Polskie Radio

Rozmowa dnia: Marek Sawicki

Ostatnia aktualizacja: 21.08.2013 07:15

Krzysztof Grzesiowski: W naszym studiu poseł Marek Sawicki, Polskie Stronnictwo Ludowe, były minister rolnictwa. Dzień dobry, panie pośle.

Marek Sawicki: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

Pada.

Troszkę pada, w niektórych rejgionach pada, w niektórych nie, ale dobrze, deszcz jest potrzebny, bo żniwa na ukończeniu, a prace już przygotowawcze do kolejnych siewów, szczególnie siew rzepaku, zaawansowany, więc deszcz jest potrzebny.

Bo jeśli dobrze pamiętam, kiedy ostatnio rozmawialiśmy, to zaczynaliśmy od słowa: sucho.

Tak, często to jest problem rolników, że dla jednych już jest potrzebny deszcz, dla innych jeszcze pogoda, bo ci, którzy kończą zbiory, chcieliby jeszcze tych kilku dni, ale mam nadzieję, że te prognozy, które zapowiadane są na weekend, praktycznie sprawią, że większość żniw będzie już za nami.

Która z tych dwóch opinii jest bliższa prawdy, panie pośle – po pierwsze: sytuacja w polskim rolnictwie jest dramatyczna, czy: jest źle, ale nie jest tragicznie? Oczywiście w kontekście tegorocznych żniw, żeby było jasne.

Otóż, panie redaktorze,  co roku powtarza się ta sama śpiewka, ta sama opowieść, w zależności od tego, jakiej branży dotykamy rolnictwa jedni będą mówili, że sytuacja jest dramatyczna, inni, nawet jeśli nie jest źle, nie powiedzą, że jest dobrze. I to jest normalna natura nasza chłopska, że my nie potrafimy się czy nie umiemy się chwalić tym, co mamy. Natomiast rzeczywiście jeśli chodzi o zboża, mamy powtórkę mniej więcej z roku 2008, kiedy, przypomnę, wtedy za żyto nie było komu dać nawet 300 złotych za tonę, więc dzisiaj ta cena mimo wszystko jest nieco wyższa, choć koszty w tym czasie poszły w górę.

Ale jednocześnie kiedy rozmawiam z producentami drobiu, trzody chlewnej, także bydła, ci mówią, że oni nie są uzależnieni od tak naprawdę cen tych zbóż w sensie takim, że nie interesuje ich cena ich zbóż, bo oni przede wszystkim przerabiają te zboża na mięso, a część producentów mających hodowlę drobiu czy trzody chlewnej na skalę już bardziej zaawansowaną, można powiedzieć przemysłową, ci z kolei liczą na to, że będzie to okres, kiedy dotychczasowe straty na tej produkcji w jakiś sposób odrobią poprzez niższe pasze, ale tu pozostaje znowu kolejny problem, czy są w stanie w większym stopniu produkować sami, komponować sami z tych tanich na rynku zbóż, czy też nadal oprą się tylko i wyłącznie na dostawcach przemysłowych.

Więc to, co robimy od co najmniej 6 lat, kwestia budowania grup producentów, przypomnę: jeszcze w 2006 roku było ich niewiele ponad 300, w tej chwili jest około 1200, zrzeszają około 40 tysięcy rolników, ale nadal przy tej grupie 1,5 miliona gospodarstw, przy powiedzmy 600-650 tysięcy gospodarstw towarowych ten poziom zrzeszania jest zbyt niski. Ci rolnicy, którzy mają dobrą organizację producenckie zarówno zbóż, jak i rzepaku, i mają własne powierzchnie magazynowe, ci z nieco większym spokojem patrzą na sytuację, bo wiedzą, że za 2, 3, 4 miesiące te ceny zbóż i rzepaku z pewnością pójdą w górę. Więc nieprzymuszani kredytami, mający większy potencjał mogą poczekać. W najgorszej sytuacji są ci, którzy produkując na kilkunastu hektarach jeszcze w dodatku korzystając z różnego rodzaju kredytów, tych także preferencyjnych, tanich, przychodzą raty, trzeba spłacać i wtedy...

No właśnie, bo jeśli żyto było w ubiegłym roku po 800 złotych za tonę...

No, nawet drożej...

...to ktoś sobie mógł pomyśleć: to zasieję więcej, bo w tym roku też będzie po 800. Okazuje się, że nie jest po 800, jest o połowę mniej i wtedy...

Otóż, panie redaktorze...

...apel do państwa: pomóżcie!

