Polskie Radio

Rozmowa z Mikołajem Budzanowskim

Ostatnia aktualizacja: 08.02.2013 08:35

Krzysztof Rzyman: Panie ministrze,  czy konkurs na prezesa Polskich Linii Lotniczych LOT był, mówiąc kolokwialnie, ustawiony? O tym pisze dzisiaj Nasz Dziennik, o tym też wspominali niektórzy komentatorzy.

Mikołaj Budzanowski: Absolutnie nie zgadzam się z tą tezą, ponieważ jednak przeprowadzana procedura była od kilku tygodni po odwołaniu poprzedniego prezesa LOT-u absolutnie zgodnie z obowiązującymi regulacjami i ustawą, ale również i rozporządzeniem. Więc zdziwiony jestem tą publikacją czy w ogóle tą sugestią, jakoby cokolwiek tutaj miał być ustawiane. Nie ma takiej w ogóle możliwości (...)

Ale jednak Sebastian Mikosz, prezes LOT-u, nie był na tak zwanej krótkiej liście.

Sebastian Mikosz zgłosił się do procedury konkursowej, wystartował w niej, został również przesłuchany w pierwszej turze, do drugiej tury wybrano pięciu kandydatów, natomiast po przesłuchaniu tych pięciu kandydatów rada postanowiła i przyjęła zresztą w tej sprawie specjalną uchwałę, i to się zresztą bardzo często zdarza, o dopuszczeniu jeszcze innych po to, żeby skonfrontować tę wiedzę, którą pozyskali od pięciu innych pozostałych kandydatów. I w wyniku porównania tych wszystkich prezentacji, bo już wtedy mówiliśmy o bardzo konkretnych prezentacjach programu restrukturyzacji tej spółki oraz narzędzi, w jaki sposób ta restrukturyzacja będzie przeprowadzona, ostatecznie rada zdecydowała się i podjęła decyzję o wyborze tego kandydata, czyli pana Mikosza, który zdaniem rady w sposób najbardziej przekonywający przedstawił swój pomysł na to, jak ta spółka powinna w przyszłości funkcjonować. I to jest wszystko.

I to się odbyło bez nacisków.

Na tej podstawie dzisiaj twierdzenie o tym, że minister skarbu wszystko sobie tak ustawił po to, żeby właśnie doprowadzić do takiego finału, jest absurdalne. Powiedziałbym wręcz odwrotnie, to znaczy, że naprawdę ta procedura jednak trwała wiele tygodni i polegała jednak na porównywaniu kilku kandydatur, bo gdybym miał według Naszego Dziennika naciskać, to przecież ta lista krótka składałaby się z jednego nazwiska i doszłoby natychmiast do wyboru pana prezesa Mikosza trzy tygodnie temu, a jednak doszło do porównywania tych ofert i tych prezentacji, tych pomysłów na LOT przez radę nadzorczą.

Witold Gadomski też o tym pisał w Gazecie Wyborczej. Może cały konkurs nie miał sensu, skoro Sebastian Mikosz miał wygrać konkurs.

No właśnie chciałem powiedzieć, że ponieważ w tak trudnej sytuacji znalazła się spółka LOT, że rada nadzorcza i ja też chciałem, aby rada nadzorcza w sposób bardzo precyzyjny zapoznała się z planami restrukturyzacyjnymi dla LOT-u, prezentowanymi przez poszczególnych kandydatów, i miała naprawdę wiele godzin czasu i wiele czasu poświęciła na dogłębną analizę tych propozycji. Stąd lepiej na samym końcu podjąć odpowiedzialną decyzję i taką odpowiedzialną i bardzo racjonalną decyzję podjęła rada nadzorcza.

A jaki jest ten plan dla LOT-u ratowania tej spółki? Polskie Linie Lotnicze LOT przetrwają?

