Polskie Radio

Rozmowa dnia: prof. Henryk Skarżyński

Ostatnia aktualizacja: 15.07.2013 08:15

Krzysztof Grzesiowski: Nasz gość: prof. Henryk Skarżyński, dyrektor Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu i Światowego Centrum Słuchu w Kajetanach. Dzień dobry, panie profesorze.

Prof. Henryk Skarżyński: Dzień dobry, witam panów, witam państwa.

Pamięta pan jeszcze taki tytuł, który dostał, tytuł Honorowy Warszawiak Roku 1992?

Pamiętam, to jedno z pierwszych wyróżnień...

No właśnie.

...zwłaszcza takich przyznanych przez czytelników.

Expressu Wieczornego.

Tak jest.

Kto to jeszcze pamięta ten tytuł? A to przecież była najpopularniejsza w Polsce popołudniówka jeszcze nie tak dawno temu. Właśnie, nie tak dawno temu, 20 lat minęło, nie 40, jak w przypadku inżyniera Stefana Karwowskiego, tylko w przypadku instytucji, która nazywała się na początku Ośrodek Diagnostyczno-Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Osób Niesłyszących i Niedosłyszących.

Tak, bardzo długa nazwa, ale chcieliśmy w tej nazwie zawrzeć wszystko to, czym się miała zajmować, a poza tym był to drugi tego typu ośrodek w Europie i nie bardzo wiedzieliśmy, czy to ma być krótka nazwa, czy długa, jeszcze nie myśleliśmy może od tej strony odbioru społecznego. Więc chcieliśmy powiedzieć o wszystkim w tej nazwie.

Udało się. No tak, ale to był rok 1993, wczoraj minęła okrągła 20. rocznica powstania ośrodka. Świat był inny zupełnie, polski świat medyczny zwłaszcza.

Świat był inny. Stanęliśmy przed wyborem, czy wydarzenia związane z rok wcześniej przeprowadzoną pierwszą operacją przywrócenia osoby niesłyszącej do świata dźwięków, to mają być jednorazowe wydarzenia medialne, czy takie pojedyncze przypadki wyleczenia kogoś, czy będzie jednak szansa na stworzenie instytucji. Polska się otwierała, bardzo dużo się zmieniało, no i wykorzystaliśmy tę szansę, wydaje mi się, skutecznie, tworząc coś, mimo że startowaliśmy z tym programem dwadzieścia parę lat za najlepszymi. Wydawało się, że to jest nie do odrobienia. Okazało się, że jak to zorganizowaliśmy, to byliśmy drugim miejscem, gdzie można było pod jednym dachem przejść pełną diagnostykę, leczenie i rehabilitację.

Czy to było trochę pod hasłem... powstanie ośrodka pod hasłem, że nie jesteśmy gorsi?

Pewnie było tych haseł więcej. Były marzenia, były marzenia o tym, żeby nie zawieść tych, którzy usłyszeli, że mają szansę. Była taka nadzieja, że może uda nam się zapewnić stałą opiekę. Trzeba pamiętać, że osoba, której coś wszczepimy, musi mieć kontakt z ośrodkiem przez całe życie. Nie bierze leków, ale musi mieć taki kontakt. A zatem była potrzeba zorganizowania wielospecjalistycznego zespołu, który taką opiekę da, który uruchomi taki program i będzie go kontynuował niezależnie od tego, co się będzie działo w polskiej medycynie i nauce. I to się udało.

A jakie były problemy 20 lat temu?

No, było bardzo dużo. Ja często o tym mówię, że największym problemem była bariera niemożności, gdzie pytaliśmy, to: nie, nie można, nie można. Dziś trudno jest do tego sięgać, nie było takich spotkań naukowych, praktycznie żadnej integracji między wieloma specjalistami, lekarzami, psychologami, pedagogami, logopedami. Żyliśmy w oddzielnych światach. Nagle okazało się, że możemy współpracować, że inżynier może być inżynierem klinicznym, że logopeda jest ważnym elementem całego łańcuszka specjalistów, którzy biorą udział we współpracy z pacjentem z wadą słuchu, że psycholog odgrywa bardzo ważną rolę. Odkrywaliśmy tak naprawdę świat na nowo w wielu aspektach.