Ta mobilność w zakresie powierzchni uprawy nie jest aż tak wielka, dlatego że tych hektarów do dyspozycji nie mamy aż tak wiele, to jest zaledwie 14 milionów, wcześniej 18, te 4 miliony bezpowrotnie zostało utraconych, bo przejedźmy się chociażby trasą z Warszawy do Katowic czy do Kielc, to widać wyraźnie, że kilkadziesiąt procent gruntów tych najgorszych zostało porzuconych i nawet rolnicy nie występują już o dopłaty do tych gruntów, bo na tych słabych ziemiach produkcja się rzeczywiście nie opłaca. Natomiast też nie można rolników ciągle mamić taką oto historią, że w każdej chwili, w każdych warunkach państwo będzie zachowywało się jak w latach 80., kiedy interwencja państwa była możliwa, była powszechnie stosowana, często przekraczała nawet 3-3,5 miliona ton w skali kraju. Dziś wiemy doskonale, że ta interwencja po pierwsze krajowa nie jest możliwa, po drugie unijna jest bardzo ograniczona. Jeszcze trzy lata temu, dwa lata temu, kiedy byłem ministrem rolnictwa, kilkakrotnie występowałem do Komisji Europejskiej, żeby podnieść cenę referencyjną przy skupie interwencyjnym. Ona wynosi zaledwie 101,3 euro, a już 3 lata temu powinna wynosić co najmniej 125, żeby pokryć tylko i wyłącznie koszty produkcji. Niestety, nie Komisja jest największym oponentem w kwestii podniesienia ceny minimalnej, ale największymi oponentami są świetnie zorganizowani rolnicy francuscy i niemieccy, którzy mówią, że nam niepotrzebna jest w sprawie regulacji cen na rynku zbóż Unia Europejska i Komisja, bo my jesteśmy na tyle dobrze zorganizowani, że potrafimy sobie z tym problemem radzić. Więc to jest kolejny raz przypomnienie naszym rolnikom, że niestety jeśli chcemy konkurować w tym globalnym europejskim rynku, musimy się zrzeszać, musimy tworzyć większe organizacje.

Ale też trzeba sobie jasno powiedzieć, że w tym trudnym okresie roku 2013 zmodernizowane i jeszcze raz mocno podkreślam: zmodernizowane polskie rolnictwo i przetwórstwo rolno-spożywcze na rynkach europejskich i światowych radzi sobie dobrze, bo jeśli my mamy dynamikę eksportu na poziomie 17%, jeśli za I półrocze tego roku sprzedaliśmy artykuły rolno-żywnościowe już za ponad 9 miliardów euro przy dodatnim bilansie około 2,5 miliarda euro, jeśli w ubiegłym roku ten dodatni bilans przekroczył 4,3 miliarda euro, to dziś mało kto oddaje szacunek polskiemu przetwórstwu rolno-spożywczemu i rolnikom, że to ta gałąź polskiej gospodarki tworzy ogromną ilość miejsc pracy. Ta wartość nadwyżki eksportowej z roku ubiegłego oceniana jest na ok. 350-400 tysięcy miejsc pracy, które są utrzymywane na rzecz eksportu, a nie konsumpcji wewnętrznej.

Więc to jest ogromny potencjał, który sprawia, że polskie rolnictwo jest dzisiaj rolnictwem konkurencyjnym i co ciekawe, konkurencyjnym w najbogatszych państwach Europy, a więc pierwszym tym naszym kupującym importerem z Polski są Niemcy, później Wielka Brytania, na trzecie miejsce wysunęła się Rosja, która jeszcze w 2006 roku miała pełne embargo wobec polskich produktów. A więc widać wyraźnie, że wbrew narzekaniom to rolnictwo w skali ogólnej rzeczywiście radzi sobie nieźle. Natomiast w przypadkach indywidualnych można powiedzieć gospodarstw małych, gospodarstw niskotowarowych rzeczywiście sytuacja jest bardzo trudna.

Wróćmy jeszcze na chwilę do cen zbóż. Zmowa cenowa między podmiotami skupowymi...

No, to była...

To jest informacja, która się pojawiła, Solidarna Polska nawet w tej sprawie zawiadamia Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, sprawą zajmuje się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Tyle tylko że na początku mówiło się o zmowie cenowej tych małych przedsiębiorstw, a teraz w grę już wszedł Elewarr nawet, czyli potężny...

Panie redaktorze,  to nie jest żadnym potężnym podmiotem...

No, na tle tych drobnych...

Elewarr, który skupuje 300 tysięcy ton zbóż przy pojemności magazynowej ok. 600 tysięcy, przy wielkości produkcji zboża w Polsce na poziomie 27-28 milionów ton to nie jest nadal podmiot, który mógłby zdecydować o cenach...

Czyli jest zmowa, czy jej nie ma?

To jest jakby jedna rzecz. Druga, no, ja myślę, że największa zmowa, i tutaj myślę, że szeryf Ziobro powinien zadziałać w sposób bardziej zdecydowany, występuje w Paryżu na giełdzie Matif i w Chicago, bo to są dwie główne giełdy światowe, jeśli chodzi o rynek zbóż. Ja w roku 2008, kiedy prezydencję w G20 miała Francja, kiedy ministrem rolnictwa Francji był Le Maire, zwracałem uwagę na to, żeby podnieść sprawę spekulacji na rynkach światowych. W roku 2008 pszenica światowa sprzedana została 15 razy, a przemieściła swoje składowanie zaledwie w 15%. Więc było widać wyraźnie, że na zbożu tak jak na każdych innych surowcach, czy to ropie, czy węglu, czy gazie, czy złocie, prowadzi się duże spekulacje finansowe. I proponowałem tam jedno bardzo proste rozwiązanie – jeśli przy określonej puli zboża występuje transakcja, to powinien następować obowiązek przemieszczenia tego produktu do kontrahenta. Wtedy nie byłoby spekulacji. I nie podjęła tego ani Francja, nie podjął tego żaden członek G20, natomiast dzisiaj niepotrzebnie minister Ziobro...

