie bardzo.

K.G.: Ale to nie przez nas robione.

L.M.: No wiem, ale chodzi o to właśnie, żeby tego rodzaju zjadliwe uwagi, nie oddające pełni prawdy, żeby przy okazji mistrzostw okazały się zwykłą nieprawdą.

K.G.: Tak na dobrą sprawę o każdym kraju da się zrobić taki film.

L.M.: Oczywiście, każde miasto, jak to ktoś ładnie powiedział, „ma swoje podbrzusze” i w Wielkiej Brytanii również.

K.G.: A pan liczy na co w przypadku polskiej reprezentacji podczas Euro?

L.M.: Na pierwsze miejsce.

K.G.: A w jakiej [wesołość w studiu] konkurencji?

L.M.: Jak to w jakiej? To są mistrzostwa piłki nożnej?

K.G.: Aha, czyli jest pan optymistą.

L.M.: Jestem optymistą...

K.G.: Skrajnym, z brzegu optymistą.

L.M.: ...życzę naszej drużynie jak  najlepiej. To wielki sprawdzian, bo przecież Euro to nie tylko piłka, to dziesiątki czy setki ważnych przedsięwzięć natury organizacyjnej, niech się to wszystko uda.

K.G.: Nie używa pan żadnego słowa mówiącego o tym, że się coś nie udało?  Że porażka, że klęska? Mówię o infrastrukturze.

L.M.: Mówię: niech się to wszystko uda, bo dobrze życzę swojemu krajowi. Natomiast jak się nie uda, no to będzie czas, żeby o tym mówić i żeby mówić o tych, którzy nie stanęli na wysokości zadania.

K.G.: A co pan sądzi o takiej opinii, że jeśli naszym piłkarzom się uda, to Platformie pójdą słupki w sondażach do góry?

L.M.: Bardzo możliwe, kiedy w 74 roku polska piłka odniosła swój największy sukces, to był to także sukces Edwarda Gierka, a myślę, że Donaldowi Tuskowi sukces obecnych mistrzostw jest znacznie bardziej potrzebny niż wtedy Edwardowi Gierkowi.

K.G.: Hm. Panie premierze,  podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie wydłużenia wieku emerytalnego, te podpisy zbierane przez Sojusz Lewicy Demokratycznej osiągnęły ten poziom pół miliona, tyle tylko, że wszystko to się stało zbyt późno, pan prezydent już podpisał ustawę, a zatem...

L.M.: I dlatego...

K.G.: Zatem pan proponuje rozwiązanie w Trybunale Konstytucyjnym.

L.M.: Ponieważ prezydent podpisał tę złą ustawę, ale zebraliśmy wymagane 500 tysięcy podpisów, dziękuję wszystkim Polkom i Polakom, którzy to uczynili, no to chcemy te podpisy zachować, nie pójdziemy z nimi do sejmu i nie oddamy je w tryby sejmowej niszczarki, wiemy, co się stało z podpisami Solidarności, one będą u nas i będą kapitałem i jednocześnie zobowiązaniem, żeby w przyszłej kadencji sejmu tę złą ustawę, krzywdzącą miliony Polaków zmienić.

K.G.: Ale w przypadku Trybunału rozumiem, że na tym etapie konsultował pan sprawę z prawnikami, którzy co panu powiedzieli, że jakie mają wątpliwości, gdzie mógł być popełniony błąd, gdzie może być coś niezgodnego z ustawą zasadniczą?

L.M.: Prawnicy mówią, że można kwestionować dwa obszary spraw. Po pierwsze – procedurę, to była rzeczywiście wyjątkowa procedura. Ostatnio uchwalano w takim tempie ustawę hazardową. I przy tego rodzaju wielkich projektach, jakim są emerytury, nie powinno to mieć miejsca. A dwa – prawa nabyte, jakby przechodzenie na inne systemy w trakcie ich funkcjonowania. To zawsze Trybunałowi Konstytucyjnemu się nie bardzo podoba. No ale różni prawnicy, różni konstytucjonaliści mają różne w tej sprawie opinie i my wystąpimy do Trybunału wtedy, kiedy będziemy sobie zdawać sprawę, że taki wniosek ma szanse, bo jak nie ma szans, no to szkoda czasu.

K.G.: Czy zatem jeśli większa grupa prawników powie, że wszystko było zgodne z prawem, to wtedy nie zdecyduje się pan?

L.M.: No tak, to wtedy się nie zdecydujemy, bo nie ma co otwierać otwartych drzwi, wtedy trzeba się skoncentrować na innym zadaniu, mianowicie żeby w przyszłym sejmie Sojusz Lewicy Demokratycznej miał o wiele więcej do powiedzenia i żeby tę ustawę, która jest tworem Platformy Obywatelskiej i PSL-u i Ruchu Janusza Palikota, żeby ją wyrzucić do kosza.

K.G.: Czy możliwa jest współpraca? No bo trzeba zebrać podpisy, żeby skierować tę ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. SLD ma zbyt mało.

L.M.: Trzeba zebrać 50 podpisów, ale też związki zawodowe  mogą zgłaszać tego rodzaju inicjatywy, więc my jesteśmy w ścisłym współdziałaniu z OPZZ-em. Natomiast najważniejsze, żeby usunąć te rozstrzygnięcia tej ustawy, bo my uważamy, że o wiele ważniejszy niż wiek jest staż pracy i nasza propozycja byłaby taka, żeby mężczyźni przechodzili na emeryturę bez względu na wiek, ale po przepracowaniu 40 lat, kobiety 35 lat. I chcielibyśmy też, żeby przynależność do OFE nie była obligatoryjna.

