Okazją do rozmowy było nowe wydanie pierwszego tomu "Dziennika pisanego nocą", obejmującego lata 1971-1981. Jak mówił sam autor w rozmowie z Elżbietą Łukomską w 1994 roku, zapiski te są "dziennikiem czarnowidza”. Co istotne jednak dla Herlinga, to nocne czernienie papieru nie jest uprawiane przez człowieka, który utracił nadzieję – wręcz przeciwnie, czarnowidzenie łączy tu się z nieustanną walką. A dlaczego właśnie nocą? – Szkicowałem go nocą, pisałem rano, na podstawie świeżych notatek – wspominał pisarz, tłumacząc, że tylko nocna pora dobra jest w Neapolu do pracy. – Dzień jest tu czymś potwornym – stwierdzał krótko.
– Dziennik ten jest najpełniejszą, wielorodzajową formą wypowiedzi literackiej Herlinga-Grudzińskiego. Obok dziennika Gombrowicza to z pewnością najważniejszy diariusz w literaturze polskiej XX wieku – mówił w Dwójce prof. Włodzimierz Bolecki, tłumacząc między innymi, jaki jest status autora-narratora w tych tekstach. W założeniu Herlinga piszący miał być niemalże nieobecny, może jedynie, niczym sygnatura dawnego malarza, obecny gdzieś w miejscu ledwie widocznym, dolnym rogu dzieła. Tymczasem, jak podkreślał znakomity znawca twórczości autora "Skrzydeł ołtarza”, podmiotowość autora jest tu bardzo intensywna, jest to dziennik bardzo osobisty.
Z prof. Włodzimierzem Boleckim rozmawiała Dorota Gacek ("Sezon na Dwójkę", grudzień 2011 r.)