Pan profesor powiedział, że trzeba było dogonić, tak? Bo w innych krajach takie ośrodki, takie instytuty powstawały wcześniej...

Takie programy były realizowane.

Takie programy były realizowane. A kiedy pojawiła się myśl: no dobrze, to już dogoniliśmy, to trzeba przegonić. Ile to lat trwało?

Tak naprawdę po pięciu, sześciu latach, kiedy zaczęliśmy przeprowadzać operacje najbardziej skomplikowane i kiedy okazało się, że mamy szansę zrobić coś więcej niż inni, przyszedł  rok 2002, 9 lat po otwarciu ośrodka, przeprowadziliśmy pierwszą w świecie operację leczenia częściowej głuchoty i wtedy byliśmy przed innymi, 9 lat. A pozostało przed nami uruchomienie zaplecza, no i 10 lat temu dokładnie zostały otwarte pierwsze Kajetany, Międzynarodowe Centrum Słuchu i Mowy.

I jak wtedy świat patrzył na to, co się dzieje w Polsce? Ten świat medyczny?

Pewnie byli tacy, którzy trochę po cichu zazdrościli, bo takich ośrodków ani wtedy, ani dziś nie mają. Wiele osób nas podziwiało, natomiast to, co jest ważne, zyskaliśmy bardzo duże grono przyjaciół, sympatyków, współpracowników, którzy skorzystali z naszej współpracy, którzy mogli się tutaj nauczyć, wielu z nich było. Dzisiaj, jak patrzę na listę osób, które wizytowały nasz ośrodek ten otwarty przed 20 laty i potem pierwsze i drugie, jak mówimy, Kajetany, to jest kilka tysięcy ludzi z całego świata, to jest ogromny potencjał naukowy, intelektualny, medyczny, który przewinął się, można powiedzieć, z nami, z pacjentami, których jest kilkaset tysięcy zoperowanych w tym czasie. Coś niewyobrażalnego.

Czyli drugi krok mamy już za sobą, maj 2003, i potem pan trochę złamał kalendarz, bo Światowe Centrum Słuchu, o którym rozmawialiśmy ostatnio, to rok 2012. Nie mógł pan wytrzymać jeszcze rok? Wtedy by się wszystko ładnie zgadzało, 93, 2003, 2013.

Mogłem wytrzymać, ale pewne wymogi...

A jednak.

...bo część dotacji były ze środków unijnych, musieliśmy się zmieścić w kilkunastu miesiącach, żeby to oddać. I dobrze, że tak się stało, bo dzięki temu dzisiaj dysponujemy zupełnie inną bazą dla wielu ludzi z bardzo bogatych krajów, niewyobrażalną bazą z zapleczem klinicznym i naukowym.

No właśnie, na stronie Światowego Centrum Słuchu, na stronie internetowej można się dowiedzieć, że w pierwszym roku działalności 18 tysięcy procedur medycznych, udzielono ponad 200 tysięcy świadczeń medycznych, dziennie przeprowadzanych jest około 70 operacji poprawiających słuch, najwięcej w świecie w zakresie otolaryngologii, audiologii, foniatrii. Jak to się robi?

No to się robi, to się robi. To nie jest łatwe. Bardzo łatwo o tym powiedzieć, łatwo jest puścić taką informację, natomiast dzień za dniem trzeba to przygotowywać, organizować, wiele osób, które nas odwiedza, czasami mają wątpliwości, czy rzeczywiście robimy. Ja o tym już kiedyś mówiłem, jedna ze ścian na bloku operacyjnym jest całkowicie przeszklona i jest za nim taka mała sala konferencyjna, żeby ci, którzy nie do końca wierzą, że tak to wszystko sprawnie i szybko idzie, mogli tam sobie usiąść i popatrzeć, jak wykonujemy, a tych gości jest... no, właściwie prawie każdego dnia ktoś jest, nas odwiedza.

