Polskie Radio

Rozmowa z Tomaszem Zimochem

Ostatnia aktualizacja: 13.06.2012 07:35

[fragment relacji Tomasza Zimocha z meczu Polska-Rosja – gol do bramki Rosjan Jakuba Błaszczykowskiego]

Krzysztof Grzesiowski: Szkoda, że jeszcze nie było okazji do wzniesienia okrzyku „gol!” chociaż jeszcze raz...

Tomasz Zimoch: Jeszcze jednego?

K.G.: No właśnie.

T.Z.: Ale nie jest to zły wynik...

K.G.: No nie, nikt nie mówi, że zły.

T.Z.: Gol zresztą przepiękny, gol marzenie, bardzo dobre zakończenie akcji, płynnej akcji Polaków. I ja nawet wczoraj powiedziałem, że gdyby można było taką akcję oprawić w ramki i powiesić w jakimś muzeum, to na pewno byłby tam tłum zwiedzających, by ten obraz oglądać. To był zresztą bardzo dobry moment dla naszego zespołu po okresie takiej przewagi, zdecydowanej przewagi ekipy Rosji, bo mniej więcej od 35. minuty w pierwszej połowie, a także początek drugiej połowy to Rosjanie nadawali ton grze i te 7 minut, 7-8 minut drugiej części spotkania tak troszkę nawet nas martwił. I to było takie przebudzenie. I dobrze właśnie, że Jakub Błaszczykowski, dobrze, że kapitan. On poderwał zespół do walki. Zespół, który jakby tracił wiarę w pewnym momencie w to, że z Rosjanami można zdobyć w tym turnieju punkt. No i później znów kapitalna gra polskiej drużyny. To zresztą w ogóle był dobry mecz naszego zespołu. Po tym remisie mamy zupełnie inne nastroje niż po pierwszym remisowym spotkaniu z Grecją. Jeśli wtedy czuliśmy jakiś niedosyt, bo myślę, że... jeśli tak można powiedzieć, że ten remis tego niedosytu nam nie przynosi, wręcz przeciwnie – jesteśmy bardzo zadowoleni.

K.G.: A czy porównywałeś Rosjan z meczu z Grekami i z meczu z Polakami? Czy nie zeszło z nich trochę powietrze wczoraj?

T.Z.: No tak, ale to zawsze można powiedzieć i porównać Czechów i Polaków, prawda? Czyli rywali...

K.G.: Znaczy można porównywać Polaków i Polaków również.

T.Z.: Tak. Rywali Rosjan. Tak że te słowa zachwytu po pierwszym spotkaniu piłkarzy Rosji na pewno wczoraj nabrały innego znaczenia, Rosjanie też byli bardzo zmęczeni...

K.G.: To widać było.

T.Z.: ...też wykończeni, z ulgą odetchnęli, kiedy arbiter z Niemiec zakończył to spotkanie. Oni nie byli drużyną tak świetnie grającą, tak płynnie grającą, tak zachwycającą, jak w pierwszym meczu. To tylko na plusy dla polskiej drużyny, to tylko powoduje, że właśnie pochwały powinny płynąć pod adresem naszych piłkarzy, naszego sztabu szkoleniowego, że zespół dobrze nastawiliśmy na tak świetnie grającą w pierwszym spotkaniu Rosję.

 Co ciekawe, wszystko w tej grupie jest możliwe, bo Rosjanie wcale... choć mają komfortową sytuację, to wcale tak pewni awansu do ćwierćfinału nie są. Przeciwnie, spotkanie z Grekami muszą potraktować bardzo poważnie, bo jeśli Grecy wygrają i my wygramy z Czechami, to okaże się, że dwa zespoły, które rozpoczęły turniej, będą grały dalej.

K.G.: A my możemy np. z Czechami zremisować, ergo nie przegrać żadnego meczu w eliminacjach i nie wejść do ćwierćfinału...

T.Z.: To jasne, ale jeśli będziemy zadowoleni po grze... Ja jeszcze raz mówię – żeby te mistrzostwa również nauczyły nas takiego spojrzenia na sport niekoniecznie mocarstwowego, że my musimy, nam się należy. Ja to zresztą powtarzam od wielu, wielu miesięcy. Jeśli to będzie dobra gra, taka jak wczoraj, to przecież nikt nie będzie miał pretensji do naszych zawodników. Raz jeszcze tak sugeruję, że to może być jednak turniej naprawdę niespodzianek.