Uważamy, że dzisiaj LOT na podstawie wyników z 2012 roku pomimo bardzo trudnej sytuacji na rynku przewozowym, pasażerskim, w Polsce jednak utrzymuje w dalszym ciągu rolę lidera, ma prawie 5 mln klientów, a więc gdybyśmy to porównani do stoczni, które też upadły kilka lat temu, które faktycznie nie miały zamówień, więc nie dało się utrzymać ich funkcjonowania, to w tym przypadku ponieważ jednak klienci są, mamy tych pasażerów, tych pasażerów dla LOT-u w sumie przybywa, w związku z tym warto o to powalczyć i nie odpuszczać roli lidera na polskim rynku przewozowym połączeń pasażerskich lotniczych. To jest w sumie 28% polskiego rynku i o te 28% warto powalczyć i zrobić absolutnie wszystko i po stronie nadzoru, i po stronie samej spółki, żeby jednak tę spółkę wyciągnąć na prostą, żeby ona mogła normalnie funkcjonować, żeby była rentowna.

A właśnie, LOT przetrwa jako spółka, czy LOT przetrwa jako marka?

To, co dzisiaj dla nas jest najważniejsze, to oczywiście utrzymanie logo LOT-u rozpoznawalne w polskiej przestrzeni gospodarczej od 1926 roku po pierwsze. Po drugie bardzo ważne jest utrzymanie tego statusu  hubu warszawskiego, właśnie w Warszawie na lotnisku Chopina pod marką LOT. I to są te dwa najważniejsze cele, które powinniśmy osiągnąć. I zrobić absolutnie wszystko, mówię już teraz o samej spółce, która zarządza tym logo, zarządza tym hubem, żeby przetrwać i móc dalej świadczyć usługi w ramach spółki i w ramach również marki LOT. Co nie oznacza, że jednak właściciel powinien się zmienić. Dzisiaj mamy tam tzw. pakiet większościowy, ale uważam... i patrząc się na historię wszystkich linii, tych narodowych przewoźników, które dzisiaj funkcjonują w Europie Zachodniej, wszystkie dzisiaj znajdują się w rękach prywatnych, czy instytucji finansowych, czy funduszy infrastrukturalnych. I to też jest ta droga właśnie dla LOT-u. Lufthansa, spółka Air Swiss, Alitalia, Air France, szczególnie Air France jest takim najlepszym przykładem jednak również takiego państwa czy kraju, w którym rząd zawsze przywiązywał dużą wagę do ingerencji państwa w strukturę własnościową spółek, też sprzedała i pozbyła się swoich linii lotniczych, zachowując tam niewielki pakiet. A więc większość tych linii lotniczych w Zachodniej Europie, które dzisiaj funkcjonują i są bardzo rozpoznawalne, znajdują się w rękach prywatnych, mają zdecydowanie lepsze szanse do swojego rozwoju, jeżeli właścicielem są instytucje czy finansowe, czy fundusze infrastrukturalne.

Sprawę polskich spółek Skarbu Państwa zostawmy na chwilę na boku. Na unijnym szczycie osiągnięto wstępne porozumienie, Polska otrzyma 72 mld 400 mln euro z funduszy spójności. To jest sukces? Bo europarlamentarzyści mówią, że to jest wielka porażka instytucji europejskich, funduszy europejskich będzie zdecydowanie mniej niż w poprzedniej perspektywie, biorąc pod uwagę inflację.

Z perspektywy Polski utrzymanie tych 300 miliardów było uznane za kluczowy cel negocjacyjny. Te negocjacje zostały bardzo dobrze przygotowane. Myślę, że tak dobrze do tych negocjacji Polska jeszcze nigdy nie była przygotowana w sensie negocjacji bilateralnych między poszczególnymi krajami, ale również między Polską a instytucjami unijnymi. Więc jeżeli to tylko się utrzyma, to będzie naprawdę wielki, niebywały sukces. A później tak naprawdę wielka praca po to, żeby w sposób efektywny zagospodarować tę kwotę pieniędzy.

Zostańmy jeszcze na chwilę w Brukseli. Komisja Europejska pracuje nad zaostrzeniem przepisów o eksploatacji gazu z łupków, ale nie zamierza przy tym korzystać z doświadczeń Polski, o tym pisze dzisiaj Gazeta Wyborcza, taki wniosek wynika z odpowiedzi, jaką od Komisji dostał europoseł Bogusław Sonik. Łupki są zagrożone?

