Drive.
7 lat po premierze tego - mimo rozmaitych recenzji - całkiem niezłego filmu, została po nim kurtka i wyśmienity soundtrack. Kawałki wybrane przez Johhny'ego Jewela i ekipę Chromatics podbijały listy przebojów i zalewały media społecznościowe. W Polsce, Irlandii i Stanach Zjednoczonych dotarły nawet do pierwszych dziesiątek zestawień.
Blade Runner 2049.
Hans Zimmer to w świecie muzyki filmowej postać legendarna. Na swoim koncie ma Oscara, dwie Nagrody Grammy i długą listę prawdziwych filmowych dzieł, jak choćby: Hannibal, Helikopter w ogniu, Gladiator czy Dunkierka. W ostatnich latach kompozytor nie próżnował. I dobrze. Na potrzeby "Blade Runnera 2049" wraz z Benjaminem Wallfischem stworzyli prawdziwe dzieło, będące godnym następcą soundtracku Vangelisa do pierwszej części. Wbija w fotel.
Creed.
Szwecki kompozytor Ludwig Göransson, to postać znana z produkcji telewizyjnych w Stanach Zjednoczonych oraz ze współpracy z Childish Gambino. Za jedno z jego największych dzieł bez wątpienia można uznać kompozycje stworzone na potrzeby "Creed" - ostatniego filmu ukazującego historię Rocky'ego Balboa. Poruszające, motywujące i podnoszące adrenalinę linie melodyczne, często nawiązujące do poprzednich części historii, doskonale współgrają z tym, co na ekranie. I film, i ścieżkę dźwiękową sprawdzić trzeba. Obowiązkowo.
Chłopcy z ferajny.
Film o niebywałym klimacie. Wszedł do kanonu kina gangsterskiego, ale od "Ojca Chrzestnego" czy "Dawno temu w Ameryce" odróżnia go swoista lekkość. Duża w tym zasługa ścieżki dźwiękowej. Tony Bennett, Aretha Franklin, The Cadillacs - na wydanej po premierze składance roi się od wybitnych twórców. I ta scena, w której głowa Billy'ego Battsa w akompaniamencie "Atlantis" przestaje przypominać głowę. Zapada w pamięć.
Death Proof.
Swój hołd dla kina klasy B (czy nawet C) Tarantino ozdobił w większości klasycznym rockiem z lat 60-tych. Ścieżka dźwiękowa zebrała bardzo pochlebne recenzje, a szerszej publiczności dane było poznać takie perełki jak "Hold Tight!" czy "Down in Mexico". Dzięki Pan Tarantino.
Natural Born Killers.
Skomponowana przez Trenta Reznora z Nine Inch Nails składanka to symbol lat 90-tych. Magazyn Q uznał ją z resztą za jeden z najlepszych albumów tamtej dekady. Trudno się dziwić, gdy na jednej płycie znajdują się Leonard Cohen, Bob Dylan, Nine Inch Nails, Dr. Dre, Peter Gabriel czy Rage Against The Machine.
Trainspotting.
Soundtrack idealnie oddający lata 90-te w Wielkiej Brytanii. Doskonała mieszanka buntowników tworzących elektronikę, alternatywny rock, post-punk i brit-pop, a wśród nich: Iggy Pop, Lou Reed, New Order oraz Blur. Nic dziwnego, że po ponad 20 latach składanka nadal zachwyca.
Wściekłe Psy.
W tym zestawieniu jedno miejsce dla Tarantino to za mało. Ścieżka dźwiękowa Wściekłych Psów po prostu musiała się tu znaleźć. Doskonały przekrój utworów wydanych pomiędzy 1960, a 1980 rokiem w założeniu reżysera miał kontrastować z brutalnością i agresją na ekranie, co z resztą zostało twórcy do dziś. Perfekcyjne.