Roman Czejarek: Ale ta dobra gra miała miejsce od pewnego momentu, a był taki odcinek tego meczu, że mogło być różnie, delikatnie mówiąc. Sam o tym wspominałeś, tak naprawdę parę razy cud nas uratował od tego, żeby ten wynik nie wyglądał zupełnie inaczej.

T.Z.: Tak, ale na tym polega mecz piłkarski i na tym polega dobry mecz, interesujący, emocjonujący mecz piłkarski, że jest ta zmienność sytuacji, że powracamy z bieguna do Afryki, a później ponownie jesteśmy w zimnej strefie. I podobnie jest w tym spotkaniu. I to jest też kapitalne, bo przeżywamy to inaczej. Nie zawsze wiedzie nam się w życiu, nie zawsze wiedzie nam się na boisku, nie wszystko nam się udaje w normalnym życiu, nie wszystko udaje się w spotkaniu.

R.Cz.: Ale żeby w ciągu 45 minut tak jak na karuzeli, z góry na dół i z dołu na górę.

T.Z.: I ja powiadam, to nie jest...

R.Cz.: Ta nasza drużyna jest jakimś mistrzem w tych zmianach emocji.

T.Z.: To nie jest nic złego, to jest nawet dobre dla atrakcyjności samego spotkania. Jasne, że byśmy chcieli, żeby ta drużyna dominowała od pierwszej do ostatniej minuty, ale to jest niemożliwe. W turnieju mistrzostw Europy i w meczu piłkarskim dobrych drużyn, a my graliśmy z bardzo dobrym zespołem, ja raz jeszcze przypominam, że Rosja to jest czołówka europejska, to nie jest żaden „czarny koń” turnieju, tylko to jest faworyt tego turnieju, a my nadal jesteśmy w tym rankingu, obojętne, jak by na to nie patrząc, jesteśmy na dalekim miejscu, na miejscu najsłabszym ze wszystkich startujących tutaj drużyn.

K.G.: Nie wiem, czy nasi słuchacze, ale prawdopodobnie tak, zetknęli się państwo z dowcipem o Franciszku Smudzie, naszym selekcjonerze, przy okazji meczu z Grekami na pytanie: „Co u pana, panie trenerze?” miał odpowiedzieć: „U mnie bez zmian”. Wczoraj zmienił zdanie i wpuścił Adriana Mierzejewskiego. I bardzo dobrze.

T.Z.: Jasne, że dobrze. I myślę, że tak też jest trochę z nami, że my szybko potrafimy oceniać, my szybko potrafimy sądzić...

K.G.: Znaczy niewątpliwie jesteśmy lepszymi trenerami od tych, którzy są trenerami.

T.Z.: No właśnie, ale pamiętajmy...

K.G.: Tam na miejscu, na stadionie.

T.Z.: Pamiętajmy, że to oni, bo nie tylko Smuda, ale cały sztab szkoleniowy, oni znają najlepiej zawodników, oni wiedzą, jak ci zawodnicy są przygotowani, oni wiedzą, czego oczekiwać od zawodników nie tylko pod względem fizycznym, ale także i pod względem taktycznym, poruszania się na boisku i gry przeciwko takiemu zespołowi, jak Rosja. Ja myślę, że zmiany będą i w meczu z Czechami także. Myślę, że też...

K.G.: I w następnym meczu też mogą być zmiany, a to już będzie ćwierćfinał.

T.Z.: Myślę, że Smuda przecież sam sobie nie będzie wiązał tutaj zbyt mocno sznura na swojej szyi, żeby... albo inaczej: nie będzie przecież samobójcą, kiedy będzie widział, że te zmiany są potrzebne, konieczne, no to tak musi być. Z drugiej strony jest to jego zaufanie do tych zawodników, których wybrał, którzy stanowią ten podstawowy skład reprezentacji. To też o czymś świadczy. Ja tylko chciałbym przypomnieć, że Holendrzy 4 lata temu fantastycznie rozpoczęli mistrzostwa Europy, w pierwszych dwóch spotkaniach grali z Włochami i z Francuzami, nie tylko że wygrali wysoko, ale zebrali fantastyczne opinie, i później w trzecim spotkaniu trener Marco van Basten dokonał zmiany i praktycznie zagrała inna reprezentacja Holandii. Czym się to skończyło? Bardzo słabym występem w spotkaniu ćwierćfinałowym z Rosją, Holandia wtedy odpadła. I wtedy dopiero fachowcy zaczęli mówić, że drużyny w turnieju dobrze grającej drużyny się nie zmienia. Ale co do zmian, będziemy o tym dyskutować i do meczu z Grekami będziemy na pewno wracać, czy można było dokonać tych zmian wcześniej, czy też nie.

