"Static" ma w sobie coś z psychodelii wziętej rodem z lat 60., a "High Road" eksponuje klimat zawarty na albumie w sposób idealny.
Czy da się o tym zespole pisać, bez wgłębiania się w, co by tu nie mówić, skomplikowane relacje dwójki bohaterów tego wpisu? Chyba nie. Otóż Brian i Madeline byli parą już przed założeniem Cults, jednak różne perypetie doprowadziły do tego, że związek zakończył się za porozumieniem stron i to niewiele ponad rok od wydania debiutanckiego albumu. Mimo to, zespół nie rozpadł się, a była już para postanowiła dalej tworzyć muzykę pod sztandarem Cults. Jak wielu z Was potrafiłoby nagrać płytę ze swoim/swoją ex? ;) Wydaje się, że rozstanie w żaden sposób nie wpłynęło w żaden sposób na jakość nagrań. Podobnie jak huragan Sandy przy pomocy powodzi niszczący studio zespołu. Czy to już nie za dużo pecha? Wszystkie te historie dodają nowemu krążkowi jeszcze większej mocy, bo "Static" nie zaistniałoby, gdyby w tym wszystkim najważniejsza nie była muzyka.