Nie są zagrożone, trzeba podejmować działania, przede wszystkim w naszym kraju działania inwestycyjne, czyli jak najwięcej teraz pieniędzy wydawać i jak najefektywniej wydawać na poszukiwania gazu z łupków. Natomiast tę kwestię, czyli związaną właśnie z przygotowaniem tej ankiety i tych regulacji, kilka miesięcy temu zwracaliśmy już na to uwagę, że Komisja Europejska wydając czy opracowując jakieś nowe raporty i opinie w zakresie gazu z łupków, powinna to robić już dzisiaj w oparciu o konkretne nasze odwierty, czyli przykłady 40 odwiertów przeprowadzonych w Polsce. I dalej będziemy podtrzymywać to stanowisko. Jeżeli jednak Komisja nie będzie chciała z tego skorzystać, prześlemy nasze w ramach tej procedury konsultacji wyniki badań oraz całą procedurę, która towarzyszy prowadzeniu, tym poszukiwaniom i odwiertom w Polsce do Komisji Europejskiej, bo to jest ten najbardziej realny dowód na to, w jaki sposób jest to przeprowadzane i jest to robione zgodnie z poszanowaniem norm środowiskowych.

Jeśli będziemy mieli gaz z łupków, potrzebna jest w takim razie duża inwestycja pod nazwą elektrownia atomowa. PGE wyda teraz pieniądze na sprawdzenie lokalizacji.

Żeby podjąć decyzję o budowie elektrowni, musimy właśnie te procedury najpierw sprawdzić, czyli krótko mówiąc przeprowadzić bardzo dogłębne badanie środowiskowe, badanie tzw. lokalizacyjne, i dopiero wówczas będziemy wiedzieli, to jest około roku 2015, czy w związku z tym warto wydawać kolejne miliardy złotych na budowę elektrowni jądrowej w Polsce. Na dzisiaj priorytetem dla polskiej energetyki jest budowa ośmiu elektrowni, 4 w oparciu na węgiel, 4 w oparciu na gaz. Te projekty są w tym momencie realizowane, i oczywiście intensyfikacja poszukiwań wydobycia gazu naturalnego, tradycyjnego, konwencjonalnego bądź też niekonwencjonalnego, a decyzja odnośnie elektrowni jądrowej to jest kwestia 2015 roku.

Panie ministrze,  mówiliśmy o funduszach europejskich, te z nowej perspektywy zaczną pracować dopiero za jakiś czas, za kilkanaście miesięcy. A teraz też są potrzebne pieniądze, żeby trochę naszą polską gospodarkę, mówiąc kolokwialnie, rozruszać, polskie inwestycje rozwojowe to będzie dodatkowy napęd dla polskiej gospodarki?

To już jest dodatkowy napęd. Dwa tygodnie temu przeprowadziliśmy sprzedaż części naszych akcji w PKO BP poprzez giełdę, największa transakcja w Europie właściwie od 2012 roku. I 5 mld zł dzisiaj zostało skierowanych do Banku Gospodarstwa Krajowego właśnie na nową linię kredytową, na długoterminowe kontrakty i linie kredytowe, które będą gwarantować duże inwestycje. W związku z tym teraz tak naprawdę wszystko już jest w rękach inwestorów czy samorządów, ale również i inwestorów, którzy przyjdą do Banku Gospodarstwa Krajowego. W niedługim czasie zacznie funkcjonować już również spółka do końca pierwszego kwartału, spółka właśnie inwestycyjna, która będzie kapitałowo mogła się angażować w działania również i nowe projekty infrastrukturalne.

Panie ministrze,  na koniec jeszcze bardzo krótko – czy przyszłotygodniowy debiut Polskiego Holdingu Nieruchomości to będzie udany debiut na warszawskiej giełdzie?

Myśmy już tę księgę zamknęli w zeszłym tygodniu, tak zwaną książkę popytu, zebrało się sporo instytucji zarówno międzynarodowych, jak i również polskich, polskich funduszy, które są tym zainteresowane. Również zamknęliśmy zapis dla inwestorów indywidualnych i dzisiaj widzę, że idzie to wszystko w bardzo dobrym kierunku.

(J.M.)