Czyli rozumiem ktoś sprzedał, ktoś kupił, a towar miejsca nie zmienił.

A towar miejsca nie zmienił, nadal jest w tych samych magazynach, w których był, więc to jest wyraźna spekulacyjna gra na rynkach. Natomiast chcę wyraźnie podkreślić, że niepotrzebnie minister Ziobro próbuje wskazać, że za niskie ceny są oto winni ci przetwórcy, no i teraz rolnicy kosy na sztorc i zaczynajmy wewnętrzną wojnę. Nie, tu rolnicy muszą, chcą czy nie chcą, muszą wchodzić w te powiązania kapitałowe. Przez 2 lata namawiałem bardzo mocno rolników Zachodniopomorskiego, żeby kupili Zakłady Zbożowe „Stoisław”, które były przedstawione do prywatyzacji. Niestety mimo że są tam duże gospodarstwa, dobrze zorganizowani rolnicy, nie potrafili zgromadzić tych kilkudziesięciu milionów złotych, żeby ten Stoisław kupić. Na szczęście kupiła to krajowa spółka cukrowa, która także jest przewidywana do prywatyzacji, podobnie jak Zakłady Unasienniania i Rozrodu Zwierząt (...) na rzecz rolników i pracowników. Więc gdyby kolejne zakłady, także Elewarr, kupiła Krajowa Spółka Cukrowa i gdyby one podlegały prywatyzacji na rzecz rolników, to być może rolnicy jako współwłaściciele tych zakładów przetwórczych przestaliby słuchać różnego rodzaju podpowiedzi i wzajemnych napuszczeń, ale jako gospodarze całego cyklu od pola do stołu gospodarowaliby tym znacznie sprawniej. Tak robią między innymi rolnicy francuscy, 80% zboża francuskiego jest skupionych w jednej silnej korporacji spółdzielczej.

Jest jeszcze jeden argument wysuwany przy okazji rozmowy o tym, że sytuacja w polskim rolnictwie jest dramatyczna, mianowicie niższe dopłaty z Unii Europejskiej dla polskich rolników na tle innych krajów.

No więc chcę wyraźnie podkreślić...

Czy gdyby były wyższe, to ceny zbóż tegoroczne byłyby też wyższe?

To ceny zbóż byłyby jeszcze niższe, to jest rzecz normalna, tak zawsze się dzieje, że jeśli jest wyższa dopłata, to na ogół nie rolnicy, a sprzedawcy maszyn i urządzeń, ale także właśnie przetwórstwo rolno-spożywcze czy handel w większym stopniu z tego korzysta. Więc to jest teza błędna. W wyniku tych negocjacji, które były prowadzone przez ministra Kalembę w minionym roku jest szansa, że już od roku 2014 polscy rolnicy po odpowiednich przesunięciach środków między filarami po raz pierwszy uzyskają dopłaty na poziomie średnim europejskim. Ale też nie można znów sączyć polskiej opinii publicznej i polskim rolnikom informacji, że w Unii Europejskiej jest coś takiego, jak równe czy średnie dopłaty, bo dzisiaj w Niemczech toczy się bardzo głęboka dyskusja, podobnie we Francji, jak doprowadzić do tego, żeby pomiędzy regionami wyrównać poziom dopłat, bo są regiony i są rolnicy we Francji, gdzie dopłaty do hektara nie przekraczają 60 euro, i są takie regiony, że te dopłaty przekraczają 500 euro do hektara. I problem ustalenia czy zmian wewnętrznych jest naprawdę bardzo trudny i bardzo żywo dyskutowany nie tylko pomiędzy ministrami landowymi, tak jak w przypadku Niemiec, i organizacjami rolniczymi, ale także pomiędzy rządem federalnym i tymi ministerstwami. I to jest problem bardzo żywy. Myślę, że to jest jeszcze sytuacja, w której akurat Niemcy wzorują się na polskim systemie rozwiązań dopłat bezpośrednich, gdzie my od samego początku zdecydowaliśmy się na ten średni poziom dopłaty do hektara. Niemcy mieli stary system dopłat produkcyjnych, z którego wychodzą i w tej chwili szukają sposobu na uśrednienie we wszystkich landach.

Tymczasem wciąż pada? Pada. Potwierdzenie jest.

Dobrze, że pada, deszcz potrzebny. Miejmy nadzieję, że po dwóch dniach deszczu przyjdzie jeszcze tydzień pięknej, słonecznej pogody i ci, którzy nie sprzątnęli, zbiorą.

No, są takie prognozy. W spokoju. Poseł Marek Sawicki, Polskie Stronnictwo Ludowe. Dziękujemy za spotkanie.

(J.M.)