Krzysztof Grzesiowski: Nasz gość: w studiu Sygnałów dnia w Zielonej Górze były marszałek sejmu, poseł na sejm, honorowy prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego pan Józef Zych. Dzień dobry, panie marszałku.
Józef Zych: Dzień dobry.
Czy pan marszałek sądzi, że Waldemar Pawlak, który przegrał wybory na ostatnim kongresie, wybory na prezesa, spełni zapowiedź, którą zgłosił właśnie w sobotę, i zrezygnuje z funkcji wicepremiera i szefa resortu gospodarki?
Panie redaktorze, trudno mi w tej chwili prorokować. Ja mam nadzieję, że kolega Pawlak bardzo wnikliwie przeanalizuje i sytuację, jaka powstała po kongresie, i potrzeby Polskiego Stronnictwa Ludowego, a więc, no, rzecz jasna, także będzie kierował się własnymi odczuciami, ale myślę, że gdyby tak spokojnie na to spojrzeć, to dzisiaj jest duża szansa na to, żeby wspólnie racjonalnie pomyśleć, i to mogłoby go doprowadzić do takiego wniosku, że powinien pozostać.
A gdyby pytał pana o zdanie, co by pan powiedział?
Panie redaktorze, akurat nie pytał mnie na ten temat, ma swoich doradców i już na kongresie zauważyłem, że przeprowadzano konsultacje, i sądzę, że wszyscy nakłaniali go do pozostania.
A inni ministrowie z Polskiego Stronnictwa Ludowego, czyli szef resortu rolnictwa i szef resortu pracy, powinni pozostać na swoich stanowiskach?
Panie redaktorze, jeżeli chodzi o kolegę Kosiniaka...
Czyli szefa resortu pracy.
...to niewątpliwie jest to młody, zdolny człowiek i w moim przekonaniu powinien pozostać. Zresztą sam kongres wybierając go na członka Rady Naczelnej, dał wyraz... uzyskał bardzo dobry wynik, a więc to się liczy, a oprócz tego widzę, że... bo akurat tak się zdarza, że ja zajmowałem się przez wiele lat prawem pracy, widzę, że doskonale sobie radzi. I kolega Kalemba jest człowiekiem pracowitym, uczciwym i zaangażowanym. Miałem kilka razy okazję już rozmawiać z nim jako ministrem, uczestniczyć w pewnych przedsięwzięciach takich merytorycznych i sądzę, że Kalemba jako człowiek spokojny i pracowity może pozostać na stanowisku.
A jaka będzie przyszłość polityka Polskiego Stronnictwa Ludowego, byłego ministra rolnictwa Marka Sawickiego, który mówi się, że to on był w dużym stopniu sprawcą sukcesu Janusza Piechocińskiego?
Panie redaktorze, nie sądzę, żeby to... w dużym stopniu być może, ale sądzę, że na to, iż Janusz Piechociński wygrał te wybory, to on sobie zapracował, zapracował przede wszystkim w sejmie. Ja, wie pan, lubię pracę w sejmie i pilnie widziałem i obserwowałem, jak Janusz sobie doskonale radził w trudnych sytuacjach. Zresztą widziałem także pozytywne oceny innych ugrupowań parlamentarnych, to jest jedna rzecz, a druga – on pracował jednak zdecydowanie przed kongresem i ten jego bezpośredni kontakt, no i bardzo dobre wystąpienia, ja słuchałem wystąpienia jego w Zielonej Górze, no to widziało się, że on przemawia do ludzi, że go akceptują i że jego koncepcje, można różnie podchodzić do tego, ale odpowiadały wielu delegatom, no i dali wyraz temu na kongresie.
A pana organizacja właśnie lubuska kogo miała poprzeć na kongresie?
Panie redaktorze, myślę, że...
Czy to była kwestia indywidualna?
Nie, myślę, że... To znaczy na pewno można było przyjmować, że poparcie będzie dla Pawlaka, ale sądzę, że nikt nie nałożył takiego obowiązku i pewnie tak to się stało, że głosowania tutaj były różne.
A czy ma rację Waldemar Pawlak, który mówi, że Janusz Piechociński wygrał, bo obiecał więcej? Więc wygrał.
Panie redaktorze, nie sądzę, nie sądzę, to znaczy wybory zawsze mają to do siebie, że się pokazuje pewne problemy. No, my już jesteśmy w Polsce przyzwyczajeni do tego, że nie zawsze to, o czym mówią kandydaci i w wyborach parlamentarnych, i partyjnych, potem się pokrywa z takim realnym podejściem, ale o to bym nigdy Piechocińskiego nie posądzał. Wie pan, to jest realista, on mówił rzeczywiście o koncepcjach, które mogą zaskakiwać, ale jestem przekonany, że to, o czym on mówił, będzie realizowane i jest możliwe do zrealizowania.