K.G.: Kobiety po 35 latach powiada pan.

L.M.: Pracy, bo dzisiaj...

K.G.: Wyobraźmy sobie osobę 20-letnią, która jakimś cudem, kobieta będzie miała ciąg 35-letni, czyli przejdzie na emeryturę w wieku 55 lat.

L.M.: No tak, ale wie pan, dzisiaj w obecnej dobie...

K.G.: Użyłem słowa cud.

L.M.: Właśnie, przepracowanie 40 lat czy 35 to jest wyczyn niebywały, dlatego że ludzie tracą pracę albo pracują na czarno, albo na podstawie rozmaitych umów śmieciowych, gdzie np. nie płacą, ich pracodawca nie płaci składki. A my mówimy wyraźnie: tu chodzi o 40 lat czy 35 lat okresów oskładkowanych. I ja naprawdę dziwię się, dlaczego premier Tusk nie przyjął naszej propozycji, bo ona jest i dobra dla ludzi, i dobra dla finansów, dla kondycji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. No ale to jest pewnie jedna z wielu tajemnic obecnego premiera.

K.G.: Panie premierze,  o wydarzeniu ubiegłorocznym, jeśli pan pozwoli, nie tym z osiemdziesiątego dziewiątego, ani nie o tym z dziewięćdziesiątego drugiego, bo o tym jeszcze będziemy mówić. Przypomina pan sobie wybory parlamentarne, Sojusz Lewicy Demokratycznej, wynik taki, a nie inny. Czy zna pan raport Przyczyny i uwarunkowania porażki wyborczej SLD w wyborach w 2011 roku?

L.M.: Nie, nie znam jeszcze tego raportu.

K.G.: Naprawdę?

L.M.: Naprawdę.

K.G.: Podpisywany był.

L.M.: Wczoraj coś przeczytałem i dzisiaj zamierzam poprosić...

K.G.: Powstał na zlecenie Centrum im. Ignacego Daszyńskiego, autorem jest politolog, zresztą od czasu do czasu nasz gość, dr Rafał Chwedoruk. Porażka dlaczego? Utrata wyrazistości ideowej, błędy przy układaniu list wyborczych, konflikt Napieralski – Czarzasty, magiczna wiara w mityczne środowiska mniejszości seksualnych, zbyt małe podkreślenie elementów ważnych dla elektoratu SLD tego tradycyjnego, czyli nauczycieli, urzędników, służb mundurowych. No i wreszcie postawa Ryszarda Kalisza.

L.M.: Nie znam tego dokumentu i proszę mnie nie dręczyć, żebym rozmawiał o materiale, którego nie czytałem po prostu. Mam nadzieję, że dzisiaj go będę mógł przeczytać, zapoznać się. Natomiast co do zdolności analitycznych autora, to nie mam wątpliwości. Czytam niektóre jego wypowiedzi i różne artykuły i dla mnie są one w dużym stopniu przekonywające.

K.G.: Ale jak rozumiem, po tym, kiedy pan poznał wynik wyborów, dokonał pan własnego raportu i pewnie spisał pan listę błędów, które doprowadziły do takiego, a niedo  innego wyniku. Czy to się coś zgadza, coś się pokrywa z tym, co przed chwilą cytowałem?

L.M.: Oczywiście, ale mówiąc szczerze te dywagacje są dzisiaj już spóźnione, my dzisiaj musimy się skoncentrować na tym, co przed nami. Przeszliśmy przez całą kampanię sprawozdawczo-wyborczą, jesteśmy po kongresie, rozmaite analizy zostały też zrobione, więc dla nas najważniejszymi pytaniami to są pytania: Jak dobrze reprezentować obywateli Rzeczypospolitej? Jak zmniejszać  ich lęki? Jak zapewnić im lepsze programy dotyczące pracy, edukacji, ochrony zdrowia? Na tym się koncentrujemy.

K.G.: Ale w sprawie tego ostatniego argumentu, który miał wpływ, miał mieć wpływ na wynik wyborczy SLD, czyli postawę Ryszarda Kalisza, jeden z pana kolegów posłów anonimowo, jak to zwykle, powiada, że Leszek Miller ma już dość Kalisza lawirującego od jakiegoś czasu między Sojuszem, Platformą i Ruchem Palikota.

L.M.: Gdybym miał dość Kalisza, to Kalisz by nie został członkiem zarządu krajowego na ostatnim kongresie, a to była moja inicjatywa, żeby całe prezydium klubu, a członkiem tego prezydium jest Ryszard Kalisz, zostało wybrane w skład zarządu krajowego.

K.G.: Ludzie zmieniają zdanie.

L.M.: No, kto zmienił zdanie w przypadku...?

K.G.: Mówię o panu w tym przypadku. Za jakiś czas kto wie?

L.M.: Wie pan, mówię po prostu, że tak zwane anonimowe opinie są nic niewarte. Trzeba patrzeć, jakie są fakty, a fakty są takie, że Ryszard Kalisz wszedł właśnie do zarządu krajowego.

K.G.: W Sygnałach dnia zupełnie nieanonimowo Leszek Miller, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, były premier. Dziękujemy bardzo.

L.M.: Dziękuję bardzo, do widzenia państwu.

(J.M.)