Estoński deputowany Tunne Kelam przekonywał, że działania UE wobec posunięć Rosji na Ukrainie są spóźnione o co najmniej dwa etapy. - Wahania i podziały w UE tylko zachęcą agresora. Ukraińcy nie mieli takich dylematów. Demonstrowali wolę stowarzyszenia z UE niezależnie od koniecznych poświęceń i ryzyka - mówił.
Kryzys na Ukrainie: serwis specjalny >>>
Natomiast Boris Zala tłumaczył, że tylko zdecydowane działania powstrzymają imperialistyczne zapędy Rosji. - Potrzebne są ostre sankcje i zmiana polityki energetycznej. Rosyjski imperializm pokazał, że Partnerstwo Wschodnie musi być zabezpieczone siłą UE - powiedział słowacki deputowany.
Brytyjczyk Charles Tannock jest przekonany, że UE powinna wprowadzić sankcje wobec Rosji podobne do tych, które nałożyła na Iran. - Zbyt wiele osób w Europie pamięta, co dzieje się, gdy tyrania z premedytacją narusza suwerenność wolnych państw i ich mieszkańców. Czarna historia nie może się powtórzyć na naszym kontynencie - stwierdził Tannock.
Z kolei Holender Johannes Cornelis van Baalen zaznaczył, że trzeba też rozpocząć działania długookresowe. - Musimy zainwestować w NATO, w naszą wspólną obronę z europejskimi członkami Sojuszu, Kanadą i USA, bo ten kto chce pokoju musi być przygotowany - podkreślił.
Rezolucja ws. Ukrainy, którą europosłowie przyjmą w czwartek, będzie ostatnią przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.
polskieradio.pl, tj