Janusz Piechociński kilka dni temu goszcząc w Sygnałach dnia, odniósł się do swoich zresztą słów, że w innych partiach trzeba zabić lidera albo stworzyć alternatywę, a w PSL-u po prostu się rywalizuje. No to rywalizacja miała miejsce w sobotę, zgodnie zresztą z artykułem 63 statutu Polskiego Stronnictwa Ludowego, który mówi, że kongres wybiera spośród co najmniej 2 kandydatów, no więc wybrano Janusza Piechocińskiego, a nie Waldemara Pawlaka. Natomiast jeśli Janusz Piechociński miałby liczyć na, nie wiem, pomoc, współpracę, życzliwość ze strony przegranego prezesa, to chyba nieco się zawiedzie, bo to Waldemar Pawlak dziś w Gazecie Wyborczej dwukrotnie mówiąc o tym, co działo się na kongresie, mówi, że niech się Janusz Piechociński bierze do roboty, czekam na efekty.
No i ja przede wszystkim mam nadzieję, że się weźmie do roboty, ale kolega Pawlak nie może w tym momencie mówić: to niech się Piechociński bierze do roboty, bo jest nadal członkiem władz, jest człowiekiem, który przecież budował tę partię, zrobił dla niej dużo i dla państwa, i dzisiaj postawienie się w takiej sytuacji i tylko mówienie: bo ja się obraziłem, no to myślę, że to nie służy ani Polsce, ani PSL-owi. I myślę, że kolega Pawlak jak ochłonie trochę, to zmieni stanowisko.
No ale Janusz Piechociński nie wygrał w stu procentach, chciał, zgłosił kandydaturę Adama Jarubasa na szefa Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego, a jednak wygrał Jarosław Kalinowski.
Panie redaktorze, panie redaktorze, w tym przypadku uważam, że Jarubas jako młody człowiek naprawdę odniósł ogromny sukces. W demokracji tak jest, że jeden głos przeważa, ale jeżeli tak młody człowiek startuje na kongresie, wie pan, i uzyskuje taki wynik, ja, jak stawiano i pytano mnie przed wyborami na przykład, czy Pawlak, czy Piechociński, no to muszę powiedzieć uczciwie, że nie przewidywałem, że Janusz wygra, że uzyska bardzo dobry wynik, to byłem przekonany. I teraz, proszę pana, jeżeli popatrzymy, że przecież startował doświadczony przewodniczący Rady Naczelnej, eurodeputowany i znany w całym kraju, i młody człowiek startuje i tylko wygrywa się z nim trzema głosami, to świadczy, że jednak coś w Polskim Stronnictwem Ludowym i w tym elektoracie się absolutnie zmieniło. To nie jest przegrana absolutnie Piechocińskiego. Ja myślę, że te głosy i na ten ostateczny wynik to zaważył również szok, który nastąpił, wie pan, w momencie, kiedy Piechociński został wybrany. To nie jest przegrana, to jest ogromny sukces Jarubasa.
To w takim razie czego oczekują ci politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy zdecydowali się powierzyć kierowanie partii Januszowi Piechocińskiemu?
Panie redaktorze, no to musielibyśmy teraz przeprowadzić taką szeroką debatę, szczególnie w tym okręgach, które zdecydowanie poparły Piechocińskiego. Ja panu powiem, czego ja oczekiwałbym i oczekuję od Piechocińskiego, a nie będę się biernie przyglądał, tylko mam również moralny tytuł w tej chwili jako honorowy prezes, żeby mu pomóc, i to ja powiedziałem na kongresie, że to mnie zobowiązuje do pewnych działań. A więc po pierwsze – ja nie wyobrażam sobie, żeby nadal w koalicji była taka sytuacja, jak chociażby ten spór o te sądy. No, ja byłem w różnych koalicjach w imieniu Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale zawsze dążyliśmy do ostatecznego rozwiązania sprawy. Nie może tak być, bo mamy wrażenie takie, jak gdyby dzisiaj nie rząd kształtował politykę, tylko określony minister. I to często wtedy, kiedy sprzeczności są absolutne. I jestem przekonany, że w polskim sądownictwie są potrzebne bardzo głębokie zmiany, tylko tutaj trochę źle zaczęto, nie od takiej strony. To trzeba było przygotować głęboką, ale obowiązkiem obydwóch, obydwóch [powt.] koalicjantów było dążenie do rozwiązania tej sprawy w sposób łagodny i taki, który służyłby wymiarowi sprawiedliwości i społeczeństwu, a nie takie wzajemne przepychanki.
A może to kwestia dobrego spisania umowy koalicyjnej, gdyby takie sytuacje miały miejsce?
