Fani elektronicznego indie rocka z pewnością znają nowojorski duet bardzo dobrze. Ich debiutancki album, który ukazał się wiosną, można spokojnie zaliczyć do puli bardziej udanych tegorocznych wydawnictw. Metodą małych kroków Jesse i Eric wydeptują swoją ścieżkę w bardzo kapryśnym świecie muzyki drugiego obiegu, gdzie równie łatwo wspiąć się na szczyt co bardzo boleśnie upaść na dno.
Trzeci singel z albumu "Mixed Emotions" to równocześnie jeden z moich ulubionych fragmentów tej płyty. "Not The Same" zaczyna się bardzo spokojnie, ale przepięknie rozwija się przechodząc w refren, który na długo zapada w pamięć. Mimo pozornie spokojnego tempa ten kawałek ma w sobie tyle energii, że chętnie będziemy się nią dzielić na antenie Czwórki.
Album "Mixed Emotions" to w pewnym sensie historia muzyki ostatnich 30 lat w pigułce. Tanlines nawet nie próbują udawać, że tworzą coś nowatorskiego. Wręcz przeciwnie. Dość swobodnie sięgają po dobrze znane brzmienia, rytmy i harmonie. Pełnymi garściami czerpią z muzyki lat 80-tych nie ograniczając się do żadnego konkretnego nurtu. Na płycie mamy i nową falę i new romantic a nawet elementy nieco pompatycznego i plastikowego rocka. Z jednej strony świadczy to o bardzo szerokich zainteresowaniach twórców, ale z drugiej może nieco irytować, kiedy słuchając płyty czujemy się jakby grała dla nas archaiczna, bezlitośnie przypadkowa szafa grająca. Czego brakuje "Mixed Emotions"? Pewnie spójności i głębszej myśli, która charakteryzować powinna całość zwaną albumem. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to kolekcja naprawdę dobrych kawałków, które lepiej sobie poukładać samemu, żeby znaleźć w muzyce Tanlines to "coś". Warto spróbować.
Na deser i dla przypomnienia drugie video z tej płyty.