Polskie Radio

Rozmowa z Bartoszem Arłukowiczem

Ostatnia aktualizacja: 25.10.2012 12:15

Paweł Wojewódka: Panie ministrze,  75 złotych na jedno ciężko chore dziecko, nie epatujmy tym, jak te dzieci są bardzo chore, bo chyba tego nie należy robić, ale ciężko chore dziecko i 75 złotych nie są to duże pieniądze.

Bartosz Arłukowicz: To są pieniądze na leczenie dzieci. One są różne – od 75 do 120, najwyższą stawkę w kraju ma dokładnie ten ośrodek, w którym pan poseł postanowił głodować, ale trzeba pamiętać także o sytuacji rodzinnej tych dzieci i o tym, że tego tak naprawdę problemu dotyczy...

To są dzieci niechciane.

Że często te dzieci mają kompletnie nieuregulowaną sytuację rodzinną i my musimy stworzyć mechanizmy i koledzy z klubu wczoraj już przygotowali projekt ustawy, który tak naprawdę spowoduje to, że te dzieci będą w systemie opieki społecznej, oprócz tego, że one są leczone, to one wymagają normalnej pomocy społecznej, bo sytuacja rodzinna często tych dzieci jest bardzo trudna. Już w zeszłym tygodniu do tego ośrodka pojechali specjaliści z Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Pracy, z NFZ-u, z biura Rzecznika Praw Dziecka po to, żeby sprawdzić, czy dzieci są bezpieczne tam, gdzie pan poseł jest. Więc tak, dzieci są bezpieczne, one są leczone, rehabilitowane, żywione, oczywiście...

Warunki są bardzo przyzwoite?

No, może nie będę używał słowa bardzo przyzwoite, ale na pewno dzieci są bezpieczne, i to sprawdziliśmy. Żałujemy, że pan poseł nie chce uczestniczyć w normalnym trybie pracy, ponieważ on nie wykorzystał żadnej właściwie formalnej drogi, mógł złożyć projekt ustawy w tej sprawie, mógł napisać interpelację do ministerstwa. Nic takiego nie zrobił, rozpoczął od głodówki. Boję się, że to ma jakiś tam aspekt polityczny, aczkolwiek na pewno też jest mi żal pana posła, że znalazł się w takiej sytuacji, bo przecież pan poseł Palikot doskonale wie, że koledzy z klubu Platformy już wczoraj przygotowali projekt ustawy, który tę sytuację poprawi w trybie pilnym i sytuację. Myślę tutaj o pomocy społecznej. A tak naprawdę Palikot pozostawił tego posła samego sobie, wykorzystując go do akcji politycznej, i z tego powodu dzisiaj podjęliśmy decyzję, że pojadą do niego koledzy, jedzie w tej chwili, wyruszył do Częstochowy wiceminister zdrowia Sławomir Neumann z panią wiceminister pracy, z posłami, po to, żeby pan poseł mógł... ten, który głoduje, mógł się podpisać pod projektem ustawy, po to, żeby mógł w sposób realny pomóc tym dzieciom, bo mam wrażenie, że to, że te działania zostały podjęte, tych informacji pan poseł nie chce przyjąć, w związku z tym koledzy pojadą do niego, bo został sam właściwie, został wykorzystany przez Janusza Palikota i pozostawiony sam w tym ośrodku, więc jadą koledzy posłowie do niego dzisiaj.

Panie ministrze,  a kiedy ta ustawa może... czy ta zmiana nowelizacji ustawy może już zostać tak naprawdę skonsumowana? No bo jednak proces legislacyjny to jest...

W projekcie poselskim jest to bardzo szybka zmiana, koledzy zabrali ze sobą ten projekt ustawy, żeby pan poseł też mógł formalnie się pod nim podpisać. Chcielibyśmy, żeby ta jego walka o dzieci miała wymiar także merytoryczny, a nie tylko polityczny.

Czyli przewiduje pan ile? Dwa, trzy miesiące?

Nie, to jest sprawa do załatwienia w ciągu jednego, dwóch posiedzeń sejmu. Rozmawiałem dzisiaj z panią poseł Kochan, która jest specjalistką w systemie pomocy społecznej, rozmawiałem z ministrem pracy, to jest prosta zmiana, która tak naprawdę spowoduje to, że dzieci, które przebywają w takich ośrodkach, będą w systemie opieki społecznej. To jest niezwykle ważne, ponieważ środki na leczenie, które – podkreślę –w tym ośrodku są najwyższe w kraju, najwyższe w kraju [powt.], żeby te środki nie były (...) środkami, bo już te dzieci nie są tylko chore, ale one normalnie funkcjonują, więc czy musi być kupowana dla nich żywność, muszą mieć w pomieszczeniach, trzeba płacić czynsz, światło, gaz, tak jak w każdym ośrodku, i system pomocy społecznej musi te dzieci także obejmować.