Kiedyś my, nasi lekarze, uczyliśmy się od innych, którzy byli lepsi, mieli większą wiedzę, mieli większe możliwości, a jak to w przypadku Kajetan dziś wygląda? Macie wielu gości z zagranicy?

Mamy bardzo wielu, mamy oczekiwania...

Czego się uczą?

Uczą się, mają znakomite zaplecze do przygotowania się do otochirurgii, do diagnostyki różnych zaburzeń słuchu, głosu i mowy, mogą się zapoznać, jak prowadzić, organizować w skali jednego ośrodka i w skali całego kraju, bo mamy taką sieć telemedyczną, pierwszą w świecie sieć telemedyczną, jak organizować rehabilitację. Dzisiaj możemy powiedzieć, jeżeli myślimy o innowacyjnej Polsce, która jest podstawą rozwoju naszej współczesnej gospodarki, to w tej części, w tej części naukowej i medycznej, do której ja mam dostęp, my możemy sięgać i sięgamy po talenty młodych ludzi z zewnątrz. To wydaje się niewyobrażalne, ale właśnie realizacja rzeczy niewyobrażalnych przynosi największe efekty.

Trzy kroki zrobione. Czwarty będzie? A jeśli tak, to jaki?

Rozpoczęliśmy tworzenie takiej sieci ośrodków w świecie i myślę, że wydarzeniem za parę lat powinno być z udziałem moich następców, współpracowników pokazanie, że

Światowe Centrum w Kajetanach nie jest jedyne, ale zawsze jest pierwsze.

Dlaczego panu się udało? A być może inni mieli pomysły na tworzenie tego typu ośrodków w innych dziedzinach medycyny. Dlaczego tam się nie udaje?

Ja myślę, że w całej polskiej medycynie, nauce się dokonało strasznie dużo. My często tego nie zauważamy. Bardzo, bardzo dużo jest... Mówię to jako pracownik służby zdrowia, jako osoba pracująca w nauce, w obszarze medycyny, ale i jako pacjent od czasu do czasu. I trzeba to dostrzegać, że się to udało. To, na co my zwracamy uwagę, to spotkaliśmy bardzo dużo dobrych ludzi na swojej drodze. Nie wyciągaliśmy ręki po pieniądze, ale otarliśmy się o nich, o ich autorytet, o ich rady, byli z nami w różnych momentach, nie wiązało się to nigdy z żadną polityką, natomiast dzisiaj mogę powiedzieć, Światowe Centrum Słuchu i pierwszy ośrodek ma bardzo wielu przyjaciół, przyjaciół, których chyba nie zawiedliśmy. Pokazaliśmy, że przez te 20 lat niezależnie od tego, skąd przychodzimy i jak patrzymy na świat, możemy wspólnie bardzo dużo zrobić. I ta rocznica z pozycji obserwatora po 20 latach pokazuje, że warto jest coś robić, że warto mieć marzenia i że rzeczywiście również w naszej codziennej rzeczywistości można je doskonale zrealizować.

Czyli pan i pana współpracownicy przeszli drogę od, jak to pan wspomniał, że tego się nie da zrobić, aż do momentu, kiedy ma pan przyjaciół, z którymi da się zrobić, to w dużym skrócie mówiąc.

Tak, którzy nam zaufali, a my dzisiaj im chcemy spłacić zaciągnięty dług, nieformalny dług, ale taki w nas jest.

Tak na koniec, panie profesorze,  wszedł pan do studia informując, że nie ma pan przy sobie telefonu komórkowego, bo to mamy dziś Światowy Dzień Bez Telefonu Komórkowego. Co może się nie udać, bo chyba jesteśmy już niewolnikami tego urządzenia?

No tak, komunikujemy się, komunikacja jest podstawą rozwoju współczesnego społeczeństwa. Ja mówię o słuchu, inni mówią o narzędziach, takich jak telefony komórkowe, ale jeżeli się oderwiemy od czasu do czasu, to chyba się wielkiej krzywdy dla naszych interesów i naszych kontaktów nic nie stanie.

Dziękujemy za spotkanie. Prof. Henryk Skarżyński w Sygnałach dnia.

Dziękuję, do usłyszenia.

(J.M.)