Zakończyliśmy drugi etap konkursu, w którym zaprosiliśmy słuchaczy Teatru Polskiego Radia do recenzowania słuchowisk. Z każdym miesiącem liczba przysyłanych recenzji zwiększała się, a w majowej edycji do finału zakwalifikowano prace pań: Joanny Gołębiewskiej, Anny Pisarek, Katarzyny Prędotki i panów: Krzysztofa Boczka i Marcina Darskiego.
Najciekawsza dla naszego jury okazała się recenzja Krzysztofa Boczka ze słuchowiska „Komisja” według tekstu Krzysztofa Bizio. Gratulujemy!
Pan Krzysztof Boczek, student Uniwersytetu Łódzkiego, został także zwycięzcą całego konkursu. Naszego laureata serdecznie zapraszamy do przyjazdu na festiwal Dwa Teatry w Sopocie.
Nasz laureat brał udział w każdym etapie konkursu, przysyłając nawet po kilka ciekawych i kompetentnych tekstów. Gratulując nagrody mamy nadzieję, że Pan Krzysztof będzie dalej rozwijał swoje zainteresowanie słuchowiskami i twórczością radiową.
A oto zwycięska recenzja maja:
Krzysztof Boczek: "Bombowa komisja"
Dzień dobry nazywam się… Urodziłem się w… Pracowałem… Tak, mam odpowiednie referencje… Przyznam, jestem dość wybuchowym człowiekiem, ale to chyba w tym zawodzie nie jest niczym złym, prawda ?... To dobrze. Przyznam szczerze, że bardzo nie chciałbym zostać odrzuconym przez szanowną komisję. Chyba bym się zabił, gdybyście mnie państwo nie przyjęli… Ależ nie, ja nie żartuję. Staram się być poważny i nie popełniać błędów. Wiedzą państwo, jeśli mogę sobie pozwolić na żart, to powiem, że terrorysta podobnie jak saper myli się tylko raz. Dobrze wiem, że szanowna „Komisja” w reżyserii Waldemara Modestowicza zbiera się jeden raz.
Początkowo słuchowisko autorstwa Krzysztofa Bizio wydaje się całkowicie oderwane od rzeczywistości. Przyznam się, że już po kilku minutach słuchania odniosłem wrażenie, iż mam do czynienia z komisją iście „kosmiczną” ze wszelkimi implikacjami związanymi z historią rodem z opowieści science fiction. Czekałem więc tylko niecierpliwie na pierwsze znaki, być może nienaturalnie zmieniony głos Sławomira Orzechowskiego. Dziwny, nieludzki skowyt z ust Ewy Konstancji Bułhak. Proste stwierdzenie: „jestem kosmitą” od Grzegorza Damięckiego. Nie doczekałem się jednak niczego podobnego. Prawda, jak to zwykle bywa, okazała się po stokroć dziwniejsza od fikcji.
„Komisja” jako słuchowisko jest bardzo bogata w środki wyrazu, szczególnie intensywnie zwraca w niej uwagę warstwa dźwiękowa. Muzyka w tej radiowej opowieści wzmacnia, psychodeliczny wręcz momentami sposób odbioru całej historii. Czujemy się, jako słuchacze, miotani po różnych przestrzeniach dźwiękowych: korytarzach, salach obrzędowych , choć tak naprawdę miejsca pobytu w tym słuchowisku nie zmieniamy zbyt często. Chodzi raczej o stworzenie wrażenia wiecznego niepokoju, niepewności, momentami wręcz strachu, graniczącego z religijną trwogą, za co gratulacje należą się zarówno realizatorowi dźwięku Maciejowi Kuberze, jak i autorce opracowania muzycznego, Renacie Baszun. „Komisja” pokazuje jak bardzo nasza wiara w wyższe idee połączona jest ze strachem.
Boimy się bowiem wielu rzeczy. Czasem nasze lęki są podszyte realnymi pobudkami, czasem tylko paniką i brakiem pewności siebie. Na naszych słabościach zawsze zaś będą żerować, niczym wygłodniałe sępy, sekty religijne. Wydaje mi się, że to miano w pełni pasuje do określenia odczuć, jakie nasuwają mi się w związku z „szanowną komisją” ze słuchowiska autorstwa Krzysztofa Bizio.
To „towarzystwo” wierzy w siłę rozumu, dotyczą ich bowiem tylko sprawy wyższe i starają się działać w białych rękawiczkach. Stąd potrzeba posiadania prywatnego terrorysty gotowego do zaprószenia ognia rewolucji w imię wyższej potrzeby. Kogoś, kto się nie zawaha w chwili próby i pewnie pochwyci za detonator, naciskając ten wielki czerwony guzik, którego jak każdy dobrze wie, nie wolno naciskać. Człowieka gotowego poświęcić się dla sprawy. W wypadku „Komisji” tym kimś została Zofia (w tej roli Grażyna Barczewska). Podjęła się obowiązku i spełniła go… bez wcześniejszego ustalania terminu wdrożenia wielkiego planu z „szanowną komisją”.
Jak tu sobie poradzić z odpowiedzialnością, gdy plany ataków terrorystycznych ze strefy hipotetycznych rozważań trafiły do jak najbardziej realnej rzeczywistości? „Komisja” wydaje się zagubiona i spanikowana. Nie radzi sobie z ofiarami, wybuchami, śledztwem i nagonką medialną. Co zrobić w przypadku, gdy gdybanie, które nie ukrywajmy tego, każdy czasem uprawia, staje się prawdą? Ilu z nas ma odwagę zrobić coś poza mówieniem? W przypadku ataków terrorystycznych wiemy, że taką „odwagą” wykazali się przynajmniej sprawcy. W ten dość zawiły sposób można dopatrywać się w „Komisji” swoistego żądania, od nas jako ludzi, samookreślenia. Nie możemy wiecznie unikać odpowiedzialności. Oczywiście nie namawiam nikogo do aktów terroryzmu. Wystarczy jednak, iż weźmiemy swój własny, mały świat tylko i wyłącznie w nasze ręce. Bez spychania odpowiedzialności na innych. Nie możemy wiecznie czekać na komisję, która zadecyduje, co możemy zrobić, a czego nie. Czasem trzeba po prostu skręcić w prawo lub lewo. Bez wskazań z GPS-u… I liczyć na zwykły łut szczęścia.