Panie ministrze,  pozostańmy wobec tego w Częstochowie, ale zmieńmy temat. 36 par decyzją Rady Miejskiej w Częstochowie będzie miało dofinansowanie do in vitro, czyli Częstochowa ubiegła ministra Arłukowicza.

Nie, Częstochowa, radni Częstochowy i pan prezydent podjęli decyzję o tym, że miasto będzie dofinansowywało. To jest autonomiczna decyzja samorządu częstochowskiego. My podjęliśmy decyzję systemową, podjęliśmy decyzję o tym, że przyszedł czas, aby sfinansować całą procedurę biotechnologiczną in vitro. Ja z tego się bardzo cieszę, bo od wielu lat o to zabiegałem, bardzo tego chciałem i cieszę się, że uczestniczę w tym procesie. Od 1 lipca 2013 roku ludzie, którzy borykają się z problemem niepłodności, będą mieli finansowaną procedurę in vitro. Warto podkreślić to, że dzisiaj in vitro w Polsce jest dozwolone, tylko brakuje nad nim kontroli. Nie ma właściwie instytucji, która kontroluje i jakość, i bezpieczeństwo przeprowadzanego zabiegu in vitro, ale także i nie ma instytucji, która dbałaby także o bezpieczeństwo zarodków, które wzbudzają tak wielkie emocje społeczne. Ja znam takie sytuacje, w których przychodzą ludzie, którzy walczą z niepłodnością, do kliniki in vitro, dzisiaj tak jest, znam takie sytuacje, i kiedy dowiadują się, że zabieg kosztuje 12, 11 tysięcy, po prostu odchodzą ze spuszczoną głową, starają się o kredyt, tego kredytu nie dostają i po prostu nie mogą przystąpić do tej procedury, która im jest po prostu potrzebna, ponieważ niepłodność jest chorobą, zaś in vitro jest sposobem na to, aby ludzie, którzy bardzo chcą dziecko, aby mogli mieć.

Ale prezes Jarosław Kaczyński mówi, że to jest taka ukryta aborcja.

To jest skandaliczna wypowiedź Kaczyńskiego. Ja powtórzę to po raz drugi. Ja zapraszam Kaczyńskiego, pana prezesa Kaczyńskiego do siebie do resortu, ja po prostu pokażę mu, pokażę mu, pokażę mu [powt.], czym różni się aborcja od in vitro. Ja rozumiem, że pan prezes Kaczyński ma jakiś kłopot ze zrozumieniem tej sytuacji, ale też rozumiem, z czego to wynika, bo pan prezes jasno mówi, że słucha w tej sprawie Kościoła. No, polecałbym przeczytanie paru podręczników.

Panie ministrze,  również pan prezes Kaczyński zapowiedział, że sprawę, jeżeli to rozporządzenie wejdzie w życie, to to rozporządzenie zaskarży do Trybunału Konstytucyjnego jako niezgodnego z Konstytucją i porządkiem prawnym obowiązującym w Rzeczpospolitej.

Pan prezes tymi słowami tak naprawdę pokazuje, jak bardzo ignoruje problem, bo tu nawet nie ma żadnego rozporządzenie, pan prezes chce podawać do Trybunału Konstytucyjnego program zdrowotny, który nie jest rozporządzeniem. W związku z tym rozumiem, że pan prezes postanowił podać do Trybunału Konstytucyjnego wszystkich tych, którzy dzisiaj w programach zdrowotnych są leczeni z powodu AIDS, hemofilii, z powodu wielu innych bardzo ciężkich chorób, bo takich programów jest kilkanaście, wydajemy na to setki milionów złotych rocznie od wielu lat, pan prezes więc nagle się ocknął i postanowił podać ludzi, którzy chcą po prostu, zwyczajnie mieć dziecko, do Trybunału Konstytucyjnego. Życzę powodzenia, efektu raczej... efektu skutecznego nie przewiduję.

Panie ministrze,  a w sumie niewiele, bo to rocznie 5 tysięcy par będzie mogło skorzystać z tego dofinansowania. A jakie jest tak naprawdę zainteresowanie? To już na sam koniec.

Właśnie, w Polsce żyje około miliona trzystu par, które borykają się z problemem niepłodności. I leczymy tę niepłodność na bardzo wiele różnych sposobów. A in vitro dotyczy bardzo niewielkiej grupy z tych osób, które już wyczerpały wszystkie możliwości. Tu mówimy o ilości około 15 tysięcy par w Polsce. I dlatego 5 tysięcy par i program 3-letni, aby wszyscy ci ludzie mogli z tej metody skorzystać.

Naszym gościem był minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Dziękuję.

Dziękuję bardzo.

(J.M.)