R.Cz.: Tomku...

T.Z.: Wczoraj były i myślę, że były to zmiany zupełnie dobre.

R.Cz.: ...a kto powinien stanąć w bramce w najbliższym meczu, naszej bramce?

T.Z.: To jest bardzo trudne pytanie, myślę, i to kto wie, czy właśnie nie będzie najtrudniejsza decyzja Franciszka Smudy w tym turnieju. Gdyby to ode mnie zależało...

R.Cz.: No właśnie.

K.G.: To może następne pytanie w takim razie...

T.Z.: Nie, gdyby to ode mnie zależało...

R.Cz.: Porozmawiajmy o tym, bo to jest bardzo ciekawe.

T.Z.: Gdyby to ode mnie zależało dzisiaj, ale mówię: dzisiaj, w tej chwili o godzinie 7.42, to ja bym zostawił na mecz z Czechami Przemysława Tytonia.

K.G.: Bo jest w grze?

T.Z.: Bo jest w grze. Bo jest w grze, chociaż oczywiście Wojciech Szczęsny także można powiedzieć, że jest w tej grze, bo turniej rozpoczął.

R.Cz.: Słyszałem taką fajną opinię, że on pokazał, że można wykorzystać szansę, on tę szansę dostał i ją wykorzystał, więc nie należy teraz dawać sygnału, że ktoś wykorzysta szansę, a my go i tak odsuwamy.

T.Z.: Nie, nie, to nie...

R.Cz.: I wracamy do starego.

T.Z.: ...to tak nie patrzmy, to nie to, że odsuwamy, bo ja tak samo zrozumiałbym decyzję Franciszka Smudy, jeśli Wojciecha Szczęsnego z powrotem do składu...

R.Cz.: To Smuda mówi: Szczęsny jest numer 1, jednoznacznie.

T.Z.:  I to też jest dobre, tyle tylko, że w turnieju Przemysław Tytoń jest... właśnie to, co powiedziałeś – jest w tej chwili w grze, to jest również to zgranie, to jest... On grał więcej minut niż Wojciech Szczęsny w tych dwóch spotkaniach. Więc na to popatrzmy. A to jest bardzo istotne zgranie formacji obronnych, defensywnych. Ale mówię, jeżeli wróci Wojciech Szczęsny, to też nic złego się nie stanie. Tylko ze względu na to, że jest w grze, że... inaczej: że jest rozgrzany, ja bym to tak nazwał, to ja bym to zostawił Przemysława Tytonia. Będzie trudno na pewno Wojciechowi Szczęsnemu wrócić do drużyny i każda decyzja będzie dyskusyjna, ale każda decyzja również będzie dobra.

K.G.: Taki mamy zwyczaj, panie redaktorze,  na końcu zawsze zbieramy propozycje wyników meczów, które będą rozgrywane. Holandia-Niemcy?

T.Z.: Holandia-Niemcy 2:1.

K.G.: Notujemy. Portugalia-Dania?

T.Z.: Portugalia-Dania 0:1.

K.G.: Czyli Ronaldo znowu się nie obudzi.

T.Z.: No i to dlatego powiedziałem, że to może być naprawdę turniej niespodzianek i jak tak popatrzymy, to możliwości...

R.Cz.: Ale chcesz tak dobijać Portugalczyków. Grecy mają problem i u siebie, i tutaj...

T.Z.: Nie, nie dobijam...

R.Cz.: Portugalia ma problem u siebie i tutaj...

T.Z.: Nie dobijam...

R.Cz.:  No, Hiszpania, o, tutaj postawiłeś Hiszpanię przed Niemcami.

T.Z.: Nie dobijam Portugalczyków, ja lubię ich styl, lubię ich futbol, ale...

K.G.: Ale jest coś na rzeczy.

T.Z.: Ale nie przekonują mnie w tym turnieju.

K.G.: Tomasz Zimoch. Tomek, dziękujemy pięknie.

T.Z.: Dziękuję bardzo. A, jeszcze tylko słowo może tylko dosłownie do kiboli. Nie poddajmy się w Euro właśnie kibolom, i to zależy nie tylko od służb porządkowych, ale od nas wszystkich.

(J.M.)