Panie redaktorze, ma pan rację, że napisanie precyzyjnej umowy koalicyjnej to jest jedno, ale dobra wola to jest drugie. I w tym przypadku w moim przekonaniu dzieją się dość dziwne rzeczy, bo z jednej strony jest bezsporna konieczność, bo wszyscy wiemy, że źle się dzieje w sądownictwie i prokuraturze, a z drugiej strony jednak nie idzie się na głęboką zmianę, tylko taką zmianę, która powoduje konflikty i w społeczeństwie, bo tu przecież samorządy protestowały, i wśród samych koalicjantów.
Panie marszałku, to nieco ogólniej spójrzmy na ten układ PSL-Platforma Obywatelska, czy zmiana lidera ludowców to zagrożenie dla koalicji według pana?
Nie, absolutnie nie. Ja na kongresie powiedziałem, że nie. Ja nie sądzę, wie pan, żeby dzisiaj ktokolwiek, czy Platforma, czy PSL, miał interes, żeby wykorzystać ten moment, zresztą niby dlaczego? Piechociński nigdy nie wypowiadał się przeciwko obecnej koalicji, wprost odwrotnie – bardzo często nawet w sytuacjach, głównie to obserwowałem w sejmie, kiedy były, bo były spory wokół pewnych projektów ustawy, on nigdy nie występował w kierunku zaognienia sytuacji, ale co najwyżej wzywał do merytorycznego rozwiązania sprawy.
Skoro pytałem pana o to, czy Waldemar Pawlak powinien zostać w rządzie, pełnić w dalszym ciągu funkcję wicepremiera i ministra gospodarki, gdyby złożył tę dymisję, o której mówił w sobotę, gdyby ta dymisja została przyjęta, czy w takim razie Janusz Piechociński powinien wejść do rządu jako wicepremier?
Otóż z punktu widzenia tego, co się stało na kongresie i zapowiedzi wcześniejszych deklaracji Piechocińskiego byłaby to sytuacja niezwykle trudna, bo od razu Piechociński spotkałby się z zarzutem, że najpierw głosił teorię rozdzielenia władzy, zresztą ta teoria w Polsce to tak funkcjonuje co najmniej od 50 lat i tak na dobrą sprawę nigdy nie wypracowano sobie jednolitej koncepcji. A więc od razu spotkałby się z tym zarzutem i ja nie sądzę, żeby Piechociński na to się zdecydował, przynajmniej w obecnej chwili. Chyba że powstałaby taka sytuacja, że nie ma kandydata.
No tak, ale to by było takie, przyzna pan, panie marszałku, sterowanie może nie tyle z tylnego siedzenia, ale tak sterowanie bez ponoszenia odpowiedzialności.
No nie, no nie, panie redaktorze, jeżeli poważnie traktujemy, że jest kierownictwo partii i że kierownictw partii decyduje o tym w układzie koalicyjnym, jakie stanowiska określone osoby mają zajmować, przecież dotychczas tak było, to nie jest to sterowanie, tylko załóżmy, że premierem jest Piechociński, a ktoś inny jest prezesem, no to spotykają się, uzgadniają, i nie może być... bo to tak wygląda z pana tego pytania, jak gdyby to jest taka teoria, że proszę bardzo, zawsze musi być tak, że jak prezes nie jest szefem, to on z tylnego siedzenia. Nie, to tylko wtedy, jeżeli ktoś ma takie aspiracje, że ja mam rządzić, a tamci mają wykonywać. Natomiast ja zupełnie inaczej pojmuję politykę i takie działanie jako działanie wspólne, służące pewnej sprawie, a nie w takim aspekcie, że ja jestem ważniejszy, to ja mogę tutaj dyrygować. Tylko inna rzecz, że w naszej polityce to tak się utarło, i to w wielu partiach.
I tak na koniec, panie marszałku, dla wielu mogło być zaskakujące stwierdzenie Janusza Piechocińskiego, ta jego deklaracja o tym, że za dwa lata odda władzę. Pana to zdziwiło?
Panie redaktorze, no nie, ja myślę, że ten kongres... w tym momencie kandydaci byli... Tam było wiele emocji i jeżeli zapowiadał w ten sposób Piechociński, to znaczy on miał pewne przemyślenia. I ja myślę, że on chciał przez to powiedzieć, że on przez te dwa lata to zbuduje partię mocną, z mocnym zapleczem i będzie mógł wyjść i powiedzieć: no to, koledzy, teraz decydujcie czy bierzcie władzę, ja pomogłem tę partię wzmocnić, rozbudować, no a potrzeba szczególnie pójścia w kierunku młodzieży jest absolutna.
Dziękujemy za rozmowę, dziękujemy za spotkanie.
Dziękuję, było mi miło, panie redaktorze.
Były marszałek sejmu, honorowy prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Józef Zych.
(J.M.)